17.

Dobre chwile przeplatają się z tymi gorszymi. Tak już w życiu jest. Ważne jednak, by cieszyć się z każdego dnia, bo nigdy nie wiadomo, co może przynieść jutro. Radość, rozczarowanie, pożądanie, smutek, ból czy szczęście. Wszystko, część albo i nic. To już zależy od pokrętnego losu, który na przekór nam, wrzuca nas w kolejny zakręt, a sam przygląda się tylko ze złośliwym uśmiechem.

*****

Kobieta siedząca wygodnie w fotelu uśmiechnęła się ciepło do swojego gościa, który opowiedział jej właśnie jakąś zabawną historię. Upiła trzy łyki wina z trzymanego w dłoni kieliszka i pokręciła głową w geście niedowierzania, co do anegdoty przytoczonej przez Michaela. Rozmawiając o wszystkim i o niczym, nie zauważyli, kiedy wskazówki zegara pokonały pełne dwa obroty. Co oznaczało, że zrobiło się dość późno i Bilson postanowił zakończyć na dziś wizytę u niczego nieświadomej kobiety.

- Gdy tak tutaj z tobą gawędzę, to niezmiernie cieszę się, że wróciłem na stare śmieci. Nawet nie wiesz, jak mi ciebie brakowało – powiedział, zaglądając w oczy Nicole.

- Aha, bo ci uwierzę – rzuciła przekornie dziewczyna, spoglądając na niego zza kurtyny czekoladowych włosów.

- Bardzo i mówię to całkiem poważnie, jednak teraz już czas na mnie.

- Szkoda, że już idziesz, tak dobrze mi tu z tobą – powiedziała, ignorując dwuznaczność tych słów.

On jak na złość właśnie tak jej zinterpretował. Opacznie odebrał jej zachowanie i przytulił ją do siebie tak jak kiedyś. Musnął przy tym jej szyję na wpół otwartymi ustami i zaciągnął się zapachem jej skóry, który kojarzył mu się z wiosennymi kwiatami.

Zaskoczona kobieta odsunęła się od niego na bezpieczną odległość i popatrzyła na niego z pytaniem wymalowanym w jej szmaragdowych oczach.

- Przepraszam – przyznał zmieszany, robiąc przy tym dłuższą pauzę - po prostu nadal działasz na mnie tak jak wtedy, wybacz – powiedział, zamykając jej małą dłoń w swojej.

- Mike... Nie wiem nawet, co powiedzieć. Bo to, że jestem z Alexem i go kocham, to wiesz. Nie potrafiłabym go skrzywdzić. Jesteś mi bardzo bliski, ale to nie to samo uczucie, co miłość.

- Ja to wiem, rozumiem. Tylko poniosło mnie, gdy byłaś tak blisko...

- Jesteś niemożliwy, jednak za to cię uwielbiam! – rzuciła Nicole.

- Wiem - przyznał z miną godną prawdziwego Macho.

- Zarozumialec!

- Wcale nie! – stwierdził ze zdecydowaniem, po czym dodał – mógłbym tak jeszcze polemizować na ten temat, jednak czas mnie nagli, do zobaczenia śliczna!

- Pa, Michael – odpowiedziała i zamknęła drzwi swojego mieszkania, gdy tylko jej gość wyszedł.

Po chwili udała się do sypialni i wzięła do ręki swój telefon. Na wyświetlaczu widniała informacja o jednym nieodebranym połączeniu od jej chłopaka.

Długo się nie zastanawiając, wybrała jego numer i już po kilku sekundach usłyszała sygnał połączenia, jednak mimo że czekała dość długo, to próba skontaktowania się z Alexem okazała się daremna. Zniecierpliwiona po kilku minutach ponowiła tę czynność, lecz bezskutecznie. Wreszcie nie wytrzymała wpatrywania się bezczynnie w komórkę i postanowiła do niego pojechać. Wzięła tylko płaszcz i torebkę i po chwili już jechała do mieszkania narzeczonego. Gdy już była na miejscu, zapukała do drzwi. Jednak i to nie przyniosło spodziewanego efektu, więc skorzystała z kluczy, które dał jej Alex.

