Wywiad z VolpinaMoon przeprowadziła Adalyn_Kinga

D - dziennikarka Adalyn_Kinga
V - VolpinaMoon

D: Dziękuję, że zgodziłaś się na wywiad! Nie ma co czekać, więc na początek takie moje dwa standardowe pytania: jak znalazłaś tę aplikację i jak długo tu jesteś?

V: Ależ nie ma za co. Na Wattpadzie jestem już ok. pięciu lat. Jak znalazłam aplikację? Koleżanka czytała na niej opowiadanie, a że jestem małym wściubinoskiem i wszystko muszę wiedzieć, to zaraz zaczęłam drążyć, co robi, co to jest Wattpad, jak to działa i skąd to można wziąć. I tak już zostałam.

D: Jeśli mam być szczera, to swoich początków z Wattpadem zbytnio nie pamiętam, a podobno mam dobrą pamięć. W każdym razie twoja nazwa: VolpinaMoon jest dosyć zagadkowa, opowiesz coś o niej?

V: Początkowo byłam MinaWolf, ale w pewnym momencie poczułam, że nie jestem już tą osobą, która przyszła na Watt i tamto konto zaczęło mnie ograniczać. Potrzebowałam oddechu, nowego startu i przede wszystkim nowego motywu. Jako że lisa mam w nazwisku to poszłam w liski. Jednak księżyc był również bliski memu sercu i tak zmiksowałam te rzeczy, że powstał księżycowy lisek. Po paru perypetiach przyszedł czas na kolejny remont, ale nie chciałam rozstawać się z lisem, więc powstała Silaya, a VM została na pamiątkę.

D: Jesteś dość sentymentalna, mam rację? Mam podobnie, choć ja nawet swoje beznadziejne powieści zatrzymuje, bo może kiedyś najdzie mnie ochota na ich poprawę! Też tak masz? Z chęcią posłucham twojej historii z pisarstwem.

V: O moim sentymencie niech świadczy fakt, że po roku wróciłam do pracy fantasy, która miała sobie dogorywać w grobie, a i tak ją z tego grobu wyciągnęłam!

W sumie nigdy nie sądziłam, że to z pisaniem zżyję się na tak długo. Zaczęło się tak naprawdę w pewnego Sylwestra, kiedy koleżanka ze świetlicy zaproponowała mi wspólne napisanie opowiadania. Weszłam w to z nudów. Co prawda ten projekt nie wypalił, ale to był pierwszy kopniak do spróbowania napisania czegoś swojego. Niedługo potem poznałam Wattpada i zaczęłam tworzyć swoje pierwsze arcydzieło "Życie Szpiega" (niech spoczywa w spokoju). Potem powstawały kolejne prace... pierwsze komentarze... przyjmowanie krytyki... warsztat się rozwijał... aż przyszła pora na pełnoprawną powieść fantasy "Smocze Berło", do którego właśnie powróciłam. Pracuję nad nim już od pięciu lat i dalej nie chce mi dać spokoju. W międzyczasie była próba napisania młodzieżowego romansu, plan na kryminał, kolejny romans... znów fantasy... ale w końcu wróciłam do "Berła" i na razie chyba na nim się skupię.

Może jest męczące, może budowanie świata sprawia, że mam ochotę pizdnąć książką, zanim ją rozpocznę, może bohaterowie hasają sobie wesoło i zmieniają charakter co dwa zdania, ale jednak wciąż to robię. Bo to jest to, co kocham :3

D: Bardzo pasjonująca odpowiedź! Na tyle, że do głowy wpadły mi się dwa kolejne pytania, więc co myślisz o swoich historiach? Mówisz o tym tak pięknie, że aż chcę się Ciebie słuchać, dlatego co byś poleciła czytelnikowi na początek? Albo lepiej - co czytelnik powinien wiedzieć, zanim zacznie przygodę z twoimi opowieściami?

