Rozdział XXI

"P O M Y S Ł"

Tydzień później

Karolina wpadła w rutynę. Niemalże każdy dzień wyglądał dla niej tak samo. Codziennie gotowała obiad, co 2 dni chodziła do sklepu po to, żeby stać w długich kolejkach. Grała na fortepianie, w szachy. Nawet wzięła się za czytanie książek. Robiła wszystko żeby w jakimś stopniu zabić czas.

W ciągu ostatnich siedmiu dni jedynie dwa razy odwiedzili ją przyjaciele Zośki. W zasadzie to oni przychodzili do niego, ale skoro Karolina przebywała w domu, to ona również z nimi rozmawiała.

Dzisiaj dziewczyna miała nieco inne plany. Musiała wyrwać się ze swojej bezpiecznej przystani i wyjść na przekór wszystkiemu. Wraz z Tadeuszem szła do Aleksego. Nie widziała go od tej feralnej nocy. Miała nadzieję, że chłopak zapomniał o niej, albo przynajmniej jej nie rozpamiętywał.

W ciągu tych kilku dni, Karolina zaczęła za nim tęsknić. Brakowało jej jego śmiechu, głosu i ogólnie bycia. Chciała go w końcu zobaczyć. Miała nadzieję, że chłopak nie zmienił nastawienia co do niej. Nie chciała go stracić.

Gdy Rudy przyszedł do mieszkania Zawadzkich, przyjaciele razem ruszyli w stronę kamienicy Alka. Dziewczyna zastanowiła się na chwilę. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz była u niego w mieszkaniu. Z lekkim uśmiechem pomyślała, że w końcu je znów zobaczy. Miała nadzieję, że nadal panował w nim taki sam klimat, jaki zapamiętała.

Gdy w końcu stanęli przed mieszkaniem dryblasa, Karolina odczuła lekki strach. Chłopak mógł nie chcieć jej widzieć. Czy on w ogóle wiedział, że ona przyjdzie? Czy Tadzio go uprzedził? Karolina zaczęła wątpić, że dobrze zrobiła przychodząc tutaj. Stojąc przed drzwiami jej duszę zalał duży niepokój, w którym niemalże tonęła.

— Wejdźcie. — Anielski głos chłopaka wybudził ją z jej rozmyślań. Cały jej niepokój minął. Teraz szła na żywioł.

Karolina szybko spojrzała na chłopaka, który otworzył jej drzwi. Blondynka poczuła falę gorąca. Miała nadzieję, że się nie zarumieniła.

Rudy, jako dżentelmen wszech czasów, przepuścił panienkę w drzwiach. Gdy Zawadzka stanęła przy Alku, niepewnie go uścisnęła. Chłopak odwzajemnił jej gest. Zrobił to tak pewnie, że z dziewczyny cały strach odpłynął. Odszedł w zapomnienie.

Po chwili ruszyli do salonu. Maciej powiedział, że jego siostra śpi i mają nie krzyczeć. Mówić mogli, ale nie za głośno.

— Chcecie herbaty? — Zapytał, kiedy jego przyjaciele usiedli.

— Ja poproszę. — Powiedział Tadeusz i posłał mu lekki uśmiech.

— To ja w takim razie też — odezwał się Janek.

— Karolina? — Zapytał z wyczekiwaniem Dawidowski.

Dziewczyna niemal natychmiast została wyrwana ze swoich myśli.

— Mi też możesz zaparzyć. — Posłała chłopakowi promienny uśmiech. Był niemal tak jasny, że mógł rozproszyć całe zło.

Chłopak poszedł do kuchni. Zniknął na chwilę.

— Jak ja cię dawno nie widziałem. — Rudy, który siedział obok niej, położył swoją dłoń na jej nogę. Wziął ją od razu po tym jak Tadeusz spiorunował go wzrokiem.

Karolina zaśmiała się widząc reakcję brata. Tadeusz nigdy się nie zmieni. Nigdy.

— Kobieciarz — westchnął cicho pod nosem Zawadzki. Na jego nieszczęście usłyszała to pozostała dwójka.

