Wywiad z Aelisanne przeprowadziła Adalyn_Kinga

D – dziennikarka Adalyn_Kinga
A – Aelisanne

D: Dziękuję, że zgodziłaś się na ten wywiad! Na samym początku chciałabym zapytać o twoją nazwę, w końcu nie wydaje mi się podobna do imienia i nazwiska. Mogłabyś coś o tym opowiedzieć? Z chęcią wysłucham genezy nicku

A: Dziękuję za możliwość udzielenia wywiadu. Nazwa na Wattpadzie rzeczywiście nie przypomina mojego imienia i nazwiska. Tak naprawdę nick, który najczęściej przyjmuję, był zajęty podczas rejestracji, więc musiałam wymyślić coś nowego. Ogólnie lubię wymyślać nowe imiona, często to robię, pisząc fantastykę albo wymyślając scenariusze RPG, więc zaczęłam szukać takiego, które ładnie by mi brzmiało. Wtedy powstał nick Aelisanne, którego pisownia nieco nawiązuje do jednego z rozgrywanych kiedyś przeze mnie RPG-ów.

D: Faktycznie brzmi bardzo fantastycznie, kojarzy mi się z jakąś niebieską krainą lub coś w ten deseń. Bardzo oryginalnie! Skoro już jesteśmy przy takich bardziej organizacyjnych sprawach, to może opowiesz o sobie coś więcej? Na przykład, ile piszesz i dlaczego?

A: Jeśli mam liczyć w latach, odkąd zaczęłam pisać, to moje pierwsze opowiadania powstawały, jak byłam bardzo mała, zaraz po tym, jak nauczyłam się pisać, czyli jakieś 25 lat temu. Choć oczywiście „dorosłe” i bardziej poważne pisanie, którego się nie wstydzę jak dziecinnych bazgrołów, to około 10 lat.

Jeśli mam liczyć ile czasu piszę każdego dnia, to trudno powiedzieć, ponieważ każdy dzień jest inny. Moja praca zawodowa to (niestety) nie pisanie książek, więc nie zawsze mam na to tyle czasu, ile bym chciała.

A dlaczego? Bo uwielbiam pisać, to moja największa pasja, która zaspokaja moją potrzebę tworzenia. Pisząc, buduję światy ciekawsze niż nasz, ożywiam bohaterów i w pewien sposób przeżywam historie, które normalnie się nie zdarzają. To jak przetworzenie nadmiaru pomysłów w mojej głowie na coś spójnego i fajnego.

Nie potrafię sobie wyobrazić mojego życia bez niego, więc chyba z czystym sercem mogę powiedzieć, że to uzależnienie. ;)

D: Nie spotkałam jeszcze osoby, która tak otwarcie przyznała się do swojej pasji! I masz rację – każdy dzień jest inny, więc jestem ciekawa, jak to jest u Ciebie z brakiem motywacji? Masz na to jakieś sprawdzone sposoby?

A: Ostatnio często słyszę te pytania i odpowiedź jest zawsze taka sama: Nie motywuję się. Nie mam problemów z motywacją w przypadku tego, co lubię, po prostu to robię. Nie mam problemu z brakiem motywacji, tylko z brakiem czasu. I na ten drugi niestety nie mam szczególnych sposobów, bo mój dzień nie chce się wydłużyć o dodatkowe kilka godzin.

D: Poznałam taką zależność: Kiedy mamy czas, to brak nam weny, a gdy go nie ma, to jest motywacja. Dziwny zbieg okoliczności, czyż nie? W każdym razie cieszę się, że u Ciebie się to nie objawia tak często, jak u mnie. Kiedy zdecydowałaś się na publikację swoich tekstów? Robisz to tylko na Wattpadzie?

A: Nie wiem czy zbieg okoliczności, ale faktycznie tak bywa. Co do publikacji, obecnie publikuję tylko na Wattpadzie. Głównie dlatego, że mój mąż powiedział mi, iż w ogóle taki portal istnieje, więc czemu nie miałabym spróbować? Zdecydowałam się na to około roku temu.

Jednak dużo wcześniej, bo około dziesięciu lat temu, publikowałam moje teksty na portalu szuflada.net. Zdecydowałam się wtedy na to, ponieważ dostałam propozycję od założycielki tego portalu, aby z nim współpracować. Wcześniej była ona jurorem w konkursie organizowanym przez Apeiron Magazine pt. „Mój pupil – zmiennokształtny”. Akurat moja praca otrzymała tam pierwszą nagrodę. Myślę, że to przesądziło o ówczesnej propozycji i współpracy. Niestety ze względu na brak czasu musiałam potem zrezygnować z pisania dla Szuflady.

