Czas wystarczy...
Siedzi się na niewygodnym krześle. Boli kręgosłóp. Wokół przerażająca cisza, od której aż uszy bolą. Czas i przestrzeń skostniały. Wszystko stoi boleśnie w miejscu i robi sobie odciski. Teraz cisza jest tak ostra, że aż uszy krwawią. Nie ma sił by przestać się garbić. Jest noc bez gwiazd. Panuje półmrok jednej, lichej żarówki. Czaszka boli, od samego, ocierającego się o nią, czasu.
Nagle ktoś podnosi lekko palec, leżącej na biórku, ręki. Upuszcza go, uderza paznokciem o drewno, a ono wydaje dźwięk... nareszcie. Podnosi go drugi raz i znów uderza, lecz nieco mocniej. Robi tak jeszcze raz. W końcu słychać odsunięte z impetem krzesło, upadające na podłogę z błogim hukiem. Jakiś człowiek wstaje nagle, prostuje się, bierze głośny, głęboki wdech.
-Hej!- Dało się słyszeć donośny, ludzki głos.
I tym są ludzie: Daj im ciemność i czas, a oni rozniecą ogień.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top