V: Od pewnego czasu w tym, co piszę, przelewam własne, życiowe doświadczenia, a przynajmniej staram się to robić. Ruszam tematy zrozumienia samego siebie, braku wsparcia od najbliższych. Wśród moich najświeższych prac znajduje się "Odmieniec" czyli historia jastrzębia, który czuł się inny od swojej rodziny. Był mniejszy, słabszy... nie miał wsparcia, ani zrozumienia. Nie boję się też ruszyć utraty najbliższych ani uczuć, które nam przy tym towarzyszą, co przedstawia shot "Noc", który swoją drogą zajął I miejsce w konkursie "Lipcowe Noce". Zauważyłam, że idę w stronę bardziej filozoficzną i chciałabym ruszać czasem naprawdę ciężkie do ugryzienia tematy. W "Smoczym Berle" także nie braknie tego, co wyżej wymieniłam, ale nie będę zdradzać fabuły hihi.

D: Naprawdę miło się Ciebie słucha! Wiesz, o czym mówisz, o czym piszesz i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Czy oprócz pisania masz jeszcze inne pasje?

V: Raczej nie. Bardzo lubię wszystko, co związane ze sztuką: rysowanie, malowanie, szkicowanie... ale nie jest to coś, co pochłonie mnie na dłużej. Próbowałam też grafiki 3D, ale dotąd tylko do pisania mam wytrwałość, pomimo tego, że nieraz myślałam, czy z nim nie skończyć. Rysowanie jest bardziej czymś na boku, co robię, jak mi się nudzi, albo mam jakiś pomysł. Chciałabym zacząć jakiś sport albo chociaż bieganie, ale mój kręgosłup przekreśla większość planów niestety.

D: Chciałaś skończyć przygodę z pisaniem przez brak weny, motywacji?

V: Jak dotąd żadna praca, za którą się zabrałam, nie zostawała skończona. A w połączeniu z nastrojami depresyjnymi i ogólnymi problemami w życiu sprawiało to mocne combo, które prowadziło do tego, że miałam (i w sumie nadal często mam) wrażenie, że do niczego już się w życiu nie nadaję, skoro nawet nie umiem zaplanować a tym bardziej niczego napisać.

D: Mam nadzieję, że uda Ci się pozbyć tych myśli, jednak wnioskując ze swojego doświadczenia, to one zawsze będą. Mnie się po prostu moje historie nie podobają, a dokładniej to jak są napisane, choć to jedynie kwestia samokrytyki. Skoro myślisz o pisaniu tak na poważnie, to chciałabyś wydać którąś ze swoich książek?

V: Kiedyś miałam okres zafiksowania się, że to, co napiszę, musi być wydane, ale w końcu uświadomiłam sobie, że żeby coś wydać to muszę to skończyć, a poza tym warto by pokazać wydawnictwu coś, z czego sami będziemy dumni i co będzie dopracowane zarówno fabularnie, jak i od strony ortograficzno-interpunkcyjno-stylistycznej, aby oszczędzić redaktorowi (i sobie) pracy oraz załamań nerwowych (choć jakieś na pewno będą). Jednak chyba każdy autor, nawet niedoświadczony marzy, aby jego papierowe dziecię ujrzało światło dziennie w nieco szerszym gronie niż rodzina czy przyjaciele.

D: To prawda, w pełni się z tobą zgadzam. A jakie masz podejście do reklamowania się u innych twórców? Dla przykładu - bo chcesz podbić liczbę wyświetleń?

V: Akurat wyświetlenia na Wattpadzie są o kant stołu rozbić. Sama miałam hype "oooo już 150 wyświetleń" do momentu, aż nie odkryłam, że sama je sobie nabijam, chociażby głupim poprawieniem literówki w rozdziale. Co do samego reklamowania się, nie mam nic przeciwko, o ile jest to reklamowanie się, a nie spamienie komuś przy każdej książce i co drugi komentarz nie brzmi "no fajne, a zajrzysz do mnie?" bo wtedy to się mija z celem i zamiast zyskasz, tylko zrażasz do siebie twórcę.

D: A gwiazdki?

V: Gwiazdki już są nieco lepszym miernikiem popularności. Ale tutaj to samo, co z prośbą o reklamę. Łażenie po ludziach i żebranie o "dam ci gwiazdki, jak ty zagwiazdkujesz mnie" jest... żałosne, co tu dużo mówić.

D: W sumie fakt. Może zmieńmy temat na jakiś przyjemniejszy. Dobrym pytaniem dla autora książek jest: skąd czerpiesz inspirację? I to właśnie Ci zadaję!

