Blask Księżyca

To była ciężka noc dla obu dziewczyn, Chloe męczyły kolejne koszmary. Sarę natomiast najbardziej męczył kurz i zaduch pomieszczenia. Nie leżały tam długo, wyszły z pomieszczenia po kilku godzinach, dwóch może trzech. Były padnięte, jednak zaduch nie dawał im wypocząć, po wyjściu z pomieszczenia uderzyła je kolejna fala zimna, Sara zaczęła się trząść. Od razu zbliżyła się do Chloe, ta objęła ją i obie ruszyły naprzód. Szły bez słów, długą ilość czasu. Chloe zastanawiała się mocno nad ich sytuacją, liczyła w głowie zapasy, oraz planowała się co mogą zrobić dalej. W głowie wciąż widziała echa przeszłości, jednak starał się nie dopuścić ich do głosu. Musiała być skupiona i dobrze o tym wiedziała. Jednak ciężko opanować tak wzburzony potok myśli.

Sara również była zamyślona, ciekawiło ją to miejsce i równie bardzo ją przerażało. Ciekawiła ją też Chloe, jednak miała opory co do dopytywania się o jej przeszłość, szczególnie, że widziała jej reakcje na pytanie o jej pierwszego kompana. Współczuła Chloe, pomimo że ta dziewczyna nadal wywoływała w niej lekki strach, jednak czuła się z nią jakby troszeczkę bliżej. Nie jak przyjaciółka, albo nawet koleżanka, po prostu bliżej niż były. Ta myśl dodawała jej trochę pewności siebie. Spojrzała na Chloe, która wyglądała na smutną, po chwili namysłu blondynka odezwała się.

-Chloe..?-Zaczęła nieśmiało. Brunetka odwróciła się na chwilę. Wyrywając się z zamyślenia.

-Tak?-Powiedziała powoli zaspanym głosem.

-Wczoraj... Chodzi mi o to pytanie przed snem... Ja...

-Nie zaczynaj, nie chcę o nim rozmawiać.

-Ja nie chciałam o niego zapytać... Po prostu... Chcę wiedzieć czy wszystko dobrze..? Wczoraj...

-Skończ temat.-Powiedziała mocno.-Wszystko jest w porządku, jestem tylko trochę zmęczona, bo mało spałam, w tamtym zakurzonym, głupim pokoju. Ty z resztą też mało spałaś, pewnie jesteś tak samo padnięta jak ja. Więc wszystko w porządku, muszę się tylko wybudzić.-Jej głos był nieco przyśpieszony gdyby nie jej zaspanie dałoby się usłyszeć w nim złość. Nie denerwowała się Sarą, denerwował ją szum jej własnych myśli. Blondynka zamilkła na parę sekund, po czym znowu się odezwała.

-Możemy się zatrzymać i coś zjeść..?-Powiedziała wskazując otwarte drzwi, Chloe skinęła głową. Obje weszły do pomieszczenia Chloe zamarła w drzwiach, była to sala lekcyjna, przez jej głowę natychmiast przeleciało wspomnienie Magdy. Szum przerodził się w głośny i wyraźny krzyk. Przez jej plecy przeszedł dreszcz, w oku pojawiła się łza, całe jej ciało sparaliżował strach, gniew i żal jednocześnie. Jej głowę przepełniały wyrzuty, wspomnienia, żal. To twoja wina! Słyszała w kółko, w głębi czaszki, jej oddech lekko przyśpieszył. Jednak z tego stanu wyrwał ją głos Sary.

-Chloe..?-Dziewczyna szybko odwróciła wzrok. -Czy...

-Tak wszystko gra!-Powiedziała szybko i głośnio, jakby ze strachu. Sara patrzyła na nią pytającym, lekko przestraszonym wzrokiem. Brunetka odwróciła się w stronę ściany, z dala od wzroku Sary. Przetarła szybko oczy po czym powiedziała.-Po prostu nie lubię sal lekcyjnych...

-Możemy iść dalej...

-Nie.-Przerwała jej.- Po prostu zjedzmy tutaj.-Jej głos nadal był przyśpieszony. Próbowała się opanować, uspokoiła ciało, by nie drżało, zatrzymała jakimś cudem łzy przed napływaniem do oczu i opanowała język swego ciała by jej nie zdradził. Jednak nie mogła opanować ani głosu, ani myśli. Dziewczyny zamknęły drzwi i zasiadły przy ławce. Sala była mała i nie posiadała oświetlenia z wyjątkiem przebijającego się przez okna blasku księżyca. Dziewczyny wypakowały jabłka oraz wodę i zaczęły jeść. W głowie brunetki echa robiły się coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Chciała uciekać, coś sobie zrobić, zniknąć lub ukryć się.

