Strach

Za chwilę weźmiecie mnie za absolutnie dziecinnego..., jeżeli już tego nie zrobiliście po surrealizmie moich opowiadań.

To coś powstało wczoraj w nocy(kończę to pisać o wiele później), kiedy kładłem się spać. Zapisałem to na szybko w swoim notatniku w telefonie. Kiedy to powstawało byłem zmęczony. Wtedy mózg pracuje trochę inaczej... zupełnie inaczej. Rzeczy często wydają się prostsze i... mniej żenujące.

Byłem po obejrzeniu całego "Atlasu chmur". Ten film wywołuje we mnie skrajne emocje i chyba o to twórcom chodziło. Można po nim dostać depresji, albo euforii egzystencjalnej.

Kiedy byłem mniejszy, panicznie bałem się ciemności. Minęło mi to, ale ostatnio zaczęło wracać falami.

Mam zwyczaj słuchania muzyki w ciemności, siedząc na łóżku przed snem.

"...bo kiedy pierwszy zapada zmrok, boisz się ruchu własnego cienia."... Oj nie... nie tylko pierwszy. Mój mózg o odpowiednio późnej porze staje się tak dzieckowy, jak nigdy. 

Założyłem słuchawki nie słyszałem mojego otoczenia... tyle wystarczyło, żeby mój mózg słyszał za dużo. Coś stało za drzwiami. Widziałem już w swojej głowie, jak otwiera drzwi uderzając nimi nieco hałaśliwie o szafę. Słyszałem jego charczenie. (BYŁEM ZMĘCZONY, OKEJ?!)

Nie wiem dlaczego odwróciłem od niego wzrok. Może chciałem spojrzeć, czy jakaś pająkopodobna abominacja nie próbuje wpełznąć przez uchylone okno. 

Na zagłówku łóżka siedział pluszowy miś. Siłą rzeczy zobaczyłem go kontem oka... Oczywiście, że zaczął się do mnie upiornie uśmiechać. Znów spojrzałem na drzwi. Wydawało mi się, że szybko się wtedy zamknęły, by nie było widać, że coś je wcześniej uchyliło (to chyba klasyk nie tylko mojego mózgu)

Nie pamiętam, co wtedy leciało na słuchawkach, ale zgaduję, że coś Kwiatu jabłoni, co często się zdarza. 

Rozglądałem się coraz bardziej zestresowany, po pokoju. Zerkałem na drzwi i na misia, który tradycyjnie stawał się szybko zwykłym pluszakiem, tylko gdy się na niego spojrzało. 

Po dłuższym czasie, piosenka się rozwinęła. Była coraz szybsza, lecz oczywiście przyjemna, niełącząca się z tymi marami. Teraz znów spojrzałem na pluszaka. Miałem pomysł. Wiedziałem co powinienem zrobić. Wyciągnąłem do niego rękę. Wyobrażałem sobie jak mi ją odgryza wielkimi zębiskami. Złapałem go jednak, mimo wszystko. Przytuliłem go do siebie z całych sił. Jak bardzo dawno tego nie robiłem. Ile się musiał na to naczekać... aż się zakurzył. 

Uświadomiłem sobie jak bardzo mi tego brakowało... i jemu chyba też (ByŁeM zMęCzOnY).

Spojrzałem na drzwi, już się ich nie bałem. Zacząłem się uśmiechać. Śmiałem się sam z siebie. Co ja ku**a robię?! Byłem szczęśliwy. 

Kiedy jest się coraz starszy, ma się tego coraz mniej. Jest to potrzebne każdemu, a jeżeli ktoś myśli, że nie, to tym bardziej się mu przyda.

Miałem ochotę, jak nigdy wcześniej, przytulić te wszystkie gwiazdki na niebie, wszystkie chmurki, drzewa, pieski, kotki, ludzi. Wszytko było dla mnie jasne, niczego się nie bałem i...

...Robię z siebie pośmiewisko, prawda?

Przechodząc do sedna, nie mam zielonego pojęcia dlaczego tak szybko zapomniałem o tym, że odpowiedzią na wszystko jest miłość.

Nigdy w życiu bym tego wszystkiego nie powiedział. Jedyne, co mogę zrobić, to to napisać i strzec, by nie dowiedział się o tym nikt z mojego fizycznego otoczenia. 


//Wy też macie czasami takie wrażenie, że osoba, z którą piszecie to wasz przyjaciel/przyjaciółka, ale nie macie obydwoje/obydwie o tym pojęcia?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top