20.


„Ludzkie łzy to z jednej strony wyraz ogromu cierpienia, lecz z drugiej także ulga. Razem z łzami wypływa cierpienie, by zrobić miejsce na nową, kolejną falę bólu. Inaczej ból przestałby się w nim mieścić."

— Dorota Terakowska
Tam gdzie spadają anioły

*****

Nieświadoma niczego dziewczyna siedziała na niewygodnym stołku przy łóżku narzeczonego. Wpatrzona w niego nawet nie zauważyła, kiedy minęło kilka godzin od jej przyjścia. Za oknami powoli zmierzchało, a lampy przywieszone do sufitu dawały jaskrawe światło, które odbijało się od pierścionka umieszczonego na jej serdecznym palcu. Jednak ten widok nie cieszył w tej chwili jej zmęczonych już oczu. Wręcz przeciwnie, mimo iż przetarła powieki dłonią, to i tak nieuchronnie zaczynały opadać. Dopiero, gdy poczuła czyjś dotyk, szybko je otworzyła i machinalnie spojrzała na twarz swojego mężczyzny. Z wyraźną ulgą iskrzącą się w jej szmaragdowych oczach, patrzyła na niego, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Wreszcie jego utkwiony w niej wzrok, sprawił, że wstała i po prostu go przytuliła. Czuła w tym momencie ogromną radość i spokój, który skutecznie zakłóciło poranne wydarzenie. Jednak ogarnięta euforią zapomniała, że Alex może jeszcze się źle czuć.

- Niki... - jęknął, a ona odskoczyła od niego, szukając na jego twarzy oznak bólu. Jednak dostrzegła jedynie psotny uśmiech wkradający się na usta Matthewsa, który sprawił, że kobieta tylko pokręciła głową. Po chwili cofnęła się o krok, opierając sobie tym samym dłonie na biodrach i groźnie zmrużyła oczy.

- Powinnam cię udusić za to, że nie pojechałeś do lekarza, gdy cię o to prosiłam, strzepać ten twój boski tyłek na kwaśne jabłko i najlepiej przywiązać do łóżka byś w nim leżał dopóki nie poczujesz się lepiej. Ochhh, jestem bardzo wściekła... ale i bardzo szczęśliwa – powiedziała, podchodząc do łóżka. – Masz farta, że cię kocham uparciuchu, ale jak nie będziesz grzeczny, to będziesz miał ze mną do czynienia! Także radzę uważać – ostrzegła.

On tylko przewrócił oczyma i przyciągnął do siebie swoją dziewczynę, tak, że straciła równowagę i wpadła wprost w jego ramiona.

- Hmmm, wiesz, całkiem ciekawa pozycja... Tylko nie wiem, co powie pielęgniarka, gdy nas zobaczy – stwierdziła przekornie dziewczyna, leżąc obok Matthewsa.

- Kochanie... weź no mnie lepiej pocałuj, a nie.... Zapomniałaś już, że twój facet ledwo żyje i potrzebuje czułości od swojej kobiety?

- Co ty nie powiesz? Niedobry, niegrzeczny, okropny chłopaku... Ach.... Niech mi ktoś powie, dlaczego moje serce bije w przyspieszonym tempie na twój widok? – zapytała, jednak nie dała mu szansy na udzielenie jakiejkolwiek odpowiedzi, gdyż przywarła swoimi pełnymi wargami do jego ust.

- Dobra, koniec tych czułości, bo jeszcze ci się pogorszy i będzie na mnie. Powiedz lepiej jak się czujesz? Bo po prostu dalej nic nie wiem i zaczynam wariować. Ta cała sytuacja mnie przeraziła. Bałam się, że...

- Ciii – wyszeptał mężczyzna, przykładając palec do ust dziewczyny. - Czuję się dobrze, nawet bardzo, nic mnie nie boli. Kotku, przepraszam, że znów musiałaś się o mnie martwić, ale postaram się by to było ostatni raz. Obiecuję też dbać o siebie.

- No ja myślę, ale i tak nie dam ci spokoju i zmuszę cię do odpoczynku. Zatem od teraz żyjemy w celibacie, żadnych przyjemności dopóki twój stan zdrowia nie wróci do normy.

