23. Rozdział
Całą niedzielę Haruna spędziła razem z Eri, oglądając bajki, jakie mała wybierała. Minęła godzina filmu ,,Kraina Lodu'', która bardzo fascynowała dziewczynkę, ze wzgląd na utożsamianie się z główną bohaterką, też początkowo nie panującą nad swoją mocą. Kirie przymykała oczy, poddając każdy bardziej emocjonalny fragment dokładnej analizie. Zerkała kątem oka na wtulającą się w pluszowego kota szarowłosą.
- Czekaj... - wtrąciła się Haruna, gubiąc się całkowicie w fabule bajki. - Chcesz mi powiedzieć, że społeczeństwo odrzuciło Elsę, ponieważ w świecie, gdzie nie istnieją dary, ona takowy posiadała? - Dziewczynka spojrzała na nauczycielkę, nieśmiało kiwając głowę. - Co za bezsens! To odwrotna sytuacja do naszego świata, gdzie osiemdziesiąt procent populacji stanowią ludzie z mocami...!
- Ale tam Elsa stanowi zaledwie jeden procent - odparła Eri.
Haruna spojrzała na podopieczną, niebezpiecznie mrużąc oczy. Młoda znowu ją przegadała... Eri już w młodym wieku przejawiała smykałkę do matematyki. Co dla Kirie było nieco niepokojące. I tym razem musiała się z nią zgodzić. Przypadek królowej śniegu kompletnie różnił się od tego, co działo się w rzeczywistości. Westchnęła, żeby zwykła bajka zmusiła ją do takich dygresji, i to z sześciolatką. Kirie poprawiła poduszkę na swoich kolanach, na której spoczywała dziewczynka. Kobieta odruchowo zaczęła bawić się kosmykiem jej długich włosów. Podobały jej się takie wieczory z bajkami, ale ostatni raz pozwoliła wybierać Eri.
- I nawet jej własna siostra się jej boi?
- Nie boi. Chce ją ratować, bo ją kocha.
Moja siostra utopiłaby mnie w łyżce wody, pomyślała gorzko Haruna, przypominając sobie swoją młodszą, irytującą siostrę, mocno idealizowaną przez rodziców. W końcu urodziła się w czasach, kiedy kobieta całkowicie usunęła się ze społeczeństwa, uchodząc za aspołeczną wariatkę. Rodzice tylko początkowo przejmowali się tamtym incydentem, później uznając, że Haruna po prostu wyolbrzymia. Oczywiście problem został zbagatelizowany. Czternastoletnia Yuusa mogła zostać uznana za spełnienie marzeń państwa Kirie o spokojnej, grzecznej i zdolnej córce. Cóż, miętowooka też kiedyś za taką uchodziła. W pewnym momencie życia z pierworodnej z potencjałem, została starą panną-wariatką. Przykra metka, ale nie potrafiła jej samodzielnie zdrapać, a Yuusa bardzo lubiła to wykorzystywać.
Kpiła ze starszej siostry, twierdząc, że ta będzie bawić jej dzieci i żaden mężczyzna jej nie zechce. Nie winiła jej za takie myśli, bo po części miała rację.
- Miłość siostrzana to pewnie piękna sprawa - mruknęła cicho Haruna, opierając głowę na dłoni, a łokieć na podłokietniku kanapy.
Yuusa nie kontaktowała się z Haruną - nie pisała, nie dzwoniła. Całkowicie ignorowała istnienie starszej siostry, którą nie mogła się pochwalić. Smutna, acz prawdziwa rzeczywistość. W końcu film zaczął zbliżać się ku finałowi, co kobieta przyjęła z ogromną ulgą. Zaraz po napisach końcowych nakazał Eri kąpiel i przebranie się w piżamę. Za oknem ściemniło się dość, by mieć pewność, że nikt nie błąka się po okolicy. Granatowe niebo rozjaśniały setki tysiące gwiazd i tylko one, bo księżyc jakimś dziwnym trafem zdołał się skryć za samotnie wędrującą chmurą.
Po dłużącym się filmie Kirie wyczekiwała okazji do krótkiego spaceru na świeżym powietrzu. Minęła dormitoria, przypadkiem wędrując pod salę, która była wykorzystywana do treningów. Stanęła przed drzwiami, przypominając sobie pamiętną walkę z tamtym chłopakiem.
- Oi. - Usłyszała za sobą, z ociąganiem odwracając się w stronę osoby, także korzystającej z przyjemnej wieczornej pogody. - Stara wiedźmo!
- Wypraszam sobie, mam trzydzieści lat, jestem wciąż młodą, pełną wigoru kobietą i...
