Rozdział XIV

      Po za słabnięciu Mari. Datalion  nie mógł zasnąć. Całą noc czuwał przy jej łóżku. Zasnął dopiero około godziny czwartej na ranem. Ciągle trzymając jej rękę. Dziewczyna obudziła się około ósmej. Cztery godziny po zaśnięciu księcia. To dość długi okres czasu gdyż była w tym stanie od wczorajszego popołudnia. Ale się obudziła i to było w tej chwili najważniejsze.

                                                                          **********

        Od razu po przebudzeniu Maria poczuła czyjś dotyk. Otworzyła powoli oczy i spojrzała na około siebie. Spostrzegła, że znajduje się w bogato zdobionym pokoju.  Na środku znajdował się duży, kolorowy dywan z wyszytą złotą obręczą, składającą się ze  słów (oczywiście w dawnej sylenijskiej mowie ). Na ścianie nad kominkiem wisiał obraz pięknej kobiety. Koło, której krzątały się wróżki i elfickie dziewczyny o niebieskich oczach. Nad  sobą miała założony baldachim o cienkiej strukturze, prawdopodobnie z jedwabiu. Baldachim miał odcień jasno beżowym przechodzący w czystą jak śnieg biel.

      Obróciła swą głowę w lewą stronę i zobaczyła śpiącego Dataliona. Mocno trzymającego jej dłoń.  Chciała się podnieść ale nie miała na tyle siły by to uczynić. Więc podniosła  rękę i zaczęła delikatniegłaskać jego jasno fioletowe włosy z czerwonymi jak ogień końcówkami. 

      Ten niespodziewany ruch Marii automatycznie obudził Dataliona. Ujrzawszy ponownie jej zielone oczy. Nie mógł powstrzymać radości. Wyciągnął ją z łóżka. Pochwycił ją w ramiona i  mocno przytulił do swojej klatki piersiowej. Pod oczami dziewczyny ukazały się rumieńce. Jego nagłe uściski zawsze wywoływały u niej taką reakcję. Chociaż  są razem od bodajże  około dwóch lat. Po czym włożył ją z powrotem do łóżka i  przykrył kołdrą.                

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top