Rozdział dodatkowy #1

4.01.2025

WARNING! Akcja rozdziału dzieje się gdzieś przed znikcięniem Polski. Przedstawione tutaj wydarzenia NIE SĄ kanoniczne, nie mają żadnego wpływu na historię i nigdy nie będą miały!!! Dalsze rozdziały w drugiej części będą się toczyły zupełnie, jakby ten tutaj nie istniał. Taki mały rodział podczas długiej przerwy między częścią pierwszą tej książki a drugą~~

***

Pov. Niemcy

Biegnąc przed siebie cicho się zaśmiałem, próbując złapać uciekającego przede mną przyjaciela. Choć próbowałem najlepiej jak potrafię, to jednak widać było, że wyraźnie przegrywałem. Ciężko go dogonić.. A gdyby potrafił latać, to pozostawałyby mu jeszcze dodatkowo skrzydła jako droga ucieczki.

-Ha ha, nie złapiesz mnie!! 

-Daj mi tylko chwilę, jeszcze się rozgrzewam!

-Z takim podejściem to nadasz się najwyżej jako zawodnik do wyścigu żółwi, taki wol-

I nagle, zapatrzony we mnie i w swoją pewność siebie, nie zauważył rosnącego przed nim drzewa i jak możnabyło się spodziewać - wpadł na nie. A dokładniej, przywalił w nie twarzą. Naszczęście zdążyłem się w porę zatrzymać, łapiąc go zanim zderzył się z ziemią.

-Ał, moja głowa... Kto tu niby stawiałby takie drzewo na środku trawy?? Przecież jeszcze parę sekund temu go tu nie było- - Chłopak się lekko zdenerwował, zflustrowany tym, że przegrał. Ręką lekko złapał się za bolące miejsce na głowie, marszcząc brwi.

-Jesteś pewien? - spytałem się, wciąż trzymając go blisko siebie - w każdym razie wygląda na to, że przegrałeś!

-Weź- czekaj, czemu mnie trzymasz?? - i z tym odskoczył jak oparzony, otrzepując się z niewidzialnego kurzu. Zdaje się, że się.. zawstydził? Interesujące. Zapewne bycie tak blisko mu się podobało, choć nigdy by się do tego nie przyznał..

Mimowolnie lekko się uśmiechnąłem.

-Aaah, tak?~~ Gdybym cię nie złapał, to byś spadł na ziemię. A tego byśmy raczej nie chcieli.

-Dobra, już.. - lekko się zarumienił i zakrył twarz rękoma, próbując to ukryć.

-Ooo, komuś się to podobało~~

-Nie prawda-

Rumieniec na twarzy jednak potwierdzał to, że kłamie. Choć niemiałbym raczej żadnych problemów z tym, gdyby przyznał się do prawdy - a nawet wręcz  przeciwnie - bardzo lubię jego towarzystwo. A szczególnie, gdy dzielimy razem takie momenty, jak teraz.

-Niemcy, słyszysz mnie!!!

Nagle obydwoje otworzyliśmy szeroko oczy, spoglądając się na siebie. O nie.. Szybko złapałem go za rękę, nie chcąc aby ten moment się skończył. Jednak i to na nic się nie zdało, gdyż Polska i tak rozpłynął się w powietrzu, a cały świat wokół zaczął się zawalać.

Otworzyłem oczy.

-Niemcy no, co z tobą? Na cały dom krzyczę i nic nie mówisz. - Drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a zaraz po tym wszedł zdenerwowany Lichtenstein, wpatrując się we mnie złowrogo.

-Co się dzieje? Gdzie.. ja jestem? - zdezorientowany spojrzałem się na swoje ręce, a następnie na swojego brata. Przetarłem oczy.

-Jesteś u siebie w pokoju. Spałeś, tak?

No, i nie pozostało mi nic innego niż się przyznać.

-Chyba... która godzina?

-dwunasta.

Co, już tak późno?!

Wyczytując szok na mojej twarzy, Lichtenstein po chwili kontynuował.

-Jakąś godzinę temu wszyscy wyjechali i zostaliśmy się sami. I pies. - Lichtenstein przybrał poważny wyraz twarzy, w miarę swoich możliwości jak na kogoś wciąż uczęszczającego na lekcje edukacji wczesnoszkolnej - Powiedziano mi, że zawaliłeś fizykę. Czy to prawda?

Zaraz, skąd on wie-

-Tak, nie udało mi się napisać testu... ale po co mi to mówisz? Chyba wiem, że muszę sam to poprawić i zrobię to w tym tygodniu. - westchnąłem, rozczarowany wizją powrotu do szkolnej rzeczywistości. 

Lichtenstein przytaknął.

-Vater chciał się tylko upewnić, czy aby na pewno będziesz się dziś uczył a skończyło mu się doładowanie i nie może dzwonić. Powiedział, bym ci przekazał. Poza tym, pies się zrzygał w łazience i musisz to posprzątać.

