Nazywam się...
Chloe szła przez korytarz nucąc pod nosem piosenkę, żeby lekko podnieść się na duchu. Nie pomagało to jej za bardzo, wspomnienie zabójstwa nie dawało jej spokoju, jakby wypalone w głowie, wyryte w głębi czaszki, głośne i męczące. Nie pomagał jej fakt że cały czas miała przy sobie nóż z krwią przyjaciółki. Tęskniła za nią i nie tylko za nią, była wściekła na samą siebie. Tyle straconych żyć przez nią. Starała się jednak o tym nie myśleć to miejsce było niebezspieczne, zbyt niebespieczne, by nie być skupioną. Mimo, że nie wyglądało niebespieczne dziewczyna wiedziała, że nawet podłoga potrafi być zdradliwa i zawalić się pod tobą. Jednak od zwykłego niebespieczeństwa jakim jest sam budynek, większym niebezpieczeństwem są mieszkańcy tego miejsca, ludzie tacy jak ona. Jednak prowadzeni przez szaleństwo i paranoję, lub po prostu nieufni, zdolni zaatakować za najmniejszy podejżany ruch. Chloe zaliczała się do tych nieufnych ludzi, dzięki temu że taka była potrafiła ocenić zagrożenie obserwując ludzi którzy stawali jej na przeciw. Dlaczego ludzie tak bardzo się tu nie lubili? Odpowiedź jest prosta Chloe ją znała mimo że wolałaby nie wiedzieć o tej okropnej prawdzie. Jedzenie jest tu ograniczone a im więcej gęb do wyżywienia tym szybciej się skończy, a każdy człowiek to tylko kawałek mięsa chodzący na dwóch nogach, zwierzyna. Nie znosiła tak myśleć, nawet jeśli była to prawda i nawet jeśli sama nie raz jadła ludzkie mięso. Nie znosiła jeść ludzi, jednak jej wola przetrwania była silniejsza od jej moralności. Dziewczyna nie zawracała sobie jednak tym teraz głowy, nie miało to dla niej sensu, musiała być skupiona.
Przestała nucić na dźwięk czyjegoś głosu, instynktownie podniosła nóż kierując ostrzem w przód. Głos należał do jakiejś dziewczyny, wołała o pomoc. Chloe powoli podążyła w stronę głosu wijąc się korytarzem w końcu doszła do źródła dźwięku. Przed nią szła mała blądynka, nie zdając sobie sprawy z obecności Chloe, która dokładnie oglądała dziewczynę od tyłu. Nie zaóważyła broni, a sam fakt że cały czas się porusza był wystarczającym dowodem, że to nie płapka. Opuściła ostrze i schowała nóż do rękawa bluzy, w tym momencie dziewczyna odwróciła się a jej wzrok padł prosto na Chloe, która szybko przebiegła wzrokiem po ciele nieznajomej jednak nadal nie znalazła nic niebespiecznego. Jedyna rzecz, która była lekko podejrzana, to mała torba, którą miała ze sobą. Blądynka uśmiechnęła się jej niebieskie oczy rozpromieniały. Podeszła nieco w stronę Chloe.
-Dzięki Bogu, już myślałam że nikogo tu nie znajdę!
-Nie krzycz tak.- Odpowiedziała chłodno dalej badając dziewczynę wzrokiem.
-Dobrze..? Czeeemu się tak na mnie patrzysz..?-Dziewczyna brzmiała na przestraszoną i zdenerwowaną.
-Jesteś tu nowa.-Powiedziała spokojnie.
-Tak? W zasadzie nie wiem gdzie jestem... Co to za miejsce?-Chloe westchnęła.
-Więzienie.-Odpowiedziała bez uczuć, patrząc już teraz tylko w oczy blądynki.
-Wię... Myślałam że to szkoła? Wiesz te dziecięce rysunki na ścianach i sale lekcyjne...
-To miejsce nie ma sensu nowa, w tym momencie wygląda na szkołę a jutro może wyglądać na schron lub szpital lub... Cokolwiek innego.-Blądynka chciała się odezwać jednak brunetka jej przerwała.- W sumie powinnam już iść.-Ruszyła omijając nowo poznaną dziewczynę.