-Chloe.-Zaczęła Sara.

-Tak?-Powiedziała rozedrganym głosem.

-Mogę się o coś zapytać?

-Śmiało.

-Tylko proszę nie denerwuj się...-Dziewczyna wzięła głęboki wdech. -Co się stało że nie lubisz tych sal? Stałaś jakbyś zobaczyła co najmniej ducha... i... twój głos...

-Nie chcę o tym rozmawiać...-W jej głosie słychać było ból złączony z żalem.

-Wiesz że możesz ze mną rozmawiać... Prawda? Postaram ci się pomóc...

-Nie potrzebuję pomocy. Skończmy ten temat, okey? Na prawdę nie chcę o tym rozmawiać.-Mimo najsilniejszych starań jej głos zadrżał, a w oczach pojawiły się łzy. Gdyby nie fakt że twarz Chloe zakryta byłą cieniem to Sara z łatwością by je zobaczyła. Dziewczyna przed nikim nie chciała pokazać swoich uczuć, uważała że pokażą przeciwnikowi słabość którą wykorzysta, a przyjaciołom pokażą, że nie jest wystarczająco silna, by móc na niej polegać.

-Okey...-Powiedziała cicho.-Nie chciałam cię rozgniewać...

-Nie rozgniewałaś...-Powiedziała szybko i wróciła do jedzenia, jej myśli nadal krążyły w okół jej przeszłości. Dłuższą chwilę je uspokajała, w sali zapanowała martwa cisza, którą przerywał jedynie oddech obu dziewczyn. Po skończonym posiłku usiadły pod ścianą, chciały chwilę odpocząć. Sara przytuliła się do Chloe, zarówno z zimna jak i z chęci rozweselenia jej nieco.

-Mam pytanie Chloe...

-Tak?

-Ile ty masz lat?-Pytanie było zadziwiające dla dziewczyny. Spojrzała na Sarę pytająco i zastygła na chwilę w takiej pozycji.

-Czemu pytasz?

-Ciężko mi określić twój wiek...

-Mam dziewiętnaście... A ty?

-Osiemnaście.

-Nie wyglądasz...-Wymknęło jej się.-Wybacz...

-Spokojnie, często mi to mówią. Pamiętam jedna dziewczyna pytała się mnie jak byłam pierwszakiem czy nie pomyliłam budynków.-Zaśmiała się lekko.-Najlepsze jest to że skończyłyśmy w jednej klasie.

-Zaraz... Myślała że nie jesteś w wieku licealnym?

-Tak.

-Aż tak młodo nie wyglądasz...

-Dzięki.-Uśmiechnęła się.

-Ja pamiętam... W szkole miałam przyjaciółkę, która wyglądała prawie tak samo jak jedna nauczycielka. Część młodszych często je myliło.

-Pewnie była niezła zabawa.

-Nie dla niej, nie lubiła tego...

-Dlaczego?

-A ty byś chciała żeby co przerwę podchodził do ciebie pierwszak i pytał o termin na poprawkę, lub coś w tym stylu?

-Tak, specjalnie podałabym mu złą salę i godzinę, byłoby śmiesznie.

-Może...-Ziewnęła.-O ile by cię nie poznał po głosie.

-Szczegół...-Zaśmiała się, Chloe lekko się uśmiechnęła. Jej myśli uspokajały się, do głowy zaczęły napływać nowe weselsze wspomnienia, z czasu zanim była w tym miejscu.

-Mogę... zapytać o twoich dawnych towarzyszy?

-Zależy o co chcesz zapytać...

-Z iloma podróżowałaś?

-John... Bruce... Ola... V...-Zamilkła na chwilę.-Weronika i Magda...

-Przepraszam jeśli...

-Nie rozgniewało mnie... po prostu za nimi tęsknię... Masz jeszcze jakieś pytania?-Powiedziała dość spokojnym głosem.

-Tak... Czego ci najbardziej tu brakuje?

-Słońca, zieleni, deszczu, ogólnie świata zewnętrznego, rodziny...

-Co byś chciała z nimi porobić?