- Chcesz mnie jednak zabić?

- Ja? Skądże, przecież to potrwa tylko jakiś miesiąc... może dwa.

Mężczyzna zrobił zbolałą minę, a Niki gdy ją zobaczyła, wybuchła niepohamowanym śmiechem.

Kiedy się uspokoiła, musnęła lekko wargi ukochanego i przytuliła się do niego. On zaś doskonale zdając sobie sprawę z gry, którą prowadziła brunetka, po prostu przyciągnął ją jeszcze bliżej i zaczął całować. Ona tymczasem z przyjemnością oddała mu pieszczotę, wodząc dłonią po osłoniętym koszulką torsie narzeczonego.

- Widzisz jak troszczę się o twoje zdrowie?

- Tak, właśnie poczułem...

- Ehhh, mój ty mężczyzno. Wiesz, może pójdę zawołać twoją mamę i resztę, bo oni są w poczekalni - dodała po chwili.

- Szkoda, bo tak mi tu dobrze z tobą, ale idź – powiedział, jednak zanim ją ostatecznie wypuścił z objęć, skradł z jej ust kolejny pocałunek.

Po chwili Nicole wyszła na korytarz i nie rozglądając się na boki, ruszyła wprost do poczekalni, gdzie przebywali jej bliscy. Niebawem była już na miejscu, co spowodowało, że jej przyjaciółka poderwała się z krzesła, wyrywając tym samym swoją dłoń z uścisku Christiana.

*****

Tymczasem pewna para dalej stała naprzeciw siebie i prowadziła konwersację na temat związku Alexa i Nicole. Wyglądało to dość dziwnie, bo ona była wyraźnie zdenerwowana, a on całym sobą prezentował dobitną pewność siebie i luz.

- Więc? – zapytał, jakby nigdy nic.

- Jesteś nienormalny, wiesz?

- Nie, mała, to ty jesteś głupia, bo nie uważasz na słowa. Jednak jeśli nie przestaniesz pyskować możemy inaczej to załatwić.

Kobieta na te słowa spojrzała w jego oczy z niemym strachem widocznych w jej błękitnych tęczówkach i zamilkła jak na komendę, pozwalając mu kontynuować swój monolog.

- Widzę, że rozumiesz. To dobrze. Zatem dziecinko pomożesz mi ich rozdzielić. Ty zaopiekujesz się tym idiotą, a ja, Nicole i wszyscy będą szczęśliwi.

- Rozumiem, ale nie mogę... Przecież oni się kochają... Boże, za kogo ty się uważasz?!

- Możesz, zaufaj mi. Za kogo, pytasz? – Za kogoś, kto jest wart tej kobiety, a w to, że on ją aż tak bardzo kocha to nie uwierzę i to będzie twój punkt zaczepienia.

- Co, że niby mam go uwieść? A myślisz, że co ja robiłam, gdy jeszcze nie był z Nicole? On na mnie nie leci, więc nie wiem jak chcesz bym tego dokonała.

- Nie wiem, liczę na twoją kreatywność. Niestety, wybacz dziecinko, miło się gawędziło, ale mam ważniejsze sprawy niż rozmowa z tobą. Jednak pamiętaj co ci mówiłem i kombinuj, aby przypadkiem nic złego nie przydarzyło się tobie lub twojemu braciszkowi. Do zobaczenia, śliczna – powiedział i po prostu odszedł bez słowa, zakładając na głowę kaptur i przeciwsłoneczne okulary, które trzymał w dłoni.

Jenna zaś nadal stała jak wryta, spoglądając na oddalającą się sylwetkę mężczyzny. Nie wiedziała, co robić, czuć. Po prostu nic. Przez moment wydawało jej się, że to tylko zły sen, koszmar z rodzaju tych, których urzeczywistnienia nie chcielibyśmy za żadne skarby. Jednak ta sytuacja była jak najbardziej realna. Rozmawiała przed chwilą z kimś, kto kazał jej zdobyć serce Alexandra za wszelką cenę, gdyż w innym przypadku może jej grozić niebezpieczeństwo, równie prawdziwe, co mężczyzna o cynicznym uśmiechu.

