Boże, ale ze mnie debil
Ciężko mi było zasnąć tej nocy. Zastanawiałam się co tak na prawdę czuje. Z jednej strony nadal "coś" jest pomiędzy mną, a Adrienem, ale tak naprawdę nie wiem co. Zaś z drugiej jest Chat na którym zaczęło mi zależeć bardziej niż powinno. Zawsze uważałam, że jest typowym Casanovą, ale jemu naprawdę zależało na Ladybug. Dla większości wybór byłby oczywisty. Ale niestety nie dla mnie. Bo byłam z nimi obydwoma w tych lepszych i gorszych chwilach.
-Marinette przestań gapić się w to lustro. Rusz się w końcu spóźnisz się na lekcje.
Powiedziała Tikki i wybudziła mnie z "transu".
-Tak, tak Tikki. Zamyśliłam się po prostu.
-Zdążyłam zauważyć. Pewnie myślałaś o Chatcie. My Lady czy możesz ruszyć swój zacny tyłek i pójść do szkoły.
Zaczęła mówić kwami udając przy tym Chata. Próbowała też robić podobne pozy do nastolatka. Wyglądało to komicznie.
-O Boże Tikki przestań!
Śmiałam się.
-Dobra, ale ruszaj się.
-Tak jest szefowo.
Zasalutowałam.
***Tajm spkipeł***
-I czego wczoraj chciał od ciebie Adrien?
Zapytała mnie jak zwykle ciekawska Alya.
-Przeprosił mnie. No wiesz za te akcje z Nathem.
-Tylko tyle?!
-A co ty sobie wyobrażałaś?
Spojrzałam na nią i zaśmiałam się.
-No wiem, ale czegoś bardziej konkretnego. No sory, ale nasza blondyneczka ślini się na twój widok od początku roku.
Mulatka uśmiechnęła się cwaniacko. Byłam dosyć zdziwiona. Owszem Adrien ostatnio zachowywał się inaczej przy mnie, ale nie aż tak.
-Zdaje ci się.
Zbyłam ją i ruszyłam do szatni. Większość dziewczyn już się przebierała. Ubrałam swój szary podkoszulek i krótkie czarne spodenki. Kiedy wszystkie już byłyśmy gotowe weszłyśmy na halę. Chłopacy już na nas czekali, a Chloe jak zwykle siedziała na trybunach, ponieważ jest "niedysponowana".
-Nie ma to jak dożywotnie zwolnienie z WF-u co nie?
Usłyszałam głos Alyi przy uchu i zaśmiałam się na jej trafny komentarz.
-No dobrze. To skoro już wszyscy są gotowi to dobierzcie się w pary i w takich dwójkach zróbcie rozgrzewke.
Oznajmił trener, a ja spojrzałam na mulatke stojącą obok mnie.
-Razem?
Zapytała.
-Pewnie.
Znalazłyśmy jakieś wolne miejsce na sali i zaczęłyśmy się rozciągać.
-Tylko nic trudnego Mari.
Zaśmiałyśmy się obie. Może i Alya nie należała do typowych kamieni, ale na pewno nie była tak rozciągnięta jak ja. Mi pomagał fakt iż wyrobiłam sobie kondycję jako Ladybug. Ale Alyi nie można odmówić dobrej gry w kosza czy siatkówkę bo wychodzi jej to genialnie. Kiedy już skończyliśmy się rozciągać podeszliśmy wszyscy do trenera, a ten podzielił nas na dwie drużyny.
-No dobrze. No to w pierwszej drużynie będzie Alya, Nino, Kim, Juleka, Max i Rose. W drugiej drużynie będzie Marinette, Adrien, Sabrina, Nathaniel, Ivan i Alix, a Mylene będzie na zmianę.
Wszyscy ustawiliśmy się na boisku. Długo nie pozostałam sama bo już po chwili podszedł do mnie Adrien.
-Jak tam forma Marinette?
Zapytał mnie blondyn.
-Dobrze. A ty jak się trzymasz?
Powiedziałam i zlustrowałam chłopaka wzrokiem. Był ubrany w opinający jego ciało czarny podkoszulek i tego samego koloru krótkie spodenki. Wyglądał bardzo dobrze.
-Nie narzekam.