— Ja ciebie też Rudy. — Zaśmiała się. Miała wyborny humor. To wręcz zastanawiające jak bardzo jedna, zewnętrzna zmiana w życiu człowieka może przyczynić się do jego szczęścia. — W ogóle mam wrażenie, że dawno was nie widziałam. Ludzi. Polaków.

Karolina zastanowiła się przez dłuższą chwilę. Było widać, że była skupiona.

— O czym myślisz? — Zapytał Alek. Znikąd pojawił się przed nią. Postawił jej kubek z herbatą na stoliku i usiadł na kanapie. Zajął miejsce po jej prawej stronie. Między nimi był odstęp, ale nie czuli się źle z tym. Dziewczynie wręcz ulżyło, ponieważ nie chciała się znów rumienić. Miała nadzieję na to, że ta przerwa między nimi pozwoli jej zachować bladość na twarzy.

Chłopak spojrzał się na nią. Była dla niego niczym słońce. Jasna. Piękna. Gorąca. Miała jasną skórę, a blond włosy dodawały jej uroku. Gdy się uśmiechała miał wrażenie, że w pokoju robiło się jaśniej. Dziewczyna emanowała pozytywną energią. Promieniowała radością i szczęściem. Po prostu była cudowna.

— W zasadzie to sama nie wiem. — Zaśmiała się. — Po prostu się zawiesiłam.

Alek spojrzał się na nią. Jego wzrok począł na jej twarzy. Nie zabierał go. W ostatnim czasie zrozumiał, że lubił na nią patrzeć. Zwłaszcza po takiej przerwie.

— Gorąca ta herbata — powiedział nagle Janek zwracając na siebie uwagę.

— Trochę — odrzekł Tadeusz. — Nawet bardzo.

Na jego twarzy można było zobaczyć lekki uśmiech. Jeszcze rok temu to było nie do pomyślenia. Najpierw strata siostry, potem śmierć matki. Tego było po prostu za dużo.

— Jak ci minęły ostatnie dni Janeczku? — Zapytał Alek przyjaciela. Był ciekawy tego co powie.

— W sumie to nic ciekawego. Krzątałem się tu i tam. Wczoraj nawet ugotowałem obiad! Rozumiecie to? Dopuścili mnie do gotowania! — Krzyczał radośnie Bytnar.

Alek z Tadeuszem niemal natychmiast zaczęli go uciszać. Karolina zaśmiała się jedynie. W ostatnim czasie nawet małe rzeczy potrafiły ją rozbawić.

— Niesamowite — odpowiedział z lekkim znużeniem Tadeusz.

— Czy ty czasem nie potrafisz ugotować zupy z pokrzyw? — Zapytała z ożywieniem Karolina.

— Potrafi. — Powiedział Alek z uznaniem.

— Mogę wpuścić go do kuchni? — Zapytała Macieja i Tadeusza. Chłopacy zaśmiali się. — Może w końcu przestałabym gotować?

— Przecież ziemniaki bardzo dobrze gotujesz. — Powiedział z uśmiechem Zawadzki.

— Pyry to ja mam opanowane do perfekcji. — Zaśmiała się, chociaż nie było jej do śmiechu. To było straszne. Dzień w dzień to samo. Zero zróżnicowania. — Dlaczego ci cali hitlerowcy mogą jeść mięso, a my musimy jeść ziemniaki. Dla nas nie ma nic, a przecież to nasza ziemia.

Karolina nawet nie zdawała sobie sprawy, że podsunęła chłopakom pomysł. Zrobiła to zupełnie nie świadomie. Zośka spojrzał się znacząco na Rudego i Alka. Oboje zrozumieli i lekko skinęli głową.

Dziewczyna obdarzyła ich krzywym spojrzeniem. Nie wiedziała o co im chodziło. Nie potrafiła czytać w myślach.

— Sam nie wiem... — Zamyślił się na chwilę Aleksy.

"Chcę czerwień zerwać z kwiatów polnych,
Czerwienią nocy spalić krew,
Jak piersi nieba chcę być wolny,
W chmury się wbić w koronach drzew."

Krzysztof Kamil Baczyński

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top