Prolog

Kamienica. Ta sama kamienica co zwykle. Jedynie ludzi w mieszkaniu Zawadzkich było coraz mniej. To stało się tak szybko, że nawet nikt nie zdążył w jakikolwiek sposób zareagować. Zośka widział z okna, jak niemieccy żołnierze wieźli jego siostrę w ciężarówce na Pawiak. Wiedział, że już nigdy jej nie zobaczy, a przynajmniej nie taką jaką zapamiętał.

Z oczu Tadeusza płynęły łzy. Nawet ich nie wstrzymywał. Nie miał ku temu powodów. Dobrze wiedział, że jego ukochana siostra odeszła i już nie wróci. Już nigdy się z nią nie pokłóci, ani nie pogodzi. Nie usłyszy jej śmiechu, czy też gry na fortepianie - a tak pięknie grała. Mógł jedynie wspominać. Przeglądać stare fotografie, na których zawsze szeroko się uśmiechała. Wiedział, że już nigdy nie wykona z nią żadnej akcji Małego Sabotażu; w zasadzie to zdążył znienawidzić swoją walkę o niepodległą Polskę w zaledwie kilka sekund. To przez niego Karolina już nigdy więcej nie odwiedzi ich wspólnego mieszkania, nie spotka się z rodzicami. Przez to głupie zadanie, na którym ją przyłapali. Tadeusz od kilku dni chorował na grypę żołądkową, więc nie mógł brać udziału w akcjach sabotażowych, przez co jego siostra ochoczo brała je na siebie. Mówił jej, że to niebezpieczne i ma sobie odpuścić, oraz kiedy będzie w pełni sił, na pewno nadrobi zaległości. Karolina go nie słuchała i poszła malować kotwice w ruchliwej ulicy. Jak na złość, kręciło się w niej sporo Niemców i jeden z nich przyłapał ją. Wywieźli ją na Pawiak, gdzie teraz była pewnie torturowana.

- To nie może się tak skończyć... Nie może... - Szeptał załamany Tadeusz do siebie. Oparł swoje dłonie o czoło, a zgięte ramiona wbijały mu się w uda. Jego cierpienie było tak duże, że nawet nie czuł fizycznego bólu.

Kto teraz będzie poprawiał mu humor? Z kim będzie się sprzeczał? Komu będzie się zwierzał? Rudy i Alek nie zastąpią mu wszystkich ważnych osób. Nikt nie zajmie miejsca Karoliny.

Chłopak przełknął gulę w gardle. To wszystko było takie niesprawiedliwe. To on powinien był trafić na Pawiak, a nie ona. Karolina nawet nie była członkiem Małego Sabotażu. Znała wszystkich (albo dużą większość osób), przez co pozwalano jej brać udział w niektórych misjach. Wykorzystała ten fakt i stwierdziła, że od czasu do czasu mogła zastąpić starszego brata.

- Daj spokój, Tadzio. Przecież nic nie może się stać. W najgorszym przypadku wrócę trochę poobijana. - To były ostatnie słowa jakie skierowała do niego. Po nich nie wróciła do domu.

Zośka miał ogromne wyrzuty sumienia. Gdyby był zdrowy, jego siostra nie poszłaby malować kotwic i nadal byłaby wolna. Przez niego Karolina dostała wyrok śmierci, a rodzice byli w żałobie. Wiedział, że dziewczyna nie była gotowa na coś takiego. Nie raz powiedziała mu, że bała się śmierci; zarówno jej samej, jak i kogoś bliskiego. Czuł, że obwiniała go za to, że ją zabrali i torturowali. Bał się, że dziewczyna już nie żyła - to właśnie ta myśl była najstraszniejsza.

Nagle do uszu chłopaka dobiegł dźwięk pukania do drzwi. Przerwał głuchą ciszę panującą w mieszkaniu. Tadeusz nie miał siły wstać. Wiedział, że to nie ona, więc nie widział sensu otwierać drzwi.

- Dzień dobry, my do Zośki. Jest może? - Zapytał Alek załzawionej mamy Tadeusza. Od razu zrobiło mu się ciężej na sercu. Znał tragedię tej rodziny i rozumiał ich ból. Sam znał dobrze Karolinę i również cierpiał, tylko nie pokazywał tego.

- W swoim pokoju - wyłkała kobieta. Potrzebowała czasu, żeby pozbierać się po takiej tragedii. Minął dopiero jeden dzień odkąd ją wywieźli.

