47. Rozdział
Od samego początku ten plan wydawał się być bezbłędny, co tylko potwierdzało, że Inoue Kamiya naprawdę przyłożyła się do opracowania najmniejszego szczegółu. Nie było ich stać na błąd. Tutaj mógł kosztować czyjeś życie. Chociaż Sasaki Kaji nie miał do dyspozycji tylu ludzi, co jego syn, bo większość wciąż przebywała w więzieniu lub rozpierzchła się po świecie, by uniknąć tego losu. Hawks do samego końca nie był przekonany, zwłaszcza, gdy udział miał wziąć czarnowłosy złoczyńca. Przebywanie w jednym pomieszczeniu mogło zakończyć się tylko rozlewem krwi, co o dziwo się jeszcze nie wydarzyło. Bohater nie wiedział, czy Dabi podzielił się z ukochaną tym, co łączyło go z Ligą. Czy wiedziała, że ,,przynależał'' do tej bandy? Spoglądając na nią, nie wydawała się tym przejmować i zwracać na to uwagi.
- Zaczynamy? - spytał blondyn. Im szybciej skończy się to wszystko, tym szybciej wróci do domu, gdzie czekała na niego Rena, i nie musiałby znosić obecności tego dupka, wciąż podkreślającego swój teren. Owszem, dobrze wiedział, jaka relacja łączy tę dwójkę, nawet odpuścił sobie przekonywanie przyjaciółki, że ten związek nie ma przyszłości, a mimo to Dabi nie rezygnował z nadarzających się okazji, aby zademonstrować, kto grzeje mu łóżko. Co za idiota. - Czy czekamy jeszcze na coś?
- Spokojnie, kurczaku, pali się gdzieś? - sapnął złoczyńca, kręcąc w palcach niebieskim płomieniem. Zwykła gra słów, a sprawiała, że Keigo powstrzymywał się od zrobienia mu krzywdy. Został naprawdę dobrze wyszkolony w swoim fachu i maskowanie emocji jak i intencji miał w małym palcu. A jednak ten popapraniec potrafił sprawić, że chciał rzucić całą samokontrolę i go udusić. - Czekamy na brakujące ogniwo naszej cudownej drużyny.
- Shigaraki nie ma nic przeciwko spuszczania swojego wiernego kundla ze smyczy? - prychnął bohater.
- Ostrożnie, ptaszyno, nie słyszałeś nie igraj z ogniem, bo możesz się sparzyć? - W turkusowych oczach Dabiego błysnęło szaleństwo, zapowiadające, że nie zawaha się zamienić słów w czyny.
- Masz problemy z kontrolowaniem temperamentu, zapałeczko?
- Nie, ale ty możesz mieć problemy z życiem, jeżeli cię mocniej przypiekę. Jak kurczaka z rożna.
- Świerzbi się, co? No dalej, płomyczku, oświeć mnie, chyba, że już się wypaliłeś.
Dabi już chciał odpowiedzieć swoim wrednym tonem, kiedy oboje oberwali w głowę. Jeden z wyrzutem, drugi z urazą, spojrzeli na Inoue, która karciła ich wzrokiem. Potrzebowała silnych postaci, jeżeli plan miał się powieść, a nie małych gówniarzy, którzy omal nie pobili się, z powodu durnej męskiej dumy.
- Jeżeli macie zamiar szczekać, wynocha - warknęła, krzyżując ręce na piersi. Jakoś w odsłonie bezuczuciowej lalki bardziej im odpowiadała, głównie dlatego, że wtedy ich tak nie zwyzywała. - Ewentualnie obsikajcie sobie drzewo, poznaczcie teren, dajcie tu ludziom pracować.