Przy okazji opowiadanie z tego konkursu można teraz zobaczyć na moim Wattpadzie w zbiorze „Inna”.

D: Gratuluję zajęcia pierwszego miejsca, choć odrobinę się spóźniłam :D. Skoro wspomniałaś już o swoich powieściach, to może opowiesz nam o nich trochę? Chodzi o to, abyś powiedziała nam rzeczy, które powinien wiedzieć czytelnik, zanim zacznie przygodę z twoją twórczością. A może takich w ogóle nie ma?

A: Przede wszystkim dziękuję za gratulacje. A co do moich opowiadań, przede wszystkim należy wiedzieć, że należą do szeroko pojętej fantastyki. Przy czym nie zawsze jest to high fantasy – w zasadzie jest rzadko. Znacznie częściej sięgam po mroczne klimaty i lubię nietypowe lub mieszane gatunki. Dlatego można znaleźć u mnie i horror rozgrywany we współczesnym świecie, i opowiadanie w steampunkowym świecie, w którym toczy się wojna, i one-shota, który dotyczy walki z zarazą, a jednocześnie relacji między wrogami, którzy muszą współpracować. Czytelnik sięgając po moje opowiadania, powinien jeszcze wiedzieć, że są pisane dla osób dorosłych lub ewentualnie starszej młodzieży. Mam dość dokładne opisy zbrodni, walk, fragmentów ciał i innych drastycznych scen. Z kolei wątki romantyczne występują rzadko albo jako typowy wątek poboczny. Więc miłośnicy romansów nie mają co liczyć na klasyczne ujęcie tego tematu. Co nie zmienia tego, że lubię opisywać rozbudowane relacje międzyludzkie i psychikę bohaterów. Tylko niekoniecznie romantycznie.

D: Wielu autorów męczy się z myślą, że jeśli brak w ich historii romansu, to nikt tego nie przeczyta. Nie ukrywajmy, to najpopularniejszy pod gatunek literacki, więc jak jest u Ciebie? Też się z tym męczyłaś?

A: Nie do końca. Romanse to po prostu nie moja bajka, więc zawsze wychodziłam z założenia, że po prostu nie będę ich pisać. Bo pisanie to dla mnie przede wszystkim przyjemność, a nie dopasowywanie się do innych i rozmyślanie, kto przeczyta. A nawet gdyby nikt nie przeczytał moich opowiadań, nadal pisałabym dla siebie. Więc to nie ma znaczenia. Po prostu wychodzę z założenia, że trafię w inny target, a nie ten „romansowy”.

Co do samych wątków romantycznych – nie mówię, że nigdy ich nie ma, ale preferuję je jako dodatek do zupełnie innej fabuły. A jak ich nie ma w ogóle, to też dobrze. Nie męczę się z tym. Mam ważniejsze problemy na głowie niż to, czy ktoś będzie narzekał na brak romansu.

D: A spotkałaś się przez to z hejtem? Nie zaprzeczam, iż romanse są bardzo pożądane przez większość czytelników, szczególnie tych na Wattpadzie. Jak to wygląda u Ciebie?

A: Nie, na szczęście nie. Trafiam na wyrozumiałych czytelników. Zresztą zazwyczaj są niejako uprzedzeni, że romansów u mnie mało. Wolę o tym jasno napisać, żeby każdy wiedział, że jeśli szuka typowego romansu, to musi poszukać u innego autora. A tak poza tym dodam, że nie rozumiem hejterów. Nie rozumiem ich wylewania żali na autora i niemal zmuszania go, by pisał pod publiczkę. Temu ostatniemu jestem stanowczo przeciwna.

D: Może zmieńmy tor rozmowy na coś bardziej pozytywnego, dlatego może inspiracja? Skąd czerpiesz pomysły do swoich historii? 

A: Och, to zawsze jest inaczej. Bardzo dużo pomysłów czerpię z RPG-ów, które wymyślam i prowadzę. Niemal każdy ma jakiś wątek, który mogę wykorzystać w książce, albo nawet cały mogłabym spisać w formie książki. Często czerpię pomysły także ze snów. Czasem wystarczy też kilka linijek piosenki, aby poddać mi temat historii. Nie ukrywam, że inspirację czerpię też z gier komputerowych, zwłaszcza z cRPG i horrorów.

