Rozdział XXII

"S K L E P Z W Ę D L I N A M I"

Kilka dni później

- Wiecie co mamy zrobić? - Zapytał poważnie Zośka swoich kolegów.

Nie było miejsca na błędy w ich pracy. Nie mogli wpaść. Gdyby złapali ich niemieccy żołnierze, prawdopodobnie byłoby po nich. Akcja była dobrze zaplanowana, ponieważ Tadeusz spędził nad nią kilkanaście godzin. Ciągle ją analizował w głowie. Również rozmyślał nad tym jaką dużą mieli szansę na powodzenie tejże misji. Wiele roli odgrywała w tym nadzieja, ponieważ to dzięki niej mogli wierzyć, że im się uda.

- Tak! - Krzyknęli chłopcy pełni nadziei. Tyle razy udało im się wyjść cało. Teraz też powinni.

Tadeusz spojrzał się na nich krzywo. Od razu zrozumieli, że mieli być cicho. Niestety emocje wzięły w górę.

- No to powodzenia. Czas działać.

Chłopacy wyszli z zaplecza sklepu zaprzyjaźnionej dziewczyny - Hali. Ufali jej a ona im. Znali się już kilka dobrych lat. Gdyby tak nie było, musieliby znaleźć inne bezpieczne miejsce.

Kilka minut później, chłopacy znaleźli się w odpowiednim miejscu. Buzdygan, Felek, Gruby, Alek i Czarny Jaś rozdzielili się. Każdy z nich stanął na czatach. Rozstawili się w ustalonych wcześniej miejscach. Pojedynczo stali na rogu ulicy. Widzieli się wzajemnie. Mieli sobie kiwać, machać, nawet gwizdać, gdyby nadchodziło zagrożenie.

Wewnątrz sklepu z wędlinami znajdowali się tylko Niemcy. Każdego cholernego dnia objadali się najlepszym mięsem, dlatego dzisiaj, Zośka i Rudy przeprowadzili kolejną sabotażową akcję. Zaopatrzyli się w kłódki i gaz. Miały ich niemal wyręczyć.

Zośka bez najmniejszego oporu zapalił lont i wszedł do sklepu. Nikt nie zwrócił na niego uwagi. Ludzie jak zaczarowani patrzyli się w te soczyste wędliny.

Chłopak położył gaz w mało widocznym miejscu i wycofał się. Ludzie zaczęli się rozglądać, ponieważ słyszeli syczenie. Po kilku sekundach Zośka opuścił sklep z wędlinami. Znalazł się na zewnątrz. Rudy natychmiast zamknął drzwi za nim. Następnie zawiesił na nich kłódkę. Niemcy nie mogli się szybko wydostać. Jedynie żołnierze z patrolu mogli ich wypuścić.

- Uciekajmy! - Krzyknął Zośka i pobiegł wraz z Rudym. Zagrożenie czaiło się wszędzie. Zaraz powinno być tu pełno Niemców.

Przyjaciele przebiegli obok Czarnego Jasia. Ten zaś, dał znać Grubemu, że mogą się już wycofać. Gdy do Alka dobiegła ta informacja, również zaczął uciekać. Przebiegł zaledwie kilka metrów i wpadł na jakąś dziewczynę. Omal się przez niego nie przewróciła. Na początku jej nie poznał, ale gdy spojrzał na te włosy, to już wiedział, kto przed nim stał. Karolina.

- Chodź, nie ma czasu. - Maciej pociągnął ją za dłoń. Dosłownie pojawiła się znikąd. Dziewczyna stała w osłupieniu. Nie wiedziała o co mu znowu chodziło, lecz domyślała się.

Sklep z wędlinami był nieodłącznym punktem jej podróży. Przechodziła obok niego co drugi dzień. Fakt, mogła znaleźć inną drogę do swojego ulubionego warzywniaka, ale mijając go, miała znacznie bliżej. Nigdy nic w nim nie kupiła. Zresztą, nawet nie mogła, a przynajmniej legalnie.

- Ale... - Chciała coś powiedzieć, ale Dawidowski pociągnął ją za sobą, co zmusiło dziewczynę do biegu. Przez to już nie wiedziała co chciała mu przekazać. Zaczęła bić się ze swoimi myślami. Miała mętlik w głowie. Czuła zagrożenie. Musiała się skupić na ucieczce.

W tamtej chwili Karolina nie chciała nawet wyjaśnień. Najpierw musieli znaleźć się w bezpiecznym miejscu. W ostatnim czasie zaczęła znacznie bardziej bać się Niemców. Był to lęk związany z łapankami i egzekucjami. Nie zamierzała zginąć tak młodo, a zwłaszcza w taki sposób.