Zasmialiśmy się razem. Lecz mój śmiech nie trwał długo, ponieważ poczułam okropne pieczenie na plecach. "Błagam nie teraz". Powiedziałam do siebie w myślach. Blondyn spojrzał na mnie zaniepokojonym wzrokiem i złapał mnie za ramię.
-Marinette wszystko jest w porządku?
Zapytał zmartwiony, a pokiwałam lekko głową i spuściłam wzrok. Odeszłam od blondyna i podeszłam do trenera.
-Trenerze źle się czuje. Czy mogę iść do higienistki?
-Tak, oczywiście Marinette.
Powiedział nauczyciel, a ja szybko wybiegłam z hali i pobiegłam do szatni. Szybko weszłam do łazienki i ściagnęłam mój podkoszulek, który był szary, a teraz stał się czarny.
-Co się stało Marinette?
Podleciała do mnie Tikki.
-Tikki muszę coś wymyślić by nikt tego nie zauważył.
Powiedziałam ignorując jej wcześniejsze pytanie.
***P.O.V. Adrien***
Razem z Nino rozciągaliśmy się na końcu sali. Dyskretnie obserwowałem Marinette jak zawzięcie dyskutowała z Alyą. Była ubrana w szary podkoszulek i krótkie czarne spodenki. Wyglądała bardzo seksownie. "Boże Agreste o czym ty myślisz". Skarciłem sam siebie w myślach.
-Zakochałeś się czy co?
Poczułem szturchnięcie w ramie i głos mojego przyjaciela.
-Co? Że ja? Niby w kim?
-No w Marinette. Patrzysz na nią od dobrych pięciu minut.
-Serio?
-Yhm..-Mruknął i zaśmiał się, a na moją twarz wkradł się ogromny rumieniec.
-Boże, ale ze mnie debil.
Przykucnąłem i schowałem twarz w dłoniach z zażenowania.
-Nie prawda stary. Każdy ma prawo się zakochać. A teraz chodź. Idziemy grać.
Uśmiechnął się w moją stronę i wyciągnął do mnie rękę którą ująłem. Ruszyliśmy w dwójkę, a trener podzielił nas na drużyny.
-No dobrze. No to w pierwszej drużynie będzie Alya, Nino, Kim, Juleka, Max i Rose. W drugiej drużynie będzie Marinette, Adrien, Sabrina, Nathaniel, Ivan i Alix, a Mylene będzie na zmianę.
Wszyscy powoli ustawiliśmy się na pozycjach, a ja zająłem miejsce obok Marinette.
-Jak tam forma Marinette?
Zapytałem dziewczyne która uśmiechnęła się w moją stronę.
-Dobrze. A ty jak się trzymasz?
Powiedziała i zlustrowała mnie wzrokiem. Ja zrobiłem to samo, ale chyba tego nie zauważyła.
-Nie narzekam.
Zasmialiśmy się razem. Lecz po chwili uśmiech zniknął z jej twarzy. Spojrzałem na nią troskliwie.
-Marinette wszystko jest w porządku?
Zapytałem i położyłem jej rękę na ramieniu. Ta jedynie coś mruknęła pod nosem i odeszła w stronę trenera, a ja jedyne co usłyszałem to ciche "oczywiście Marinette". Granatowłosa szybko wybiegła z sali, a ja nadal patrzyłem w miejsce gdzie była jeszcze chwilę temu. Gra się rozpoczęła. Zamiast Marinette na boisko weszła Mylene. Wszystko było ok poza jakimiś komentarzami Chloe.
-Dajesz Adrieński! Pokaż tym lamusom jak się gra!
Odbiłem piłkę którą podał mi Kim z drugiej strony. Jednak zaraz po odbiciu poczułem pieczenie na plecach. "Jasna cholera. Czemu teraz"? Przekląłem w myślach i podszedłem szybko do trenera.
-Trenerze mogę iść do pielęgniarki?
-Co wy jesteście dzisiaj tacy kontuzyjni?
Zapytał lekko poirytowany nauczyciel.
-No dobra. Idź już jak musisz.
Powiedział, a ja szybko pokierowałem się do szatni. Wparowałem jak strzała i ściągnąłem podkoszulek. Spojrzałem na swoje plecy w lustrze, a te znów pokryte były niezrozumianymi dla mnie znakami w kolorze zieleni.
-Kurwa mać.
Przeklnąłem głośno.
-Co się dzieje dzieciaku?
Podleciał do mnie Plagg.
