13. Rozdział

- A jeśli natniesz tutaj... o tak, to wtedy wyjdzie ci idealny kształt.

- O tak?

- Dokładnie! Bardzo ładnie ci to wyszło, Eri - pochwaliła ją Haruna, nacinając nożyczkami niebieską kartkę. Dziś zdecydowała przez trzy godziny wspólnej pracy poprowadzić zajęcia plastyczne. Od samego początku to najbardziej ciekawiło sześciolatkę, więc kobieta nie miała innego wyjścia, jak spełnić prośbę dziecka. - Potem kleimy, by się trzymało...

Eri powtarzała ruchy nauczycielki, wykonując piękną figurkę z papieru. To nie było origami, ale Haruna obiecała, że i tego kiedyś spróbują. Początkowo dziewczynka odczuwała pewien niepokój względem kobiety, bo była obca, ale teraz uwielbiała jej towarzystwo. Mówiła zawsze tak łagodnie, z takim spokojem... to zawsze przypominało Eri mamę, której obraz blaknął w odmętach pamięci. Jasnowłosa zachodziła w głowę, czy jej mama też była taka ładna i miła? 

Ciche nucenie pod nosem Kirie zainteresowało dziewczynkę, z jakiegoś powodu przypominało jej to dziecięcą kołysankę. Eri odłożyła tubkę z klejem, a potem nożyczki, przyglądając się z fascynacją spokojnej twarzy kobiety.

- Co to za piosenka...? - wydukała, nie wiedząc, czy mogła o to spytać.

Kirie spojrzała na nią z uśmiechem.

- To kołysanka, którą śpiewała mi mama w dzieciństwie. Czy chcesz posłuchać? - Dziecko pokiwało głową. Ostatni raz, kiedy słyszała piosenkę cały strach i cienie przeszłości odeszły, sprawiając, że wreszcie mogła się uśmiechać. - Poczekaj tu na mnie, dobrze?

Nim Eri zdążyła chociaż pokiwać główką, nauczycielka w pośpiechu wybiegła z jej pokoju. Minęło może z pięć minut, kiedy Haruna zjawiła się z powrotem. W dłoniach trzymała gitarę, co jeszcze bardziej zafascynowało dziewczynkę. Odłożyła różową kartkę, skupiając się na Kirie, siadającej naprzeciw niej. Przez moment miętowooka stroiła gitarę, lekko muskając przy tym struny. Odchrząknęła, a serce Eri zabiło mocniej, słysząc pierwsze wygrywane akordy.

Smutna melodia wcale nie sprawiała, że chciało się płakać. Wręcz przeciwnie, dawała swego rodzaju spokój i poczucie bezpieczeństwa. 

- Wciąż pamiętam łzy, kiedy powiedziałam ci, że już nigdy nie opuszczę cię. Gdy wszystkie cienie ćmiły twoje światło... - zaśpiewała Haruna - I błagałeś: ,,proszę cię, nie zostawiaj mnie''. Lecz wszystko to zniknęło już tej nocy... - przeciągnęła ostatnią sylabę. Jej głos był taki piękny, przyjemny, że już po pierwszych wersach, w czerwonych oczach sześciolatki błysnęły łzy wzruszenia. - Swe oczy zmruż, zachodzi słońce już. Uśmiechnij się... Tu nikt nie skrzywdzi cię. Poranek znów... ważne byś był cały i zdrów...

Palce Haruny błądziły po strunach, tworząc kolejne dźwięki, scalające się w cudowny utwór. Jedwabisty głos podczas śpiewania w ogóle nie przypominał tego, jakim przemawiała kobieta na co dzień. Eri mogłaby jej słuchać bez ustanku.

- Nie wychylaj przez okno skarbie się, bo w płomieniach od dziś stanął świat. A wojna trwa, szaleje tuż pod drzwiami. Trzymaj się więc kołysanki mej... nawet gdy muzyki wokół brak... Braaak... Swe oczy zmruż, zachodzi słońce już. Uśmiechnij się... Tu nikt nie skrzywdzi cię. Poranek znów... ważne byś był cały i zdrów... Uuu.... Uuu... Lala... Lalala... Uu...*

Niestety w końcu nadszedł moment, gdy Haruna przerwała śpiew, skupiona na ostatnich akordach, kończących piękną kołysankę. Zarówno pieśń, jak i głos nauczycielki ukoiłby najdzikszą bestię. Eri pomimo łez spływających po policzkach, uśmiechała się szeroko, wpatrując się z zachwytem w ciemnowłosą. Wstała ze swojego miejsca, zastanawiając się, co powinna ze sobą zrobić. W jej dużych oczach kryła się niewypowiedziana prośba, której Haruna nie była w stanie odczytać.

- Podobało ci się, Eri? - Sześciolatka pokiwała głową. - Cieszę się...