Mężczyźni prychnęli obrażeni, nie odzywając się już do siebie ani słowem. Wkrótce dało się słyszeć nowe kroki butów na lekkim obcasie. Z cienia rzucanego przez pobliski, wysoki budynek wyłoniła się postać Kirie, wciąż nieprzyzwyczajonej do lekkości nowego stroju bohaterskiego. Podobnie jak pierwszy kostium był wykonany z białego materiału. Poza zwykłym kombinezonem, ciasno przylegającym do kształtnego ciała kobiety, z pleców spływała biała peleryna, będąca jednocześnie płaszczem. Wszystko zostało wzbogacone o krew Haruny, dzięki czemu strój posiadał taką samą zdolność jak całe ciało Kirie. Teraz zamiast rozkładać swojego ciała, na co egzoszkielet do końca by nie pozwolił, tak mogła wykorzystywać papier płaszcza. Działało to na tej samej zasadzie, co strój Mirio Togaty - dzięki jego włosom, z których powstał strój, ubranie nie zsuwało się z niego podczas używania daru.
Hawks jako pierwszy zreflektował się, że przygląda się kobiecie zbyt długo, co mogło zostać uznane za niegrzeczne. Dabi nie miał takich oporów. Przesunął wzrokiem po ciele Kirie, a jedyną myślą było to, jak seksownie wyglądałaby w tym jego mała myszka. Odwrócił się w stronę Inoue, zdającej się nie dostrzegać głodu w turkusowych oczach. Nie teraz, mówiła jej postawa ciała.
- Zjawiłaś się - przyznał Inoue, jakby sama nie do końca wierzyła, że kobieta się zjawi. - Świetnie, czyli możemy zaczynać?
- Nadal nie uważam, że to dobry pomysł - westchnął Keigo. - Kirie dopiero co wyszła ze szpitala.
- Ze mną już lepiej, dziękuję. - Haruna puściła mu oczko, poprawiając białe rękawice. - Nie musisz się o mnie martwić. Podsumujmy już, co wiemy - zwróciła się do studentki, nie zwracając już uwagi na bohatera.
Mimo wszystko blondyn nie mógł pozbyć się wrażenie, że źle robili. Sama akcja była nielegalna i inni bohaterowie nie powinni o niej wiedzieć. Nie chciał narażać swojej przyjaciółki, ale ryzykowanie obcej kobiety, ważnej dla Kamiyi, w dodatku, co dopiero pozbierała się po ostatnim incydencie... to było za wiele. Wiedział, że wszelkie protesty zdadzą się na nic, bo Haruna była dorosłą osobą i nie mógł zabronić jej pochopnego działania. Wywrócił oczami, ponownie skupiając się na Inoue, trzymającą mapę dzielnicy, w jakiej przebywali.
Plan zakładał najpierw odszukanie, gdzie dokładnie przebywał Kaji, a według ulicznych kamer, udało jej się wychwycić jego postać właśnie w tej okolicy. Następnie wszyscy mieli się przegrupować i zaatakować, przestrzegając jednej z dwunastu strategii opracowanych przez Kamiyę, która przewidziała aż dwanaście różnych scenariuszy tej konfrontacji. Kirie była pod wrażeniem, że tamta mała, zapłakana dziewczyna, stała się tak twardą kobietą, depczącą po wrogach i dążącą do celu, wciąż trzymając wysoko głowę. Fotografka rozdzieliła swoim towarzyszom odpowiednie kierunki i małe słuchaweczki, dzięki którym powinni być w aktywnym kontakcie w razie napotkania trudności.
Haruna śmiało ruszyła w swoją stronę, nie wiedząc, że dwa zakręty później może napotkać trudność. I to w postaci swego kochanka w stroju bohatera. Ciemne oczy zasłaniały żółte gogle, a szara taśma powiewała na lekkim wietrze, gotowa do schwytania. Od razu zrozumiała intencję bijącą od jej partnera. Wpatrywał się w nią, zaciskając usta w kreskę. No tak, powinna się spodziewać, że ta sytuacja nie zostanie od tak zapomniana. Możliwe, że Aizawa poczuł się znów zdradzony i porzucony - pomimo zapewnień, zrobiła mu naprzeciw. Gdyby nie te gogle, zapewne dostrzegłaby ten paskudny cień zdrady i bólu tym wywołanego. Nie przeprosiła go i nie zamierzała tego robić.
- Haruna - odezwał się mężczyzna, sprawiając, że serce kobiety zabiło mocniej. - Wracamy.
- Nie mogę - odpowiedziała. - Chcę to zakończyć, przecież wiesz, że póki Kaji Sasaki jest na wolności, Fugami Ibiki... nie rozpocznę nowego rozdziału.