- Ale pieprzysz od rzeczy - prychnął.
- A ty jesteś... Bakugou Katsuki, dobrze pamiętam? - Skinął głową. - Ach, wyrachowany gówniarz, który dostał ode mnie po dupie. Chcesz czegoś ode mnie?
- Zmierz się ze mną.
Sztuczny uśmiech spełzł w twarzy kobiety, wpatrującej się badawczo w ucznia Aizawy. Rzucał jej wyzwanie. Chciał kolejnej walki. Mało mu było po ostatnim razie? Totalnie go zmiażdżyła, ośmieszyła na oczach kolegów! A on teraz czatował tu na nią, pragnąc rewanżu. Zdecydowanie ten typ miał coś nie tak z głową. Może za mocno go uderzyłam? Przeszło przez myśl Harunie, nadal przyglądającej się chłopakowi.
Nic w jego postawie, tonie głosu czy dzikim spojrzeniu nie wskazywało na to, że żartował. Szczerze wątpiła, by taką sprawę traktował trywialnie. Wręcz przeciwnie, miało to dla niego wielkie znaczenie. Sam twierdził, że chce zostać najlepszym bohaterem, lepszym niż All Might, a porażka z kimś jej pokroju (czyli osobą, która odpadła, gdy sytuacja ją przerosła) uwłaczała mu i naruszała stanowczo zawyżone ego.
- Słyszałem, że gdybyś została bohaterką i nie stchórzyła to mogłaś równać się z All Mightem - powiedział z niepasującą do niego surowością. Nie kpił z niej, że nie została bohaterką. Nie była pewna, czy poznał powód takiego obrotu spraw. Nie interesowało to ją. - Zmierzmy się jeszcze raz. Bez ograniczeń, nauczycieli, widowni.
- Wpędzisz nas w kłopoty.
- Sama tu chyba nauczasz, nie? Więc skończ pieprzyć i walcz.
To był zły pomysł.
To był naprawdę cholernie zły pomysł. Walka z uczniem prawie po ciszy nocnej? Prosiła się o dyscyplinarkę, ale gdy tak na nią patrzył, wygrażał pięścią, nie potrafiła zdobyć się na odmowę. Brakowało jej walki w życiu i towarzyszącej jej adrenalinie. Poprzednie starcie z tym bachorem, upewniło ją w przekonaniu, że naprawdę lubiła swoje poprzednie życie. Skinęła głową na chłopaka, otwierając wsuwką do włosów zamek drzwi. Zaskoczyło ją to, że było to takie łatwe, pomimo silnych zabezpieczeń placówki. Weszła do środka sali treningowej, a Bakugou w ślad za nią. Zapaliła światła, rozświetlając ponure otoczenie.
- Są jakieś zasady, czy... - Nie zdążyła dokończyć myśli, ponieważ musiała uskoczyć przed eksplozją chłopaka. - Kurwa - zaklęła pod nosem. - Co za dzieciak! Nawet nie da dokończyć zdania!
Z jej pleców wyrosły papierowe skrzydła, od razu podrywające ją w powietrze. Powierzchnia sali była gładka, bez wzniesień, jakie mogłaby wykorzystać na swoją korzyść. Zauważyła, że chłopak zmniejsza między nimi dystans, wykorzystując swój dar jak odrzutowy plecak. Z ciała Haruny odczepiły się pojedyncze kartki, atakujące blondyna. Starała się nie przedobrzyć, nie pozwalając na całkowity rozkład. Zawsze na ciele nosiła zapasowe kartki, nie odznaczające się wcale od jej bladej cery.
- Natrętny gówniak.
Obserwując jego kolejne ataki, wyłapała pięć luk, które mogła wykorzystać przeciwko niemu. Bardziej zachodziła w głowę, czy chciała kończyć tę walkę szybciej niż ostatnio, czy nauczyć tego bachora trochę pokory i tego, jak wielka różnica w sile i doświadczeniu dzieliła ich. Może został uprowadzony przez złoczyńców, stoczył kilka walk, to jednak Kirie swoim poziomem była zbliżona bardziej do profesjonalistów. Uśmiechnęła się pod nosem, rozpościerając szeroko papierowe skrzydła, z których wystrzelił deszcz papierowych pocisków, przypominających papierowe ostrza. Katsuki uniósł dłonie, zmiatając je z powierzchni ziemi, nie zauważył, że kilka z nich zaszło go od tyłu, wciąż podlegając umysłowi kobiety.
