Rozdział 09

"STRACH"

Wieczorem, jeszcze tego samego dnia, Tadeusz siedział w swoim pokoju. Myślał zarówno o Rudym jak i swojej siostrze. Nie wiedział jak miał określić ich wcześniejszą rozmowę. Tadeusz miał wrażenie, że trochę dramatyzował, ale też nie chciał, żeby Karolina cierpiała. Dałby wiele, żeby nie przeżywała miłosnych rozterek. Nie chciał, żeby była smutna przez jakiegoś pożal się Boże chłopaczka, a już zwłaszcza przez jego przyjaciela. Ufał Jankowi na tyle, że skoro powiedział, że nic nie czuł do Karoliny, to tak właśnie było.

Chłopak westchnął. Powinien odpuścić. Szukał problemów tam, gdzie ich nie było. Karolina była już dorosłą kobietą. Musiała sobie poradzić. Nie było innego wyjścia. Zresztą, już raz to zrobiła. Teraz wystarczyło tylko to powtórzyć.

Tadeusz przymknął swoje powieki. Dzień był długi, a zmęczenie coraz bardziej dawało o sobie znać. Czuł jak zaczął odpływać. Nim zdążył się zorientował, zasnął.

*

Kolejnego dnia

Po wspólnym śniadaniu z rodziną, Karolina postanowiła zrobić zakupy. Nie wiedziała co mogła kupić, ale wiedziała że weźmie to, co będzie dostępne. W sklepach było mało produktów i nic nie wskazywało na to, że będzie ich więcej. Chciała w ten sposób wesprzeć swoją rodzinę, ponieważ i tak nic nie robiła. Całe dnie spędzała na graniu w szachy lub na fortepianie.

Obecnie Tadeusza nie było w domu. Wiedziała, że jak wróci to będzie głodny. Musiała przygotować obiad dla niego i całej rodziny. Nie lubiła tego robić, ale było to jej odskocznią.
Rodzice zostawili dziewczynie pieniądze i powiedzieli, żeby na siebie uważała. Wzięła tę radę głęboko do serca. Nie chciała, żeby historia się powtórzyła.

Dziewczyna zarzuciła na siebie lekki płaszcz i wyszła. Był trochę zniszczony, ale nie przeszkadzało jej to. Trwała wojna i prawdopodobnie nie znalazłaby nic innego.

Karolina przemierzała w spokoju ulice. Czuła lekki niepokój tak samo jak inni ludzie. Na ich twarzach nie było cienia uśmiechu. Każdy z nich był smutny i przygnębiony. Karolinę lekko to przytłoczyło. Tak miało wyglądać jej życie?

Po jakimś czasie, dziewczyna znalazła sklep z warzywami. Bez żadnego wahania weszła do środka. Zobaczyła długą kolejkę ciągnącą się od kasy aż po prawie same drzwi . Przełknęła ślinę. Nie chciała tyle czekać, ale musiała. Karolina zaczęła oglądać towary. Niestety, nie było ich dużo. Dziewczyna tak naprawdę nie miała w czym wybierać. Mogła zastanawiać się jedynie między marchewką lub pietruszką. Wybór był bardzo ograniczony.

Dziewczyna chwyciła kilka marchewek i podeszła do kasy. Tak naprawdę to przed nią było jeszcze kilkanaście osób. Kolejka była naprawdę duża. Mimo to, dziewczyna nie zrezygnowała. Nie miała nic do stracenia, a czasu miała całkiem sporo.

Kiedy Karolina w końcu stanęła twarzą w twarz z ekspedientką, podała jej warzywa.

- To będzie 30 złotych. - Powiedziała bez entuzjazmu kasjerka.

Karolina wyciągnęła portfel i podała jej pieniądze. Kasjerka przyjęła je z lekkim uśmiechem. Resztę odłożyła na blat. Karolina chwyciła pieniądze i schowała je do portfela.

Nagle usłyszała dźwięk tłuczonego szkła. Dziewczyna szybko spojrzała się w tym kierunku. Szyba została wybita prawdopodobnie cegłą lub jakimś kamieniem. Karolina niewiele myśląc, przerzuciła przez ramię siatkę z marchewkami i wybiegła ze sklepu. Zobaczyła uciekającego mężczyznę. Od razu pobiegła za nim. Deptała mu niemal po piętach. W pewnym momencie zaczęła się męczyć. Już nie miała takiego szybkiego tempa. Zaczęła dyszeć. Mężczyzna się oddalał i zastanawiała się czy nie odpuścić. W jej rozważaniach przerwali jej niemieccy żołnierze, których słyszała nieopodal.

- Szlak. - Pomyślała patrząc się na nich. Miała nadzieję, że jej nie zauważyli, albo chociaż się nią nie zainteresują.

Nagle chłopak którego goniła, przestał uciekać. Karolina wpadła prosto na jego klatkę piersiową. Wydała z siebie jedynie pisk, ponieważ na nic innego nie było jej stać. Chłopak chwycił ją i zaciągnął w wąską uliczkę. Karolinie język stanął w gardle. Chciała krzyczeć, ale przerażenie zawładnęło jej ciałem.

