Rozdział XVII

"N I E P R Z Y J E M N O Ś C I"

Rudy obudził się około szóstej rano, a przynajmniej tak wywnioskował z promieni słonecznych, które przez okno wpadały do pokoju. Chłopak przeciągnął się i zaczął się rozglądać. Przez chwilę nie rozumiał dlaczego znajdował się w mieszkaniu Zawadzkich, ale później wszystko mu się się przypomniało.

Janek leżał przez chwilę i rozkoszował się chwilą spokoju. Wyspał się mimo spania na kanapie. Wbrew pozorom, czasami takie meble były wygodniejsze od łóżek. Wszystko zależy od materaca.

Bytnar przekręcił się na drugi bok. Leżał teraz odwrócony w stronę stoliczka kawowego. Po chwili rzucił okiem na rozłożony fotel. Zaczął się zastanawiać dlaczego jest w takiej formie a nie innej. Po chwili przypomniało mu się o dryblasie.

- No tak, jeszcze Glizda... Gdzie on się podział? - Pomyślał i z niezrozumieniem patrzył się na fotel. Jego przyjaciel powinien w nim spać. Dlaczego go nie było?

Po jakimś czasie, Rudy wstał i poszedł do Zośki. Miał nadzieję, że chłopak już nie śpi. Nie chciał go specjalnie budzić.

Janek bez pukania wparował do pokoju. Stwierdził, że i tak chłopak by mu nie odpowiedział.

- Co jest? Co tak wcześnie? - Zapytał niezrozumiale Tadeusz. Chłopacy zdecydowanie za późno poszli spać. Janek ostatni raz spojrzał się na zegar, który wskazywał kilka minut po 24. Nie miał pojęcia, o której poszli spać.

- Zosieńko, wstajemy. - Rudy ściągnął z niego kołdrę. Tadeusz jak poparzony poderwał się do pozycji siedzącej.

- Co ty wyprawiasz? - Zapytał lekko poddenerwowany.

- Myślałem, że Alka ukrywasz pod kołdrą. - Zaśmiał się chłopak. - Myślałem, że jest u ciebie.

Tadeusz podrapał się po karku.

- Sprawdzałeś w kuchni? - Zapytał Zawadzki. - Może poszedł do łazienki.

- No, może. - Chłopakowi zrobiło się trochę głupio, że obudził Zośkę.

Po chwili Tadeusz wraz z Jankiem poszli do salonu. Chwilę poczekali, ale z łazienki nikt nie wychodził. Tadeusz podszedł do drzwi. Wydawało mu się, że w środku nikogo nie ma. Zapukał raz, potem kolejny, ale nikt nie odpowiadał.

- Alek? - Odpowiedziała mu cisza.

W pewnym momencie szarpnął za klamkę. Drzwi otwarły się, a w środku nikogo nie było.

- Dziwne - powiedział do Janka, ale nie wiedział, czy chłopak go usłyszał. - Nie ma go nigdzie. - Spojrzał się na Bytnara marszcząc brwi.

- Może jest u Karolinki? - Zapytał z szerokim uśmiechem Rudy. Reakcja Tadeusza był niemal natychmiastowa.

- Już do reszty zgłupiałeś? Pewnie poszedł do domu. - Tadeusz się ożywił. Próbował wybić mu ten pomysł z głowy.

- Nie zostawił listu. Nikomu nic nie powiedział. - Przypomniał mu Janek.

- Co to zmienia? - Zawadzki zapytał choć miał nadzieję, że nie usłyszy odpowiedzi.

- To, że gdzieś tu jest. - Powiedział tajemniczo Rudy. - Może w piwnicy?

- Taa, odprawia czarno magiczne rytuały. - Powiedział z kpiną Zawadzki.

Janek wstał i poszedł w kierunku pokoju Karoliny. Zośka niemal natychmiast się przy nim znalazł.

- Tylko spróbuj tam wejść, a ona spali cię żywcem za to, że ją obudziłeś. Serio. Nie lubi jak ktoś ją budzi. - Powiedział poważnie Tadeusz i wyciągnął rękę przed Janka, aby nie szedł dalej.

- Ty naprawdę jesteś nadopiekuńczy. - Janek spojrzał się na niego z politowaniem. - A zwłaszcza przewrażliwiony.

- Ej! Wcale nie, ja po prostu jestem miłym i przykładnym bratem. - Bronił się Tadeusz. -Jesteś głodny? - Zapytał Zawadzki i szczerze spojrzał mu w oczy.

- Zaczynam być. - Powiedział z uśmiechem Janek.

- To dobrze. Chodź, zjemy śniadanie. - Odrzekł spokojnie Tadeusz i ruszył w stronę kuchni. Za nim krok w krok szedł Janek.

Tadeusz zaczął smażyć jajecznicę, a Bytnar w tym czasie kroił małe pomidorki. Nie było w nich chemii, ponieważ były niekształtne i nie miały intensywnie czerwonej barwy. Zresztą skąd mieli by mieć nawóz?

Przez cały ten czas, Rudy denerwował Zawadzkiego na wiele sposobów. Najpierw naśmiewał się z tego, dlaczego przezwał go Zośką. Z czasem jego żarty zmieniły wymiar. Gdy Rudy przeszedł na temat Karoliny i Alka, w Tadeuszu się zagotowało. Co róż snuł dziwne historie odnoście tej dwójki. Zawadzki zamiast śmiechu, irytował się dość mocno.