- Eto... Czy mogę - jęknęła cichutko - czy mogę panią przytulić?

Samotna dziewczynka, która do niedawna robiła za żywy składnik broni niszczącej indywidualności... Piekło, przez jakie przeszła... Kirie Haruna wcale nie była zaskoczona pragnieniem tej bliskości. Na ich pierwszych zajęciach rysowała coś, co lubi i tym kimś okazał się Shouta Aizawa, poza nim dziecko spędzało czas z Mirio Togatą i Izuki Midoriyą, wiele osób chciało spędzić chociaż pięć minut w towarzystwie młodej. A jednak Eri chciała odczuć ciepło matki. Ale Kirie nią nie była, mimo to nie odmówiła. Wyciągnęła ręce, obejmując delikatne ciało dziewczynki. Pozwoliła sobie pogłaskać ją także po długich, przyjemnych w dotyku włosach.

- Jesteś taką dobrą dziewczynką, Eri... - szepnęła Haruna, sprawiając przypadkiem, że w oczach sześciolatki znów błysnął ból i łzy. Lubiła to ciepło, jakim emanowała kobieta. - Więcej nic ci nie grozi, bo wiesz, Eri... Ja również będę cię chronić. A teraz, proszę, wróćmy do naszej pracy plastycznej, okej?

- T-tak!

Kirie złapała za nożyczki i przez krótką nieuwagę skaleczyła się. Syknęła z bólu, widząc, jak krew spływa po palcu wskazującym u lewej dłoni. Dziewczynka zmartwiła się raną, ale spokojny uśmiech kobiety zapewnił ją, że wszystko w porządku. Chwyciła za małą białą karteczkę i przyłożyła do rany, a ta scaliła się z nią, stając się kawałkiem jej skóry i ciała - po ranie nie pozostał ślad.

- Widzisz, Eri? Mówiłam. Jestem na tyle silna, by cię chronić.


*  *  *

Trzy godziny zleciał dość szybko. Kirie postanowiła skończyć pięć minut wcześniej, nie chcąc przypadkiem znów wpaść na Aizawę. Po porannej rozmowie nie potrafiła pogodzić się z tym chłodem, jaki zionął z jego ciemnych oczu w jej stronę. Zawiniła fakt, ale starała się to teraz naprawić. Potrzebowała tylko szansy. Opuściła dormitorium i udała się do budynku szkoły w celu znalezienia Present Mica, z chęcią zjadłaby obiad w jego towarzystwie. Zamiast tego na korytarzu doskoczyła do niej Midnight. Czarnowłosa rozpromieniła się na widok Haruny i od razu wcisnęła jej plik kartek.

- Och, Kirie, spadasz mi z nieba! Proszę, zanieś to do wychowawcy klasy 1-A, dobrze? Spieszę się bardzo... - jęknęła, składając razem ręce, na co druga kobieta mogła tylko westchnąć. - Och, cudownie! Znajdziesz go w klasie 1-A! Lecę!

Kirie wywróciła oczami, spoglądając na karty z nazwiskami uczniów. Czyli nici z obiadu, pomyślała z rozczarowaniem. Wiedziała, gdzie znajduje się klasa, ponieważ za czasów szkolnych sama się w niej uczyła. Wychowawca klasy 1-A? Chyba nie miała przyjemności go jeszcze poznać, zresztą nie znała wszystkich nauczycieli.

Odwróciła się na pięcie, podążając w znanym kierunku. Zapomniała już o obiedzie, decydując, że później po prostu zamówi chińczyznę z dowozem. Stanęła przed poszukiwaną klasą, nabrała powietrza i weszła do środka, zamierając. Chciała zabić Midnight... dlaczego, do cholery... czemu nikt jej nie powiedział, że nikogo tu nie było?! I gdzie niby miała szukać klasy i wychowawcy. Na szczęście obok przechodził znajomy mężczyzna w czerwonym płaszczu, więc go zaczepiła.

- Przepraszam, gdzie znajdę klasę A?

Snipe zatrzymał się, samemu zaglądając do opustoszałej klasy. Zastanowił się dłuższą chwilę, po czym wskazał palcem na okno.

- Pewnie mają jeszcze trening na sali gamma.

- Och... dziękuję.

Ukłoniła się i pobiegła. Liczyła, że zdąży zanim skończą zajęcia, ponieważ zdawało się, że te papiery były ważne dla Midnight. Już traktowano ją jak dziewczynkę na posyłki. Zamiast pałaszować ciepły posiłek, biegała z kąta w kąt. Za jej czasów sala gamma nie istniała, więc nie kryła podziwu, widząc wskazany przez Snipe'a budynek. Robił wrażenie. Haruna zagwizdała, decydując się wejść do  środka.

- Ano! Przepraszam! - zawołała, zamykając za sobą drzwi. - Przyniosłam dokumenty od Midnight dla wychowawcy klasy 1-A.

