Postęp
Kiedyś na pokładzie statku do nawigacji był kompas, sekstant i gwiazdy na niebie. Trzeba było uważać, by się nie zgubić. Kiedyś, gdy patrzyło się na mapę, było widać na niej rozlewające się z czterech stron świata białe plamy niewiedzy, ciągnące się niezbadane wody i krainy. Świat wydawał się być taki monumentalny, nieprzebrany, magiczny, nieskończony.
Dzisiaj już tego nie ma. Wystarczy, że na pokładzie jest jedno elektroniczne urządzenie. Dzisiaj na mapie wszystko jest czyste, klarowne, widoczne... znane. Za każdym razem widzisz na mapie te same zarysy kontynentów. Sama wiedza powoduje, że świat wydaje się mały. Ludzi jest coraz więcej. Jesteśmy w stanie w jeden dzień znaleźć się po drugiej stronie globu. Nie ma już praktycznie na ziemi miejsca, nienależącego do jakiegoś państwa. Komunikujemy się miedzy sobą bez ograniczeń. Robi się... nudno.
Oczywiście nie można brać niczego za pewnik, ale gdyby ktoś zaczął podważać dokładność dzisiejszych map, zostałby raczej wyśmiany, niż nazwany kimś innowacyjnym. Przecież są osoby, które podważają nawet kulistość ziemi, ale sami wiemy jaką mają reputację. Według mnie takie osoby to po prostu osoby znudzone, chcące się wyrwać z klatki, którą założyła im na głowę wiedza. Nie uważam, by ziemia była płaska, ale szczerze mówiąc, nie wiem, czy tak myśleć bym nie chciał... czy nie byłbym szczęśliwszy patrząc na horyzont i myśląc o nieskończonej krainie.
Świat staje się stopniowo coraz mniejszy, aż w końcu zamieni się w klatkę, w której ledwo będziemy się mieścić. Nie będzie mowy o wolności, bo wszędzie będzie nas pełno i zawsze będziemy siedzieli w jakimś systemie.
Mam w tym tekście bardzo negatywne nastawienie do postępu, ale sam przecież bez technologii bym tego teraz nie mógł pisać. Prawda jest taka, że po prostu się boję... Szczerze boję się tłumu, pędzącego czasu, hałasu. Wcześniej nawet się nad tym nie zastanawiałem, ale teraz zaczynam się cywilizacji bać prawie równie, jak potrzebować.
Czy wszystko ze mną okej?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top