16.
„Nie ma zbyt wiele czasu, by być szczęśliwym.
Dni przemijają szybko.
Życie jest krótkie.
W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla.
Nie mamy wtedy żadnego wyboru.
Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro?
Wykorzystaj ten dzień dzisiejszy.
Obiema rękoma obejmij go.
Przyjmij ochoczo, co niesie ze sobą: światło, powietrze i życie, jego uśmiech, płacz, i cały cud tego dnia.
Wyjdź mu naprzeciw."
— Phil Bosmans
*****
Celem ludzi jest szczęście. Rozumiane pod różnymi określeniami, ale jednak. Dla mnie natomiast najpiękniejsza jest droga, by je osiągnąć. Nieraz wyboista, pełna zakrętów i ślepych uliczek. Jednak potrafi nam dać więcej niż samo to uczucie.
Dlatego też nigdy nie powinniśmy przestawać walczyć o to byśmy byli szczęśliwi, jednak w taki sposób, by było ono środkiem, a nie celem. By szczęście sprawiało, że potrafimy się nim cieszyć. Byśmy w najdrobniejszych rzeczach odnajdywali radość, a także nie bali się dawać ją innym. Pomimo wszystkiego, szczęście nie trwa wiecznie.
Jest ulotne. I wtedy znów musimy podjąć walkę. Wejść na ring i wygrać kolejną rundę, albo ją przegrać.
*****
Wtuleni w siebie patrzyli na gwieździste niebo. Granatowe tło obsypane było maleńkimi, błyszczącymi punkcikami tworzącymi gdzieniegdzie dziwne figury.
- Są piękne – bardziej westchnęła niż powiedziała kobieta.
- Tak, ale nie tak jak ty – dodał mężczyzna, wtulając twarz w zagłębienie jej szyi.
- Komplemenciarz...
- Ja tylko mówię to, co widzę – odpowiedział, odgarniając zbłąkany kosmyk włosów z jej policzka.
- Echhh, kocham cię. Bardzo.
- Ja ciebie też, skarbie – odpowiedział, całując przy tym skroń dziewczyny.
- Wiesz, chciałabym by ta chwila trwała wiecznie, byśmy byli razem już do końca. Tylko nie wiem, czy jako staruszka nadal będę ci się podobała... - dodała przekornie Nicole.
- Nie zapominaj, że ja też wtedy będę miał swoje lata.
- Oj, ten widok jakoś nie napawa mnie optymizmem – droczyła się dalej, szeroko się przy tym uśmiechając.
- No nie, to ja cię próbuję pocieszyć, a ty się jeszcze wyśmiewasz ze mnie. Ładnie to tak? - dodał, udając urażonego.
- Żartowałam przecież - powiedziała kobieta, głaszcząc w tym czasie policzek ukochanego.
On natomiast nic już nie odpowiedział, tylko przekręcił Nicole tak, by teraz to ona leżała na kocu. Następnie niespiesznie wodził wzrokiem po jej sylwetce, twarzy, aż wreszcie zatrzymał się na kształtnych ustach.
Położył się obok niej i po prostu zaczął bawić się jej włosami, jakby ta czynność miała być czymś bardzo ciekawym. Bynajmniej nie czegoś takiego spodziewała się Nicole. Myślała, że zaraz ją pocałuje, a on tylko przytulił ją do siebie. Nie mogąc ukryć swojego zdumienia i lekkiego rozdrażnienia, spojrzała na niego z wymalowanym w oczach pytaniem.
- Co piękna? – spytał, widząc jej lekko uniesione brwi.
- Może byś mnie tak pocałował, co? A nie tylko mnie przytulał? - powiedziała bez cienia skrępowania Nicole.
On na jej słowa i ton jakiego użyła, zachichotał, po czym zrobił to, czego tak bardzo domagała się jego dziewczyna. Z pewną delikatnością, ale i namiętnością, którą odczuwał coraz intensywniej zaczął muskać jej wargi swoimi. Subtelne z początku pocałunki zmieniały się z każdą chwilą na te bardziej pożądliwe, a oni sami zatracali się w ferworze uczuć, które ich ogarnęły.
Gdy po jakimś czasie przestali się całować, Alex z czającym się w kącikach ust uśmiechem zapytał:
- Zadowolona?