V: Hmm... ciężkie pytanie... Wiele rzeczy biorę z własnego życia. Inspiracją może być serial. Piosenka. Czyjaś historia. Przeczytana książka. Bajka dla dzieci. Ciężko wymienić jedną rzecz, bo każdego inspiruje co innego. Inspiracji możemy dostać, siedząc w parku, słuchając muzyki i patrząc na wiewiórkę na pniu drzewa rosnącego na trawniku naprzeciwko, albo siedząc pod kocykiem z herbatką i czytając książkę.

D: Czyli własnymi doświadczeniami również? Pisałaś, że nawiązujesz do nich w swoich historiach.

V: Oczywiście. W którejś epoce, którą omawiają w szkole, panowała zasada "nie pisz o niczym, czego sam nie doświadczyłeś" i nareszcie ją rozumiem. Dużo łatwiej realistycznie pokazać żałobę po bliskich osobach, jeśli samemu się kogoś takiego straciło. Lubię to porównywać w taki sposób, że jeślibym miała pisać książkę o wyprawie w góry, to zapytałabym osobę, która naprawdę chodzi po górach, bo będzie mi mogła opowiedzieć rzeczy, których sama doświadczyła, a nie wyssane z palca bzdury, bo "mi się tak wydaje"

D: Znamy chyba pełno książek, gdzie autor nie pisze o tym, co zna i wychodzi czasami okropny stek bzdur. Dopada Cię czasem brak motywacji? Jak tak, to masz jakieś sprawdzone sposoby na pozbycie się jej?

V: Hmm... najlepiej wtedy odpocząć. Odsunąć od siebie historię. Zająć się czymś innym, świeżym. Może posłuchać rzeczy, która zainspirowała nas do pisania. Możemy też porozmawiać z kimś, kto też ma ten problem. Ja na przykład, zanim zaczęłam planować "Smocze Berło" skontaktowałam się z Rielle_Loft, która pisze "Opętaną" i zwierzyłam się jej ze swoich trosk, problemów i lęków, bo wiedziałam, że też to przechodziła. Bardzo dobrze mieć osobę, która spojrzy na to, co napisałeś, bo w ten sposób otrzymujesz świeże spojrzenie. Jeśli powieść jest opublikowana, to może warto spróbować poprosić o recenzję pracy? Recenzent wskaże błędy, mocne strony i wyznaczy mniej więcej trasę, którą powinniśmy iść.

D: Czyli posiadasz tzw. beta readerów? Albo chociaż grupkę osób, która Ci pomaga?

V: Oczywiście. Choć bardzo długo sądziłam, że jeśli proszę o pomoc, to znaczy, że nie jestem prawdziwym pisarzem, bo pisarz powinien wszystko zrobić samemu, począwszy od planu, przez postacie, a skończywszy na korekcie. To nieprawda! Nie ma nic złego w proszeniu o pomoc. To nie jest oznaka słabości. Przyznanie się przed samym sobą, że czegoś nie potrafimy to właśnie największa siła. Trzeba mieć niesamowitą odwagę przyznać, że nie jest się idealnym i żałuję, że nauka tego zajęła mi tyle czasu.

D: Wielu pisarzom właśnie tego brakuję, ale liczę, że każdy to kiedyś zrozumie. Bardzo przydatna rada. Jeśli dobrze rozumiem, to dajesz swoje teksty do przeczytania rodzinie, bądź znajomym?

V: Rodzinie Boże Broń! Nie zrozumieliby tego, co chcę przekazać. I tak krzywo patrzą na to, co robię. Tata często narzekał, że "no taka pisarka ponoć, a ledwo trójka z polskiego". Uważa, że tylko marnuję czas przed komputerem, a kiedy wysłałam mu audiobook mojego świątecznego shota, zrealizowany przez Krakowskie Stowarzyszenie Mówców, nawet nie odsłuchał.

D: Więc to u znajomych masz wsparcie?

V: Tak. Obie z przyjaciółką piszemy, więc możemy się wymieniać problemami, radami i uwagami do tekstu.

D: Chociaż to! Dobrze jest mieć taką osobę, czasami jest to przydatne, haha. To może teraz wrócimy jeszcze na chwilę do twoich książek, bo tak uciekliśmy od tego :). Utożsamiasz się ze swoimi bohaterami?