-Nie widzisz? To miało być raz na dwa tygodnie, a nie. Przecież minął niecały tydzień.
-Hmm...CZEKAJ! Wiem. Ladybug była blisko ciebie.
Powiedział i wypiął dumnie pierś, a ja spojrzałem na niego zaskoczony.
-Plagg jesteś genialny!
-Ty się tak nie zapędzaj. Jesteś Chatem od kilku lat i nadal nie znasz tożsamości Ladybug. Więc i tak życzę ci powodzenia.
Zwrócił mi uwagę Plagg. I miał racje. Chatem Noirem byłem od około trzech lat i nadal nie odkryłem sekretnej tożsamości Ladybug. Ale teraz wiem, że musiała być na sali. Tym razem mi się uda. I nawet mam pomysł jak to zrobić.
-Dobra. Tym razem mi się uda. A teraz muszę się przebrać póki chłopaki nie wrócili. Showaj się Plagg.
***P.O.V. Marinette***
Wróciłam do domu. Rodzicom powiedziałam, że źle się czułam. Co w sumie było po części prawdą. Rzuciłam się na moje łóżko i siegnęłam po zdjęcie leżące na półce. Byłam na nim jako Ladybug razem z Chatem. Przejechałam lekko palcem po postaci chłopaka i uśmiechnęłam się sama do siebie, a potem opadła bezwładnie na łóżko.
-Dlaczego się tak uśmiechasz Marinette?
Zapytała mnie ciekawska Tikki.
-Po prostu sobie coś uświadomiłam.
-Co takiego?
-Że nie ma sensu trwać przy kimś kto nie czeka na ciebie.
Powiedziałam. Miałam na myśli Adriena. Wiem, że jemu się ktoś podoba. Nie będę mu przeszkadzać. Za to ważniejszy zrobił się dla mnie Chat.
-No w końcu Marinette! Myślałam, że nigdy tego nie zrozumiesz.
Jestem bardzo wdzięczna Tikki za to, że tak mnie wspiera. Jest moją najlepszą przyjaciółką. Nagle usłyszałam krzyki dobiegające z dworu.
-Pora na przemianę. Tikki kropkuj!
Powiedziałam tak dobrze znaną mi kwestię i przemieniłam się w Ladybug. Wyskoczyłam przez balkon i zaczępiłam moje jojo o jakiś dach. Po chwili byłam już na rynku. Była tam dziewczyna z dwoma warkoczami. Była ubrana w długą białą suknię, a na głowie miała welon. W ręku trzymała bukiet czerwonych róż.
-Jestem Młodnica(tak nie umiem wymyślać nazw złoczyńców)! Oddaj mi swoje miraculum Ladybug!
-A w życiu. Ta wasza gadka zawsze jest taka sama. To się robi nudne.
-Zgadzam się My lady.
Usłyszałam głos Chata za sobą.
-Jakieś pomysły gdzie może być akuma?
Zapytałam go bo na razie nie wpadłam na nic konkretnego.
-Nie. Jakie ona ma w ogóle moce?
-Zaraz się przekonacie!
Powiedziała Młodnica i nagle rzuciły się na nas pnącza róż. Szybko uskoczyłam i pochnęłam ze sobą Chata.
-Wiesz co? Następnym razem nie pytaj złoczyńców o ich moce. Bo robią potem ich demonstracje.
-Wybacz Bugaboo.
Podrapał się nerwowo po karku. Młodnica nagle wystrzeliła swoje róże w parę nastolatków idących nieopodal. Chłopak nagle miał na sobie smoking, a dziewczyna suknię jak do ślubu i zaczęli razem tańczyć.
-Emm...to jest dosyć dziwne.
Oznajmił chłopak.
-Chyba nie chce skończyć tak szybko na ślubnym kobiercu Chaton.
-Ja też nie.
Zaśmiał się. A spojrzałam na niego. Myślałam, że znów walnie jakimś głupim sucharem co do tego, że powinniśmy być razem. A no tak. Kocha inną. Westchnęłam, a ręka chłopaka znalazła się na moim ramieniu.
-Wszystko okej My lady?
-Tak. Musimy działać.
-Wiesz już gdzie jest akuma?
-Myślę, że może być w bukiecie.
-Ty to masz głowę Bugaboo!