- Wiesz, na twoim miejscu, odpuściłbym sobie te nerwy. Złość piękności szkodzi Zosieńko. Pomyśl jak inni dobrze się bawią. Zobacz jaki ja jestem radosny! Karolinka z Aleczkiem też pewnie się świetnie zabawiają.

Przelało to szalę goryczy. Tadeusz nie mógł znieść tej myśli i prawie wybuchnął. Był wkurzony na swojego przyjaciela za to, że mówił takie rzeczy. On widział to, dlatego nie przestawał tego robić. Bardzo podobało mu się wkurzanie Tadeusza. Sprawiało mu to niezwykłą satysfakcję, lecz żarty Janka trwały niecałe 10 minut, ponieważ Tadeusz nie wytrzymał.

Zawadzki wstał od stołu i ruszył w stronę pokoju Karoliny. Jego kroki były ciężkie, więc sąsiedzi z dołu na pewno je słyszeli. Rudy szedł lekko przerażony za przyjacielem. Chciał go tylko trochę poddenerwować, a nie żeby chłopak wpadł w furię.

Tadeusz bez pukania wparował do jej pokoju. Rudy z nietęgą miną szedł za nim. Był niemal pewny, że Karolina się na nich wydrze za to, że przerwali jej sen.

Jakie było wielkie ich zdziwienie gdy zobaczyli, że zaginiony leżał obok Zawadzkiej. Na jednym łóżku, blisko siebie. Prawie się przytulali.

Janek lekko się uśmiechnął. Czyli miał rację.

- Co tu się wyrabia?! - Krzyknął zdenerwowany Tadeusz, który wręcz kipiał ze złości. Dał upust swoim emocjom.

Karolina i Alek niemal od razu poderwali się do pozycji siedzącej. Byli zmroczeni od spania i nie wiedzieli co się działo. Krzyk Tadeusza wybudził ich ze snu. Gdy zrozumieli, że byli obok siebie, od razu się zawstydzili. Dziewczyna zrobiła się cała czerwona na twarzy. Glizda nie wyglądał lepiej.

- Nic. - Wyjąkała Karolina. Nadal była zaspana, ale przez emocje Tadeusza nieco się rozbudziła.

- Możesz to wyjaśnić?! - Zwrócił się do Alka.

Zawadzki był zdruzgotany. Nie sądził, że może tak szybko się pobudzić. Jeszcze jakieś 20 minut temu leżał zupełnie nieświadomy.

- Nie drzyj się - syknęła. - Wszystkich pobudzisz.

- Już wszyscy są obudzeni. - Powiedział z sarkazmem. Nie krzyczał, ale nadal mówił głośno. Emocje w nim buzowały.

- Zośka, uspokój się. Oni są pełnoletni. - Słowa Janka zadziałały na niego jak płachta na byka. Tadeusz cały się trząsł ze złości. Karolina dawno nie widziała go w takim stanie.

- Do niczego nie doszło. - Syknęła. Bardzo nie lubiła krzyków z samego rana. Przeszkadzały jej i zagłuszały piękną ciszę, która panowała podczas snu.

- Doprawdy? - Zapytał i obdarzył przenikliwym wzrokiem tę dwójkę.

- Naprawdę. Tylko rozmawialiśmy i zasnęliśmy. Sam nie wiem kiedy. - Powiedział z zakłopotaniem Alek. Wbrew pozorom, niekomfortowo się czuł. Nigdy nie popełnił takiej gafy. Była jak ujma na jego honorze. Jak to mogło wyglądać? Tadeusz na pewno pomyślał, że dobierał się do jego siostry, a to nie była prawda. Był zmęczony i sam nie wiedział kiedy odpłynął.

- Przysięgam, tak było. - Powiedziała Karolina. Nadal cała czerwona.

Tadeusz rozżalony wyszedł z pokoju.

- No to się porobiło. - Powiedział cicho Janek i spojrzał na dwójkę ludzi, która paliła się ze wstydu.

Zośka po raz kolejny pokazał swoją zazdrość i to, że nie potrafił panować nad swoimi emocjami. Poszedł do kuchni w celu uspokojenia się. Starał się pokroić chleb na równe części, ale nie wychodziło mu to. Albo kroił za cienko, albo za grubo.

Karolina w tym czasie wzięła czyste ubrania i poszła do łazienki się przebrać. Cały czas była czerwona na twarzy. Czuła silny wstyd i nie była pewna, kiedy jej przejdzie. Pierwszy raz jakiś chłopak zasnął przy niej. Z nią. Niby tylko spali obok siebie, ale dla Tadeusza było to traumatyczne. Dla niej zresztą też, ponieważ nic dobrego to o niej nie świadczyło.

- Dobrze, że tylko oni wiedzą. - Przeszło jej przez myśl i ubrała bluzkę z krótkim rękawem.

Sytuacja nie była jakaś poważna, ponieważ takie rzeczy się zdarzają. Co prawda rzadko, ale występują. Dziewczyna była pełnoletnia, Alek tak samo. Mogli? Mogli. Mimo to, taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Dziewczyna próbowała się przekonać, że tylko dwie godziny leżeli obok siebie. Ani ona ani on nic nie zrobili. Nawet się nie dotknęli. Mimo wszystko, sam fakt, że leżał obok niej chłopak, z którym łączyła ją przyjaźń, zawstydzał ją dość mocno.

"I stoję tak, i czekam na dłoń, na głos człowieka."

- Krzysztof Kamil Baczyński

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top