Zarzucić przynętę
- Macie coś?
Lars rzucił torbę na podłogę, zdjął czym prędzej buty i pospiesznie usiadł obok Carla, rozpinając kurtkę.
- Nie – przyznał Carl. – Semi, to jest szaleństwo. Musimy przełożyć wszystko... Nie znajdziemy wytrycha w tydzień...
- A ty? – zwrócił się do Larsa.
- Też nic. Pytałem nawet Magdaleny, ale powiedziała, że żaden jej znajomy nie planuje opuścić w najbliższym czasie tego świata.
Semi westchnął.
- A ty coś masz? – rzucił Carl.
- Powiedzmy – odparł, nie bez trudu.
- Żartujesz – skomentował Lars, przypłaciwszy kuksańcem od Carla. – Kogo żeś zwerbował?
- Jeszcze nie wiem, czy zwerbowałem. Bezdomna, przychodzi do mnie jeść od jakichś dwóch tygodni.
- Czemu nic nie mówiłeś? – dociekał Lars.
- Nie byłem pewien, czy z nami pójdzie. Nadal nie jestem...
- Coś mi tu nie pasuje – stwierdził rzeczowo Carl, zakładając ręce na piersi. – „Bezdomna"? Chcesz się pchać do Strefy z dziewczyną? W dodatku poznaną parę dni wstecz?
- A co, wstyd ci? – zaczepnie rzucił Lars. – I co z tego, że parę dni wstecz? Tym lepiej dla nas, możemy jej wcisnąć każdy kit.
- O to właśnie chodzi – stwierdził Semi. – Z tego, co mi zdążyła powiedzieć, niewiele umie i nie posiada, poza podstawowym, żadnego wykształcenia.
- Idealna! – ucieszył się Lars, na co Carl cmoknął z zastanowieniem.
- Coś mi tu nie gra... Zaufała ci tak szybko?
- Mnie też wydaje się to dziwne.
- Ale dyrdymały opowiadacie! Trzeba ją szybko przekonać, żeby z nami poszła!
- Kiedy znowu do ciebie przyjdzie?
- Dzisiaj wieczorem.
Carl pokiwał głową.
- Możemy zrobić tak: zostaniemy tu, a kiedy ona przyjdzie, powiesz jej, że jesteśmy z agencji pracy...
- Nie – Semi pokręcił głową – Trzech facetów i ona jedna? Naprawdę pomyśli, że chcemy ją do domu schadzek...
Carl uniósł brew.
- Człowieku, to ma być wytrych. Niech myśli co chce, byleby była posłuszna. Sam tak zresztą mówiłeś.
- Nie będzie posłuszna i w ogóle z nami nie pójdzie, jeżeli będzie się bała – wtrącił Lars. – Semi ma rację, trzeba ją najpierw oswoić.
- Odpuszczam – Carl uniósł otwarte dłonie w geście kapitulacji. – Tylko pamiętajcie: nie mamy czasu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top