-Pójść na plażę... Zakopać mojego brata w piasku, popływać z mamą, posłuchać okropnych żartów taty.-Uśmiechnęła się przypominając sobie ich ostatnie spotkanie na rodzinnej kolacji przy żartach ojca i opowieściach. Jedli wtedy danie jej które ona ugotowała, każdy je chwalił.-A potem wrócić do domu pooglądać te stare seriale dziadka.

-Masz dobrą rodzinę.

-Wiem... pewnie się zastanawiają gdzie teraz jestem.-Westchnęła.- A tobie Sara? Czego ci brakuje?

-Brakuje mi przyjaciół, domu, mojego kota... Ale spokojnie, sama mówiłaś, że jest stąd wyjście, na pewno je znajdziemy.-Spojrzała ciepło na Chloe.

-Mam nadzieję...

-Na pewno znajdziemy.-Powtórzyła zdecydowanie. Dziewczyny zamilkły na dłuższą chwilę. Chloe spojrzała na księżyc za oknem, mimo że tęskniła za słońcem i miała dość nocy, nigdy nie miała dość widoku tego księżyca. Był po prostu piękny, wiecznie w pełni. Srebrny krąg w bezkresie nocnego, wiecznego nieba. Westchnęła ciężko i zaczęła się podnosić.-Idziemy dalej?

-Tak, już się nasiedziałam. Chyba że ty chcesz jeszcze odpocząć?

-Nie, idźmy dalej.-Przeszły pół klasy, gdy Sara zauważyła kolejne drzwi, tuż obok tablicy. Zaczęła iść w ich stronę, Chloe spojrzała za nią.

-Gdzie idziesz?

-Do tych drzwi.-Podeszła i przycisnęła klamkę, drzwi skrzypnęły i zaczęły się otwierać. Chloe podeszła do nich szybko. Była zdziwiona, nie przypominała sobie żeby wcześniej były tam drzwi, ale mogła ich nie zauważyć przez swój roztrzęsiony stan. Za drzwiami nie było już ciemno, pomieszczenie, bardzo duże, jasne, wypełnione lustrami, na jednej ścianie.-Sala gimnastyczna?-Spytała Sara.

-Chyba tak? Chyba na takich ćwiczą baletnice?

-Są kolejne drzwi wskazała na drugi koniec sali. Idziemy je sprawdzić?

-Okey... Tylko ostrożnie.

-Czemu? Coś nie tak?

-Raczej nie... Ale ostrożności nigdy za wiele.-Dziewczyny powoli weszły do sali, nie była niezwykła, trochę sprzętu do ćwiczeń, koszyk z piłkami, kilka ławeczek. Zero miejsca by się ukryć... Pomyślała Chloe. Raczej jesteśmy bezpieczne. Doszły do następnych drzwi, otworzyły je, za nimi znajdowała się mała łazienka wyglądała jak ze stacji benzynowej, tylko była jakby czystsza, jednak przepełniona dziwnym odorem. Światło zapaliło się automatycznie gdy przeszły przez próg.

-Ciekawy rozkład pomieszczeń...

-Tia to miejsce tworzy dziwne dzieła architektoniczne...-Chloe rozejrzała się.-Wygląda na to że nie ma następnych drzwi.

-Ale jest łazienka.

-Ale tu śmierdzi...