D: A sytuacje, które opisujesz w swoich książkach, są wzięte z twojego życia, czy wymyślone? To również Cię inspiruje?

A: Stosunkowo mało pomysłów czerpię z mojego życia. Staram się tego unikać, zwłaszcza że rzadko pasuje do fabuły fantasy. Ale czasem owszem, zdarza się, że jakiś drobny element do mojego życia nawiązuje. Częściej są to jednak takie elementy jak moje własne odczucia względem miejsc, w których byłam, a które opisuję (to obecnie na Wattpadzie widać w „Łowcy”, którego akcja dzieje się głównie w Niemczech i w „Iskierce” osadzonej w Wiedniu). Jednak same wydarzenia wymyślam. Same przychodzą. :)

D: W sumie racja, haha. Inspirację można czerpać ze wszystkiego, a osobiście podziwiam ludzi, którzy bazują na prawdziwych miejscach i wydarzeniach. To coś niesamowitego! Mam teraz trochę nietypowe pytanie, przy okazji zmieniając temat – pisanie jest talentem czy umiejętnością nabytą?

A: To akurat skomplikowane pytanie. Moim zdaniem jednym i drugim. Zaczyna się jako drobny talent, ale nie w znaczeniu „nadprzyrodzonej umiejętności”, tylko pewnej zdolności mózgu: bogatej wyobraźni połączonej ze zdolnościami językowymi i chęcią do samego pisania. Potem przychodzi czas na nabywanie prawdziwej umiejętności, czyli ćwiczenie pisania. Bez ćwiczeń i wiedzy, a także tysięcy przeczytanych stron książek innych autorów, ten początkowy talent nic nie da.  Praca nad sobą i swoimi zdolnościami jest równie ważna, jak same „skłonności mózgu”.

D: A ty ćwiczysz tę umiejętność? Dokładnie chodzi mi o systematyczne pisanie, robisz to codziennie?

A: Niestety nie mam aż tyle czasu, żeby pisać codziennie to, co chciałabym pisać, czyli książki. Ale mam za wiele obowiązków w pracy, by sobie na to pozwalać. Piszę dosłownie wtedy, kiedy się uda, choćby w przerwie na kawę. Chociaż przyznaję, że duża część mojej pracy to też pisanie, tylko innego rodzaju.

D: Praca potrafi wykończyć, wiem to. Skoro poświęcasz tyle czasu na pisanie, to co z czytaniem książek? Preferujesz Wattpada czy może sięgasz częściej po druk?

A: Z czytaniem u mnie ostatnio jest nawet gorzej niż z pisaniem (wstyd, ale muszę wybierać). Jeśli jednak czytam, to obecnie  więcej na Wattpadzie niż na papierze. Po pierwsze jest mi łatwiej czytać z telefonu np. w metrze czy tramwaju, niż jeszcze wozić książki ze sobą. Po drugie mało książek po polsku sobie przywiozłam, a czytanie po czesku jest dość komiczne. Trudno czytać dramat, horror lub thriller i śmiać się ze słówek. Oczywiście mogę jeszcze czytać po angielsku, ale w obcych językach jest zawsze mniej dostępnych książek na półce, więc często nawet mi się nie chce iść do sklepu, aby je przeglądać i przekonać się, że nic nie ma.

D: A jeśli chodzi o te z Wattpada, to masz jakieś godne polecenia?

A: Całkiem sporo.

W pierwszej kolejności mogę polecić wszystkie prace autorstwa MoJoB9, które zachwycają nietypowym podejściem do różnych tematów i pewną magicznością, pokazywaną w zupełnie realnym świecie. To nie fantasy, ale jest w tych książkach i opowiadaniach odrobina realizmu magicznego i nierzadko motywy oniryczne, które uwielbiam. A pióro autorki porywa.

Po drugie polecam książki „Sercoszybki” i „Sercoszybki: Rządy niesprawiedliwości” autorstwa @Adariari. Niesamowity, rozbudowany świat przedstawiony i ogromna kreatywność autorki w budowaniu napięcia związanego ze śledztwem oraz polityką są oszałamiające. Uwielbiam też wyrazistość charakterów wszystkich postaci. Poza tym to rzadko spotykane polityczne fantasy, ze wspaniałym miksem high, low i urban fantasy, a także orientalnych klimatów.

