Rozdział XVIII
"T R U D N E C H W I L E"
Karolina ubrała bluzkę z krótkim rękawem i spódnicę. Gdy wyszła z łazienki, zobaczyła Rudego. Chłopak posłał jej ciepły uśmiech. Szatynka, o ile można tak ją jeszcze nazwać, ponieważ miała dosyć duże odrosty, zawstydziła się. Czuła jak jej policzki płonęły. Po cichutku przemknęła do kuchni.
Karolina wyczuła napiętą atmosferę w pomieszczeniu. Czuła, że kłótnia niemal wisiała w powietrzu. Nie mówiąc nic, zrobiła sobie kanapkę składającą się w zasadzie tylko z sera i cieniutkiego plasterka pomidora.
— Luksusy — pomyślała i usiadła przy stole.
Obok niej siedział Zośka. Widziała jak trzęsły mu się ręce. Chłopak się nie odzywał. Alek krzątał się po kuchni, ale po chwili usiadł na przeciwko Zośki. Nie chciał patrzeć na Karolinę, już wolał wkurzoną twarz przyjaciela.
Między nimi panowała cisza. Nikt nie zamierzał się odezwać.
W pewnym momencie przyszedł do nich Janek. Tak szybko jak wszedł do pomieszczenia miał ochotę wyjść. Niemal czuł, że Tadeusz walczył ze sobą. Chciał wybuchnąć - to było pewne. Mimo to, Bytnar został w pomieszczeniu. Dosiadł się do pałaszującego śniadanie Alka. Nie byłby sobą, gdyby zostawił ich samych. Musiał być na bieżąco z tym co się działo.
Karolina cały czas powtarzała w myślach, że było minęło. W ten sposób starała wesprzeć się duchowo. Nie mogła cofnąć czasu, choć na tę chwlę bardzo tego potrzebowała. To był tylko jeden błąd, nie chciała, żeby wszystko zniszczył.
Gdy skończyła jeść, wzięła talerzyk do ręki i poszła go umyć. Posprzątała również inne części zastawy stołowej. Włożyła je do zlewu i zaczęła je pomywać.
Tadeusz nie mógł znieść widoku przygnębionego Alka i szczerzącego się od ucha do ucha Bytnara. Chłopak w ten sposób chciał trochę rozładować atmosferę. Niestety, nie wychodziło mu to. Zośka poszedł do swojego pokoju. Chciał pobyć sam i wszystko przemyśleć.
Trójka przyjaciół została sama. Panowała między nimi niezręczna cisza.
— Dziękujemy za gościnę, ale chyba trzeba się zbierać. — Powiedział Janek z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie mógł znieść tej ciszy, więc musiał ją przerwać. Pozostała dwójka nie była w stanie nic powiedzieć.
— Ta-ak, pora na nas. — Zająkał się Alek. Dziewczyna znowu się zaczerwieniła. Wiedziała, że minie sporo czasu, zanim się pozbiera.
— Nie ma za co. — Powiedziała.
Janek ruszył do pokoju i wziął swoje rzeczy. Ubrał odzienie wierzchnie i stanął przy drzwiach. Lekko zmroczony Alek poszedł w jego ślady. Karolina stanęła przy drzwiach.
— Jeszcze raz dziękujemy za gościnę. — Powiedział Janek i uśmiechnął się. Podszedł do Karoliny i przytulił ją. Nachylił się nad jej uchem. — Nie przejmuj się Tadeuszem. Załatwię to. — Wyszeptał, żeby tylko ona mogła go usłyszeć.
— Do zobaczenia. — Powiedział cicho Alek. Szybko ucałował jej dłoń i wyszedł.
Karolina po raz kolejny dzisiejszego dnia zrobiła się czerwona. Na szczęście, chłopacy już tego nie zobaczyli. Zdążyli opuścić ich mieszkanie. Nastolatka zamknęła drzwi na klucz i głęboko odetchnęła. Wyszli. Teraz Tadeusz został jej jedynym problemem.
Dziewczyna wolnym krokiem ruszyła w stronę pokoju brata. Dzięki Bogu ich tata zdążył pójść do pracy, a Anna do przyjaciółki. Wszystko jakoś rozłożyło się w czasie.
Karolina nie śpieszyła się do Tadzia. Nie miała pojęcia co chciał usłyszeć i co miała mu powiedzieć. Wiedziała, że zawiniła. Nie miała pojęcia jak to naprawić, a czasu cofnąć nie mogła.
Karolina zapukała do jego drzwi. Chłopak nie odpowiadał. Nastolatka cicho westchnęła i pociągnęła za klamkę. Wiedziała, że tam jest. Gdy weszła do pokoju poczuła lekki przewiew wiatru, dlatego zamknęła drzwi za sobą. Chłopak spojrzał się na nią wymownym wzrokiem. Był wyraźnie zły.
