25. Rozdział

- Kurwa.

Haruna chodziła nerwowo po pokoju, przypominając sobie wydarzenia z poprzedniego dnia. Już darowała sobie zastanawianie się, jak trafiła do własnej sypialni. Bardziej ją martwiła walka z Bakugou. Przecież jakby dyrekcja się dowiedziała, że omal nie pozabijała się z uczniem, zwolnią ją, o ile nie zamkną w więzieniu. Czy to była powtórka sprzed czternastu lat? Prawie zabiła dzieciaka... tak jak tamtego dnia... nie, to był inny przypadek. Na tę walkę oboje wyrazili zgodę. Jednak zdecydowała się wziąć za to pełną odpowiedzialność, nie chcąc pozwolić, by przyszła kariera bohatera Katsukiego stanęła pod znakiem zapytania. Czy ten kretyn w ogóle jeszcze żył? 

Co się, do cholery, wydarzyło zeszłej nocy?!

Chłopak był gotowy ją wysadzić, pokrywając wszystkie kartki, jakie tylko go dotknęły nitrogliceryną. W jednym momencie jego dar zniknął, a to dawało kobiecie do myślenia, że ich pojedynek nie do końca pozostał niezauważony. Gdyby nie obolałe ciało, widoczne sińce i rozdarcia ubrań, nie wierzyłaby, że to się naprawdę wydarzyło.

- Okej, okej... spokojnie, Haruna, najpierw sprawdź, czy nie zabiłaś dzieciaka, a potem martw się, jak wytłumaczysz dyrektorowi zniszczenie sali gamma i walkę z uczniem - panika zaczynała przejmować nad nią kontrolę. - Cholera! Zwolnią mnie! 

Wzięła szybki prysznic i przebrała się w świeże ubrania, nie mogąc wyzbyć się poczucia winy. Cholera, cholera, cholera, wyklinała w myślach, nie wiedząc, co ze sobą teraz zrobić. Spojrzała na zegarek - ósma rano. Przez cały ten stres, kompletnie zapomniała, że dziś miała jechać do Tartarusa w towarzystwie All Mighta. Pukanie do drzwi, przywróciło ją na ziemię. Pomyślała, że może wszyscy już wiedzieli, co się wczoraj wydarzyło i nadeszły konsekwencje jej nieodpowiedzialnej decyzji. Otworzyła drzwi, wpuszczając dawnego bohatera do środka, który mógł przysiąc, że słyszy, jak kobieta wypuszcza z siebie sporą ilość powietrza. Zrzucił to jednak na stres wywołany nadchodzącym spotkaniem.

Wypiła tylko swoją ulubioną herbatę, nie będąc w stanie przełknąć nic innego. Kiedy wsiadła do samochodu wraz z blondynem, zastanawiała się, czy nie przyznać przed nim popełnionego czynu. Może by ją poparł, pomógł znaleźć rozwiązanie. Przez krótką znajomość zdobył na tyle jej zaufania, że z pewnością nie wyjawi mu nic o Lidze, Inoue albo Dzieciach Amaterasu, ale jako nauczyciel powinien wiedzieć, że prawie zabiła ucznia. To słowo odbijało się w jej umyśle niczym paskudna szrama, szpecąca jej pomieszaną psychikę. Nie zwariowała, nie zdziwaczała, po prostu słowo zabić sprawiało, że czuła się bardziej jak złoczyńca, aniżeli bohater czy zwykły cywil.

- All Might... - zaczęła, wiedząc, że już nie ma odwrotu. Jakoś odtrącenie i skrytykowanie przez dawny Symbol Pokoju nie wydawało się tak samo straszne, jak reakcja Yamady czy Aizawy. - Muszę ci się do czegoś przyznać...

Mężczyzna popatrzył zaniepokojony, nie potrafiąc przygotować się na to, co kobieta mogłaby mu powiedzieć. Z pewnością tak łatwo się nie złamała i nie wyjawiłaby mu, skąd znała imię syna Kaji'ego. Przy ich pierwszym dzisiaj spotkaniu od razu starał się ocenić, jak odbiła się na niej walka z młodym Bakugou. Nie potrzebowała pomocy Recovery Girl, zresztą nigdy nie potrzebowała, to, co leczyło Harunę to dostęp do makulatury. Z kolei chłopak, by nie budzić podejrzeń swoich kolegów musiał dać się całkowicie wyleczyć. Czy plan Aizawy zadziałał? Nie jemu to było oceniać, ponieważ nie on zamierzał poruszać temat nauczania. Shouta zaczął, więc i on powinien to skończyć.

Zresztą obawiał się reakcji kobiety. Od kiedy usłyszał wielki plan Shouty Aizawy, nie zgadzał się z nim. Narażał życie ucznia, ale i Haruny, co wydawało się szaleństwem. Gdyby Midnight i Eraser Head nie zdążyliby? Zwykle spokojna, podchodząca do wszystkiego z dystansem, aby mieć miejsce na analizę, kobieta mogłaby opacznie zrozumieć ,,szlachetne'' pobudki, z których zrodził się ten plan. Wściekłość? To na pewno. Rozczarowanie i żal...? Och, to też, ale wolał, żeby gorzkie odczucia miętowookiej nie ukierunkowały się na niego. On przecież nie zawinił...

