Rozdział XVI
"N O C"
Zośka zaproponował nocleg swoim przyjaciołom. Bał się, że Niemcy mogliby ich dorwać. Nadal w okolicy kręciło się ich sporo, a zbliżała się godzina policyjna. Nie chciał ryzykować ich stratą.
Rudy czuł się rozbity. Nie potrafił sobie wyobrazić co by się stało, gdyby Karolina nie zabiła tych Niemców. Prawdopodobnie ich trójka byłaby martwa. Bolało go to, że miała krew na rękach, ale wiedział, że już było za późno na cokolwiek innego. Czasu nie dało się cofnąć.
Alek zrozumiał, że prawdziwe oblicze ludzi jest widoczne w trudnych chwilach. Młoda Zawadzka pokazała swoją twarz. Była aniołem i demonem. Wyglądała niepozornie, ale potrafiła się posunąć do najgorszych czynów. Niemców zabiła z zimną krwią. Być może działała w amoku, ale to nie zaprzeczało temu, że była niebezpieczna. Chociaż czy to była prawda? Chłopak nie wiedział co miał o niej myśleć. Walczyła prawie tak samo jak oni tylko, lecz oni nie byli skłonni do morderstwa.
Karolina pogodziła się z tym co uczyniła dzisiejszego dnia. Nie była z siebie dumna, ale zła też nie. Nie chciała sobie robić niepotrzebnych wyrzutów sumienia. Ocaliła siebie i swych przyjaciół, ceną dwóch żyć. To było dla niej na ten moment najważniejsze. Być może, gdyby to były jej pierwsze ofiary, przejęłaby się mocniej. Niestety, życie zmusiło ją parę razy do popełnienia zbrodni. Nie przyznała się do nich i wolała nie rozpamiętywać ich. Już kilka miesięcy temu poczuła jak to jest pozbawić kogoś życia. Gdy starała się wrócić do Warszawy, los nie był jej przychylny. Nastolatce nie było łatwo. Raz została napadnięta przez Niemca, a za drugim razem szkop chciał ją uprowadzić. Już przy pierwszej ofiarze próbowała przekonać siebie, że zrobiła to w obronie własnej. Nigdy nie zrobiła tego dla przyjemności. Nigdy.
Maciej siedział na fotelu, a Karolina, Zośka i Rudy na kanapie. Wszyscy mieli nieco posępne miny, ale czuli się trochę lepiej.
Alek co jakiś czas patrzył się na Karolinę. Siedziała z podkulonymi nogami i co jakiś czas włączała się do rozmowy. Mimo to, nie było jej do śmiechu.
Gdy zapadł zmrok, dziewczyna poszła się ogarnąć do snu. Nie zamierzała na siłę przedłużać dnia. Nie widziała w tym sensu. Może w innych okolicznościach inaczej by się zachowała, ale obecnie nie miała na to ochoty. Chciała zapomnieć o świecie.
Chłopacy nadal siedzieli i rozmawiali. Grali w karty, więc czas szybko im płynął.
Karolina stanęła w progu. Miała na sobie koszulę nocną, a młodzieńcy zdawali się jej nie widzieć. Byli zbyt pochłonięci grą.
- Dobranoc. - Powiedziała Karolina i poszła prosto do swojego pokoju.
- Dobranoc. - Odpowiedzieli jej.
Dziewczyna położyła się na swoim łóżku. Myślała nad swoim życiem i sensem istnienia. Było jej ciężej niż się spodziewała. Uważała, że pojawienie się w stolicy będzie dla niej sielanką. Rodzina, dach nad głową - to wszystko rozkosznie brzmiało. W czasie, kiedy straciła te wartości, otworzyły się jej oczy. Zrozumiała ile posiadała i ile straciła. Niemal od razu stały się jej jedynym marzeniem. Tak wiele chciała jeszcze powiedzieć swoim rodzicom i przyjaciołom, przytulić ich i spędzić z nimi czas nie robiąc nic wartościowego. Myślała, że życie od dnia do nocy i od nocy do dnia jest trudne. Fakt, było strasznie, ale gorsza od tego jest niepewność przed śmiercią. W stolicy ciągle mogła się spotkać twarzą twarz ze śmiercią. Łapanki, konfiskaty majątku, strzelaniny; było tak wiele powodów do zgonu. Uważała, że nie była gotowa na śmierć. Nawet nie potrafiła się z nią pogodzić. W czasie wojny, powinna zrozumieć, że każdy dzień mógł być jej ostatnim. Teraz zaczynała rozumieć ile było w tym prawdy.
