20. Ojciec

Patrzyłam na przepaść dzielącą Ciemny Kontynent od reszty świata, nad którą stanęliśmy w powietrzu, powoli opuszczając się w dół. Pamiętam jak razem postanowiliśmy tutaj przenieść ojca, kiedy zabrałam go z wojny. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby Sin się dowiedział, że mimo swojej mocy nie byłam w stanie uratować jego kochanego ojca, który tyle go nauczył. Ciemność tego miejsca zaczęła nas pochłaniać tak bardzo, że ledwo można było dostrzec co jest dookoła nas. Jedyna rzecz dająca światło to niebo nad nami i zachodzące słońce. Niestety przespałam całą naszą podróż, regenerując w ten sposób szybciej moją moc. Spojrzałam na dół kanionu, zauważając niewielki domek z drewna i światło w oknach. Czuję też czyjąś znaną mi obecność ze środka, której od dawna nie spotkałam. Ta osoba zostawiła jedynie po sobie zapach, ale już jej nie ma. Lekko się uśmiechnęłam, nie spodziewając się po tacie, że znajdzie sobie jakiegoś przyjaciela w takim miejscu. Ten człowiek na prawdę umie zaskoczyć. Ten zapach pochodzi od pewnej wróżki, którą Sin kiedyś przyprowadził do domu. Jak mu jeszcze raz było? Yu... Yunan! Czyli to pewnie i on tacie dotrzymywał towarzystwa i na pewno go trochę doinformował.  Wylądowaliśmy na zimnej skale, pozbawionej jakiegokolwiek życia, prócz sztucznie stworzonego ogródka obok, który powstał by tata nie umarł z głodu.

- No i jesteśmy na miejscu. Mamy sporo do nadrobienia, dlatego mam nadzieje, że wypoczęłaś do tej pory? - odstawił mnie na ziemię, odwołując swój ekwipunek dżina. Moje bose stopy dotknęły kamienia i dźwięk łańcuchów odbił się echem.

- To nie ty czekałeś martwy do rana aż to coś zniknie z twojego ciała. Daj mi usiąść. - zaczęłam się kierować chwiejnym krokiem do środka.

- Powinnaś bardziej uważać. - podtrzymał mnie, otwierając drzwi i wchodząc do środka. - Co jeśli na prawdę byś umarła? Wiesz jakbym się wtedy czuł? Pomyślałaś też o Sinbad'zie? - położył mnie na łóżku w kącie domku, siadając obok. - Masz mi wiele do wyjaśnienia. - westchnął, patrząc na mnie z bólem. - Wiesz w ogóle jak się przez te wszystkie lata martwiłem? Nie wiedziałem co się dzieje z moimi dziećmi, które zostały same po śmierci Esly. Tyle razy chciałem do was wrócić, ale wiedziałem, że żołnierze od razu mnie przechwycą i nim was zobaczę zostanę stracony. - odwróciłam wzrok na ścianę obok, mając pierwszy raz w życiu wyrzuty sumienia.

- Przepraszam... - mruknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu.

- Nie przepraszaj, tylko wyjaśnij mi w końcu co się stało, że nagle jesteście z Sinbad'em rozdzieleni i kim na prawdę jesteś? - złapał moją rękę w swoje duże, głaszcząc ją delikatnie swoimi kciukami.