- Wczoraj... co z uczniami? Czy wszystko z nimi w porządku? - Zwinnie manewrowała wokół tematu, chcąc wybadać, co grono pedagogiczne wiedziało odnośnie stanu Bakugou i tego, czy grożą jej za to pewne nieprzyjemności. Nie zamierzał odpowiadać. - Co to była za spokojna noc, prawda? Cisza... i spokój.

All Might starał się nie parsknąć śmiechem. Nie chciał wyjść na sadystę, bawiącego poczucie winy kobiety oraz jej zakłopotanie, ale objawiało się to u niej w dość uroczy sposób. Zupełnie, jak małe dziecko, które przypadkiem stłukło ulubioną wazę mamy. 

- Tak, to prawda - przyznał, przerywając dręczenie się kobiety. - Z uczniami też wszystko w porządku. Co prawda słyszałem, że jeden z uczniów - serce Haruny zabiło stanowczo za mocno - z trzeciej klasy rozchorował się trochę, ale tak to nikt inny nie wykazał żadnych niepokojących zachowań. - Znów usłyszał charakterystyczny świst, gdy z kobiety uchodziło nabrane powietrze. - Czemu pytasz?

- Układ gwiazd był niekorzystny i może niektórzy mogą odczuwać jej skutki uboczne poprzez niewyspanie, obolałe mięśnie, zwiększony lub zmniejszony apetyt... - trajkotała jak najęta.

To był sposób na odstresowanie - zarówno przez wczorajszą walkę jak i rozmowę, której już nie mogła uniknąć.

Wjechali na długi most. Czasem Haruna nie rozumiała, czemu Fugami został zesłany akurat tutaj. Nie znała jego daru, a jego zbrodnie nie miały pokaźnej listy, jak niektóre typy tu osadzone. Dilerka, współpraca z Dziećmi Amaterasu... ale i porwanie i morderstwo wielu osób. Dobra, czaiła, czemu go tu zamknęli. Uznali go za jednego z najbardziej nieobliczalnych złoczyńców. Chciał rozgłosu i złej sławy? Dostał to. Przed wejściem do więzieni powitał ich główny nadzorca, który z szacunkiem zwracał się do dawnego bohatera, acz nieufnie spoglądał na Kirie, nie będącą nawet bohaterką. W ich oczach uchodziła za zwykłego turystę. A przecież to nie była wycieczka krajoznawcza.

- Ibiki Fugami przebywa już w odizolowanym miejscu, specjalnym do przesłuchań. Przy wejściu skonfiskowaliśmy wszelkie urządzenia i dokonaliśmy dokładnej rewizji. Wszystko z powodu procedur bezpieczeństwa. Proszę nie przekraczać żółtej linii. Damy piętnaście minut na rozmowę. Na więcej proszę nie liczyć.

Haruna pokiwała głową. Samo piętnaście przekraczało jej limit. Wystarczy zaledwie kilka minut. Stanęła przed wejściem do przygotowanego pokoju. Poczuła na ramieniu dłoń All Mighta, chcącego dodać jej otuchy. Nie mógł wejść z nią do środka, ale na pewno nie spuści z niej oka. Weszła do środka. Pokój niczym się nie wyróżniał, panowała tu sterylna biel, a poza dwoma krzesłami i specjalnie wzmacnianą szybą nic tu nie było. Kirie zajęła wolne krzesło, czując wstręt na widok uśmiechniętego mężczyzny po drugiej stronie szyby. Jego ręce i nogi skuto specjalnymi kajdanami, pozbawiającymi go zdolności.

- Proszę... nie spodziewałem się tak pięknego gościa.

Zignorowała jego śliski komplement, uważnie rozglądając się po pokoju dla gości. Całe wnętrze było monitorowane i podsłuchiwane, dlatego Haruna musiała uważać na to, co mówi. Zasady były proste - nie wspomina nic o świecie zewnętrznym, niczym, co budzi wątpliwości.

- Fugami Ibiki - wypowiedziała jego imię jak największą obelgę - jestem...

- Wiem, kim jesteś, Origani, czy raczej Kirie Haruno. Wiem też, jaką rolę odegrałaś w naszym teatrzyku, moim i tej gówniary. Co u niej?

- Nie udzielę ci tej informacji.

- Powiedz mi chociaż, czy wciąż przyprawia ojcu rogi, sypiając z...

- Nie jestem tutaj, by rozmawiać o ich relacjach - wtrąciła się w porę, nie pozwalając Fugamiemu wyjawić sekretu Kamiyi. Dziwne, że nie zrobił tego na przesłuchaniach, mógł tym samym wkopać studentkę, zniszczyć karierę jej ojca, a jednak milczał. - Czy wiesz, dlaczego tu jestem?