Kiedy otworzyła drzwi, powoli weszła do środka. Panował tam półmrok za sprawą tlących się w salonie trzech świec. Jednak nikogo w nim nie było prócz goldena retrivera – Maxa, spoczywającego na swoim posłaniu. Pies, gdy tylko zobaczył kobietę od razu do niej podbiegł i zaczął łasić do jej nóg, by następnie pobiec do sypialni swojego pana.

Kobieta zdjęła tylko płaszcz i buty, po czym poszła za nim i wreszcie zobaczyła ukochanego. Spał w ubraniu na swoim ogromnym łóżku. Kobieta podeszła do niego i usiadła na brzegu materaca. Przez chwilę po prostu wpatrywała się w Alexa, następnie zaczęła delikatnie gładzić jego wilgotne od potu czoło.

Kiedy nagle, zupełnie niespodziewanie, zerwał się i usiadł na łóżku, wpatrując się w dziewczynę niewidzącym wzrokiem.

- Spokojnie kochanie, to ja. Przyjechałam, bo nie odbierałeś telefonu. Martwiłam się - powiedziała na swoje usprawiedliwienie. 

- Niki, nie musiałaś, nic mi nie jest- powiedział pomimo tego, że nie czuł się najlepiej.

- Czy aby na pewno? Jesteś strasznie blady i spocony. Może masz gorączkę? Gdzie masz termometr?

- Skarbie, to tylko zmęczenie. Nic mi nie będzie – powiedział z nutką irytacji w głosie, którą wyczuła kobieta.

- Ja po prostu boję się o ciebie, wiesz jak bardzo jesteś dla mnie ważny...

- Wiem o tym, przepraszam cię kochanie, chodź tuta j- rzucił, wyciągając do niej swoje silne ramiona.

Dziewczyna zdjęła wierzchnie ubranie i położyła się obok niego. Następnie przytuliła się do jego torsu i zapomniała na jakiś czas o swoich obawach. Wkrótce oboje zasnęli. Wtuleni w siebie spali spokojnie, czerpiąc siłę na kolejny dzień, a także nieświadomie korzystając z chwil, które niedługo miały pozostać tylko w ich pamięci.

*****

Wrześniowy ranek okazał się być dość pochmurny dla mieszkańców Nowego Jorku. Tymczasem dwójka z nich rozpoczynała właśnie nowy dzień, jeden z tych, od których zależy bardzo wiele.

Kobieta, która właśnie się obudziła, leniwie przeciągnęła się na łóżku, zdając sprawę z faktu, że leży w nim sama. Zmartwiona wczorajszym wyglądem ukochanego, pospiesznie się ubrała, po czym poszła do kuchni, skąd dochodził cichy dźwięk piosenki granej w radiu. Nucąc wraz z wokalistką melodię, stanęła w progu pomieszczenia i wpatrywała się w swojego mężczyznę, który popijał kawę, powoli lustrując jej sylwetkę.

Po chwili jednak wstał, by wyciągnąć z szafki drugą filiżankę i napełnić ją gorącym i aromatycznym płynem. Nicole podeszła do niego i pocałowała w policzek, szepcząc coś do ucha, na co on się tylko uśmiechnął i przyciągnął ją do siebie.

- Jak się spało, śliczna?

- Bardzo dobrze – odpowiedziała, przytulając się do jego torsu – powiedz mi lepiej, jak się czujesz?

- Skarbie, jest ok. Nic a nic mi nie jest – powiedział, na co Nicole tylko popatrzyła sceptycznie na niego, szukając zaprzeczenia w jego oczach, lecz daremnie.

- Mam nadzieję – westchnęła, głaszcząc dłonią jego policzek.

On za to przytrzymał ręką jej podbródek i zagarnął pełne wargi dziewczyny swoimi. Z początku całował ją niespiesznie i delikatnie, lecz z czasem to się zmieniło, co obudziło w nich uczucie podniecenia. Zaczęli wodzić dłońmi po swoich ciałach i składać z pozoru niewinne pocałunki w różnych miejscach.

- Kochany... co my robimy? – wyszeptała.

- Grę wstępną? – rzucił, muskając jej szyję.

- Nie możemy, musisz jechać do pracy, bo ojciec znów się będzie ciebie czepiał.

