Rozdział 10
"UCIECZKA"
Kiedy Karolina skończyła gotować obiad, naszykowała sobie porcję na talerz. Nie czekała za Tadeuszem. Był dużym chłopcem, więc sam potrafił nałożyć sobie obiad na talerz. Z zniesmaczeniem stwierdziła, że i tak nie miała na co czekać. Była głodna, a to, że jej brat szlajał się bez niej, to była już jego strata. Nie jej.
Tata Karoliny wrócił do domu jakiś czas wcześniej, więc zjadła posiłek z nim. Zośki nadal nie było. Pomiędzy Karoliną, a rodzicem panowała ponura atmosfera. Jej ojciec coś mówił, ale dziewczyna jedynie przytakiwała. Nie miała ochoty na rozmowę.
W pewnym momencie Karolinę coś tchnęło. Przerwała ciszę panującą między nią, a ojcem. Zaczęła rozmawiać o swoim bracie. Specjalnie zeszła na jego temat. Chciała się czegoś więcej o nim dowiedzieć. Powoli traciła nadzieję na to, że sam się przed nią otworzy. Niestety, jej tata niewiele jej powiedział. On praktycznie nic nie wiedział, lub udawał. Dziewczyna westchnęła ze znużeniem. To wszystko było takie trudne i pozbawione sensu.
Karolina posprzątała po sobie i ruszyła w kierunku salonu. Zamierzała pograć na fortepianie, ponieważ dawno tego nie robiła. Przygotowała sobie nuty i rozpoczęła jeden z łatwiejszych utworów. Po pewnym czasie stwierdziła, że może coś innego zagrać. Nie myślała, że tak sprawnie jej to pójdzie. Po około godzinie zaczęła grać same ponure utwory. Nie miała ochoty na coś skocznego. Jej nastrój temu zaprzeczał.
Po jakiś 2 godzinach Tadeusz wrócił do domu. Karolina zerwała się ze swojego siedzenia i poszła go przytulić. Miała nadzieję, że tym zachowaniem coś wskóra. Skrycie liczyła, że jej brat źle poczuje się przez te wszystkie kłamstwa i się przyzna. Jakby nie było, Alek powiedział jej dość sporo o Zośce. Karolinie nie wystarczyło w zupełności to, że Tadeusz kłamał. Reszty musiała sama się dowiedzieć.
Zośka lekko zdziwił się zachowaniem siostry, ponieważ nigdy wcześniej nie przytulała go. Zanim zniknęła nie podawali sobie nawet ręki na powitanie - jedynie gdy byli zmuszeni przez sytuację, albo pod czujnym wzrokiem rodziców. Nie okazywała mu zbyt wiele czułości, mimo to, mieli bardzo bliską relację.
Gdy chłopak skończył jeść obiad, posprzątał po sobie. Następnie wziął notatnik i rozsiadł się na fotelu w salonie.
Karolina widząc to, powróciła do swojego poprzedniego zajęcia. Znowu zaczęła grać ponure utwory. Miała nadzieję, że w jakiś sposób zadziała to na jej brata. Chciała poruszyć w nim jego duszę. Miała nadzieję, że dostanie on wyrzutów sumienia. Karolina chciała, żeby przestał ją okłamywać. Był jej najbliższą rodziną, a mimo to, chciał zapychać głowę złudzeniami. Nie mogła na to pozwolić.
Tadeusz na początku bardzo szybko coś pisał w notatniku. Dopiero z czasem jego zapał zmalał. Nie mógł się skupić przez głośną muzykę.
— Możesz być trochę ciszej? — Zapytał lekko rozdrażniony Tadeusz.
— Możesz posiedzieć gdzieś indziej? — Odpowiedziała pytaniem na pytanie. W jej głosie można było wyczuć lekką irytację. Karolina nie lubiła, gdy ktoś przerywał jej w graniu. Jak już zaczęła grać utwór, to do końca.
Tadeusz nic jej nie odpowiedział. Wiedział, że dziewczyna miała po części rację. On mógł iść do swojego pokoju. To było coś łatwego, w odróżnieniu do przeniesienia pianina.
Karolina zaczęła coraz dynamiczniej i agresywniej grać. Trochę się wkręciła i naprawdę dobrze jej szło. Szybkie a zarazem ponure dźwięki, które odzwierciedlały jej samopoczucie, zaczęły trafiać do Zośki. Chłopak zastanowił się. Powoli zaczynał rozumieć jej aluzje.