— Co? — Zapytał i odłożył książkę na bok. Nie miał ochoty na rozmowę. Nadal wszystko w nim buzowało. Mimo to i tak był nieco spokojniejszy.
— Nic. — Powiedziała dziewczyna i usiadła obok niego. Wyczuła, że nie chciał jej widzieć, lecz nie poddała się. — Przyszłam posiedzieć.
— Nigdy nie przychodzisz bez powodu. — Przypomniał jej Tadeusz.
Chłód przeszył jej serce niczym sztylet. Miał rację. Karolina przełknęła ślinę. Zawsze musiał znaleźć się jakiś powód. Gdyby teraz nie zawiniła, prawdopodobnie grałaby na fortepianie lub w inny sposób zajęła się sobą.
Zawadzkiego bardzo to bolało. On działał nielegalnie, praktycznie w każdej misji ryzykował swoim życiem. Nie wiedział ile jeszcze pożyje, a ich stosunki były słabe. Kiedyś były lepsze.
— Masz rację, przyszłam cię przytulić. — Karolina zrobiła to, co powiedziała. Nie chciała poznać po sobie, że zabolały ją te słowa.
Chłopak nic jej nie odpowiedział, tylko wtulił się w nią. Bardzo brakowało mu jej. Ostatnio oddalili się od siebie. Oboje zapomnieli jak to jest żyć w pojedynkę. Nie pamiętali już jak się czuli, kiedy byli w rozłące. Tadeusz przecież był załamany. Nie mógł pogodzić się z jej śmiercią. Gdy wróciła, bardzo się ucieszył, ale czuł, że dziewczyna wróciła inna. Zapamiętał ją w nieco innym wydaniu. On też się zmienił. Dogadywali się, ale musiało jeszcze trochę czasu minąć, żeby ich stosunki były lepsze. Jednego byli pewni oboje - cholernie im na sobie zależało. Potrzebowali czasu, żeby znów było jak dawniej. Gdyby nie rodzice, staliby się swoją jedyną rodziną. Byliby dla siebie jedynym oparciem.
Tadusz tęsknił za nią mimo że była tuż obok. Czuł jakby zniknęła mu sprzed nosa. Rodzeństwo nadal miało jakąś więź, ale nie była tak silna jak kiedyś. W zasadzie to była niczym w porównaniu do tego, co było rok temu. W ostatnim czasie ciągle się kłócili. Wcześniej niby też, ale teraz nie potrafili ze sobą rozmawiać. Najczęściej robili to z przymusu. Tadeusz zrzucał to na brak czasu, ale tak naprawdę to on miał go wiele. Starał się tego nie pokazywać, ponieważ chciał uniknąć problemu. Niestety, teraz przyszedł czas, żeby pokazać wszystkie karty. Otworzyć się na siebie na nowo.
Każdemu z nich było coraz ciężej. Huki, strzały i bomby - tego było coraz więcej. Wojna rozpętała się na dobre i nic nie wskazywało na to, żeby szybko się skończyła. Pozostało im jedynie wierzyć, że nadejdzie upragniony koniec.
— Chcę żebyś wiedział, że do niczego między nami nie doszło. Obudziłam się w nocy i poszłam do kuchni. W niej zastał mnie Alek. Stwierdziliśmy, że pójdziemy porozmawiać do mnie, bo nie chcieliśmy obudzić Janka. Rozmawialiśmy i nawet nie pamiętam, kiedy zasnęłam. — Powiedziała na jednym wydechu.
Tadeusz wyraźnie słuchał jej wyjaśnień. Trochę mu ulżyło, ale nadal był niespokojny. Czuł się zazdrosny, ponieważ zawsze była i będzie jego młodszą siostrą. Nie chciał się dzielić z nią żadnym chłopakiem. Bał się, że zraniłby ją. Uważał, że dziewczyna wystarczająco ucierpiała.
Lecz... Czy to była prawda? Może bał się, że z kimś innym będzie bliżej niż z nim?
— Nie chcę żebyś o mnie zapomniała. — Przyznał. Cały czas był wtulony w nią.
Minął prawie miesiąc odkąd wróciła, a miał wrażenie jakby przyszła wczoraj. Nie mieli silnej relacji. Codziennie się mijali. Zośka wychodził na tajne spotkania, a gdy przychodził planował różne akcje. Tęsknił za nią i czuł się winny, że tak właśnie wyglądało ich życie. Rodzeństwo widziało się jedynie wieczorem, lub podczas obiadu. Od czasu do czasu Karolina spotkała się z nim i jego przyjaciółmi. Na pewno częściej to miało miejsce niż jakby razem mieli wyjść. Rzadko gdzieś sami wychodzili.