***Tajm skipeł***
Staliśmy na jednym z dachów i przyglądaliśmy się wieży Eiffla. Panowała dosyć napięta atmosfera. To miała być walka taka jak każda. A skończyło się tak jak się skończyło.
-No to emmm...co robimy Ladybug?
-Zapominamy o całej sytuacji i żyjemy dalej, a co mamy robić.
-Cieszy mnie to. Po prostu zależy mi na kimś i nie chciałem...
-Rozumiem Chaton.
Mruknęłam i już chciałam opuścić dach gdy chłopak złapał mnie za nadgarstek.
-Na pewno wszystko ok?
Usłyszałam pikanie moich kolczyków co oznaczało, że nie zostało mi dużo czasu.
-Na pewno Chat. A teraz muszę iść. Narazie Chato...
Nie dane było mi dokończyć, ponieważ chłopak przytulił mnie do siebie. Na początku byłam zdziwiona jego zachowaniem, ale odwzajemniłam uścisk.
-Proszę..nie idź. Zaufaj mi. Naprawdę nikomu nie powiem. Słowo Chata.
Szeptał mi do ucha, a po moim ciele przebiegł miły dreszcz.
-Nie, Chat. Nie możemy znać swoich tożsamości. Dobrze o tym wiesz.
Odpowiedziałam i odsunęłam chłopaka na długość moich ramion.
-Dobrze. A teraz muszę iść. Chce jeszcze kogoś odwiedzić. A tobie kończy się czas. Do zobaczenia Bugaboo.
Zasalutował mi z uśmiechem na twarzy i skoczył na pobliski dach. Ja zarzuciłam swoim jojo i wróciłam do domu.
-Odkropkuj.
Powiedziałam będąc już w pokoju. Rzuciłam się natychmiast na krzesło przy biurku i schowałam twarz w dłoniach.
-Wszystko w porządku Marinette?
Zapytała zatroskana Tikki.
-Nie. Nic nie jest w porządku. Dlaczego to takie trudne. I głupie w dodatku. Teraz kiedy mi podoba się Chat on lubi kogoś innego. Tak samo było z Adrienem.
Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach, a Tikki podleciała do mnie i przytuliła się do mojego policzka.
-Nie płacz Marinette. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Jesteś przecież Ladybug i sobie poradzisz.
Pocieszało mnie kwami, a ja otarłam łzy i uśmiechnęłam się do niej.
-Masz rację. Jestem Ladybug. A ona zawsze sobie radzi.
-Wspaniale Marinette! I o to chodziło!
Krzyczało kwami swoim piskliwym głosikiem, a ja usłyszałam pukanie w klapę od balkonu.
-Tikki schowaj się.
Szepnęłam do stworzonka, a kwami schowało się gdzieś za moimi poduszkami. Uchyliłam lekko wieko i na mnie nagle spadł Chat.
-Boże! Mówiłam ci już, że masz mnie tak nie straszyć.
-Wybacz Mari.
Uśmiechnął się przepraszająco.
-No dobra. Ale co ty tu tak właściwie robisz? Znowu.
Ostatnie słowo szepnęłam jakby do siebie.
-Znów chce prosić cię o radę.
-No dobra. To co tym razem?
-Chodzi o to, że..
Zawahał się przez chwilę i nabrał powietrza w płuca. Westchnął. Był stasznie zakłopotany.
-Nie wiem co robić. Nie wiem czy widziałaś, ale walczyliśmy dzisiaj z akumą. Była to panna młoda, którą mąż wystawił do wiatru w dzień ślubu. Jej róże powodowały, że ludzie byli ubrani jak do ślubu i najpierw tańczyli, a potem kończyło się to pocałunkiem. Ja i Ladybug oberwaliśmy. I wiesz jak to się skończyło. Po całej misji wyglądało na przejętą. Zapytałem ją co z tym zrobimy, a ona powiedziała, że musimy zapomnieć. Ale to było dziwne. Widziałem ból w jej oczach kiedy to mówiła. Ja zaś czuję jakbym zdradził dziewczynę, która mi się podoba. Nie wiem co o tym myśleć.
Spuścił głowę i zaczął się trząść. Przytuliłam go do siebie, a on ścisnął mnie jeszcze bardziej. Zaczęłam go kołysać i głaskać po blond czuprynie.
-Zobaczysz wszystko będzie ok. To było przez moc akumy więc to nie była twoja wina.