— Jesteś na mnie zła? — Zapytał zdziwiony Tadeusz. Nie wiedział, o co mogło chodzić jego siostrze. Myślał, że nic jej nie zrobił.
— Nie — odpowiedziała Karolina nie przerywając grania.
Tadeusz westchnął ze zrezygnowaniem. Podszedł do niej i położył swoje dłonie na jej barkach. Dziewczyna się wzdrygnęła. Chciała strzepać jego ręce, ale nie miała zbytnio jak. Nie chciała przerywać utworu w połowie.
Zośka widział, że Karolina była lekko rozłoszczona. Nie wiedział tylko dlaczego. Miał nadzieję na to, że w krótce jej przejdzie, ponieważ według siebie, nic złego nie zrobił.
— Rudy i Alek dzisiaj przyjdą. — Powiedział chłopak i podniósł swoje dłonie z jej barków. Lekko był zaniepokojony jej postawą. Rzadko się zachowywała tak dziwnie jak teraz.
— Cieszę się. Niezmiernie się cieszę. — Powiedziała, ale nie była pewna czy chłopak ją słyszał. Mimo to, nie chciała się powtarzać.
— O co ci chodzi? — Tadeusz zmarszczył brwi. Usłyszał jej słowa. Były przesiąknięte sarkazmem. Czasami nie potrafił zrozumieć swojej siostry.
— O nic — Jej wnętrze niemal krzyczało. Chciała wygarnąć mu to wszystko, co w niej siedziało. Zamiast tego milczała.
— Karolina...
— Czy ty możesz przestać mnie okłamywać? Przecież widzę że to robisz niemal cały czas odkąd wróciłam!
Dziewczyna wybuchła przerywając granie na fortepianie. Odwróciła się w stronę swojego brata. Z jej wyrazu twarzy wyczytał, że była zła. Bardzo zła. Gniewała się na niego za to, że chciał ją chronić.
— Ja...
— Daruj sobie. — Powiedziała i podniosła się ze swojego taboretu. Nie miała ochoty go oglądać.
Karolina bez większego zastanowienia się, ubrała buty wyjściowe i lekki płaszcz. Zrobiła to niemal w błyskawicznym tempie. Niewiele myślała.
— Dokąd...? — Zapytał Tadeusz, ale dziewczyna zdążyła trzasnąć drzwiami. Być może była zbyt impulsywna, ale w tej chwili, nie obchodziło ją to. W zasadzie to nic jej nie obchodziło. Chciała pobyć sama.
Tadeusz przełknął ślinę. Zrobiło mu się przykro. W tej jednej chwili zrozumiał, że kłamstwo wcale nie było rozwiązaniem. Myślał, że będzie inaczej. Miał wrażenie, że potrafili mówić, ale nadal nie wiedzieli jak ze sobą rozmawiać. Zanim Karolina została złapana, od czasu do czasu kłóciła się z Tadeuszem. Niby później sobie wszystko wyjaśniali, ale teraz, gdy wróciła, wszystko stawało się takie jak wcześniej. Miał nadzieję, że wszystko się ułoży.
Tadeusz wiedział, że dziewczyna sobie poradzi, lecz mimo to i tak panikował. Nie chciał jej gonić, ponieważ miał wrażenie, że to tylko zaostrzyłoby konflikt między nimi. Miał nadzieję, że jest na tyle odpowiedzialna, że wróci niebawem.
Tadeusz czekał, a czas wydawał mu się wcale nie lecieć. Tak jakby stał w miejscu. Nadal nie widział ani Karoliny, ani swoich przyjaciół. Po kilku minutach stwierdził, że nie zniesie tego dłużej. Ubrał buty, narzucił na siebie płaszcz i wyszedł. Nie mógł znieść tej niepewności. Rozszarpywała mu serce. Tak bardzo nie chciał jej stracić. Wiedział, że musiał coś zmienić. Nie miał tylko pojęcia jak miał do tego dojść.
Tadeusz nie wiedział dokąd mogła pójść. W ostatnim czasie tylko przebywała w domu. Czuł się rozdarty. Może poszła na rynek? Albo do Rudego? Alka?
Chłopak intensywnie myślał. Stwierdził, że pójdzie zobaczyć czy jej nie ma w parku. Musiał zrobić cokolwiek. Poszukać jej. Choćby spróbować.
"(...) i żeby serce — sercem, a nie raną (...)."
— Krzysztof Kamil Baczyński
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top