Dalej jest „Kołysanka dla wilka” autorstwa Agata0001. Piękna opowieść nawiązująca do skandynawskich mitów. Bardzo wymagająca emocjonalnie, klimatyczna i dorosła, w której elementy grozy, mitów i rodzinnego dramatu tworzą niezwykły, smutny świat. Mam do niej ogromny sentyment i bardzo cenię styl autorki.

„Żmijun” autorstwa @KarolinaZW także jest dla mnie opowieścią niezwykłą, w której dramat, matczyne cierpienie i niezwykła więź pokazane są nie od strony człowieka, a „bestii”. Jednak ta „bestia” jest po prostu urocza, a cała historia, choć w wielu momentach smutna, budzi drgnienia serca.

I na sam koniec „Malachai” od karr4mba, którego polubiłam za niezwykle barwne postaci z bogatą przeszłością i ogromnym bagażem emocjonalnym. Ich psychika, reakcje i relacje, które z tej psychiki wynikają, bardzo mocno działają na wyobraźnię. Zakończenie natomiast to bomba emocjonalna.

D: I wracając do tematu papierowych, to które zapadły Ci w pamięć?

A: O, to zawsze jest długa lista. Bardzo zapadły mi w pamięć książki Tolkiena, a dokładnie „Władca Pierścieni" i „Silmarillion". Pamiętam, jak bardzo długo były tym, do czego chciałam dążyć, zanim... trochę dorosłam i zaczęłam widzieć, co chciałabym w nich poprawić. Ale taka zmiana chyba nie jest dziwna, biorąc pod uwagę, że czytałam je, mając może ze 12 lat, jeszcze na długo, zanim pojawił się w kinach pierwszy film.

Kolejna książka, której na pewno nie zapomnę, to cykl „Rapsodia" E. Haydon, który urzeka nietypowym podejściem do świata i bohaterów. Wciąż żałuję, że przeszedł w Polsce bez żadnego echa, bo zasługiwał sobie na stanowczo więcej.

Doskonale pamiętam „Mroczną Wieżę" Kinga, przez którą raz brnęłam mozolnie (oj, dłużyły mi się niektóre fragmenty i po dziś dzień nie cierpię „Ziemi jałowych"), a raz połykałam z zapartym tchem. Natomiast samo odwzorowanie Martina, mojej ulubionej postaci, jest świetne. Szkoda, że jest go tak mało.

Z polskich autorów najbardziej pamiętam zbiór „Wody głębokie jak niebo" Brzezińskiej, w którym jest wiele uroku i wiele smutku. Oczywiście, „Wiedźmina" też czytałam, lubię go jako całość, ale za dużo postaci mnie tam wnerwia i niektóre wątki doprowadzają do szału. Przyznaję, że wieczne porównywanie wszystkiego do „Wiedzmina" przez polskich recenzentów też doprowadza mnie do szału. Jest to szczególnie zauważalne w opisach i recenzjach gier, gdzie zawsze zamiast obiektywnej opinii jest: „Ale nasz Wiedźmin..." – to mnie bardzo do niego zraziło.

Na koniec wszystkie książki A. Rice, które uwielbiam za dopracowanie postaci, ich relacji i ciekawego świata przedstawionego, który zabrał mnie w podróż od starożytności do współczesności.

Niemal kończąc temat szeroko pojętej fantastyki, dodam jeszcze "Diunę" Herberta, a także kilka książek Gaimana.

Oprócz tego dobrze zapadły mi w pamięć książki historyczne, dawno, dawno temu czytana cała seria Karola Bunscha. Są piękną historyczną beletrystyką, która pokazuje, że historię można przedstawić lepiej, niż tylko „Król urodził się, wsławił czymś i umarł". Z innych historycznych książek to przede wszystkim książki na temat II wojny światowej. Tutaj muszę przyznać, że największą zasługę ma mój mąż, który wiele z nich po prostu posiadał i tak sobie czytałam z jego kolekcji. Resztę wybieraliśmy już wspólnie. Są to przede wszystkim książki biograficzne o esesmanach, ale także o obozach koncentracyjnych. Zapadły mi w pamięć z różnych powodów, ale w przeciwieństwie do wielu innych osób nie przeżywam ich tak, że potem nie mogę spać albo przejmuję się uciśnieniem i nieszczęściem osób w obozach koncentracyjnych. Odbieram to chyba jakoś inaczej, ale bez wątpienia robią wrażenie.