Szeptałam mu do ucha.
-Marinette...a ty co byś zrobiła?
Odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie wyczekujaco.
-Myślę, że na twoim miejscu powiedziałabym tej dziewczynie co niej czuję.
-Dziękuje ci Marinette. Jesteś najlepsza.
Rozpromienił się na moją odpowiedź i pocałował mój policzek, a ja się zarumieniłam..
-Nie ma za co Chat.
-Muszę iść. Do zobaczenia My princess.
Powiedział i wyskoczył przez balkon i tyle go widziałam.
-ALE ZE MNIE IDIOTKA!
Krzyknęłam i runęłam na poduszki jak kłoda.
-Marinette to nie prawda.
-Ale Chat..on...ehh. Dlaczego to takie skomplikowane. Doradziłam mu właśnie co ma zrobić z dziewczyną która mi się podoba podczas gdy to mi podoba się Chat. Jestem totalną porażką.
-Przestań się użalać nad sobą znowu. Idź spać bo jutro nie wstaniesz do szkoły.
-Ehh..dobra.
***Następnego dnia***
-Ale to było G E N I A L N E! Moje marzenia się w końcu spełniły! Ladynoir życiem!
Krzyczała podekscytowana Alya po tym jak pokazała mi nagranie z pocałunku Ladybug i Chata. Spojrzałam na chłopaka, który nie wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu spraw.
-Ale Chat Noir nie wygląda na zadowolonego.
Powiedziałam do przyjaciółki.
-Bo po prostu był zaskoczony. Ale ty jeszcze zobaczysz, że Ladybug i Chat będą razem.
Zapewniała mnie mulatka, a ja tylko prychnęłam i rzuciłam na odchodne.
-Może w innym życiu.
I odeszłam zostawiając Alyę samą sobie. Poszłam do klasy i usiadłam na moim miejscu.
-Wszystko w porządku Marinette?
Usłyszałam szept Tikki dochodzący z torebki.
-Tak Tikki. Jest ok.
Po jakiś pięciu minutach wszyscy byli na miejscach, a pani Bustier zaczęła lekcję.
-Czyli nie ma tylko Lily.
Oznajmiła nauczycielka, a dziewczyna jak na zawołanie pojawiła się w klasie.
-Przepraszam za spóźnienie pani Bustier, ale była stłuczka na drodze.
-Oh..dzień dobry Lila. Ale wszystko w porządku?
Jeszcze jej tutaj brakowało mi do szczęścia.
-Tak, ale muszę siedzieć w pierwszej ławce bo mam problemy z uchem.
Coś nie wierzyłam tej dziewczynie.
-No dobrze no to tak. Lila usiądzie do Adriena, a Nino do Alyi, a Marinette pójdzie do ostatniej ławki.
Powiedziała nauczycielka, a spojrzałam na nią jak na wiariatkę i już miałam coś powiedzieć, ale ona skarciła mnie swoim spojrzeniem. Przytaknęłam lekko i z westchnięciem usiadłam w ostatniej ławce i spojrzałam tęsknie na Alyę.
-Proszę pani, ale ja mogę iść do Marinette. Wtedy Lila będzie doskonale widziała tablicę.
Powiedział Adrien, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
-No dobrze Adrien.
Odpowiedziała pani Bustier, a chłopak zabrał swoje rzeczy i usiadł obok mnie. Spojrzałam na włoszkę, a ta była cała czerwona ze złości i zaciskała pięści.
-Dlaczego ze mną usiadłeś Adrien? Bo wątpie, że to "żeby Lila lepiej widziała tablicę" było powodem.
Zrobiłam niewidzialny cudzysłów w powietrzu.
-Po prostu nie chce z nią siedzieć bo strasznie się do mnie klei. A po drugie bardzo cię lubię Marinette i nie chciałem byś siedziała sama.
-Dzięki Adrien.
Uśmiechnęłam się do chłopaka, a on odwzajemnił ten gest.
-No dobrze. Koniec rozmów. Zaczynamy lekcje.
=============================
Witam i o zdrowie pytam. Mam nadzieję, że ten rozdział wam się podoba bo spędziłam nad nim naprawdę dużo czasu. Jak nastroje przed świętami? Piszcie w komentarzu. Dziękuje wam za tyle wyświetleń! Pozdrawiam was!
~_zapomnij_o_mnie_
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top