- Mhm.. średnio, ale możesz spróbować jeszcze raz.
Jednak, gdy tylko to powiedziała, pogoda diametralnie się zmieniła.
Zupełnie niespodziewanie zerwał się wiatr, a gwieździste dotąd niebo zasłoniły szare chmury, z których zaczęły spadać grube krople deszczu.
Mężczyzna szybko podniósł się, a następnie pomógł zrobić to samo dziewczynie. Alex śpiesznie zwinął koc, po czym trzymając za rękę Nicole, pobiegli do samochodu stojącego jakieś 300 metrów od miejsca, w którym się znajdowali. Do samochodu wpadli lekko zdyszani. Mokre już ubrania przykleiły się do ich ciał, eksponując to i owo. Mężczyzna patrząc na kobietę, musiał przełknąć ślinę, bo czuł, że zaraz się na nią tak po prostu rzuci. Dziewczyna, mimo tego że była przemoczona, wyglądała dla niego cholernie atrakcyjnie.
- Wiesz, taki wygląd powinien być karalny, bo nie pozwala mi się skupić – powiedział, taksując wzrokiem sylwetkę Nicole, by w końcu zatrzymać spojrzenie na jej twarzy.
Na te słowa policzki kobiety delikatnie się zaróżowiły, a ona sama po chwili odpowiedziała:
- Z pewnością widok mnie, jako zmokłej kury jest bardzo pociągający.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. No, ale nie mogę pozwolić byś się rozchorowała czy coś, więc powinienem pomóc ci zdjąć tę sukienkę.
- Skoro tak mówisz, to proszę bardzo... W takim razie ja zajmę się twoją koszulką, dobrze?
- Bardzo dobry pomysł – zamruczał, wodząc ustami po jej szyi. Gdy jego dłonie zajęte były rozpinaniem guziczków przy sukience kobiety, niespodziewanie ktoś zapukał w szybę jego auta.
Jak oparzeni odskoczyli od siebie, szybko poprawiając swoje ubrania. Kobieta dodatkowo przykryła się pledem, by zaoszczędzić sobie choć trochę wstydu. Zza hartowanego szkła majaczyła bez wątpienia sylwetka mężczyzny. W umyśle Nicole pojawił się obraz jak z horroru przedstawiający jakiegoś psychopatę z siekierą w ręku czy piłą motorową. W dodatku postać kryjąca się w mroku i strugach deszczu wyraźnie coś trzymała w dłoni. Spanikowana spojrzała na Alexa z wyraźnym lękiem, jednak on bez wahania odsunął szybę do połowy. Dopiero gdy to zrobił, strach kobiety wyraźnie opadł, gdyż zobaczyła mężczyznę mającego na ramieniu torbę z rodzaju takich, w których trzymano aparat lub kamerę. Pokręciła tylko bezwiednie głową na fakt, jak irracjonalne myśli pojawiły się w jej głowie. Zawstydzona spojrzała na mężczyzn, którzy o czymś rozmawiali, jednak była zbyt zmieszana, by cokolwiek usłyszeć. Po niedługim czasie, gdy już nieznajomy odszedł, Matthews przeniósł swój wzrok na dziewczynę i z figlarnym uśmiechem czającym się na jego ustach bardziej stwierdził niż zapytał:
- To na czym skończyliśmy?
- Jesteś niemożliwy, wiesz?
- Aha, ale tylko dlatego, że tak bardzo mi się podobasz...
Nicole na te słowa po prostu zaczęła całować swojego faceta, a on nie pozostawał jej dłużny. W końcu jednak oderwali się od siebie wiedząc, że miejsce, w którym się znajdują nie jest zbyt odpowiednie.
Alex jeszcze tylko musnął jej policzek ustami, po czym odpalił samochód i wjechał na główną drogę prowadzącą do miasta.
Całą drogę co chwila uśmiechali się do siebie, a w ich oczach widoczne było uczucie. Byli w znakomitych nastrojach. Nic nie mogło zniszczyć tego dnia. A to wszystko, co przeżyli do tej pory, te kłótnie, ale i chwile prawdziwej sielanki niewątpliwie zbliżyły ich do siebie. Oboje byli pewni tego, co czują. Tego nie musieli nawet mówić, to było widać poprzez sposób, w jaki do siebie mówili czy drobne gesty, które wykonywali.