-Czego się spodziewasz, to łazienka, w dodatku męska.-Zaśmiała się wskazując na pisuary. Sara podeszła do jednej z kabin i otworzyła drzwi. Natychmiast od nich odskoczyła i głośno krzyknęła, Chloe wyciągnęła nóż i podbiegła do kabiny. Jej oczom ukazał się powód krzyku Sary. Wisiała tam dziewczyna, jej oczy były zupełnie szare, a usta zamarły w ekspresji usilnego łapania oddechu. Jej ciało było rozszarpane, od połowy brzucha już nie istniało, zwisały stamtąd lekko podgniłe jelita dziewczyny, brakowało jej także lewej ręki. Cała kabina od środka była we krwi. Sara natychmiast podbiegła do kontu pomieszczenia i zwymiotowała. Chloe trzasnęła drzwiami kabiny, widok ten przyprawił ją o mdłości. Jednak nie zwymiotowała jak jej towarzyszka, widziała dostatecznie wiele żeby nabrać w jakimś stopniu odporności na widok ludzkich zwłok, nawet w takim stanie. Zaczęła tylko głębiej oddychać, podeszła do Sary ta zarówno wymiotowała jak i płakała. Chloe kucnęła przy niej i zaczęła głaskać po głowie, chciała coś powiedzieć. Ale nie wiedziała czy jakiekolwiek słowa by pomogły. Więc po porostu czekała aż dziewczyna nieco ochłonie. Gdy Sara przestała wymiotować ruszyła do kranu puściła zimną wodę i przepłukała usta, po czym ruszyła na zewnątrz przyśpieszonym krokiem. Chloe szła lekko z tyłu. Co ja teraz zrobię? Przecież jej nie pocieszę, nawet nie wiem jak! A w takim stanie będzie bardziej rozkojarzona ode mnie, a to może grozić nie tylko jej ale i mi. Sara stanęła na środku pomieszczenia, Chloe stanęła w odległości kroku od niej.-Dlaczego..?-Powiedziała przez łzy. Chloe chciała coś odpowiedzieć jednak blondynka kontynuowała, nie dając jej głosu. -Dlaczego to zrobiłaś Chloe..?-Dziewczyna odwróciła się w jej brzuch był wbity nóż. Chloe w tej chwili zauważyła, że nie ma swojego noża.-Dlaczego Chloe..!?-Z ust Sary zaczęła lecieć krew. Dziewczyna upadła na podłogę, Chloe natychmiast do niej podbiegła wyrwała nóż, który okazał się być jej własnym. Zdjęła z siebie bluzę i bluzkę i przyciskała nią ranę starając się zatamować krwawienie. W kółko słyszała jak Sara powtarza "dlaczego". W tym momencie straciła swoje opanowanie. Z oczu zaczęły jej lecieć łzy, nie rozumiała co się stało, skąd jej nóż wziął się w ciele Sary? Przecież dopiero co miała go w ręce. Jak? Głos Sary stopniowo zanikał aż w końcu całkowicie ucichł. Chloe spojrzała na twarz dziewczyny, jej martwe oczy przepełniał strach, widziała wyraźnie jej przerażenie. Czuła gniew, znowu zawiodła, jej towarzyszka nie żyje, a ona nawet nie wie co się stało, jak to się stało? Jej głowę przepełnił głos Sary. "Dlaczego?" To jedno słowo mówione w kółko i w kółko. Chloe chwyciła zakrwawiony nóż po czym wbiła go we własną czaszkę. W tym momencie obudziła się z powrotem w sali. Cała drgnęła, silnie otwierając oczy, jej oddech był przyśpieszony, a ona mokra od potu. Rozejrzała się dookoła, zobaczyła swój nóż na jednej z ławek, torbę Sary oraz wody i ogryzki na stole przy, którym jadły i wreszcie zobaczyła Sarę. Śpiącą z głową na jej ramieniu wtuloną w nią z zimna. To był tylko sen powiedziała w głowie powoli uspokajając oddech. Zasnęłyśmy... Powędrowała wzrokiem w kąt sali, nie było tam żadnych drzwi. Po prostu zasnęłyśmy... nic się nie stało... Przeklęta głowa! Za każdym razem te cholerne koszmary! Spojrzała na Sarę jej twarz była idealnie widoczna w srebrnym blasku księżyca, wyglądała na bardzo spokojną. Dobrze że nic jej nie jest... Cholera..! Nie powinnam się przywiązywać! Przecież wiem że w końcu umrze! Każdy to zrobił! Każdy mnie zostawił! Każdego zawiodłam! Z nią nie będzie inaczej! Ona nawet nie wie nic o tym miejscu, po za tym nie jest zdolna do tego czego potrzeba by tu przeżyć! Boże brzmię jak Bruce...Ale w tym jednym on miał rację pozostań skupionym i nie przywiązuj się do nikogo, wtedy łatwiej zniesiesz ich stratę... Więc czemu się tak szybko przywiązuję do jej obecności!? Z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Nie chcę żeby ona umarła, nie chcę żeby ktokolwiek umierał... Ja nie chcę już nikogo więcej zawieść... Ja nie chcę żeby to znowu była moja wina... A wiem że będzie! Przez głód... Głupotę... Nierozważność... Ja nie chcę... Zaczęła cicho wyć z jej oczu poleciało więcej łez. Co jeśli znowu... po co ja jej pomagam...? Sama ma większe szanse przeżyć... Jestem dla niej zagrożeniem... Dla każdego... Po co ja próbuje! No po co!? Chloe zaczęła się trząść, co obudziło Sarę. Gdy zobaczyła że Chloe płacze podniosła się bardzo szybko.

