Epilog
„Jakże silna jest miłość po przejściu ogniowego chrztu cierpienia."
— Selma Lagerlöf
Brunetka wręcz biegła do szpitala, niesiona resztką nadziei tlącą się w jej sercu. Musiała spróbować, chwycić się tej ostatniej deski ratunku. Inaczej on mógł umrzeć, a ona żyć z poczuciem, że nie zrobiła wszystkiego, co mogła, by go uratować, by zawalczyć o ich przyszłość. Dlatego też nie przejmowała się tym, że zdyszana wpadła do gabinetu lekarza, który przedtem zajmował się Alexem.
Nic się w tej chwili dla niej nie liczyło, nic oprócz niego.
- Dzień dobry, panie doktorze! Mógłby pan zrobić test na zgodność mojego szpiku ze szpikiem Alexandra Matthewsa? Błagam, zapłacę jeśli będzie trzeba.
- Nicole, usiądź proszę.
Kobieta bez dalszej zachęty opadła na fotel umiejscowiony naprzeciwko tego, który zajmował lekarz.
- Oczywiście, że mogę, jednak musisz mieć świadomość, że na 99% wynik będzie negatywny.
- Muszę spróbować. Jeśli jest jakakolwiek szansa, to ją wykorzystam. On jest dla mnie wszystkim.
- Rozumiem cię dziecko, nawet nie wiesz jak bardzo.
- Pan również stracił kogoś bliskiego – bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Tak i dlatego też zrobię wszystko, by pomóc Alexowi. Niestety on sam nie chce mojej pomocy. Jedynie dzięki staraniom swojej siostry i matki, przyjmuje lekarstwa, które w pewien sposób opóźniają postęp choroby.
- Wiem, opowiedziała mi o tym Laura. Przyjechałam tutaj prosto z lotniska, gdyż byłam w Europie. Teraz to ja zajmę się tym uparciuchem. Drugi raz się mnie nie pozbędzie, tym bardziej, że znam już prawdę.
- W takim razie, chodźmy. Muszę pobrać próbkę krwi potrzebną do analizy.
- Oczywiście, nie mamy czasu do stracenia.
- Istotnie, nie mamy – odpowiedział mężczyzna, zdając sobie sprawę z faktu, jak bardzo podobne jest zachowanie tej młodej kobiety, do jego własnego wiele lat temu.
*****
- Laura, tak chciałabym go zobaczyć. Jednak nie wiem, czy dam radę.
- Dasz, w końcu po to tu jesteś, po to przyjechałaś i zrobiłaś tak wiele.
- Tak, wiem. Chcę mu też coś dać, bo łatwiej mi to wszystko pokazać, niż powiedzieć.
- Tak, a co? – zagadnęła zaciekawiona.
- Mój pamiętnik. On wie o wszystkim, wszystkim tym, co chciałabym mu powiedzieć. Tym, co się wydarzyło.
- Kochana, idź do niego. I spróbuj mu wybaczyć, on cię bardzo kocha.
Nicole tylko uśmiechnęła się do swojej rozmówczyni i weszła do sali, w której leżał.
Nadal spał, będąc jeszcze pod wpływem środka nasennego, użytego podczas operacji, toteż usiadła na krześle stojącym obok jego łóżka. Wyjęła ze swojej brązowej torby zeszyt obłożony w czarną okładkę i otworzyła na ostatniej zapisanej stronie. Nie zastanawiając się długo, zaczęła pisać, niejako zakończenie burzliwej historii utrwalonej w pamiętniku, który trzymała w dłoniach. Spisywała ostatnie wydarzenia, uczucia, których doświadczyła w minionym czasie. Każdą rozterkę, emocję czy łzę zamykała w słowach, które miał przeczytać. W ten sposób łatwiej jej było o tym opowiedzieć.
Bo jakże trudno mówić o wściekłości, smutku, strachu, tęsknocie i miłości? Dla niej zbyt trudno, gdyż każde z tych uczuć wypalało jej serce, popychało na skraj szaleństwa, do przedsionka piekła, ale i raju. Ku niemu. To dla niego teraz tu była i przelewała na papier kolejne słowa, co chwilę spoglądając na twarz Alexa.
Gdy wreszcie skończyła, poczuła ogromną ulgę, jakby z jej serca został zrzucony wielki ciężar.
Teraz już mogła zacząć nowy etap w swoim życiu, a także nowy rozdział w zupełnie innym pamiętniku, rozdział pełen nadziei i miłości.
Kochany, obudź się, proszę. Jestem przy tobie i zawsze już będę. Tak bardzo cię potrzebuję - pomyślała, a w odpowiedzi na niewypowiedzianą prośbę, poczuła, jak jego dłoń, którą trzymała, porusza się.
Po chwili otworzył oczy i zamglonym wzrokiem spojrzał przed siebie. Początkowo widział jedynie znienawidzoną biel szpitalnego pokoju, ale wkrótce to się zmieniło i mógł dostrzec jedynie twarz kobiety, wpatrującej się w niego ze łzami w oczach. Brązowe włosy, zarzucone na lewe ramię, spływały kaskadą pięknych loków, a różowe usta wygięte były w lekkim uśmiechu.
- Ja umarłem? Jestem w niebie?
