Rozdział 03
"UCIEKINIERKA"
6 miesięcy wcześniej
Karolina była załamana tym jak potoczyło się jej życie. Praktycznie wszystko miało wyglądać inaczej. Nic nie szło według jej planu. Teraz powinna być w domu wraz ze swoją rodziną, a jechała w pociągu na pewną śmierć bez możliwości ucieczki. Była przerażona a jej ciało dygotało. Nie mogła się opanować. Strach narastał z każdą minutą. Bała się tego co Niemcy mogą jej zrobić oraz, że jej śmierć pójdzie na marne. Nie zginie we walce, tylko będzie umierała stopniowo, aż w końcu żołnierze ją wykończą.
Nagle do jej uszu dobiegł dźwięk wybuchu, a następnie pisk hamowania pociągu na torach. Musiała utrzymywać równowagę, ale i tak bezwładnie poleciała na jakiegoś mężczyznę. Przeprosiła go i starała się czegoś chwycić. Niestety, nie było czego, więc poleciała na ścianę i podparła się jej. Poczuła jak niektórzy ludzie ją zdusili, ale nie mogła nic z tym zrobić. W pewnym momencie pociąg stanął, a drzwi od każdego z wagonów otworzyły się. Nikt nie wiedział co się stało. Znajdowali się na jakimś pustkowiu, prawdopodobnie daleko od miasta.
Po chwili do wagonu, w którym przebywała Karolina, wszedł Niemiecki żołnierz. Rozejrzał się na boki, widząc leżących ludzi na podłodze.
— Zachowajcie spokój i nie ruszajcie się. — powiedział po niemiecku i wyszedł z wagonu.
Ludzie ze strachem spojrzeli się na siebie. Co teraz z nimi będzie? Umrą z głodu? Czy zabiją od razu wszystkich?
Dziewczyna wiedziała, że to jej okazja. Teraz miała szansę i nie mogła jej zmarnować. Nie miała już nic do stracenia. Poprzednio zdradziła swoich znajomych, więc teraz, nie ważne co miałoby się stać, nie mogło być gorzej.
Z dużą siłą, przepchnęła się przez ludzi do okna, aby zobaczyć co się działo. Przez szum jaki panował w pociągu, musiała wytężyć wzrok i skupić się, aby usłyszeć, o czym rozmawiali Niemcy. Mówili coś o jakiejś awarii. W momencie, w którym chciała się wycofać, zobaczyła uciekających trzech mężczyzn. Żołnierze nie stali przy drzwiach od wagonów, tylko patrzyli na nie z paru metrów, a kiedy więźniowie zaczęli uciekać zaczęli ich gonić i strzelać. Wiedziała, że musiała działać szybko. Obudziła się w niej nadzieja, że jeszcze może spotkać swojego brata oraz, że to wcale nie był koniec.
— "Trzeba być wdzięcznym za to, co się ma". — teraz miała wiarę, obudziła się w niej długo skrywana nadzieja. Nie mogła się poddać. Wiedziała, że jej brat nie odpuściłby. Zawsze znajdował wyjście z każdej sytuacji, a gdyby musiał, wyszedłby i z tej.
Karolina nie myśląc ani chwili dłużej, wybiegła jak najszybciej z wagonu i schowała się na chwilę za nim. Słyszała krzyki i strzały Niemców oraz czyjś jęk. Co najmniej jeden z mężczyzn został postrzelony. Karolina zlękła się w sobie i przełknęła ślinę. Nie mogła być następna.
— Gdzieś tam się schowała — wskazał palcem żołnierz miejsce jej kryjówki. — Idź sprawdzić.
Żołnierz ruszył a stukot jego ciężkich butów rozniósł się po suchej ziemi.
— Szlak by to — pomyślała i pobiegła przed siebie dziewczyna. Tory znajdowały się przy urwisku, więc co najwyżej przebiegła parę metrów. Nie mogła się dłużej zastanawiać i po prostu wbiegła w przepaść.