-Chloe? Wszystko gra? C... Co się stało?-Brunetka nie odpowiedziała, zakryła twarz rękoma i zaczęła głośniej wyć.-Chloe?

-Zostaw mnie...-Powiedziała piszczącym głosem przez łzy.-Zostaw mnie tu i idź dalej sama...

-Co o czym ty mówisz..? Co się stało?

-Nie rozumiesz!?-Jej głos stał się przepełniony gniewem.-Zostaw mnie! Idź stąd!-Sara złapała rękę Chloe i powoli opuściła ją z twarzy dziewczyny, Chloe nawet jej nie powstrzymywała. Ich wzrok złączył się. Sara patrzyła w jej oczy, po czym przytuliła ją, Chloe siedziała z rozłożonymi rękami na podłodze i zaczęła jeszcze mocniej płakać.

-Nie zamierzam cię zostawić Chloe... Nie chcesz mi powiedzieć co się stało... To nie mów... ale nie myśl że zostawię cię kiedy widzę że jesteś w potrzebie.

-Po prostu mnie zostaw...-zawyła.-Wtedy przynajmniej nic ci się nie stanie...

-O czym ty teraz mówisz Chloe przecież nic mi się nie stało...

-Ale stanie! Każdemu się stało!-Odepchnęła Sarę.-Każdy kto ze mną kiedykolwiek podróżował umarł! Każdego zawiodłam! Każdy mnie opuścił... I ty skończysz tak samo... Ja to po prostu wiem! Ja...-Sara przyłożyła palec do jej ust.

-Ciiii. Spójrz na mnie.-Chloe podniosła oczy.-Oddychaj razem ze mną wdech... wydech...-Brunetka podążała za instrukcjami Sary, sama nie wiedziała czemu.-A teraz zamknij oczy... i nie myśl o niczym, skup się na moim oddechu i też oddychaj.-Dziewczyna nie rozumiała co Sara próbuje osiągnąć, cała się trzęsła, jej twarz była cała mokra od łez, jednak posłusznie zamknęła oczy i zaczęła skupiać się na oddechu Sary. Był głęboki, powolny i spokojny, sama próbowała go naśladować. Dziewczyny siedziały tak oddychając aż oddech Chloe nie zwolnił. Gdy tylko to się stało Sara kazała otworzyć jej oczy. Wyciągnęła chusteczki z kieszenie spodni i zaczęła przecierać jej oczy.-A teraz powoli... Co się stało..?-Chloe siedziała chwilę cicho.

-Miałam sen...

-Co ci się śniło?

-Tam było pomieszczenie.-Wskazała drżącą ręką w miejsce obok tablicy.-A za nim kolejne... i tam... Był trup... Ty uciekłaś... I miałaś w sobie mój nóż... J... Ja... nie wiem jak on się... Ja bym przecież cię nie... Ja...-Sara przytuliła się do Chloe.-Ja nie chcę znowu kogoś tracić!-Wykrzyknęła pełnym bólu głosem.-Ja chcę do domu! Nie chcę już dłużej tu być! Nie chcę widzieć jak ludzie giną! Ja po prostu mam już dość!-Objęła Sarę rękami i położyła swoją głowę na jej ramieniu pozwalając łzom płynąć.

-Rozumem że masz dość... Nie... Nie umiem sobie wyobrazić nawet jak bardzo... Byłaś tu tak długo... Rozumiem że masz dość...-Zaczęła gładzić jej głowę.-Ciiiii... Wszystko będzie dobrze Chloe.

-Nie będzie...

-Nie mów tak... Będzie... Razem jakoś damy radę, jestem tego pewna.

-A co jeśli ty też...

-Nie umrę Chloe. A już na pewno nie z twojej winy...

-Ty nie rozumiesz...

-Chloe, wiem że będzie dobrze...

-Niby skąd to wiesz..?

-Byłaś tu ponad cztery miesiące. Widziałaś wyjście i dobrze znasz to przeklęte miejsce. Czuję się przy tobie bezpieczna.

-Niby czemu!? Nie wiesz nic! Nie wiesz co się działo przez te cztery miesiące! Nie wiesz... Do czego się posuwałam...