Po dłuższych rozważaniach Karolina zasnęła. Na początku nic konkretnego nie śniło jej się. Po jakimś dłuższym czasie zaczął się jej śnić koszmar, który był związany z minionym dniem. W pewnym momencie dziewczyna nie wytrzymała. Obudziła się cała spocona.
Dziewczyna z trudem próbowała zobaczyć godzinę na zegarku. Przez ciemność miała z tym duży problem. Dopiero po pewnym czasie odkryła, że było między 3:00 a 4:00 w nocy. Na szczegółach się nie skupiła.
Karolina poczuła suchość w gardle. Próbowała wymacać szklankę na swoim stoliczku nocnym, ale niestety, nie było jej tam.
- A niech to. - Powiedziała cicho do siebie.
Z niezadowoleniem wstała i ruszyła w stronę kuchni. Starała się stawiać kroki jak najciszej. Miała nadzieję, że Janek i Maciej nie usłyszą jej, ponieważ spali w salonie.
Gdy w końcu znalazła się w odpowiednim pomieszczeniu, starała się jak najciszej otworzyć szafkę. Następnie wyciągnęła z niej szklankę i nalała do niej wody.
Dziewczyna spojrzała się na widok rozpościerający się za oknem. Niewiele było widać. W zasadzie to prawie nic. Dostrzegła jedynie, że niebo zaczęło się robić niebieskie. Było to oznaką wschodu słońca, który powinien mieć miejsce około za godzinę, albo i więcej.
- Hm, Karolina? - usłyszała szept, który wywołał ją z rozważań.
Spojrzała się w kierunku, w którym dochodził głos. Ujrzała zaspanego Alka. W zasadzie to ona też była jeszcze lekko zmroczona, ale zdążyła trochę dojść do siebie.
- Obudziłam cię? - Zapytała z lekkim strachem. Naprawdę nie chciała tego robić.
- Co? - Ziewnął przeciągle. -Nie.
- To dobrze, już się bałam. - Powiedziała z wyraźną ulgą.
- Czemu nie śpisz? - Zapytał Maciej i podszedł do niej. Oparł się o kuchenny blat.
- Pić mi się zachciało. - Powiedziała dzierżąc szklankę w dłoni. - A ty? Jaki masz powód?
Dziewczyna zlustrowała go wzrokiem. Było ciemno i niewiele widziała, ale z jego postawy mogła wywnioskować, że coś się stało.
- Ostatnio mam problemy ze snem. - Wyjaśnił i przetarł oczy.
- Coś się stało? - Zapytała ożywiając się Zawadzka. Chciała mu pomóc na tyle, ile potrafiła.
Chłopak był chodzącym optymizmem. Nic nie potrafiło go zagiąć. Całymi dniami potrafił opowiadać żarty i śmiać się. Co więc się wydarzyło, że udawał?
- Ja... ym, możemy porozmawiać gdzie indziej? Albo kiedy indziej? - Zapytał z cichym westchnieniem.
- Jasne, jeśli chcesz to możemy porozmawiać u mnie w pokoju. - Powiedziała i odłożyła szklankę do zlewu.
- Chodź - powiedział cicho i ruszył w stronę pokoju nastolatki.
Karolina poszła za nim. Była trochę zszokowana, ponieważ myślała, że chłopak nie będzie chciał z nią teraz porozmawiać. Zdziwiła się tym, że mimo późnej godziny, Alek nie chciał spać. Ona wybrałaby sen na jego miejscu. Karolina walczyła z tym co czuła, a z tym co było słuszne. Chciało jej się spać, ale rozmowa z Maciejem była tym, co prawdopodnie musiała zrobić. Tak jej mówiła intuicja. Nie raz ocaliła dziewczynie życie, dlatego postanowiła się jej posłuchać kolejny raz.
Karolina starała się być najciszej jak potrafiła. Gdy znalazła się w swoim pokoju, zamknęła drzwi. Glizda już siedział na jej łóżku, więc Karolina dołączyła do niego. Między nimi zapadła cisza. Nastolatka nie wiedziała czy on zacznie mówić, czy ona miała. Trochę niezręcznie się czuła przez ciszę panującą między nimi. Miała ubraną koszulę nocną, a fakt, że obok siedział jej chłopak sprawiał, że się rumieniła ze wstydu. Na szczęście nie mógł tego zobaczyć przez ciemność panującą w jej pokoju.
