35. Rozdział

Zaraz po zajęciach z Eri, Haruna zdecydowała się dołączyć do Hizashi'ego i zjeść z nim obiad na stołówce przy stole dla nauczycieli. Potrzebowała oderwać myśli od ostatnich wydarzeń. Nie była pewna kiedy, ale jej znajomość z Aizawą zaczynała dość dziwnie wyglądać. Owszem, cieszyła się, że odzyskała tak ważnego przyjaciela i znów mogła spokojnie do niego wzdychać, ale ta relacja schodziła na niebezpieczne tory. Już drugi raz zasnęli razem w swoim towarzystwie, wtuleni w siebie, dzieląc się wzajemnym ciepłem, a jeszcze dochodziła sytuacja z podawaniem Shoucie leków, kiedy zapragnął ,,ich więcej''. Nie przeszkadzało jej to, ponieważ w ten sposób zaspakajała własne potrzeby i cieszyła się z obecności przyjaciela, ale przez to miała również mętlik w głowie. Już niejednokrotnie myślała o poruszeniu wszystkiego, co się do tej pory wydarzyło, aby mieć jasność, ale zawsze brakowało sposobności.

- Więc Shouta się zgodził? - Mic starał się udawać zaskoczonego, choć sam doskonale wiedział, że czarnowłosy nie udzieliłby innej odpowiedzi. Zwłaszcza, gdy istniało ryzyko, że zabrałaby ze sobą innego mężczyznę. Tak korciło go powiedzieć im obojgu, że odwzajemniają swoje uczucia i są ślepi, ale cóż... to była ich sprawa. No i byli ślepi; Shouta przez dar a Haruna przez siedzenie przed komputerem. - Wyjeżdżacie jutro z samego rana?

Haruna pokiwała głową, pochłaniając swoją miskę z obiadem jak drapieżnik, któremu rzucono kawał mięsa. Kobieta już w liceum w ten sam sposób zagłuszała swoje myśli, więc Hizashi zdawał sobie sprawę, że coś ją dręczy. Zrzucił to na wyjazd i Aizawę. Nie mógł wiedzieć, że dzisiaj rano odkryła szokujący fakt, z którym wciąż nie potrafiła się pogodzić, a co dopiero z kimś innym podzielić. Wyjawiając to, musiałaby przyznać, skąd ma takie dane, a wątpiła, by rząd ucieszył się, że ktoś nielegalnie grzebie w ich dokumentacji i śledzi ich poczynania.

- Tak, wolałam stracić tylko sobotę i niedzielę z rodziną - westchnęła, na co Yamada uniósł wysoko brwi. - Moja rodzina... trochę zdziwaczała przez te czternaście lat. Martwię się, jak przyjmą do wiadomości, że Shouta jest moim facetem - zakrztusiła się herbatą, uświadamiając sobie, co powiedziała na głos - nawet jeśli udaje! Przecież im nie powiem prawda. Matka od lat swata mnie z jakimiś gośćmi, a ojciec... całkowicie ma wszystko gdzieś. Do tego moja siostra, Yuusa, ta gówniara po prostu lubi mnie denerwować.

- Chciałbym kiedyś poznać twoją siostrę - zaśmiał się mężczyzna.

Kobieta posłała mu długie spojrzenie, wprost mówiące ,,prosisz się o spotkanie z szatanem'', ale starał się nie pokazać, że go to trochę zaniepokoiło. Zaraz po posiłku, Haruna pożegnała się z przyjacielem, pędząc w jednym kierunku. Przemyślała pewną sprawę. A raczej została zmuszona, by ją rozpatrzyć. Świat się sypał, chociaż nikt o tym nie wiedział. Każdy wolał żyć w przeświadczeniu, że grupa Dzieci Amaterasu jest tylko kolejnym przykrym wspomnieniem, epizodem, który się skończył. A przecież ta banda nigdy nie stanowiła największego zagrożenia. Od dawna ludzi powinni bać się Ligi Złoczyńców. Chociaż Kirie nie miała z nimi nic wspólnego, to przeczuwała, że przywódca Tomura Shigaraki szykuje coś naprawdę wielkiego... i niebezpiecznego. 

Nikt nie nagłośniał sprawy, że Liga od pewnego czasu pozostawał w ukryciu ani, że Sasaki Kaji panoszy się po Musutafu, pragnąc zemsty za śmierć syna. To tylko kwestia czasu, kiedy zaczęłaby się seria przypadkowych zabójstw, byleby wprowadzić zamęt i postawić Japonię na nogi, przypominając, że spokojne czasy nie wrócą. Haruna zatrzymała się koło akademika klasy 1-A, spokojnie oddychając. Nie ulegała niczyjej presji, po prostu próbowała zaradzić temu, co mogło nadejść, a źle... zaczęło się już dziać. Dzisiaj, kiedy szukała informacji w systemie rządu o Kajim, odkryła coś, czego media nie powinny pod żadnym pozorem nagłaśniać. Jaki zamęt by to wywołało, gdyby wyszło na jaw, że w najbardziej strzeżonym więzieniu, Tartarusie, gdzie przetrzymywało się najbardziej niebezpiecznych przestępców, doszło do ucieczki.

Tylko jednej osoby.

Co zaskakujące, nie odpowiadała za to Liga, ponieważ All for One wciąż tam przebywał. Zniknęła tylko jedna osoba i nikt nie wiedział, w jaki sposób, ponieważ zabezpieczenia pozostały nienaruszone.

- Pomoc od wewnątrz - powiedziała sama do siebie. - Kamery nic nie uchwyciły, więc zapewne któryś strażnik...

- Oi... czego tu szukasz? 