D: Spora lista! Nasi czytelnicy z pewnością będą mieli w czym wybierać. Jaki gatunek książek lubisz czytać najbardziej?

A: Najprościej i najszerzej jednocześnie ujmując: Fantastykę. Obejmuje ona oczywiście różne podgatunki, od klasycznego high fantasy aż po sf czy fantastyczne alternatywy historyczne, jak choćby steampunk. Lubię też klimaty postapokaliptyczne, dystopijne i horrory, choć książką trudno kogoś przestraszyć. Ale dobrze napisany horror przynajmniej umie trzymać w napięciu. Bardzo lubię też różnorodne mitologie.

Z innych gatunków, które chętnie wybieram, mogę wymienić thrillery i kryminały. Nie wzgardzę też niektórymi powieściami historycznymi i historyczną literaturą faktu.

D: Z powodu, iż to naprawdę ciekawy dobór gatunków literatury, to jakie gatunku książek ty lubisz pisać najbardziej?

A: Pisać kocham mieszanki gatunków. Ogólnie zazwyczaj piszę fantastykę, ale też w bardzo szerokim ujęciu. Mieszam steampunk z historiami o wojnie, urban fantasy z klimatami paranormal lub horrorem, a high fantasy z postapo (tego ostatniego nie ma na Wattpadzie). W moich światach nawiązuję czasem lekko do politycznych układów historycznych, często prowadzę wojny na kartach książek i okraszam je szczyptą magii. Chyba wychodzi na to, że mam pomieszanie z poplątaniem, bo wątków dramatycznych, obyczajowych i psychologicznych też nie brakuje. Ostatnio tylko rzadko dorzucam motywy mitologiczne, bo jakoś mi mało pasują na razie.

D: Naprawdę interesujące połączenie, z pewnością wielu osobom musi się to podobać. Ale zaciekawiło mnie jedno – skoro to jest taka mieszanka różnych gatunków i motywów, to utożsamiasz się ze swoimi bohaterami?

A: Staram się tego nie robić, ale czasem się zdarza. Nie jest tak, że czuję się którymś z moich bohaterów albo nie mogę spać w nocy przez przygody bohatera. Jednak jakiś wpływ na pewno na mnie mają. 

D: Hm, dość ciekawe podejście do sprawy. Może zmieńmy kierunek rozmowy na ogólnopisarskie – chciałabyś w przyszłości wydać swoje dzieła w wersji papierowej? 

A: Chyba mogę tu odpowiedzieć bardzo krótko: tak. Z tych, które są na Wattpadzie, na pewno chciałabym zobaczyć papierowego „Łowcę”. Pozostałe, które chciałabym wydać, leżą w głębi dysku. 

D: I to z tej historii jesteś najbardziej dumna? Jeśli tak, to dlaczego?

A: To bardzo trudne pytanie, czy najbardziej jestem dumna właśnie z „Łowcy”. Chyba porównywalnie z historią, która na Wattpadzie nie gości, powiedziałabym, że mają 1 miejsce ex aequo.

Skupiając się na samym „Łowcy”, jestem z niego dumna przede wszystkim ze względu na jego mroczny klimat i sceny grozy, które udało mi się w nim opisać. Lubię barwne opisy i z całą pewnością jest ich tam wiele. Nie twierdzę, że każdego przestraszą, ale mam nadzieję, że chociaż zapełnią czytelnikom umysł wyrazistymi i plastycznymi obrazami, tak jak jest w moim przypadku. Jestem też dumna z napięcia, które udało mi się tam zbudować: zarówno napięcia w samej akcji, jak i między bohaterami. Lubię psychikę moich bohaterów, a bez wątpienia najbardziej psychikę mojego głównego bohatera, czyli Kaia. Jest jedną z najbardziej pokiereszowanych emocjonalnie osób, jakie stworzyłam, a jednocześnie jednym z najbardziej „czarnych charakterów” wśród moich pierwszoplanowych postaci. Poza tym pisanie książki „oczami potwora” jest niezłym wyzwaniem. A takie właśnie jest Kai.

D: A czy przy pisaniu perspektywy „oczami potwora" jest jakoś więcej planowania? Jak to było w twoim przypadku? Nie ukrywam, iż mnie zainteresowałaś. 