Po jakimś czasie ku zadowoleniu dziewczyny, podjechali pod budynek, w którym mieściło się jej mieszkanie. Oboje wysiedli z samochodu i skierowali się do wejścia. Jednak, gdy byli już kilka metrów od niego, Alex niespodziewanie się zatrzymał.
- Stało się coś? – spytała zaskoczona brunetka.
- Wybacz, przypomniało mi się, że muszę coś przygotować na jutro dla twojego ojca. Wiesz, że ostatnio nie mam z nim najlepszych relacji... Nie chcę tego jeszcze bardziej pogorszyć...
- Szkoda – westchnęła, przytulając się do niego – Rozumiem, w takim razie życzę ci, byś się szybko z tym uporał i wreszcie odespał trochę. Ojcem się nie przejmuj, już ja z nim pomówię.
- Niki, nie rób tego. Nie zamierzam wykorzystać faktu, że twój tata jest moim szefem. Nie mogę tak.
- Przepraszam i kocham cię – powiedziała, spoglądając mu w oczy.
- Ja ciebie też, skarbie. Dobrej nocy – dodał jeszcze, całując ją w czoło, po czym odszedł w stronę swojego auta.
Nicole weszła do budynku i po kilu minutach była już w mieszkaniu. Szybko zdjęła mokre ubranie i nałożyła suchą bieliznę i ciepły pluszowy dres. Gdy weszła do kuchni, ustawiła w radiu swoją ulubioną stację, przygotowała sobie kubek gorącej herbaty, a następnie usiadła na stołku znajdującym się obok przeszklonej ściany. Widok z tego pomieszczenia był jej ulubionym. To tu mogła podziwiać znajdujący się niedaleko park, który o tej porze oświetlony był rzędami latarni rzucających pomarańczowe światło. Drzewa zaś przybrały złotawy kolor, który nadawał im niewątpliwego uroku.
Lubiła także patrzeć na drogę, po której przemieszczały się pojazdy, z tak dużej wysokości będące tylko kolorowymi punkcikami.
Sam klimat tego miasta był czymś niezwykłym, niespotykanym nigdzie indziej.
I to tak bardzo uwielbiała. Ten gwar, przepych, ale i wolność tętniącą w żyłach mieszkańców „Big Apple".
Po prostu cały Nowy Jork.
Niespodziewanie, wśród dźwięków piosenki płynącej z radia, usłyszała pukanie do drzwi. Gdy je otworzyła, na jej twarzy natychmiast pojawił się uśmiech, a ona sama zatonęła w niedźwiedzim uścisku.
*****
Tymczasem Alex również dotarł do swojego mieszkania. Kiedy usiadł na kanapie, poczuł się dziwnie słabo. Przytrzymując się ściany, dotarł do łazienki. Odbicie, jakie zobaczył w lustrze nie przyprawiło go bynajmniej o uśmiech. Wręcz przeciwnie. Przekrwione oczy, cienie pod nimi, kilkudniowy zarost i cienka stróżka krwi wypływająca z jego nosa. Prawie machinalnie odkręcił kran z zimną wodą, by spłukać z twarzy czerwony płyn. Jednak złe samopoczucie nasilało się z każdą sekundą, a on sam odczuwając silne zawroty głowy, musiał oprzeć się o brzeg umywalki. Pochylił się, ściskając dwoma palcami nasadę nosa i przymknął powieki z powodu nagłego bólu głowy.
Wreszcie, gdy krwawienie i ból się zmniejszyły wyprostował się i obmył twarz wodą. Jednocześnie postanowił też, że jutro pojedzie do szpitala św. Antoniego, by zrobić jakieś badania. Ta sytuacja nie była normalna i nie musiał być lekarzem, by to stwierdzić. Jednocześnie powtarzał sobie w myślach, że to tylko jedynie przemęczenie organizmu.
Wyraźnie osłabiony poszedł się położyć, jednak długo nie mógł zasnąć. Gdy wreszcie udało mu się to zrobić, spał niespokojnie, a na jego czole pojawiły się kropelki potu świadczące o zwiększonej temperaturze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top