Haruna podniosła wzrok na trójkę uczniów, którzy zbliżali się do swojego akademika. Bakugou rozpoznała od razu, chwilę zajęło jej przypomnieć sobie nazwiska dwóch chłopców, których poznała na zastępstwie - Kirishima i Kaminari. Katsuki zmarszczył czoło, podchodząc jeszcze bliżej kobiety, odprawiając kumpli. 

- Czekałam na ciebie, Bakugou.

- Huh? Czego? - zapytał, choć w jego głosie nie dało się już wyczuć tej charakterystycznej dla niego wrogości. Wyczuwała nutę ciekawości zmieszanej z niecierpliwością.

- Trzy lekcje - odparła, pokazując trzy palce prawej dłoni. Chłopak dalej nic nie pojmował. - Udzielę ci trzech lekcji. Co z nich wyciągniesz to już będzie zależało od ciebie.

- Tch... - prychnął, chowając ręce do kieszeni spodni mundurka szkolnego. - Nie potrzebuję łaski.

- To nie jest łaska - skwitowała. - Daję ci szansę. Możesz z niej skorzystać albo mnie olać i iść dalej. To twoja decyzja. Sam chciałeś, abym cię trenowała. Mogę udzielić ci trzech lekcji.

Bakugou zmrużył niebezpiecznie swoje czerwone tęczówki, które pod światło wydały się jeszcze intensywniejsze, przez co przypominały krew. Haruna nie odwróciła wzroku, czując to ciężkie spojrzenie. Nie okazałaby słabości, nie w walce na spojrzenia i nie przed gówniarzem.

- Co sprawiło, że zmieniłaś decyzję?

- Powiedzmy... że czasy stają się coraz bardziej niepewne. - Minęła go, uprzednio klepiąc w ramię. - Zaczynamy w poniedziałek.

*  *  *

Eri pierwszy raz jechała takim samochodem i naprawdę ta przejażdżka sprawiała jej sporo radości. Aizawa zasnął, gdy tylko usiadł, przez co Kirie była zmuszona prowadzić. Nie przeszkadzało jej to, bo przez całą drogę mogła rozmawiać z Eri i odpowiadać na jej pytania. Z jakiegoś powodu sześciolatka obawiała się poznać rodzinę Haruny, zastanawiając się, czy jej rodzice są tak mili jak ona, polubią ją, czy może wręcz przeciwnie? To było niemożliwe, ponieważ Eri nie dało się nie lubić. To była chodząca słodycz, kradnąca ludzkie serca!

Państwo Kirie nigdy nie opuścili Musutafu, ale zamieszkali niemal na granicy miasta tak, jak prosiła ich wtedy córka, niezdolna normalnie funkcjonować. Kilkugodzinna podróż jeszcze bardziej zbliżała Harunę i Eri, co dla Aizawy było ciekawym doświadczeniem. Sam budził się kilkakrotnie, nie dając po sobie poznać, że coś wyrwało go ze słodkiego snu. Wciąż czuł niepokój, czy mógł pozwolić sobie na to, aby jeden dzień jego klasa pozostała bez opieki wychowawcy? Gdyby znów doszło do walki Bakugou z Midoriyą? Albo Ashido ze swoją grupą odwaliłaby coś? Te dzieciaki miały zadatki zostać wielkimi bohaterami, ale wciąż byli dziećmi, wygłupy stanowiły nieodłączną część ich życia. Shouta uchylił lekko powieki, spoglądając na prawy profil kobiety skupionej na drodze. Im bliżej byli jej rodzinnego domu, tym większe zdenerwowanie odczuwała. Rozumiał to - nie spotykała się z rodziną od dwunastu lat, bo wyprowadziła się, jak tylko osiągnęła pełnoletność.

- Mmm... zrobiłam dla pani rodziców laurkę, na pewno im się spodoba?

- Oczywiście, że tak! Pokochają cię, Eri, jestem tego pewna!

Jednak cała radość i optymizm opuściły Harunę, gdy tylko skręciła w ulicę prowadzącą prosto do domu jej rodziców. Widząc wyrastający ponad horyzont czarny dach, mimowolnie przełknęła ślinę. W tym momencie Aizawa przestał udawać, że śpi, chcąc dodać otuchy przyjaciółce.

- Stresujesz się? 

- Troszeczkę... mam nadzieję, że nic się nie wyda - jęknęła, zaciskając mocniej palce na kierownicy. - No wiesz, że my tak naprawdę nie...

Mogła nie kończyć. Aizawa nie chciał słyszeć dalszej części, a Kirie nie chciała tego mówić. Rzeczywiście stanowili beznadziejny przypadek dwójki dorosłych zakochanych w sobie ludzi, nie zdając sobie sprawy, że ich uczucia są odwzajemnione. Haruna zatrzymała się na pustym podjeździe, wahając się przed wyjściem z samochodu, poczuła jak na jej dłoni zaciska się większa ręka, posłała wdzięczne spojrzenie czarnowłosemu. Wysiadła, a potem pomogła wyjść Eri. Z bagażnika wyciągnęła ich mały bagaż i stanęła pod drzwiami. Eri stała tuż przed nią, posyłając niepewne spojrzenia w stronę klamki. Aizawa ,,grając'' swoją rolę, objął Harunę w pasie, uznając, że na potrzeby prośby przyjaciółki, mógł bezkarnie ją dotykać przy jej rodzinie, a ona nie mogła zaprzeczyć, ponieważ w końcu byli niby parą.

Drzwi stanęły otworem, a w nich pojawiła się nieco pulchniejsza niż Aizawa zapamiętał, ale wciąż niesamowicie piękna pani Kirie. Identyczne miętowe oczy jak jej córka, ale emanujące tylko jedną emocją - chłodem.

- Haruna.

- Matko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top