- W porządku.

Ten głos. O jasna cholera, zaklęła w myślach kobieta, podnosząc wzrok. Widok zmęczonego życiem Aizawy mocno nią wstrząsnął. Nie dość, że piastował stanowisko nauczyciela to jeszcze wychowawcy?! Pech chciał, że Midnight akurat ją przysłała do niego, kiedy planowała dziś już go więcej nie spotkać. Kiedy stanęli blisko siebie, miętowooka podała mu plik kartek, dbając o to, by przypadkiem nie musnąć jego dłoni swoją własną. Shouta o to nie dbał, zabrał dokumenty, opuszkiem kciuka dotykając wierzchu ręki Haruny. Zimny dreszcz spłynął po jej plecach.

Kiedy Aizawa skupił się na analizowaniu zawartości papierów, kobieta popatrzyła na ciężko trenujących przyszłych bohaterów. Zmagali się z tym samy, z czym kiedyś ona. Zmarszczyła czoło, zauważając chłopaka z nastroszonymi blond włosami. Wydzierał się, jakby zapomniał, że poza nim są tu także inne osoby, pragnące w spokoju się rozwijać. Atakował eksplozjami, osobom postronnym mogło się wydawać, że używa świetnej techniki, ale Haruna miała zastrzeżenia, co nie umknęło Aizawie.

- Coś jeszcze? - spytał, patrząc na swojego ucznia, który pochłaniał całą uwagę kobiety.

- Dlaczego nie pracujesz nad ich techniką i obroną? - Blondyn przystanął słysząc pretensjonalny głos obcej przybyszki. Wskazywała na niego palcem, co go jeszcze bardziej rozjuszyło. 

- O co ci, do cholery, chodzi, babo?! - krzyknął chłopak, natychmiast się przy niej znalazł.

- Nie tym tonem, szczylu! - Pstryknęła go w czoło, ponownie zwracając się do dawnego przyjaciela, zapominając na chwilę o tym, że chciała go unikać. - Zapomniałeś, prawda?

- Huh?! Masz jakiś problem?!

Aizawa nie odpowiadał, więc Haruna spojrzała w czerwone tęczówki przyszłego bohatera. Ich soczysty kolor przypominał krew, a same oczy, jakby należały do dzikiej bestii. Ten chłopak z pewnością wyróżniał się na tle pozostałych, nie tylko wyglądem czy darem. Coś w jego prezencji budziło postrach, a jednocześnie respekt. Mógł w przyszłości zostać jednym z najlepszych bohaterów albo najgorszym w historii złoczyńcą. Dla dobra świata preferowała pierwszą opcję.

- Ty - odezwała się do chłopaka - jak się nazywasz?

- Bakugou Katsuki - odpowiedział nieco spokojniej, ale wciąż patrząc na nią jak na intruza czy wroga.

- Zatem, drogi Bakugou... popracuj nad swoją gardą. Podczas krótkiego pokazu, jakiego byłam świadkiem, widziałam siedem... osiem - pokazała wypowiedzianą cyfrę na palcach - odkrytych miejsc. Potężny przeciwnik mógłby to wykorzystać, by cię wykończyć, wyłączając cię z walki już na samym początku.

- Co ty pieprzysz?!

- Bakugou - ostrzegł go wychowawca.

- Tch! Że niby osiem odsłoniętych miejsc! I ty niby je zauważyłaś... kim ty w ogóle jesteś?!

Pozostali uczniowie zaprzestali swojego treningu, interesując się narastającym konfliktem między Katsukim a nieznaną kobietą. Bakugou zacisnął pięści, mając ochotę wysadzić tę wiedźmę z hukiem, pokazując, gdzie jej miejsce. Nie potrzebował jej rad. Nie kojarzył jej, więc nie była bohaterką, a to znaczyło, że niczego nie mogła go nauczyć.

- Kirie Haruna - przedstawiła się, ignorując nieuprzejmy ton. - Osiem punktów. Łatwy cel.

- Tch! Zatem zmierz się ze mną! - wyzwał ją.

Spodziewał się, że stchórzy i wycofa się, przyznając się do błędnej oceny jego stylu walki. Zamiast tego patrzył jak zdejmuje jeansową kamizelkę i odrzuca ją w kąt z kpiącym uśmieszkiem, w ogóle nie pasującym do jej porcelanowej karnacji.

- Dawaj, dzieciaku. - Spojrzała na Aizawę, który nie wyraził sprzeciwu. Kirie uderzyła pięścią w otwartą dłoń, a tuż nad jej prawym ramieniem pojawiły się falujące łągodnie na wietrze trzy kartki. - Zawalczmy, gówniarzu.


* - polski cover piosenki Safe and Sound Taylor Swift. Utwór dołączony na samej górze rozdziału.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top