A: Absolutnie nie. Często mam niejednoznacznych bohaterów, więc przejście na „ciemną stronę mocy” było po prostu łatwe. Moje plany fabuły nigdy zresztą nie są bardzo ścisłe: znam początek, koniec i kamienie milowe, ale daję żyć moim bohaterom ich własnym życiem. Więc planowanie w ogóle jest dość skąpe. W tym przypadku nie było żadnej różnicy. Po prostu Kai żyje i podejmuje swoje decyzje tak, jak chce. Ja tylko patrzę na świat jego oczami.

D: Wow, brzmi niesamowicie! Powiedz mi, czy z reguły mniej planujesz? A może masz jakieś projekty, które były zaplanowane od początku do końca? 

A: Nigdy nie mam zbyt wielu planów, raczej bardzo ogólny zarys, który i tak w trakcie się zmienia. Nigdy też nie notuję planu scen. Zazwyczaj znam właśnie początek i ewentualnie koniec, do tego kilka ważnych punktów fabuły – a i te mogą ulegać modyfikacjom. Nie miałam ani razu projektu rozpisanego od początku do końca ze szczegółami.

D: A twoja umiejętność pisania bez planu została wytrenowana przez czytanie książek? Czy może sama z siebie po prostu wszystko ogarniasz?

A: Chyba głównie przez czytanie książek, ale na pewno też przez pisanie i gry RPG. RPG jest bardziej improwizowane, trzeba reagować na to, co robią bohaterowie w czasie rzeczywistym, więc jako mistrz gry zawsze muszę pamiętać o tym, co najważniejsze dla fabuły i jednocześnie modyfikować wydarzenia czy zachowania postaci tak, aby odzwierciedlały rozwój historii wynikający z zachowania bohaterów. A biorąc pod uwagę, że moje RPG mają treść nawet na kilka miesięcy, naprawdę mam co pamiętać. Szczególnie że tutaj długofalowe i nadmiernie uporządkowane plany po prostu zawodzą ze względu na żywą rozgrywkę. Już nie jeden raz miałam tak, że fabuła potoczyła się zupełnie inaczej, bo bohaterowie podjęli inne decyzje, niż można się było spodziewać. I podobnie piszę swoje książki.

Zresztą niektóre z nich czerpią z RPG, które prowadziłam. 

D: A zaliczyłaś kiedyś spontaniczny tekst, który okazał się kompletną gafą i wszystko pomyliłaś?

A: Wszystkie moje teksty są częściowo (lub całkiem) spontaniczne. Ale nie, nie pomyliłam nigdy wszystkiego. Zdarza się, że coś mi umknie, ale wtedy uzupełniam to przy okazji poprawek. Zresztą ja często wracam do poprzednich rozdziałów, kiedy piszę najnowsze, więc nie tak łatwo o gafy.

D: Dajesz swoje teksty do przeczytania rodzinie lub znajomym?

A: Zazwyczaj moim pierwszym czytelnikiem jest mój mąż. Pozostałym członkom rodziny raczej nie daję,  dawno temu dawałam niektóre mojej mamie, ale dziś wiem, że nie ma to sensu. Pozwolę sobie nie komentować dlaczego. Bardzo dawno temu czytały niektóre opowiadania moje koleżanki, ale już dawno przestały. Teraz najwięcej osób czyta na Wattpadzie i cześć z piszących lub czytających tutaj osób uważam za znajomych, więc oni tak. Innych znajomych mam mało, większość nie mówi po polsku, a nawet jeśli, nie są kimś, komu miałabym dać specjalnie coś do czytania, bo w ogóle mało się z nimi kontaktuję.

D: Hm, rozumiem, w pełni Cię rozumiem. Powiedz mi jeszcze, co sądzisz o zdaniu: Raczej ciężko jest ocenić negatywnie twórczość swojej przyjaciółki?

A: Raczej łatwo jest ocenić negatywnie jej twórczość, trudniej jej to powiedzieć tak, aby jej nie urazić. Ale tak jest zawsze z krytyką, również wobec osób nieznanych. Cała sztuka tkwi w takim negatywnym ocenianiu, aby kogoś nie obrazić, powiedzieć mu prawdę, a jeśli tego oczekuje – powiedzieć też, co może poprawić. Przy czym, jeśli ta osoba nie oczekuje porad, nie ma ich po co dawać. 

D: Ciężko się z tobą nie zgodzić. Ale według Ciebie krytyka, nawet ta konstruktywna może być tym, czego pisarze nienawidzą? 