-Z... Zostawisz mnie tak..?-Chloe zatrzymał się.
-A co? Mam cię prowadzić za rączkę!?-Blądynkę przeraził jej ton, cofnęła się o krok.
-M... Myślałam....-Jej głos zaczą się łamać.- Proszę... Ja się tak strasznie boję... Nie chcę tu chodzić sama...-Chloe odwróciła się i zobaczyła strach w oczach blądynki. Przeagzaminowała ją szybko wzrokiem. Ona tu nie przeżyje... Pomyślała w głowie, każdy mięsień mówił jej by iść i zostawić tą dziewczynę za sobą, jednak nie potrafiła. Ta dziewczyna przypominała jej ją samą, gdy ona była tu po raz pierwszy, przerażoną dziewczynkę, która bez pomocy zostałaby zabita, lub gorzej. Patrzyła tak jeszcze chwilę, w końcu westchnęła.
-Wybacz... Ja...- W tym momencie przeleciało jej przez głowę każde jej zabójstwo oraz każdy martwy przyjaciel, ledwo powstrzymała swoje łzy. Zamilkła na chwilę i zamknęła oczy, wzięła głęboki wdech. Nie przeżyje tu sama, ale czy ze mną jest jakkolwiek bezpieczniejsza? Otworzyła oczy. Czy chcę ryzykować? Spojżała blądynce w oczy ten jeden moment wystarczył by ją przekonać. Ten strach który widziała tak dokładnie.l, brak jakichkolwiek szans na przeżycie tej dziewczyny jeśli ktoś jej nie poprowadzi.-Możesz ze mną iść...-Powiedziała cicho starając się nie pokazać jaki ból sprawiło jej to jedno zdanie.-Ale mam pare zasad i masz ich przestrzegać.-Powiedziała zdecydowanie.
-Okey...-Odpowiedziała cicho opanowując jeszcze strach. Chloe zaczęła iść.
-Chodź.-Poinstruowała swoją nową kompankę. Która szybko za nią podążyła i szła na równi z nią ze splecionymi na klatce piersiowej rękoma, jakby w akcie obrony.-Zasada pierwsza, nie zostawaj w tyle. Dróga bądź cicho, zero krzyczenia. Trzecia słuchaj się mnie, czwarta nie ufaj nikomu.
-Czemu?-Spytała niepewnie.
-Ludzie tu powarjowali... Są w stanie cię zgwałcić, zabić, a potem, zjeść.-Blądynka lekko się zaśmiała.- To nie był żart.-Chloe posłała jej spojżenie tak chłodne że mogłoby zamienić wodę w lód.
-Nie sądzisz że przesadzasz?
-Oczywiście... Ja przesadzam! Bo ty oczywiście wiesz odemnie lepiej, przecież tak długo tu byłaś!-Blądynka odsunęła się odrobinkę.
-Mówię tylko że ludzie nie mogą się zmienić w takich manjaków jakich opisałaś, a przynajmniej nie wszyscy.
-Nie ufaj nikomu.-Powtóżyła twardym głosem. Nieznajoma nie odezwała się.
-Jak ci na imie?-Spytała cicho.
-Chloe.
-Ja jestem Sara.-Wyciągnęła swoją prawą dłoń i podała brunetce. Chloe spojżała na nią wyciągnęła nóż przełożyła go ze swojej prawej do lewej ręki i potrząsnęła ręką Sary.-Ty to tam cały czas trzymałaś!?
-Nie krzycz.-Powiedziała spokojnie odkładając nóż do prawej ręki.-Jest tylko do obrony.-Sara patrzyła z wyraźnym przerażeniem na Chloe.-Hej, uspokój się, nic ci nie zrobię.-Blądynka odsunęła się praktycznie do ściany. Obie dziewczyny zamilkły i szły dalej wśród skrzypnięć podłogi. Chloe w końcu mogła pomyśleć.