— Nie da się o tobie zapomnieć. — Wyznała szczerze. Był jej bratem, rodziną, najbliższą osobą. — Nie złość się na mnie. — Dodała po jakimś czasie.
— Mhm.
Tadeusz nie był co do tego przekonany. Trochę się uspokoił, ale sam fakt, że była z jakimś facetem tak blisko, sprawiał że się denerwował.
— Co mam ci powiedzieć? Tadzio.
— Nic. — Powiedział trochę zdenerwowany, ale powoli jego gniew się kończył. Teraz było mu po prostu przykro.
— Zawsze byłam zła w twoich oczach. — Westchnęła. Powiedziała cicho, ale nie na tyle, żeby Tadeusz jej nie usłyszał.
Kiedyś ich kłótnie występowały rzadko. Teraz były obecne prawie na każdym kroku. Rozchodziło im się od bałchostek aż po poważne sprawy. W ostatnim czasie ciągle znajdowali jakiś powód do kłócenia się. Na szczęście, tak szybko jak wybuchł między nimi konflikt, godzili się. Jeden ustępował drugiemu i tak toczyło się ich życie.
Karolinie bardzo przeszkadzały kłamstwa. Wręcz nie tolerowała ich. Nie zamierzała Tadeuszowi puścić tego płazem. Przez wędrówkę zrobiła się stanowcza a jej charakter przybrał na sile. Tadeuszowi odpowiadało to, ale z drugiej strony, było po części przyczyną konfliktów.
Zawadzki w tej jednej chwili zrozumiał, że był słabym bratem. Nie troszczył się o nią tak jak powinien. Nie zniósłby jej straty po raz kolejny. Dlaczego tak ciężko było mu to zrozumieć? Pokonała tyle przeszkód, że zdziwiłby się gdyby coś ją zabiło. Było to bardzo możliwe przez jej zachowanie, ale na chwilę obecną wydawało mu się to mało prawdopodobne.
Tadeusz w tej chwili zrozumiał że nie był zazdrosny o Alka, tylko o ich relację. Zośka chciał żeby tak wyglądało między nim a Karoliną. Przecież Maciej z nią się dobrze dogadywał. Ku zdziwieniu Tadeusza mało się kłócili. Kiedyś niemal na każdym kroku sobie dogryzali. Teraz dużo rozmawiali. Zauważył, że byli szczęśliwi w swoim towsrzystwie.
— Nie prawda. — Powedział stanowczo Tadeusz. — To ja mógłbym być lepszym człowiekiem.
— Przecież... Jesteś bohaterem, przynajmniej dla mnie. — Powiedziała i westchnęła. Ciężko było jej to powiedzieć, ale gdy to zrobiła poczuła się lepiej. Nieco luźniej. Już dawno powinien to usłyszeć.
Tadeusz spojrzał się na nią z lekkim szokiem.
— Naprawdę tak myślisz?
— Tak, ale... Czy mógłbyś mnie nie okłamywać? Proszę cię tylko o szczerość. Czy to jest dla ciebie takie trudne?
— Niestety tak. — Powiedział Tadeusz i się lekko załamał. Już prawie doszli do porozumienia, ale pojawiły się kolejne przeszkody. — Są rzeczy o których nie powinnaś wiedzieć.
Dziewczyna westchnęła. Może musiała mu wybaczyć i zapomnieć? Przymknąć na to oko?
Nagle uderzyły w nią wyrzuty sumienia. Przeszyły niczym strzała. Dziewczyna starała się je ukryć i zachować głęboko w sobie, ale nie udało jej się. W tej chwili nie mogła się pozbierać. Zbyt długo trzymała uczucia pod kluczem. Wszystko w niej pękło.
Karolina poczuła jakby jej płuca zaczęły się palić, a łzy napłynęły do oczu. Była na skraju płaczu.
— Przepraszam, że cię wtedy nie przytuliłam mocniej i za to, że cię zlałam. Nie sądziłam, że malowanie kotwic będzie chciało mnie zabić. — Rozpłakała się.
Tadeusz nie zrozumiał co powiedziała. Wyłapał zaledwie kilka słów z jej całej wypowiedzi.
— Hormony. — Pomyślał, kiedy rękaw jego koszulki zaczął się robić wilgotny. Rozmowa zaczynała się robić coraz ciekawsza.
"Dziś noc i budzę się, zanim dojrzeję
W lusterkach twoich łez."
— Krzysztof Kamil Baczyński
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top