A: Nienawidzą to chyba za dużo powiedziane. Ale czasami się jej po prostu nie chce, albo nie chcemy jej od przypadkowych osób. Pisząc i publikując, jestem przygotowana na to, że każdy może coś skomentować, skrytykować albo poradzić. Ale to nie znaczy, że zawsze mam chęć słuchać wszystkiego. Są dni, kiedy też nie mam ochoty, nawet na najbardziej pożyteczne rady. Wtedy staram się je po prostu odłożyć na później. Przeczytać w lepszym momencie. To zdrowsze rozwiązanie niż na przykład kłócić się z kimś, kto chciał dobrze. I też rozumiem, że inny pisarz może nie chcieć konstruktywnej krytyki. Dlatego staram się nie udzielać porad, jeśli ktoś wyraźnie nie mówi, że ich oczekuje.

D: No dobrze, rozumiem, a więc... Co może być taką rzeczą, której autorzy nie lubią?

A: Psujące się komputery i błędy oprogramowania, które powodują, że znika cały tekst, jego połowa, albo wszystkie spacje z 400 napisanych stron. Ten ostatni to mój przypadek. Myślę, że nie lubią też poprawek, na przykład wyłapywania literówek.

A oprócz typowo technicznych problemów, myślę, że nie lubią narzucanego przez innych zdania, w tym wspomnianych porad, jeśli są niechciane, nachalne albo wręcz chamskie. Oprócz tego wydaje mi się, że dla każdego jest to coś innego. Ja na przykład bardzo nie lubię pustych pochwał „dla uciechy”. Niestety mam wrażenie, że to najczęściej przypadłość rodziny, która nie chce kogoś urazić, więc nie mówi mu prawdy. Albo mówi „jest fajne”, tylko nie umie powiedzieć dlaczego. To też takie smutne, puste słówko „fajny”.

D: Rozumiem. Myślisz, że osoba, która nie czyta książek, ma szansę napisać dobrą książkę? 

A: Myślę, że nie. Czytanie uczy zarówno zabiegów językowych, jak i układania spójnej fabuły czy też tworzenia psychologii postaci. Myślę, że można mieć pomysł na historię, ale nie można jej dobrze przelać na papier, kiedy w ogóle się nie czyta. Poza tym nie wierzę, aby osoba, która nie lubi czytać książek, polubiła pisanie.

D: Trochę się nie zgodzę z ostatnim zdaniem, ale nie wnikajmy w szczegóły, haha. Przy okazji zadam Ci pewne pytanie – jakie masz zdanie na temat reklamowania się u innych twórców?

A: Oj, nie przepadam za tym. Akceptuję, że ktoś mi napisze „wpadnij do mnie”, ale wolałabym, aby to nie była pusta reklama. Unikam też tego ze swojej strony. Wole po prostu czytać coś dlatego, że mi się podoba, niż czytać tylko z zamiarem napisania, aby ktoś wpadł do mnie. Nie lubię też pisać do kogoś na tablicy/priv, aby po prostu przyszedł – chyba, że to osoba będąca recenzentem, która wyraźnie o to prosi. Wtedy to coś innego. Ale w przypadku autorów lepsza jest moim zdaniem uczciwa wymiana zdań i po prostu chęć współpracy oraz czytania sobie prac, niż reklamowanie się i oczekiwanie, że to poskutkuje.

D: No dobrze, rozumiem i szanuję za taką opinię. A co z gwiazdkami, komentarzami i wyświetleniami? Jakie masz o nich zdanie?

A: Wyświetlenia na Wattpadzie niestety niewiele mówią. Ilość wyświetleń nie przekłada się chyba bezpośrednio na ilość czytelników – w końcu wyświetlenie to też zajrzenie do pierwszego rozdziału, bez powrotu, a system i tak nalicza. Więc akurat ta liczba niewiele dla mnie znaczy. Jeśli chodzi o gwiazdki, odbieram je jako sygnał: przeczytałem/łam i podobało mi się. Są miłą wiadomością, że ktoś nie tylko zerknął na pierwszy akapit, ale też przeczytał rozdział. Po cichu mam też nadzieję, że taka osoba będzie czytać dalej i ewentualnie coś skomentuje.