Ta nowa, eh... Zabije nas obie jeśli nie będzie cicho, po za tym się mnie boji, czemu ja w ogóle próbuję jej pomóc? Co z tego że przypomina mnie? Może powinnam ją po prostu zostawić..? Ale z drógiej strony mam już dość tego że ktoś przezemnie ginie... Narazie jej pomogę... Ale jeśli będę musiała wybrać między mną a nią, to wybiorę siebie, za dużo już przeszłam, znajdę to cholerne wyjście i stąd ucieknę choćby nie wiem co. Chloe spojżała na swoją toważyszkę, szła niemal przytulając ścianę. Zaóważyła wzrok Chloe, ich oczy na chwilę złapały kontakt, Sara jednak szybko odwóciła wzrok.
-D... Dokąd my idziemy?-Powiedziała lekko piskliwym głosem.
-Do jakichkolwiek otwartych drzwi.
-Czemu żadnych nie otworzymy?
-Większości zamkniętych drzwi nie da się otworzyć. Dlatego lepiej szukać otwartych.-Blądynka zaczeła przelatywać wzrokiem po korytarzu.-I módlmy się żeby za drzwiami było jakieś jedzenie.
-Wiem też bym coś zjadła...
-Jak długo tu jesteś?
-Dwa dni... A ty?
-Za długo...
-To znaczy?
-Po czterech miesiącach przestałam liczyć.-Powiedziała w lekkim lecz wyczówalnym gniewie. Sara zdziwiła się ilością czasu jaką spędziła, w tych ścianach Chloe, zastanawiała się jednak jak dawno był koniec jej liczenia. Mimo że wywoływała w niej lekki strach, wydawała się być doświadczona, jeśli chodzi o to miejsce.
-Jak się tu znalazłaś?
-Tak samo jak ty... Tak myślę...
-To znaczy? Ja...
-Niepamiętasz.-Przerwała jej.-Nikt nie pamięta.-Zamilkły na chwilę.
-Czy... Czy wiesz jak stąd wyjść?
-Tak, ale nie jest to łatwe. Musimy znaleźć drzwi wyjściowe, rozpoznasz jak zobaczysz, mają nad sobą znak Exit.
-Skąd o tym wiesz?
-Raz widziałam wyjście.
-Co!? Czemu nie uciekłaś!?
-Wyjście zniknęło zanim do niego dobiegłam. Po za tym nie krzycz.
-Co?
-Teleportowało się. Wyjście to robi, dlatego ciężko je znaleźć, możesz je zobaczyć w oddali, tylko po to żeby znikło ci przed oczami, zanim do niego dobiegniesz...
-Przykro mi...
-Nie musi ci być. Widziałam wyjście raz, zobacze je i drugi.-Zamilkły na kolejne kilkanaście minut.-Otwarte drzwi.-Odezwała się Chloe pokazując ręką w przód. Obie podeszły do drzwi, blądynka zatrzymała się przy oknie, tuż obok drzwi. Chloe spojżała do środka, widok ją ucieszył, pomieszczenie przypominało sklep. Od wejścia rozciągały się lodówki wzdłuż pomieszczenia, aż do półek sklepowych w oddali.-Mamy szczęście... Co ty robisz? -Powiedziała patrząc na blądynkę.
-To okno nie ma sensu powinno być za nim pomieszczenie... A ja widzę przez nie księżyc.
-To miejsce nie ma sensu, a teraz chodź, mamy sklep do przeszukania.-Jej głos był spokojny bowiem wiedziała, że okna nie mają sensu, po za tym wiecznie pokazują noc. Dziewczyny weszły do sklepu, obie rozdzieliły się w poszukiwaniu jedzenia. Większość pułek była pusta, najwyraźniej od dawna, dało się zaóważyć sporą warstwę kurzu. Chloe jednak zachowała spokój i szła od półki do półki, z alejki do alejki dokładnie sprawdzając każdy najmniejszy zakątek. Sara natomias przykładała mniejszą uwagę do pustych pułek. Szukała wzrokiem czegokolwiek leżącego na nich, a gdy tego nie znajdywała, czyli przez większość czasu, szła dalej. Obie dziewczyny spotkały się na środku sklepu. Każda z nich znalazły coś do zjedzenia i wypicia. Chloe miała ze sobą pare puszek, tuńczyka, szynki, pasztetów, trzy bułki i dużą wodę. Sara pięć jabłek, na wpół zjedzone ciastka oraz resztkę soku.