- Więc... - Starała się przerwać niezręczną ciszę, ale nie wiedziała co miała powiedzieć.
- Ostatnio słabo sypiam. - Powiedział i spojrzał się na nastolatkę. Dziewczyna głęboko spojrzała w jego niebieskie oczy. Nie potrafiła czegokolwiek w nich zobaczyć. Z jego mowy ciała dostrzegła, że chłopak był zmęczony i niepewny. - Trochę przytłacza mnie ta cała wojna. Mamy już 1941 rok, a nic się nie zmieniło. Jest coraz gorzej. Myślisz, że ten koszmar się w końcu skończy?
Aleksy powiedział i zawiesił się na chwilę. Nie wiedział, dlaczego akurat jej o tym mówił. Była młoda i miała swoje problemy. Na pewno dusiła w sobie więcej niż pokazywała. Nie chciał być dla niej kolejnym zmartwieniem.
- Musi. Niemcy i tak przegrają. Nie zdobędą naszych serc, które biją dla Polski. Mogą walczyć z nami, ale i tak nas nie złamią. - Powiedziała, chociaż sama nie wiedziała, czy dobrze mówiła. Zmęczenie trochę dawało jej się we znaki.
- Może masz racje, ale wiesz... po prostu czasami... ciężko jest być ciągle uśmiechniętym. - Powiedział ze smutkiem. Chłopak otworzył się przed nią i pokazał swoją drugą stronę. Zdjął maskę, którą ubierał rano. Karolina miała wrażenie, jakby dopiero teraz go poznała. Wyczuła w jego głosie szczerość ‐ to właśnie jej, odkąd wróciła do Warszawy, brakowało najbardziej.
Najlepsze rozmowy między ludźmi to te rozgrywane nocą, ponieważ człowiek nie miał sił by kłamać. Alek nawet nie starał się wymyślać nowych złudzeń.
- Nawet nie wiesz jak cię rozumiem... - powiedziała cichutko.
Karolina położyła się po lewej części łóżka. Znajdowała się przy ścianie. Poklepała miejsce obok siebie. Aleksy zrozumiał jej aluzję. Bez większych przeszkód, położył się obok niej. Nie przeszkadzało im to. Być może to przez te emocje? Ten strach, który mówił im, że jutra może nie być? Czy też zwykłe zmęczenie?
- Jak się czujesz po tym jak zabiłaś Niemców? - Zapytał po pewnym czasie chłopak. Nie dawało mu to spokoju.
- Szczerze to nijak. Zależy mi tylko na waszym i moim życiu. - Powiedziała i spojrzała się w stronę Macieja.
- Nie masz wyrzutów sumienia?
- A czy oni mordując nas mieliby sumienie? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie. Dawidowski nic jej na to nie odpowiedział. Po części zgadzał się z dziewczyną. - Wiem że... niewiele się od nich różnię, ale... staram się walczyć jak mogę.
Karolina poczuła się niepewnie. Nie miała pojęcia, dlaczego mówiła mu to.
- Nie jesteś jak szkop. Może zabiłaś ich z zimną krwią, ale nadal jesteś moją przyjaciółką. Masz uczucia. Nie to co oni. - Starał się podnieść ją na duchu.
- Czyli nie jesteś zły za to, że ich zabiłam?
- Nie. - Powiedział. - Ale błagam... nie rób tego więcej. Co najwyżej w obronie własnej tak jak dziś. Nie chcę żebyś... - Ziewnął. - Wpadła w obłęd czy coś podobnego.
Alek się o nią martwił? Coś nowego. Pierwszy raz usłyszła coś takiego. Zrobiło jej się miło na sercu. Rozmawiali szczerze, bez masek i kłamstw.
Przyjaciele jeszcze przez jakiś czas rozmawiali na poważne tematy. Nie uśmiechali się, ale też nie byli smutni. Po prostu ujawnili swoją drugą osobowość. Teraz rozumieli się doskonale. Maski idealnych optymistów odłożyli na bok. Dzięki temu znaleźli język, którym władali tylko oni. Przez tę chwilę wydawało się, że byli ze sobą połączeni.
Z czasem Karolina zamknęła oczy i zaczęła odpowiadać mu wolniej, co jakiś czas się zawieszając i ziewając. Dawidowski również zamknął swoje oczy. Nawet nie zauważyli, kiedy zasnęli ze zmęczenia.
"Dziś noc i budzę się, zanim dojrzeję
W lusterkach twoich łez."
— Krzysztof Kamil Baczyński
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top