-I nie muszę... Bo mimo że czasem mnie przerażasz to... Czuję że jesteś dobrą osobą...

-Ja..!

-Nie perfekcyjną.-Przerwała jej.-Ale dobrą. Nawet dobre osoby popełniają błędy... i robią rzeczy z których nie są dumne... I nie ważne co robiłaś, nie musisz mi mówić... Liczy się tu i teraz... Przeszłości nie zmienisz Chloe, ale możesz zadecydować o przyszłości... Tylko proszę nie próbuj zrobić tego sama, polegając tylko na sobie daleko nie zajdziesz... Każdy potrzebuje trochę pomocy od czasu do czasu... A ty bardzo jej potrzebujesz... Wiem... Że chowasz swoje emocje, to widać... Chcę żebyś wiedziała że możesz na mnie liczyć... Siedzimy w tym razem... Pomogę ci najlepiej jak mogę... Tylko musisz mi pozwolić... I wiem że teraz jesteś przerażona... I bardzo, bardzo smutna, że brakuje ci dawnego życia... Ale obiecuję ci... Odzyskasz je... Wszystko będzie dobrze, nawet jeśli teraz się na to nie zapowiada... Ale damy sobie radę, musimy tylko iść w przód... Jasne że nie będzie nam zawsze łatwo... Ale... Razem, pomagając sobie na wzajem... Wiem że nam się uda...-Obie dziewczyny zamilkły. Wtulone w siebie, Chloe dalej płakała, czuła się jednak lepiej. Sara to pierwsza od dłuższego czasu osoba, która potraktowała ją w tak ludzki sposób. Po Johnie nie pamiętała by ktokolwiek ją w taki sposób potraktował, gdy tego na prawdę potrzebowała. Bruce zawsze wymagał od niej skupienia, dawania z siebie wszystkiego i nie znosił gdy miała gorszy dzień, lub była po prostu smutna. Weronika... tak na prawdę nigdy nie była jej przyjaciółką... A Magda po mimo, że na prawdę darzyła Chloe przyjaźnią, nigdy jej tak naprawdę nie pomogła, bo sama miała stan wiecznego smutku oraz ataków paniki. Chloe próbowała jej pomóc przez co zamykała własne uczucia by bardziej nie obciążać Magdy swoimi problemami. A teraz? Po raz pierwszy od dawna się załamała, przy praktycznie obcej osobie, a ona po prostu próbuje jej pomóc. Nie rozumiała czemu to robi, przecież przed chwilą powiedziała jej że ona też umrze jeśli z nią zostanie. Więc czemu ona próbuje jej pomóc?

-Dziękuję...-Powiedziała przez łzy. Sara nie odpowiedziała, przytuliła Chloe nieco mocniej i siedziała z nią w ten sposób aż do momentu gdy przestała płakać.Następnie przetarła jej po raz kolejny oczy.

-Już... Nie płacz... Przejdziemy przez to jakoś...-Uśmiechnęła się ciepło i podała jaj chusteczkę. Chloe odpowiedziała uśmiechem, przetarła swój nos oraz oczy chusteczką.

-Dzi... Dziękuję Sara...

-Nie ma za co... Pamiętaj że możesz na mnie liczyć.-Chloe skinęła głową. Dziewczyny siedziały jeszcze długą chwilę na podłodze, nie odzywały się. Chloe uspokajała się, Sara natomiast po prostu ją przytulała. W końcu dziewczyny wstały.

-Na pewno chcesz dalej iść Chloe?

-Tak.-Powiedziała już uspokojona.-Siedząc tu dużej tracimy cenny czas. Musimy znaleźć ci ciepłe ubrania, więcej jedzenia, wyjście... Więc powinnyśmy już ruszać.

-Jeśli byś chciała porozmawiać...

-Na razie nie... Dziękuję że mi tak pomogłaś... Ale puki co nie chcę rozmawiać.

-Rozumiem. Ale jakby coś się działo to masz mi powiedzieć.

-Postaram się...-Dziewczyny złapały swoje rzeczy i wyszły z sali w głąb korytarza. Chloe nie była już tak roztrzęsiona jak wcześniej, a obecność Sary ją uszczęśliwiała. Jej głowę przepełniła nadzieja i wiara w to że wszystko będzie dobrze, że znajdą razem wyjście. Jednak w głębi siebie nadal czuła strach. Strach że zostanie sama i tym razem nie wytrzyma poczucia winy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top