Po tym jak najzwyczajniej w świecie wyszedł, zostawiając mnie jeszcze bardziej zdezorientowanego niż przed swoim przyjściem. I obudził mnie tylko... po to? serio?

Wciąż nie wierząc w absurdalność tej sytuacji w końcu wstałem i jak normalny kraj się ubrałem w czyste ciuchy, następnie wychodząc z pokoju. W łazience szybko sprzątnąłem po psie i umyłem ręce przy użyciu mydła, rozmyślając o tym, co wcześniej się wydarzyło. Czasem naprawdę chciałbym móc pozostać w śnie o wiele dłużej... A szczególnie, gdy jest to świadomy sen, kiedy mogę robić rzeczy jakich w prawdziwym życiu nigdy bym się odważył. Na przykład Polska... A właśnie, gdzie on jest??

Po umyciu rąk ponownie wróciłem do swojego pokoju, zastanawiając się gdzie Polska. Zastałem go siedzącego na moim łóżku, wpatrującego się w telefon, który mu kiedyś narysowałem za pomocą tego magicznego ołówka..

-Co tam? - spytałem się, zamykając drzwi. Musiał mnie dopiero teraz zauważyć, gdyż lekko się zarumienił i szybko wyłączył telefon, po czym odchrząknął.

-Nic, czekałem na ciebie. Wszyscy wyszli więc znów jesteśmy sami...

"Wszyscy oprócz lichtenstein'a" - dodałem w myślach. Ten dzieciak czasem naprawdę jest strasznie wkurzający; wiem, że nawet nie ma dziesięciu lat ale.. no.

-I co z tym? W sumie to nie mam nic do roboty.. - zacząłem, myśląc o jakimś sposobie na spędzenie czasu z Polską - później muszę tylko uczyć się fizyki, ale mam jeszcze czas - machnąłem na to ręką, niezbyt się tym przejmując.

Polska uważnie słuchał co mam do powiedzenia z lekkim uśmiechem na twarzy. Część włosów lekko opadła mu na prawe oko ((Oni mają w ogóle włosy? XD)), co tylko dodaje mu uroku. Czasem wciąż nie wierzę, że on jest prawdziwy, czy może nie jest moją halucynacją.. Ale gdyby był, to przecież pies nie byłby w stanie go widzieć, nie? 

-O czym myślisz? - spytał się, gestem ręki przekazując mi, abym usiadł obok niego.

-Myślę nad tym, co dzisiaj będę robić. - wzruszyłem ramionami, przyjmując propozycję chłopaka - jakieś pomysły?

-Wiesz.. - chłopak odwrócił na chwilę wzrok, trochę się wahając - masz jeszcze ten ołówek? Wiesz, no, ten taki magiczny, którym mnie narysowałeś. 

Przytaknąłem; chłopak kontynuował - Skoro udało ci się narysować wcześniej działający telefon, narysujesz mi też tablet? Chciałbym zacząć rysować a trochę ciężko to robić na małym ekranie. I rysik też by się przydał;

Rysowanie? Nie wiedziałem, że Polska potrafi rysować.. i, że się tym tak interesuje. Ja też lubię to robić, jednak nie jestem jeszcze wcale taki dobry. I robię to ołówkiem, w szkicowniku.

-Mogę spróbować.. Muszę tylko poszukać tego ołówka. - wstałem z łóżka i podszedłem do swojego biorka, sprawdzając tam, gdzie zwykle kładę takie rzeczy. Szkolny  piórnik.. Nie ma. organizer.. nie.. szuflada..

Polska obserwował to wszystko z szeroko otworzonymi oczami, nawet nie mrugając. 

Zaraz, ja naprawdę nie mogę tego znaleźć..

-Ej bo mam problem.. - niepewnie odwróciłem się w stronę Polski - nie mogę znaleźć  tego ołówka.. Pamiętam, że ostatnio był tutaj na biurku, ale już go nie ma..

-Jak to nie ma?? - Polska szybko wstał z łóżka, samemu sprawdzając, przeszukując wszystko co na biurku - Gdzie.. go zostawiłeś??

-Na biurku - odpowiedziałem zestresowany - nie wiem dlaczego teraz już nie ma, ja na prawdę- - i nagle zdałem sobie z czegoś sprawę. Ja na 1000% zostawiłem ten ołówek wcześniej na biurku. Kto poza Polską był dziś z rana w moim pokoju, kiedy spałem? No jasne. Lichtenstein.

-Na co się tak patrzysz?! szukaj-

-Nie, ja wiem - przerwałem - dziś obudził mnie lichtenstein, może on to wziął. Czekaj idę do niego.

I po wypowiedzeniu tych słów zdenerwowany opuściłem swój pokój, idąc do pokoju Lichtenstein'a po wytłumaczenia. Okazało się, że jednak go tam nie ma..