- Bo nagle wszystkim rozpieszczonym gówniarom przyszło do głowy mierzenie się z jakże trudną przeszłością. Ona zwalczyła ją, teraz twoja kolej, czy tak? Ile to już będzie lat... czternaście? Taak... nadal pamiętam ciepło twej skóry, zapach i... 

Kirie zacisnęła pieści na swoich kolanach, siłą woli nie atakując szyby. Zresztą nic by to nie dało, poza dziką satysfakcją złoczyńcy, że udało mu się ją sprowokować.

- Sasaki Kaji.

- Hm?

- Sasaki Kaji, znałeś go. Pomogłeś mu jedenaście lat temu opuścić Japonię, ale nie zapłacił ci. Co dał ci w zamian?

- Na świecie wciąż są zamieszki po Stainie, Dzieciach Amaterasu, Lidze Złoczyńców, Wyzwolenie Supermocy, Shie Hassaikai, a ty mnie pytasz o starego zgreda? Pf... wysiliłabyś się bardziej, poza tym... hej, nie jesteś bohaterką. Bohaterowie nie mordują, no nie?

- Nikogo nie zabiłam, ale jestem o krok od bolesnego okaleczenia czyjegoś ciała.

Fugami zaśmiał się.

- Może i coś dostałem, ale oboje wiemy, że nie mogę ci powiedzieć, co to było. Nie tutaj. Tu pilnują nawet, gdy próbuję zrobić siku, co jest trochę niewygodne - parsknął suchym śmiechem, wcale nie zdradzającym wesołość. - Ty mnie tu wpędziłaś - warknął. - Ty i ta suka, Kamiya! Kiedyś zapłacicie za to! A przynajmniej ona! Tobie... mogę wybaczyć i nawet pomóc.

- Cena?

Z głośników umieszczonych w pomieszczeniu rozległ się męski głos:

- Pani Kirie, kierunek rozmowy staje się bardzo niebezpieczny.

- Przepraszam - odpowiedziała w pustą przestrzeń, ponownie spoglądając na więźnia przed nią. - Zresztą wiem, czego byś chciał, ale jedyne co ode mnie dostaniesz to błogosławieństwo, by szczeznął tutaj. Moje przyjście tutaj to zmarnowany czas...

- Wiesz, że to nieprawda - ubiegł ją głos Ibikiego gdy wstała z krzesła. Posłała mu przenikliwe spojrzenie przez ramię. - Nie chodziło o samą rozmowę. Chciałaś mnie zobaczyć. Sprawdzić, czy mój widok wywoła jakieś emocje, strach, chciałaś zobaczyć, czy wyleczyłaś się z tego, co zakiełkowało w twoim umyśle podczas naszego pierwszego spotkania. Jakieś wnioski? - Milczała, co rozbawiło ciemnookiego. - Do czegoś z pewnością doszłaś. Nie mam powiązań z Sasakim, nie powiem ci więcej niż wspaniałym stróżom prawa, pomagałem jego skurwiałemu synalkowi, bo miałem w tym interes. Oboje chcieliśmy upadku Ligi Złoczyńców. Ty, jako ich przyjaciółka...

- Chyba ze mnie kpisz - parsknęła z udawanym uśmiechem. - Czy chcesz mi powiedzieć, że ja miałam jakieś powiązania z Ligą Złoczyńców? Do niedawna nie wiedziała, że ta grupa istnieje. Może i przyłożyłam rękę do zniszczenia Dzieci Amaterasu - zwróciła wzrok w stronę kamer, wiedząc, że All Might uważnie się jej przygląda - ponieważ porwali bliską mi osobę. Nie zapominaj, że Ligi przecież nawet tam nie było. Według wiadomości...

- Pani Kirie...

- Wybuch zniszczył wewnętrzną strukturę, ale to bohaterowie was dorwali. Przecież uratował bohater numer dwa, Hawks.

- Pani Kirie, czas minął. Proszę odsunąć się od szyby.

Skinęła głową, wykonując polecenie. Patrzyła jak po drugiej stronie wkracza kilku uzbrojonych strażników, chcących zabrać Fugamiego z powrotem do jego parszywej celi, głęboko pod ziemią.

- Oboje wiemy, że to nieprawda - zachichotał. - A gdybyś zmieniła zdanie i chciała ode mnie informacji...

Nie dokończył, bo został wyprowadzony z pokoju, ale Haruna poprawnie przetłumaczyła sobie jego słowa: ,,Jeżeli chcesz informacji, użyj swoich zdolności hakerki i uwolnij mnie z Tartarusa. Wiem, że jesteś w stanie to zrobić''. Rzeczywiście, była. Jednak nie zamierzała pozwolić, aby taka kanalia jeszcze kiedykolwiek ujrzała światło dzienne.

- Kirie - zaczął All Might, który znalazł się tuż obok niej.

- Nie teraz - sapnęła, zirytowana. - Wracajmy do szkoły. Muszę pilnie porozmawiać z dyrektorem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top