Po jakimś czasie, znaleźli się przed sklepem. Karolina go kojarzyła, ale nic w nim nie kupowała. Nawet nie patrzyła na wystawę. Zrozumiała, że to miejsce uznał Alek za bezpieczne, ponieważ otworzył jej drzwi. Jak prawdziwy dżentelmen przepuścił ją.

Dziewczyna niepewnie weszła do środka i zaczęła się rozglądać. Po chwili usłyszała zamykanie drzwi za sobą. Dawidowski widząc jej niepewność, ujął jej dłoń. Iskierki szczęścia rozeszły się po jego ciele. Zawadzka nie odtrąciła go, a nawet ścisnęła mocniej. Myślał, że potraktuje go znacznie chłodniej. Gdy blondynka ujrzała Halę, poczuła się bezpiecznie. Była to dziewczyna, którą bardzo dobrze kojarzyła chociażby z tego, że Tadeusz był nią zauroczony. Karolina przywitała się z nią i posłała ciepły uśmiech dziewczynie. Ciemnowłosa to odwzajemniła.

Alek przyciągnął ją do siebie bliżej. Dziewczyna zmarszczyła brwi. Nie wiedziała co on kombinuje.

- Chłopaki... znalazłem kogoś. - Alek jedną ręką pociągnął za kotarę, a drugą lekko wystawił do przodu, przez co Karolina podeszła bliżej tajemniczego pokoju.

Wielkie było jej zdziwienie, gdy zobaczyła 7 znanych jej doskonale chłopaków. Byli to jedni z najlepszych, chociaż w Małym Sabotażu, każdy z nich był wspaniały. Ociekali patriotyzmem i odwagą. Byli wręcz nie do pokonania, mimo że nie byli niezniszczalni.

Chłopacy utkwili wzrok w blondynce. Byli w szoku. Nie spodziewali się jej tutaj.

- Tego nie przewidziałeś panie dowódco. - Powiedział cicho Rudy do Tadeusza.

Zawadzki wytrzeszczył oczy. Zrobiło mu się gorąco. Rudy miał rację, nie przewidział tego. Skoro jego siostra trafiła tutaj, to nie był dobry znak.

- Co masz w tej torbie? - Zapytał z podejrzeniem Czarny Jaś. Chłopacy musieli być wścibscy, zwłaszcza, gdy ktoś niepowołany przychodził do ich gniazda. Fakt, znali ją, nawet mieli za sobą kilka wspólnych akcji, ale teraz ich drogi się rozeszły. Felek, Gruby i Buzdygan zmarszczyli brwi. Przez Czarnego Jasia oni również nabrali podejrzeń co do Karoliny.

- Ja... Nie powinno mnie tutaj być. - Powiedziała dziewczyna i lekko się zatrząsła. Poczuła się źle przeszkadzając im w naradzie, ponieważ tak to wyglądało. Czuła się jak intruz.

Karolina obróciła się szybko i zamierzała odejść.

- Zaczekaj. - Usłyszała głos Felka. Maciej chwycił jej ramię i zasłonił ich kotarą. Dziewczyna obróciła się i stanęła. Poczuła się jakby znalazła się w potrzasku. - Nie zamierzasz jej przeszukać? - Zapytał z wyczekiwaniem Felek. Tadeusz zrobił się czerwony ze wstydu. W tej jednej chwili zapomniał o wszystkich zasadach. Wiedział, że nie wymiga się z tego. To była jego wina.

Rudy z lekkim uśmiechem podszedł i pociągnął Karolinę za dłoń. Zrobił to z nie małą siłą, ponieważ dziewczyna stała jak wryta. Gdy wyciągnął ją na środek, Tadeusz niemal palił się ze wstydu. Jak mógł planować sabotażowe akcje, skoro siostry nie potrafił przypilnować?

- Panienka wybaczy. - Powiedział Rudy i już po sekundzie zaczął ją przeszukiwać. Wziął od niej torbę i spojrzał do środka. Zobaczył w niej portfel. Nie byłby sobą gdyby nie spojrzał się na jej zdjęcie umieszczone w dokumentach. - Ależ panienka Karolina pięknie na żywo wygląda. Na pewno jeden z tych Polaków, który zgłosił swą przynależność do Niemców zrobił to zdjęcie. Mówię wam panowie, nie do poznania. Naprawdę. To zdjęcie jest tak nieudolne, że...