-Lichtenstein?! - krzyknąłem, jednak zero odzywu. Dziwne, czyżby znów gdzieś wyszedł? Pewnie znowu nie wiadomo gdzie, do tych swoich dziwnych miejsc a więc szukanie go nie ma sensu..

-Twój brat wyszedł z domu pół godziny temu - usłyszałem nagle z tyłu dość złowieszczy głos, przez co lekko podskoczyłem - jesteśmy zgubieni.

-Polska!? - Spojrzałem się na niego, wciąż lekko przestraszony jego nagłą zmianą nastroju - to na pewno musi gdzieś tu być, spytam się Lichtenstein'a gdy wróci. Nie ma co panikować, nic.. nic się nie stanie..

A właśnie, co by się stało, gdyby ten ołówek faktycznie się zgubił? Albo gdyby wszedł w posiadanie kogoś.. kogo kompletnie nie znam? Nie wiem, ale nie chcę o tym myśleć..

-I co ja mam teraz zrobić?! Co, jeśli Lichtenstein go nie ma albo gdzieś go zgubił? Co wtedy.. się ze mną stanie? - Chłopak odpowiedział, wypowiadając ostatnie zdanie z niepewnością w głosie.

-Ja nie.. - zatrzymałem się na chwilę - nie wiem..

Od czasu, gdy Polska 'pojawił się' w moim życiu, zdążyłem się już do niego przyzwyczaić. Jest moim najlepszym przyjacielem, naprawdę nie chciałbym, aby zniknął.. już sam nie wiem co bym ze sobą zrobił.

**Unexpected alert**

Nagle, całkowicie niespodziawanie poczułem, jak chłopak lekko popchnął mnie w stronę ściany, uniemożliwiając mi drogę ucieczki. Niepewnie spojrzał się w moje oczy z nieśmiałym uśmiechem, lekko gryząc swoją dolną wargę. Jesteśmy tak blisko, że niemal mogę usłyszeć jego bicie serca.. wow.. Mimo wszystkiego nie odepchnąłem go, czekając na jego dalszy ruch. Ten wzrok, jego zapach.. Chyba już wiem. obydwaj to czujemy;

Po chwili Polska szybko przysunął się jeszcze bliżej, łącząc nasze usta w czułym pocałunku. Objąłem go rękoma i przysunąłem możliwie jak najbliżej, oddając pocałunek, lekko rozchylając wargi aby dać mu lepszy dostęp.

-Mmm.. - z moich ust wydobył się cichy pomruk z zadowolenia; pogłębiłem pocałunek, smakując słodkich ust chłopaka. Nie mam pojęcia jakim cudem wcześniej tego nie zrobiłem, to uczucie jest naprawdę wspaniałe.. Właśnie w tym momencie zdałem sobie sprawę, jak bardzo go pragnę.. Nie jako przyjaciela, ale jako partnera, chłopaka~~~

W końcu musieliśmy się trochę od siebie odsunąć, gdyż zaczęło braknąć nam powietrza. Na twarzy Pojawił się rumieniec gdy nagle zdał sobię sprawę, co on zrobił. Jednak nie pozwoliłem mu powiększyć dystansu między nami;

-Jest dobrze. - Szepnąłem w celu zapewnienia komfortu - podobało mi się~~

-N-Naprawdę? - Polska spytał się nieśmiale, po czym lekko się uśmiechnął. W jego oczach dało się zauważyć nutkę niepewności, trochę  nadzieji - dzięki.. Bałem się, że mnie nie zaakceptujesz..

-W porządku.. - Przysunąłem chłopaka bliżej do siebie, przytulając go - Myślę, że od dawna chciałem ci to powiedzieć choć nie zdawałem sobie z tego sprawy.. Ich liebe dich~~

Gdy moje słowa ujrzały światło dzienne, chłopak szeroko otworzył oczy w geście szoku.. Chyba nie powiedziałem nic złego?

-Niemcy... Czy  to jest to, o czym ja myślę? - spytał się niepewnie, głosem niewiele głośniejszym niż szept

-Tak.. - odpowiedziałem

-Ja.. też cię kocham..........................................................................................................................

I ponownie go pocałowałem, tym razem jednak bardziej zachłannie, z jeszcze większą ilością pasji. W odpowiedzi dostałem słodki jęk z przyjemności.. Mmm, aż nawet czuję, jak on zrobił się twardy, podoba mu się, huh? Taki niegrzeczny~~ z pewnością na samym pocałunku nie zaprzestanę, będziemy się dziś-

-Eee Niemcy... Co ty robisz? - Odezwał się lichtenstein stojący na korytarzu z zszkowanym, niepokojącym wyrazem twarzy, nosząc na sobie specjalne okulary pozwalające widzieć duchy. Stoi niemal zamrożony w miejscu, nie będąc w stanie się ruszyć, z moim magicznym ołówkiem w ręce..

O kurwa.

***
Koniec.

Lichtenstein be like:

(P.S. Wolicie jak Polska jest na górze czy na dole? Pytanie na potrzeby nauki, oczywiście)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top