V: Ciekawe pytanie. To chyba zależy od gatunku, jaki piszę. Są fragmenty, gdy mam tą świadomość, że to tylko wykreowana postać, której losami steruję. Czasem postać sama zaczyna się kreować i zachowuje odwrotnie, niż ją sobie rozpisałam, a czasem mam wrażenie, że piszę o sobie, tylko zmieniam imię dla niepoznaki. Myślę, że to wiele też zależy, jakie tematy poruszam i na ile umiem się do niego zdystansować. Niezależnie jednak od tekstu, wszystkie postacie bardzo kocham. Mam nadzieję, że wytrwam i będę mogła pokazać czytelnikom Zephyra, moje ukochane bubu. Jeden z bohaterów, który nie tylko nie zmienił się od pierwszej wersji "Berła", ale tak bardzo się do niego przywiązałam, że jego charakter starałam się nadać innemu bohaterowi w innym projekcie fantasy - aniołowi imieniem Haroth.

D: Powtarzam się, ale jestem pod wrażeniem twojego zaangażowania. Naprawdę chciałabym to przeczytać! Wzruszasz się czasami na swoich historiach? Lub śmiejesz się do utraty tchu?

V: Nie sądzę, ale to raczej przez fakt, że żadna nie była pisana na tyle długo, abym zdążyła się doń tak przywiązać. Większość była porzucana po trzech rozdziałach. Jedno "Berło" wytrwało do ośmiu, ale i tak poszło do grobu, z którego staram się je reanimować.

D: Niestety to już ostatnie pytanie, więc liczę na obszerną odpowiedź! Co byś poradziła początkującym autorom?

V: Już koniec wywiadu? Szkoda, fajnie się rozmawia Najważniejsze to się nie poddawać. Umieć przyjąć krytykę, ale nie zginać karków przed czytelnikiem, bo według niego bohater A lepiej by pasował do bohatera C i jak ty śmiesz go łączyć z postacią E, która przecież lepiej się dogaduje z postacią D! Dużo możecie też słyszeć, żeby starać się unikać schematów, bo schematy się nudzą i macie być oryginalni. Nawet najbardziej odgrzewany kotlet można zrobić tak, że będzie smakował, jak zrobiony po raz pierwszy. Bo nie da się być w pełni oryginalnym, literatura przez tyle lat przemieliła chyba wszystkie możliwe gatunki, rozwiązania i sposoby na postacie. Może gdybym wcześniej zrozumiała, że nie muszę na siłę unikać schematów, to może teraz bym robiła drugi draft Berła, a nie zaczynała jego plan od nowa. O i to kolejna sprawa. Jeśli nie podoba wam się jakaś praca, nieważne czy piszecie ją miesiąc, czy skończyliście ją dwadzieścia lat temu... nie bójcie się jej napisać jeszcze raz. Wasze prace dojrzewają wraz z wami! W moim przypadku to, jak bardzo życie dało mi w kość, sprawiło, że postać głównej antagonistki z drugoplanowej dziuni, która gdzieś się tam pałętała, stała się zimnokrwistą suką, która bierze, co chce i ma w dupie opinię innych, a w rzeczywistości jest po prostu skrzywdzoną przez życie osobą, która znalazła się w złym miejscu, o złej porze i spotkała nie tę osobę, którą powinna. Więc nie bójcie się pisać kilka razy tego samego. To was wcale nie trzyma w miejscu! Przeciwnie. To może wam właśnie pokazać, jak bardzo rozwinęliście warsztat, a może nawet zobaczyć nad czym powinniście pracować. Nie bójcie się też pytać osób bardziej doświadczonych w pisaniu o różne rzeczy. Tutaj drobna uwaga: jest różnica między proszeniem o wskazówkę a bezczelnym zerżnięciem kropka w kropkę.

Jest jeszcze cała masa rzeczy, ale myślę, że sami je z czasem zrozumiecie. Ważne, abyście zawsze szli za głosem waszego serca.

D: Piękna wiadomość... I w stu procentach się z nią zgadzam. Cudownie to ujęłaś, a nawet udało Ci się zawrzeć sporo wskazówek! Oby ktoś je wyciągnął i skorzystał. Bardzo przyjemnie mi się z tobą rozmawiało, aż jestem pod wrażeniem. Niestety tak, ale to już koniec rozmowy. Mam nadzieję, że kiedyś znów uda nam się zamienić kilka słów. Jeszcze raz dziękuję, że się na wywiad zgodziłaś!

V: Nie ma za co, to była czysta przyjemność.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top