- Rudy, skończ. - Powiedział poważnie Zośka.

- No już już Zosieńko, złość piękności szkodzi. - Wymamrotał pod nosem Janek i z powrotem wsadził portfel wraz z dokumentami do torby. Rudy z powrotem wziął się za przeszukiwanie dziewczyny. Zdziwił się, ponieważ wymacał coś długiego i płaskiego w kieszeni jej szerokich spodni.

Dziewczyna przełknęła ślinę. Nie miała pojęcia co robią z takimi jak ona. Niby to byli jej przyjaciele, ale kto wiedział jakie mieli procedury?

Rudy wyciągnął z jej kieszeni nóż. Niemal natychmiast wróciły do niego przykre wspomnienia. Pamiętał doskonale jak dziewczyna wbijała nóż w ciało szkopa. Nigdy tego nie zapomni. Nigdy.

Reszta chłopaków spojrzała się na nią z zaciekawieniem. Obiło im się o uszy, że Karolina wróciła nieco odmieniona. Niektórzy może i nawet widzieli ją gdzieś przechodzącą, ale dopiero teraz stała przed nimi i mogli ją ocenić.

- No cóż. - Rudy odłożył jej narzędzie. Zaczął przeszukiwać ją dalej. - Oprócz tego noża to nic więcej nie ma.

Karolina stała jak wryta i czekała na dalszy rozwój wydarzeń. Nie wiedziała co ma się wydarzyć.

- Dlaczego ją tutaj sprowadziłeś? To tajne miejsce. - Powiedział poważnie Czarny Jaś zwracając się do Alka. Karolina z ciekawością na twarzy spojrzała się na swojego przyjaciela.

- Po akcji musieliśmy uciekać, a ona... Szła prosto w niebezpieczeństwo. Musiałem ją wziąć bo inaczej zapłaciłaby za nas.

Tadeusz westchnął. Czyli jednak jego siostra naprawdę lubiła się wplątywać w kłopoty.

- Jaka akcja? - Pomyślała Karolina. Nic nie przychodziło jej do głowy. Tadeusz jej nigdy nic nie mówił.

- Gdyby nie to, że cię znamy... Cóż, nie byłoby kolorowo. - Powiedział z z powagą Felek. - Jednakże pamiętam nasze stare akcje i stwierdzam, że nie stanowisz dla nas żadnego zagrożenia.

- Możemy puścić ją wolno. - Powiedział poważnie Czarny Jaś.

Karolina powiedziała ciche dziękuję i pożegnała się. Przeszła obok Alka i nawet na niego nie spojrzała. To nie tak, że była na niego zła - wręcz przeciwnie. Uratował jej życie. Bardziej chodziło o zażenowanie całą tą sytuacją. Chłopacy nie ufali jej i to było dla niej na ten moment najważniejsze. Trochę ją zabolało, ale wiedziała dlaczego i na ich miejscu postąpiła by podobnie.

Za nią wyszli chłopcy, przez co dziewczyna czuła się niezręcznie, ale wiedziała, że nic z tym nie zrobi.

Gdy Alek chciał wyjść z pomieszczenia, Tadeusz chwycił go za ramię.

- Dziękuję, że ją przyprowadziłeś. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo ci jestem wdzięczny. - Tadeusz spojrzał głęboko w jego oczy. Zobaczył w nich szczęście.

Zośka chwycił nóż Karoliny i schował go do siebie.

- Jeśli chodzi o to co wydarzyło się podczas nocy, gdy z nią spałeś... - Tadeusz zaczynał dziwnie się czuć. Jakby się dusił. Alek spojrzał się na niego ze zdziwieniem i wyczekiwaniem, ponieważ ani razu nie rozmawiali na ten temat. - To... Nie jest to moja sprawa, tak? - Próbował Zawadzki sam siebie upewnić w tym przekonaniu. - Równy z ciebie gość i wierzę w twoje dobre intencje.

- Ale... - Zaczął niepewnie Alek. - Między nami nic się nie wydarzyło i... Nie jesteśmy razem, ani nic. Pewnie się jej nawet nie podobam. Nie myśli o mnie w ten sposób.

Tadeusz zwątpił w jego słowa, ale nie skomentował tego.

- W każdym razie ci ufam i jeszcze raz dziękuję, za przyprowadzenie jej. - Powiedział Tadeusz po dłuższej ciszy.

"Nie kocham Cię wcale
tylko moja dusza jakaś taka smutna
kiedy przechodzisz obok
obojętnie."

- Krzysztof Kamil Baczyński

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top