Od razu wyczuł za sobą nagły ruch, uskoczył i machnięciem dłoni spopielił kolejne kartki. Haruna przymknęła oczy, rozkładając swoje całe ciało na setki, tysiące drobnych karteczek, tworzących wir, odcinając drogę ucieczki czy choćby uniku chłopakowi.
- Tch - prychnął. - Nie dam drugi raz się złapać na tę samą sztuczkę!
Uniósł nad siebie ręce, zamierzając wysadzić wszystko dookoła. Ku jego zaskoczeniu kartki zaczęły się formować w pięć identycznych postaci. Nie spodziewał się, że kobieta ma w sobie tyle papieru, by zlepić pięć postaci. Szybko przypomniał sobie ich poprzednie starcie, kiedy poświęciła bok, chcąc odzyskać rękę. Jeżeli wokół niego znajdowało się pięć Harun, to tylko jedna składała się z największej ilości papieru, pozostałe były tylko pustymi skorupami. Eksplozją wybił się do góry, unosząc się nad przeciwniczki i posłał długą salwę wybuchów.
- Gdzie się patrzysz? - spytała tak blisko niego, że jej ciepły oddech połaskotał jego ucho. Zdezorientowany Bakugou, nie zdążył zareagować, kiedy kolano miętowookiej wbiło się w jego brzuch, posyłając go na ziemię. - Jeden zero, grasz dalej?
Bakugou podniósł się natychmiast, ocierając wierzchem dłoni spierzchnięte wargi. Ocho, dawno nikt go tak porządnie nie wkurzył, a przecież jakiś czas temu walczył z Deku, chcąc pokazać mu, kto jest silniejszy. Kobieta, która mogła zająć miejsce All Mighta... To nie siła sprawiała, że Haruna była godna tego zaszczytu - to jak manipulowała papierem, własnym ciałem, co potrafiła z niego stworzyć, czy choćby tak prędka, chłodna kalkulacja, wyłapująca słabe punkty przeciwnika. To jej umysł i zdolność tworzenia strategii były największą bronią kobiety.
- Zamknij mordę - powiedział, spoglądając na nią z większą wściekłością. - Spiorę ci tak dupę, że przez łzy i krew uznasz, że jestem najlepszy.
- Tylko w gębie, Bakugou, tylko w gębie - parsknęła śmiechem, trzy razy klaszcząc w dłonie. - Z tak niewyparzoną jadaczką, jedyne, co możesz zrobić to zakrzyczeć swoich przeciwników. - Klony Haruny rozproszyły się, wracając do właścicielki. Zmyłka. Pieprzona baba zrobiła zmyłkę, pozwalając mu wierzyć, że prawdziwa jest wśród tej piątki. - Znaj swoje miejsce, szczylu!
Poszybowała w dół, chowając skrzydła w porę, unikając wybuchu. Chciała zajść go z prawej, kiedy jego prawa dłoń wciąż pozostawała wyciągnięta przed siebie, ale jego lewa ręka zgięła się na wysokości brzucha, wybuchając jej prosto w twarz. Kirie zaklęła paskudnie, tracąc na chwilę zdolność widzenia. Okulary w czarnych oprawkach spadły z jej nosa, z którego teraz sączyła się krew.
- Hoo... chłopczyk myśli, że jak potrafi raczkować, to może już biegać - zachichotała, podskakując w miejscu z pięściami wystawionymi przed siebie. - Koniec zabawy, smarkaczu.
Nagle jej ciało stało się cienkie jak... kartka papieru, zsunęła się na ziemię, zwinnie unikając eksplozji i odłamków gruzu ze zniszczonego gruntu. Znalazła się dostatecznie blisko niego, jej ręka znów przybrała trójwymiarową postać, chwytając go za kark. Siłą własnych mięśni przycisnęła jego głowę do ziemi, wgniatając go w nią. Rozłożyła swoje skrzydła i ręce tworząc kolejną masę karteczek, oblepiających ciało blondyna. Im bardziej mrużyła oczy, tym bardziej papier pozbawiał Katsukiego tchu.
- Cholera - wywarczał, mając wciąż odkryte usta.
- Widzisz, dzieciaku? Twoją wadą jest twoja pieprzona duma. Nie wywiniesz mi się już.
- Jesteś pewna, głupia wiedźmo? - spytał z wymownym uśmieszkiem, który naprawdę nie spodobał się kobiecie. - Nie masz pojęcia, jak działają moje eksplozje, co? Mój pot to nitrogliceryna! Kartki, które składają się na twoje ciało są podatne na wodę i oleje, nie? - Haruna otworzyła szeroko oczy, spoglądając na resztę swojego ciała. - To ty mi się już nie wywiniesz.
Wybuch - jeden i potężny, mogący spalić wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top