-Wow jesteś w tym lepsza...
-Damy radę to zmieścić do twojej torby?
-Raczej tak, wszystko po za sokiem i wodą powinno wejść.
-Sok wypijmy teraz jest go mało, reszte zjemy później.
-Dobrze...-dziewczyny spakowały jedzenie. Chloe dokładnie przeszukała wzrokiem torbę Sary, nie było tam nic, oprócz długopisów i gróbego zeszytu.
-Po co ci to? -Skomentowała przedmioty.
-To moje rzeczy, nie powinny cię obchodzić...-Powiedziała cicho lekko piszcząc jakby przerażona tym pytaniem. Chloe tylko przewróciła oczami.
-Tylko się zapytałam, wyluzuj odrobinkę.-Dziewczyny ruszyły dalej. W niezręcznej ciszy. Obie zajęte własnymi myślami. Szły dobre dwie godziny zanim doszły do kolejnego pomieszczenia. Wyglądało jak salon jakiejś dużo starszej osoby. Bujane krzesło, stary tapczan, lampa ze zniszczonym abażurem, oraz dywan. Samo pomieszczenie było małe, obok tapczanu leżała sterta starych gazet, a sam tapczan wyglądał jakby ktoś na niego puścił pawia.
-Ochyda...-Skomentowała Sara.
-Eh... Gdybym nie była zmęczona poszłabym dalej.
-Chcesz powiedzieć że tu się zatrzymujemy?
-Tak... Siądziemy na dywanie, nie będzie aż tak źle.-Blądynka nie chętnie podążyła za brunetką do saloniku. Obie usiadły na dywanie i zaczęły jeść.
-Ale spać tu nie zamierzam...-Zaprotestowała Sara.
-Nie martw się, ja też.-Sara spojżała Chloe w oczy, zadziwiło to dziewczynę. Po chwili ciszy blądynka odezwała się.
-Czy mogę ci ufać...? Czy mogę ci ufać że nic mi nie zrobisz?-Chloe milaczała chwilę, była w szoku, niemal zaczęła się trząść. Zemdliło ją, pytanie przypomniało jej o Magdzie. Powstrzymała jednak każdy odruch swojego ciała, spokojnie odetchnęła i powoli odpowiedziała.
-Możesz mi zaufać.
-Nic mi nie zrobisz?-Zapytała z pełną powagą. Chloe bardzo chciała uciec wzrokiem jak i całą sobą, albo jakoś uniknąć odpowiedzi na to pytanie. Nie chciała rozpoczynać znajomości od kłamstw, a sama nie wiedziała czy nic nie zrobi Sarze, nie chciała jej nic zrobić ale nie wiedziała jak potoczą się ich losy.
-Nic ci nie zrobie.- Powiedziała najspokojniej jak mogła, bojąc się że jej głos się załamie.
-Z jakiegoś powodu ci wierzę.-Uśmiechnęła się. Chloe zajęła się jedzeniem chcąc uciec od konwersacji, gdy obie skończyły posiłek ruszyły dalej. Minęło dużo czasu zanim dotarły do kolejnego pomieszczenia, małego, dość ciasnego pokoju nie wyglądał na tak zaniedbany jak poprzedni pokój. Posiadał jedno łużko ładnie zaścielone, przykryte kołdrą i kocem, przyjemny w dotyku dywan, pare półek z książkami i małą lampę na suficie. Dziewczyny stwierdziły że spędzą tu noc, były zbyt zmęczone by iść dalej. Chloe wzięła koc, jedną poduszkę i położyła się na dywanie, sara natomiast wyłożyła się w łużku i wyjęła zeszyt oraz zaczęła coś w nim pisać.
-Co ty robisz?-Spytała Chloe leżąc na dywanie, ledwo unosząc głowę z poduszki.
-Piszę dziennik.
-Po co?
-Na przyszłość... Może go opublikuję jak stąd wyjdziemy.-Czyli po to był ci tez zeszyt...
-Pisz szybko i gaś światło.
-Dobrze, dobranoc Chloe.
-Dobranoc.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top