- Aż tak ci spieszno na tamten świat? – zapytała przekornie, jednocześnie skacząc w duchu ze szczęścia, jakie ją ogarnęło.
- Nie, to znaczy... Niki...
- Tak, jestem tutaj – odpowiedziała na nie zadane pytanie. – Zawsze będę.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym cię przeprosić za to, co zrobiłem. Za to, że zadecydowałem za ciebie.
- Ciii, nic nie mów.
- Wybaczysz mi? – zapytał z nadzieją.
- Hmmmm, zastanowię się. Teraz odpocznij. Dopiero, co miałeś poważną operację.
- Tak, dzięki niej jeszcze żyję.
- Najwyraźniej masz swojego anioła stróża – szepnęła, dziękując za cud, którego doświadczyli.
- Nie wiem, możliwe. Tyle, że dotąd tylko jedna osoba była moim aniołem.
- Tak, a któż to nim był? – zagadnęła, świetnie zdając sobie sprawę z odpowiedzi, która miała za chwilę paść.
- Ty. Tylko ty.
- Och Alex. Przepraszam cię, ale muszę teraz wyjść, zawołam dwie kobiety, które bardzo chcą cię zobaczyć i oczywiście doktora Bakera. Ale też coś ci zostawię. – Wskazała na leżący na szafce zeszyt.
- Dobrze, ale po co mi twój pamiętnik?
- Przeczytaj ostatnie wpisy, to ważne. Ja nie czuję się na siłach, by ci to wszystko wyjaśnić.
- Wrócisz?
- Tak – odpowiedziała, muskając grzbietem dłoni jego policzek.
Gdy wyszła, sięgnął po dziennik i otworzył na przypadkowej stronie. Po chwili zaczął czytać. Wpatrywał się w tekst jak zaczarowany, a gdy sens słów dotarł do niego z pełną mocą, poczuł, jak jego serce wywinęło fikołka i radośnie przyspieszyło swój bieg.
„Zaraz po przyjeździe i rozmowie z lekarzem, odwiedziłam go w jego domu. Spał, a ja po prostu głupio się uśmiechałam i modliłam w myślach, by wynik badań okazał się dobry.
Niczego tak bardzo nie pragnęłam w tamtej chwili.
Chciałam, by Alex był zdrowy, by żył.
Przez cały ten tydzień czekałam na cud, bo inaczej tego nie potrafię nazwać. I choć byłam tuż obok niego, czułam się, jakby to było bardzo daleko. Szczególnie wtedy, gdy podczas mojej ostatniej wizyty u niego, zaczął mówić przez sen. Jego słów nigdy nie zapomnę.
- Nie chciałem, wybacz... nie mogłem obarczyć cię takim ciężarem... Za bardzo cię kocham.
To senne wyznanie sprawiło, że zaszyłam się w swoim mieszkaniu i z komórką w ręku patrzyłam, jak kolejne dni dobiegają końca. I gdy już traciłam nadzieję, dostałam telefon, który zmienił wszystko".
Niecierpliwie przerzucił kolejne kartki, chcąc zrozumieć ostatni fragment i trafił na te oto słowa, będące zarazem ostatnimi, jakie były zapisane.
„Niedługo się obudzi.
Tak przynajmniej stwierdził doktor Baker.
Ja siedzę przy nim i co chwilę spoglądam na jego twarz.
Spisuję w pamiętniku ostatnie słowa, które chciałabym mu przekazać.
To chyba dość trudne, bo jak dobrze opowiedzieć tę burzę szalejącą w moim sercu i umyśle?
Szczególnie, gdy przypominam sobie swój pobyt w Londynie.
Jednak teraz to nieistotne.
Teraz liczy się jedno.
Alex i tylko on.
Bo pokochałam go od pierwszego pocałunku, choć może i spojrzenia.
To skomplikowane.
Sam wiesz o tym najlepiej.
Myślę, że kochałam go od kiedy go poznałam, jednak dopiero od nieco ponad roku wiem, że to ta miłość, że to on jest mi przeznaczony.
Nic na tym świecie tego nie zmieni. Kocham go, niezaprzeczalnie i na zawsze.
Tak jak nigdy nikogo".
Wtedy nareszcie zrozumiał, że ona go nadal kocha, że czuje dokładnie to, co on, mimo tego wszystkiego, co się wydarzyło, kłamstw i bolesnych słów, które jej zaserwował. Uwierzył, że jej miłość to potęga, która zniesie wszystko.
Pojął też sens słów, które właśnie przeczytał. Żył tylko i wyłącznie dzięki niej, dzięki jej miłości.
Ona natomiast po wyjściu z sali pozwoliła swoim łzom spłynąć po policzkach. Były to krople zawierające jednocześnie ból jak i radość. Każde z uczuć, które w niej kiełkowało, rosło i groziło wybuchem. Jednak bez wątpienia dominowała nadzieja. Nadzieja, że jutro będzie lepsze.
I wtedy poczuła, jakby w środku jesieni zapanowała wiosna, a raczej przedwiośnie. Pora zwiastująca nowe życie, dająca wiarę, wiarę w miłość, bez której nic innego nie ma sensu.
Koniec.
Kilka słów od autorki:
Dziękuję serdecznie za każde dobre słowo, komentarz, za to, że byliście ze mną podczas tej przygody. Za wszystko jeszcze raz ogromnie dziękuję.
Sil
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top