- Szlak. - Pomyślał Tadeusz. Ściany w ich mieszkaniu były cienkie, przez co słyszał każde, nawet najmniejsze słowo. Chłopak nie miał ochoty na żadne spotkania a już zwłaszcza na planowanie kolejnych akcji. Miał dość i nie otrząsnął się po ostatniej stracie. Najgorsze było w tym to, że wiedział, iż utrata siostry nie będzie jego ostatnią.

Młodzieniec nie ruszył się nawet na krok. Nadal siedział w tej samej pozycji. Miał gdzieś, że jego przyjaciele zobaczą go w opłakanym stanie. Wiedział, że zaakceptują to, dlatego się tym nie przejął. Zresztą, miał inne rzeczy na głowie. Jego wygląd zewnętrzny na ten moment przestał go obchodzić.

- Zośka... jak się czujesz? - Zapytał niepewnie Rudy po tym jak wszedł pierwszy do pokoju. Alek za nim zamknął drzwi. Bytnar wiedział, że chłopak mocno to przeżywał. Tadeusz był bardzo rodzinny i skryty. Nie krzyczał z bólu i frustracji tylko w samotności to przepracowywał. Strata Karoliny bolała go niemiłosiernie i póki co, nie było widać skutków.

Tadeusz podniósł głowę i spojrzał się na swoich przyjaciół wypranym wzrokiem. Miał wrażenie, że już nigdy nie będzie szczęśliwy.

- Nie przespałem nocy - powiedział głosem z zaświatów i przeciągnął się.

- Widać - odrzekł Alek i usiadł obok niego. Rudy poszedł w jego ślady. W końcu też chciał wspomóc swojego najlepszego przyjaciela.

- Przykro nam, naprawdę. Karolina nie zasłużyła na taki los. - Powiedział młody Bytnar. Widział, że Tadeusza bolało tam w środku i wcale nie chodziło mu o jelitówkę.

- Rudy... - Powiedział załamany Zośka. Nie miał siły na rozmowy tego typu - Błagam nie kontynuuj. - Powiedział z żalem. - Czy możecie... Możecie zostawić mnie samego?

- Musimy? - Zapytał Alek.

- Nalegam.

Po słowach Zośki, oboje wstali z jego łóżka i spojrzeli ostatni raz na niego. Chłopak miał zapuchnięte oczy, ale wiedzieli, że za jakiś czas mu przejdzie. Nadal mieli nadzieję, że to pomyłka, a ta dziewczyna, którą widział, była bardzo podobna do Karoliny. Niestety, musieli pogodzić się z jej losem, który prawdopodobnie niedługo się zakończy.

Kiedy chłopacy wyszli, Zośka wstał. Podszedł do okna i spojrzał na tą samą ulicę, którą niedawno przemierzała jego siostra we więźniarce. Przykre wspomnienia wstrząsnęły nim. Szybko odwrócił się tyłem do niego i spojrzał na wszystkie fotografie będące na półkach. Tadeusz znajdował się na nich razem z przyjaciółmi, rodzicami, Hanką i Karoliną. Na widok uśmiechniętej dziewczyny, zaszkliły mu się oczy. Czuł jakby jego serce rozpadło się na miliony kawałków. Jej strata bardzo nim poruszyła. Teraz te fotografie wydawały mu się takie nierealne. Przypominały mu o fantastycznych chwilach, które teraz były jedynie wspomnieniem. Nie mógł przeżyć ich jeszcze raz chodź bardzo chciał. Jego szczęście zostało mu tak szybko odebrane, jakby nie było go przez te wszystkie lata. Nie mógł sobie wyobrazić tego, że już nigdy nie mógłby spojrzeć jej w oczy, przytulić i po prostu pobyć.

- Dlaczego mi to robisz? - Chłopak spojrzał na krzyżyk wiszący na jego ścianie. - Dlaczego? To tak cholernie boli. - Zaczął swój monolog Zawadzki. - I już mi jej nie zwrócisz? Co ona ci takiego zrobiła? To mnie powinieneś wziąć a nie ją. Ona nie była niczego winna!

Odpowiedziała mu cisza. To nie był pierwszy raz, kiedy Bóg mu nie odpowiedział, lecz najbardziej dobił go fakt, że był sam spośród swoich czterech ścian.

"Błądząc, w okno uśpione
liśćmi krwawymi się rzucę
i wrócę do ciebie czarnym upiorem,
na pewno wrócę."

- Krzysztof Kamil Baczyński

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top