Mężczyzna podszedł z nią za kontener. Był na tyle wysoki i szeroki, że nie było widać ich ciał. Chłopak przyciągnął ją do siebie tyłem. Ręką zakrył jej usta, aby nie mogła krzyczeć. Karolina próbowała się wyrwać, ale nie miała tyle siły. Chłopak był za silny.

Niedaleko roznosił się stukot niemieckich butów. Kroki zbliżały się w ich kierunku. Chłopak uciszył szarpiącą się dziewczynę. Karolina zamarła. Czuła się osaczona. Zagrożenie było dookoła jej. Miała nadzieję, że Niemcy ich nie zauważyli. Nie chciała znowu wpaść ich ręce. Również miała nadzieję, że chłopak jej nie wyda.

Z każdą sekundą napięcie rosło. Była zbyt blisko obcego mężczyzny, a Niemieccy żołnierze mogli ją rozstrzelać. Nie czuła się z tym dobrze. W pewnym momencie nastała cisza. Nie było słychać kroków.

- Nic tu nie ma, idziemy dalej. - Powiedział mężczyzna po niemiecku. Było słychać oddalające się ich kroki.

Kiedy szwaby odeszły, dziewczyna zaczęła działać. Z całej siły wbiła łokieć w brzuch mężczyzny. Porywacz zgiął się i wydał z siebie jęk. Na chwilę stracił siłę, więc dziewczyna wyswobodziła się z jego uścisku.

Karolina odeszła kilka metrów i stanęła pod przeciwną ścianą. Miała bardzo szybki oddech. Ręce jej się trzęsły, ale starała się opanować emocje. Przyjrzała się mężczyźnie. Było w nim coś znajomego.

- Muszę przyznać, potrafisz przywalić. - Powiedział chłopak a szok jaki pojawił się na jej twarzy był ogromny. Dziewczyna podeszła do niego i szybkim ruchem ściągnęła jego kaptur z głowy.

W tej jednej chwili jej strach całkowicie zniknął.

- Alek?! Boże, ale mnie wystraszyłeś! Co ty tutaj robisz?! - Krzyczała dziewczyna. Była bardzo zszokowana a adrenalina nadal buzowała w jej ciele.

- Nie krzycz. - Powiedział cicho. - Stoję.

Dziewczyna z powątpieniem spojrzała się na niego.

- No przecież widzę. - Powiedziała z cichym westchnieniem. W tej jednej chwili przypomniała sobie o powodzie przez który go ścigała. -Dlaczego wybiłeś szybę w sklepie?

Zapytała otwierając szeroko oczy. Czy chłopak całkowicie zwariował? Co mu odbiło niszcząc czyjeś mienie? Przecież to nie było tanie.

- Bo należy do Polaków, którzy przeszli na stronę wroga. - Powiedział niemal bez zająkania.

- I dlatego niszczysz czyjeś mienie? Odbiło ci?

- Nie rozumiesz. - Powiedział chłopak z westchnieniem.

- To mi to wytłumacz. - Powiedziała błagalnym tonem głosu.

Chłopak westchnął. Nie wiedział co miał powiedzieć. Nie wiedział co jej miał powiedzieć.

- Błagam, choć ty jeden mnie nie okłamuj. - Powiedział na tyle cicho, żeby chłopak nie usłyszał. Miała nadzieję, że tak właśnie było.

Alek lekko się zląkł. Był w potrzasku. Nie miał pojęcia co miał zrobić. Nie chciał okłamywać pięknej damy, ale właśnie to obiecał swojemu przyjacielowi.

- Naprawdę chciałbym, ale nie mogę. Nie chcę cię okłamywać, więc wolę nie mówić nic. - Odrzekł i spojrzał się na nią z bólem w oczach.

Karolina zrozumiała, że nic nie wskóra. Wiedziała, że za tym stał jej brat. Był nadopiekuńczy, więc pewnie dlatego spotkała teraz Alka.

Dziewczyna westchnęła.

- Mój brat kazał ci mnie śledzić? Myśli, że już nawet zakupów nie potrafię zrobić? - Zapytała z bólem Alka. Chłopakowi było naprawdę żal dziewczyny. Było widać, że jest lekko załamana tą sytuacją.

- Oczywiście, że nie. Co ty wygadujesz? - Z żalu Alek przytulił Karolinę do siebie. Nie wiedział co miał zrobić. Był rozdarty. Musiał porozmawiać z Zośką. Obietnica nad nim ciążyła, więc miał nadzieję, że przekona chłopaka, że jego siostra nie jest już taka mała i potrafi o siebie zadbać. - To był czysty przypadek, że na siebie wpadliśmy.

- Naprawdę? - Zapytała dziewczyna odrywając się od niego.

- Na sto procent. - Powiedział z lekkim uśmiechem, co dziewczyna odwzajemniła.

"Nie wierzę w twoje oczy,
jak się nie wierzy w niebo."

- Krzysztof Kamil Baczyński

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top