- Ok, już zabieram rączki – odpowiedział, wyginając wargi w podkówkę.

- Wariacie, mój kochany. Co ja mam z tobą zrobić?

- Tylko mnie kochaj. Nic więcej – rzucił z pozoru przekornie, jednak była w tym jakaś poważna nuta.

- To powinno się udać. A teraz marsz do pracy, sio...

Alex jeszcze skradł całusa swojej kobiecie. Następnie włożył płaszcz i wziął potrzebne rzeczy, by po chwili zniknąć za drzwiami.

*****

Mężczyzna, gdy tylko wszedł do firmy został poinformowany przez sekretarkę, że szef go wzywa. Zdenerwowany zapukał do drzwi, a gdy usłyszał zdecydowane „proszę", otworzył je i wszedł do jaskini lwa.

- Dzień dobry, wzywał mnie pan?

- Tak, miałeś mi dzisiaj oddać wstępną wersję projektu dla Davisa. Mam nadzieję, że ją masz.

- Tak, choć nie jest w pełni skończona...

- A to niby dlaczego? – spytał ostro starszy z mężczyzn.

- Wczoraj bardzo źle się poczułem. Miałem krwotok z nosa i byłem okropnie słaby. Przepraszam. Skończę to dzisiaj.

- Nie obchodzą mnie twoje problemy zdrowotne, w które prawdę mówiąc, nie wierzę. Przyznaj lepiej, że byłeś z moją córką, bo ponoć znów się spotykacie.

- Mówię prawdę, widziałem się z Nicole wcześniej, ale to nie ma nic wspólnego z moją pracą.

- Mylisz się, ma. Nie wywiązujesz się z niej przez kontakt z Nicole. Może powinieneś zdecydować się na jedną rzecz – albo praca albo kobieta?

- Czy pan mi grozi? – spytał, doskonale znając odpowiedź.

- Nie, tylko dobrze radzę. Zatem, przemyśl to.

- Nie mam czego przemyśleć. Może szef wierzyć albo nie, ale choć praca jest dla mnie ważna, to Nicole jest nieporównywalnie ważniejsza. Ja ją naprawdę kocham.

- Oby tak było, bo nie chcę znów oglądać jej łez.

- Nie będzie pan, chyba, że ze szczęścia, bo się zaręczyliśmy.

- Idź już! Przynieś mi projekt na 11, potem możesz złożyć jedynie wymówienie!

Alex już nic więcej nie mówiąc, po prostu wyszedł z gabinetu Clarks'a. Przechodząca w tej chwili brunetka, pracująca w dziale obok, popatrzyła na niego ze współczuciem. Dała mu tym samym do zrozumienia, że ich rozmowę słyszało wiele osób, co nie było priorytetem mężczyzny. Miał już dość jego nastawienia zarówno względem jego pracy, jak i związku z Nicole. Teraz był już pewny, że nigdy nie zyska jego akceptacji. Miał świadomość również tego, że nie może pracować z kimś, kto nim wyraźnie pogardza. To spostrzeżenie przeważyło szalę. Jednak mimo wszystko postanowił skończyć ten projekt i tak też zrobił, nie mówiąc przy tym ani słowa nieświadomemu całej sytuacji Chrisowi. Kilka minut przed 11 wszedł ponownie do gabinetu szefa i wręczył mu dokumenty, które przygotowywał oraz rezygnację z pracy.

- Co to ma niby znaczyć? - spytał David to patrząc na bruneta, to na kartkę z wymówieniem.

- Postawił pan sprawę dość jasno. Nie potrafię pracować z kimś, kto ma taki stosunek do mnie. Jak mówiłem, kocham Nicole i nie zamierzam z niej zrezygnować. Życzę miłego dnia i do widzenia – powiedział, po czym wyszedł, zamykając drzwi trochę głośniej niż powinien.

Ojciec Niki popatrzył jeszcze na zamykające się drzwi i pokiwał z uznaniem głową. Tego się po nim nie spodziewał. Wiedział jednak, że jego córka stanie w obronie Alexa i to go bolało najbardziej. Fakt, że traci córkę z jego winy. Zdawał sobie również sprawę z tego, że jeszcze wszystko się może zmienić, bowiem w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top