Komentarze na Wattpadzie bez wątpienia lubię najbardziej. Lubię je dostawać, jednakowo te merytoryczne, zabawne, z refleksją, emocjami czy po prostu skojarzeniami z tekstem. Lubię na nie odpisywać i staram się to robić na bieżąco. Dyskusja z czytelnikami i możliwość takiego kontaktu jest dla mnie bardzo cenna i miła. Widzę też wtedy, że ktoś rzeczywiście przeczytał cały rozdział czy książkę. Co więcej, sama lubię pisać komentarze osobom, u których coś czytam. Lubię też stawiać gwiazdki. To taka miła, mała „pochwała” i uważam, że naprawdę warto ją zostawić.

D: Czy prócz odpisywania na komentarze swoich czytelników, jakoś inaczej się z nimi integrujesz?

A: Integracja u mnie jest raczej słaba. Poza komentarzami z pojedynczymi osobami rozmawiam w wiadomościach prywatnych albo przez messenger, ale to wszystko.

D: Rozumiem! I może zmieńmy temat: Czy oprócz pisania masz jeszcze jakieś pasje?

A: Przede wszystkim zwiedzanie, ale niekoniecznie muzeów. Wolę lasy i góry, skalne miasta albo po prostu trasy przez bezdroża. Uwielbiam zapuszczać się w nieznane miejsca, a im mniej popularny szlak, tym lepiej. Lubię stare budynki: nie tylko ruiny zamków, ale też opuszczone budynki współczesne, które można znaleźć w okolicy, w której jestem.

Moja kolejna pasja to teatr, kiedyś bardzo często oglądałam musicale, teraz mam na to mniej czasu, a poza tym mieszkam w Czechach i na początku bariera językowa nie dałaby mi spokojnie oglądać. Ale w planie na listopad czeka „Dracula”, po raz pierwszy po czesku, więc czekam, jak będzie.

A nowa pasja, której jeszcze nie zdążyłam w pełni rozwinąć, to jazda konna.

D: Ciekawy dobór pasji, haha. Masz jakieś rady dla początkujących pisarzy?

A: Przede wszystkim, żeby nigdy się nie poddawali. Jeśli chcą pisać, zawsze jakoś znajdą czas, okazję, temat i wsparcie. Zawsze też znajdą sposób na szlifowanie swoich umiejętności. I druga, chyba równie ważna, że wszystkie dobre rady, które dostaną od innych, powinni traktować z szacunkiem, ale nie wszystkie muszą stosować. Każdy z nas jest inny, każdy pisze inaczej i nie dla każdego te same rady czy sposoby pisania są inne. Na przykład często mówi się, żeby początkujący pisarz zaczynał tylko od krótkich form, opowiadań. Nie zgadzam się z tym. Każdy powinien zaczynać od tego, z czym czuje się lepiej. Jeśli ktoś nie czuje się dobrze w krótkich opowiadaniach, raczej będzie się w nich męczył, niż uczył czegokolwiek. Dlatego w pewien sposób moja rada to… nie słuchaj wszystkich rad.

D: Powoli kończymy już naszą rozmowę, ale zanim to nastąpi, powiedz mi, czy można znaleźć Cię na innych social mediach? Jaką masz tam nazwę? 

A: Znaleźć można mnie na FB i LinkedIn po prostu pod nazwiskiem Marta Choińska-Młynarczyk, na instagramie jako marta_choinskamlynarczyk.

D: W imieniu wszystkich dziękuję Ci za podanie swoich sociali! Ostatnie pytanie dotyczy reszty twórców, czy chciałabyś zobaczyć wywiad z innym użytkownikiem Wattpada?

A: Tak, jest wiele osób, z którymi chciałabym zobaczyć wywiad. Po pierwsze z @Agata0001, którą bardzo cenię za styl pisania i za wszystkie rady, których umie udzielać w swoich tekstach o polszczyźnie. Dalej, marzę o przeczytaniu wywiadu z @Adariari, która ma niesamowitą fantazję i piękny sposób prowadzenia opowieści, a bohaterów po prostu u niej uwielbiam. Chciałabym też przeczytać wywiad z karr4mba której historie poruszają do głębi. Jsk widziałam, z wieloma innymi już wywiad jest, więc po prostu do niego zajrzę. :)

D: Super, bardzo dziękuję Ci za wywiad! Dobrze mi się z tobą rozmawiało i życzę powodzenia na Wattpadzie. 

A: Ja także bardzo dziękuję, to była niezwykle miła rozmowa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top