Tracąc z oczu Michaela, odwróciła się w kierunku sali Matthewsa i wykonała parę kroków ku wejściu do pokoju. Gdy już miała wchodzić, przed drzwi podeszła Nicole i jak mniemała rodzina chorego.

- Przepraszam, pani do Alexa? –spytała grzecznie kobieta, marszcząc przy tym brwi. Podczas, gdy Laura, Melanie i Chris weszli do sali.

- Tak, ale jeśli państwo teraz do niego przyszli, to nie będę przeszkadzała.

- Nie to miałam na myśli, proszę wejść, mój narzeczony na pewno się ucieszy. Gapa ze mnie, nie przedstawiłam się. Nicole Clarks – powiedziała, wyciągając dłoń w kierunku blondynki. Ta niezwłocznie odwzajemniła gest, mówiąc:

- Jenna Williams, miło mi, do niedawna pracowałam razem z Alexandrem w firmie Clarks Technology, stąd się znamy. A jestem tutaj, bo to ja dzisiaj znalazłam go nieprzytomnego w parku i martwiłam się o jego zdrowie.

- Och, rozumiem, nawet nie wie pani jak bardzo jestem wdzięczna. Alex już się obudził i czuje dobrze, jednak gdyby nie pani... dziękuję z całego serca raz jeszcze. Ehhh, uduszę kiedyś tego faceta, za to, że w ogóle nie dba o siebie. Przecież jego trening mógł się skończyć tragicznie. Nie wiem już jak mu wbić do głowy, że nie powinien tyle trenować... Achhh, przepraszam panią za mój monolog. Dziękuję jeszcze raz i proszę wejść – dodała, wskazując dłonią na drzwi.

Po chwili obie kobiety znalazły się wśród gości Alexa, jednak to brunetka podeszła bliżej i pocałowała w policzek swojego chłopaka.

- Kochanie, przyszła pani, która cię znalazła. Podobno się znacie z pracy w firmie taty.

- Jenna, witaj – powiedział, zwracając się do niej na powitanie, lecz widząc tylko skinienie ze strony blondynki, kontynuował. – Dziękuję za to, co dla mnie zrobiłaś, nie wiem jak ci się odwdzięczę.

- Nie ma za co, każdy na moim miejscu postąpiłby tak samo, a fakt, że się znamy, tylko przyspieszył moją reakcję.

- Nie każdy, proszę pani. Dlatego w imieniu własnym i syna jeszcze raz dziękuję - wtrąciła się matka Alexa.

- Naprawdę nie ma sprawy pani Matthews. Przyszłam tylko zapytać jak się czujesz? – skierowała pytanie do obiektu swoich uczuć.

- Zdecydowanie lepiej niż rano. Dziękuję.

- Cieszę się, w takim razie wracaj szybko do zdrowia. Nie przeszkadzam już, do widzenia, trzymaj się – powiedziała i nachylając się nad kolegą, pocałowała go w policzek, ten sam, na którym wcześniej złożyła całusa Nicole. Po czym nie czekając na odpowiedź, po prostu wyszła z pokoju.

Gdy już znalazła się przed budynkiem szpitala, poczuła się jak śmieć.

Podpowiadało jej to własne sumienie, choć nie uczyniła jeszcze niczego złego. A może jednak zrobiła? Może sam fakt, że kochała Alexandra był występkiem z jej strony? Może, może, może.

Jedno było pewne. Uczucie, jakim go darzyła, stało się przyczyną, która sprawiła, że Bilson zażądał jej pomocy. Pociągnęło za sobą monstrualnych rozmiarów lawinę, która kawałek po kawałku zaczęła niszczyć wszystko, co spotka na drodze.

Mylił się ten, kto twierdził, że miłość może być jedynie czymś pięknym, niewinnym. Istnieje też taka, która wyniszcza, zatruwa serca odrzuconych osób i sprawia cierpienie tym, którzy na to nie zasłużyli.

*****

W tym czasie w szpitalnym pokoju panował radosny gwar z powodu dobrego samopoczucia Alexa. Zebranym towarzyszył wyśmienity humor, jednak niespodziewana wizyta lekarza zmieniła wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top