- To najwyższa pora. Po tym czasie to ty powinieneś być tym, który dowie się całej prawdy. - przyznałam, odwracając się do niego przodem i patrząc na niego. Sin za bardzo wdał się w ojca. - Po tym jak Sin dowiedział się, że nie jesteśmy prawdziwym rodzeństwem i moje pochodzenie jest nikomu z was nieznane, zaczął trzymać mnie na dystans. Myślałam na początku, że to chwilowe i po prostu stara się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Nawet nie wiesz jak się myliłam. Najpierw mnie ignorował, by zacząć unikać. Przestał ze mną rozmawiać, przebywać ze mną, aż w końcu odszedł bez słowa. Mama zmarła niewiele przed tym. - z moich oczu znowu zaczęły wylewać się łzy, więc zakryłam twarz dłonią. - Kocham tą małą i denerwującą pchłę, więc dlaczego on się tak zachował? Czyżby wszystko co dla nich robiłam nie miało dla niego znaczenia? Pracowałam całymi dniami, zabijając dla pieniędzy, by spełnić jego marzenia. Nie raz nie wracałam do domu by zostać dłużej w pracy. Kiedy miałam czas dla niego, robiłam wszystko co chciał, nawet głupie latanie po niebie, byleby zobaczyć jego uśmiech. Z całych sił starałam się zapewnić mu wszystko czego potrzebuje, więc dlaczego? Czy to co robiłam nigdy się dla niego nie liczyło i zawsze chodziło tylko o więzy krwi? Co robiłam nie tak? To, że mnie nie było? Powinnam była mniej pracować? Ale wtedy nie zarabiałabym tyle pieniędzy. Musiałabym zostać dziwką by zarobić chociaż większą część tych pieniędzy. Albo może źle się zajmowałam mamą? Nie byłam w stanie uleczyć jej choroby, była zbyt skomplikowana i rozległa. Nie byłam wtedy wystarczająco silna. Teraz pewnie by mi się udało, ale wtedy... - nie wytrzymałam, zaczynając szlochać i beczeć, jak jakieś małe dziecko.

Tata od razu wziął mnie w swoje ramiona, przytulając mocno do swojej piersi i głaszcząc uspokajająco po głowie. Jego ciepło działało na mnie uspokajająco, ale łzy i tak płynęły dalej po moich policzkach. W końcu mogę się komuś wygadać, wyżalić czy zwierzyć. Potrzebowałam go z powrotem.

- Spokojnie, aniołku, to nie jest twoja wina. Sin pewnie musiał obrać sobie jakiś nowy cel i nie chciał cię narażać, dlatego tak postąpił. Na pewno ma to jakieś swoje wyjaśnienie. Najlepiej by było porozmawiać i to wyjaśnić. On też cię kocha i na pewno doceniał to jak się starałaś. Nie płacz już, inaczej tatuś też będzie smutny. - jego głos się lekko załamał pod koniec, a jego uścisk zacieśnił. Typowy Badr, emocjonalny i kochający.

Zaśmiałam się przez szloch, biorąc głębokie wdechy dla uspokojenia. Ma rację, muszę się opanować. Powinnam też szczerze porozmawiać z Sin'em, w końcu jego działania zawsze miały jakieś głębsze dno. Może to jednak pora pójść i porozmawiać z nim jak dorośli ludzie i przestać uciekać?

- Jak wrócę do pełni sił, pójdziesz ze mną? - zapytałam, powstrzymując w końcu lejące się łzy.

- Oczywiście, Mari-chan. Sam marzę o zobaczeniu syna po tak długim czasie rozłąki. Mam nadzieję zobaczyć was znowu razem. - spojrzał na mnie, biorąc moją twarz w swoje dłonie i całując w czoło.

- Nieźle się zdziwi, kiedy cię zobaczy. - zaśmiałam się, kładąc z powrotem na łóżku.

- W końcu umarłem na polu bitwy. - spuścił wzrok wzdychając. - Czasami się zastanawiam czy dobrze zrobiłem uciekając i chowając się. - chwycił za grubą kołdrę i przykrył mnie nią.

- To było najlepsze co mogłeś zrobić. Gdyby nie to, nie byłoby cię tu, nie zobaczyłbyś Sin'a już nigdy więcej, nie próbowałbyś nas ze sobą pogodzić i pewnie nigdy byś się nie dowiedział kim na prawdę jestem. - odetchnęłam, biorąc jego rękę w swoją.

- Skoro już przy tym jesteśmy... Maria, bądź ze mną szczera i powiedz mi prawdę. - powiedział poważnie, stojąc nade mną i obserwując mnie.

Wzięłam kilka głębokich wdechów, przygotowując się na tę rozmowę. On jest najbardziej odpowiednią osobą do poznania mojej tajemnicy. Czuję się do niego przywiązana i ufam mu. Lekko się uśmiechnęłam, patrząc mu w oczy gotowa.

- Jestem mieszańcem Boga i Demona.

- Co...?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top