- Czy nie widzisz, że twoje zachowanie jest dziecinne? Nie pozwolę ci tak ryzykować - powiedział nieco mroczniejszym głosem. Ale Haruna nie była jego uczennicą, by się tego przerazić. Całkowicie zlekceważyła skrytą w jego słowach groźbę, postępując krok w stronę obszaru wymaganego zbadania. - Ani kroku, Kirie.
Kobieta wbrew sobie, zatrzymała się. Wzięła głęboki oddech, potem kolejny, aż odwróciła się w stronę Shouty. Nie puści jej. Wiedziała to. Choćby musiał zaciągnąć ją do dormitorium siłą, związać i pilnować, zrobiłby to. Bo tak ważna dla niego była. Nie kryło się w tym szaleństwo, po prostu Aizawa tak mocno ją kochał, że wizja jej utraty niszczyła go. Haruna nie zamierzała wracać i przerywać zadania, bo naprawdę niewiele dzieliło ją od zakończenia tego całego wątku z Dziećmi Amaterasu - w ten sposób zakończyłaby swoją i Kamiyi udrękę. Ta jedna grupa zaburzyła ich przyszłość, odebrała ją, zmusiła do zmiany planów.
- Przepraszam, Shouta - szepnęła cicho, a łza spłynęła po policzku Kirie, kiedy zrobiła jeszcze jeden krok, decydując się zostawić bohatera za sobą.
Szara taśma owinęła się wokół jej nadgarstka, nie pozwalając iść dalej. Aizawa zeskoczył z pobliskiego słupa energetycznego, stając niemal przed nią. Uścisk wzmocnił się, przez co miętowooka syknęła z bólu. Nie zatrzyma się, powtarzała sobie. Nawet jeśli musiałaby zniszczyć wszystko, co budowała z czarnowłosym, zrobi to, bo tylko wtedy uwolni się z kajdan przeszłości i będzie mogła zacząć wszystko od nowa.
Biały płaszcz Kirie zafalował, kiedy odłączyły się od niego karteczki zmieniające się w ostrza wycelowane w Eraser Heada. Mężczyzna zauważył to, a uniesione ciemne włosy wskazywały na użycie przez niego wymazania. Kartki osunęły się leniwie na ziemię. W słuchawce w prawym uchu kobiety dało się słyszeć krótką wymianę zdań między Dabim a Hawksem, a raczej serią przekleństw pod adresem tego drugiego. Zmusiła się do zachowania poważnej twarzy, ponieważ znalazła się w niekorzystnej sytuacji.
- Użyłeś na mnie... daru - jęknęła.
- Nie pozostawiasz mi wyboru - odpowiedział.
- Wiesz, że muszę to zrobić, prawda?
- Naprawdę chcesz wymazać to, co zbudowaliśmy razem po czternastu latach? - spytał z przekąsem. Kirie spuściła wzrok, co dla niego stanowiło jasną odpowiedź. - Zostaw to zawodowcom.
Haruna westchnęła, przysuwając się do kochanka. Jego ciemne włosy opadły na ramiona, ale kobieta nie użyła daru. Dotknęła dłonią jego policzka, z uśmiechem wpatrując się, jak twarz mężczyzny wtula się w nią, sycąc się samym dotykiem. Kochała go. Naprawdę i szczerze. Zbliżyła się tak blisko, że ich klatki piersiowe stykały się, a potem pocałowała go namiętnie. Przesunęła palcem po jego zaroście.
- Kocham cię, Shouta - powiedziała, niestety nie doczekała się odpowiedzi - i przepraszam.
Kolano kobiety boleśnie wbiło się w brzuch Aizawy.
- Trzy luki - mruknęła, spoglądając na skuloną postać mężczyzny. - Od czternastu lat te same luki.
Odsunęła się od niego z zamiarem szybkiej ucieczki, ale szara taśma oplotła ją także w pasie, uniemożliwiając dalszy ruch. Wciąż się opierał, wciąż nie pozwalał jej zrobić to, co powinna dawno temu - stawić czoła swoim demonom.
- Ani jednego kroku, Kirie - żachnął się, a jego włosy zafalowały na wietrze. - Ostrzegam cię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top