Nie przemyślała tego, ale to było jedyne rozwiązanie. Turlała się po brudnej ziemi, w dół. Czasami o coś zahaczała; czy to o korzenie, jakieś pnącza, krzaki. Było pełno dziur i kamieni, a każde stuknięcie z nimi dziewczyna wyraźnie czuła. Słyszała z daleka strzały, ale nie oberwała, przynajmniej jeszcze nie czuła bólu.
Toczyła się w dół, miała wrażenie, że całe życie przeleciało jej przed oczami. Nie potrafiła się zatrzymać, a chwila trwała jak wieczność.
Po jakimś czasie wpadła do wody. Była to płytka rzeczka z kamieniami na dnie. Poziom wody nie był większy niż 10 cm. Wolno podniosła się, uważając, żeby nie przewrócić. Karolina zobaczyła, że miała poranione ręce oraz dłonie, z których wolno sączyła się krew. Po chwili zorientowała się również, że to nie były jedyne miejsca z płynnym szkarłatem.
— Ważne, że żyję. — pomyślała nastolatka, nie przejmując się swoimi ranami. To i tak było tyle co nic. Mogła skończyć znacznie gorzej. Wystarczyłby jeden, bardziej wystający kamień, a skończyłaby ze złamanym karkiem.
Karolina była z siebie dumna, ponieważ mimo to, że była przewieziona na Pawiak, mimo to, że strzelali do niej niemieccy żołnierze - ona przeżyła. Poniosła wysoką cenę, a raczej ci, których wydała, ale ona wciąż była żywa. Miała wrażenie, że to było dotychczas jej największym osiągnięciem. Wciąż żywa, zrozumiała, że była zdolna do wielkich rzeczy. Teraz niemal idealnie wykorzystała swoje otoczenie. Kto wiedział, co ją czekało w przyszłości; może zrobiłaby coś równie wielkiego?
— Tadzio byłby dumny — pomyślała, z lekkim, ale szczerym uśmiechem na ustach. W tamtej chwili czuła jakby pokonała śmierć.
Na myśl o bracie, oprzytomniała. Kilka łez szczęścia popłynęło jej z oczu. Przypomniała sobie, o co tak bardzo walczyła. Mogła wrócić do domu; do brata, do mamy, do taty i przyjaciół. Miała nadzieję na to, że wszyscy wciąż byli żywi.
— Znajdę drogę do domu — dziewczyna odetchnęła pełną piersią. Karolina była bardzo zdeterminowana. Odpuszczenie nie wchodziło w grę. Wiedziała, że jest już tak blisko wygranej, oraz że nie mogła się tak po prostu poddać. Samo to, że przeżyła starcie Niemcami sprawiało, że czuła się zwycięzcą. Pierwszy raz od czasu wojny, a to było już dobrym początkiem. Wiedziała, że dopóki mogła pójść o swoich siłach, pójdzie tam gdzie zechce. Musiała być tylko twarda i zdeterminowana. Wiedziała, że to było głównym czynnikiem, który mógł poprowadzić ją do Warszawy. — Zawsze.
Dziewczyna zrobiła krok we wodzie. Była cała mokra. Woda ściekała stróżkami z jej ciała oraz włosów. Poczuła nieprzyjemny chłód, przez co lekko się zatrzęsła. Wciąż była w dużym szoku, a adrenalina krążyła w jej ciele. Nie wiedziała, kiedy to minie, ale miała nadzieję, że ten stan potrwa jak najdłużej. Najbardziej bolały ją kolana, ale w zasadzie tylko to czuła. Miała nadzieję, że jutro nie będzie dużo gorzej. Zawsze miała słabą regenerację organizmu. Domyślała się, że jej wszystkie rany nie zagoją się wcale tak szybko. Zła dieta, stres, mała ilość snu, będą ją męczyć. Nie wiedziała, kiedy coś zje i kiedy ostatni raz miała coś w ustach.
Karolina uwolniła się, ale teraz miała kolejne zmartwienia. Była głodna, przemoczona i nie miała pojęcia, gdzie się znajdowała. Mówiąc po krótce była w czarnej "D" i nie wiedziała jak się stąd wydostać.
"Oto jest chwila bez imienia wypalona w czasie jak w hymnie.
Nitką krwi jak struną - za wozem wpisuje na bruku swe imię."
— Krzysztof Kamil Baczyński
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top