12. Rozdział
Kirie, mając jeszcze sporo czasu do zajęć z Eri, postanowiła pozmywać, a po śniadaniu nauczycieli sporo tego się nazbierało. Nie obchodziła ją lista dyżurów, wyręczyła kogoś. Po posprzątaniu w kuchni, wróciła do pokoju, by przebrać się w coś bardziej odpowiedniego. Kilka najbliższych godzin postanowiła wykorzystać na pozwiedzanie starej placówki szkolnej. Co prawda robiła to pierwszego dnia tutaj, ale teraz tylko to mogło ją uspokoić. Aizawa jej nie wybaczył. Wyszedłby na głupca, gdyby było inaczej. Zatem napięta atmosfera wciąż unosiła się między nimi.
W całym U.A. tylko jedno miejsce dawało kobiecie w latach szkolnych upragniony spokój i wytchnienie. Używając zdolności i kształtując ze swoich pleców papierowe skrzydła, wzbiła się w powietrzem, lądują miękko na dachu. Kiedyś uwielbiała tu przebywać. W sumie może dlatego, że to właśnie tutaj zaczęła się jej przyjaźń z Shoutą Aizawą.
* * *
- Do bani - warknęła pod nosem, wchodząc na dach szkoły. Czysty widok na błękitne niebo nie zabrało natrętnych myśli, jak zakładała. - Nosz cholera jasna!
- Jesteś taka głośna...
Haruna zastygła w bezruchu, rozglądając się w poszukiwaniu drugiej osoby, również szukającej spokoju od szkolnego życia tu na szkolnym dachu. Powstrzymała uśmiech, kiedy odkryła, że towarzyszył jej młody Aizawa, zwykle siedzący cicho tuż za nią. Podeszła do drzemiącego chłopaka, nachylając się ku niemu. Wyglądał tak uroczo... tylko cienka rana szpeciła jego policzek.
Rana, którą zrobiła mu kilka dni temu, tracąc kontrolę nad swoim darem. Poczuła się z tym źle, bo nie przeprosiła go za to. Myślała nad ciasteczkami albo jakimś drobiazgiem, który mu się spodoba, ale kompletnie nie wiedziała, w czym gustował. Znali się z widzenia niemal od dziecka, a ich znajomość rozpoczęła się dopiero w połowie gimnazjum.
- Aizawa, bardzo cię przepraszam - mruknęła ze smutkiem na twarzy.
Chłopak uchylił powiekę jednego oka, dostrzegając koleżankę.
- Daj spokój, po prostu zachowuj się ciszej...
- Nie za to - przerwała mu, przez co musiał odpuścić sobie drzemkę na długo wyczekiwanej długiej przerwie. - Za to. - Wskazała palcem miejsce na swoim policzku. - Gdyby nie ty, mogłam doprowadzić do samounicestwienia albo zrobić komuś bardzo wielką krzywdę, nie chciałam tego.
- Oi... Kirie. - Aizawa podniósł się do siadu, wciąż spoglądając na dziewczynę z dołu. Widział doskonale łzy błądzące w kącikach miętowych oczu, przez co poczuł się niezręcznie. - To był wypadek. Każdemu mogło się zdarzyć... - Podrapał się po karku, nie bardzo wiedząc, co jeszcze mógł powiedzieć. Nie rozmawiał za często z rówieśnikami, a co dopiero przedstawicielką płci pięknej. - Najważniejsze, że nic ci się nie stało.
Serce Haruny zabiło mocniej, zdecydowanie za mocno. Zacisnęła palce na brzegu spódniczki, miętoląc materiał palcami. Jego słowa podziałały na nią tak kojąco. Och, ile razy chciała, by jej sympatia z gimnazjum powiedziała do niej jakiekolwiek czułe słowa. Ostatnie zdanie zdecydowanie zaliczało się nich. Nie chcąc stąd jeszcze iść, poprawiła swój mundurek, siadając na ziemi koło kolegi z klasy. Ten tylko w milczeniu ją obserwował, co chwilę przymykając oczy, ech, ale chciałby się teraz jeszcze zdrzemnąć.
- Jesteśmy sąsiadami, wiesz? - Nie odpowiedział jej, nie żeby spodziewała się odzewu. - Chodziliśmy też razem do gimnazjum. To zabawne, ale to chyba pierwszy raz jak rozmawiamy - zachichotała wesoło, puszczając niedawny smutek i poczucie winy w zapomnienie. - Ne, Aizawa... często bywasz sam?
Czarnowłosy otworzył nagle oczy, uświadamiając sobie, jakie zadała pytanie. Czy był...? Tak, odkąd pamiętał. Nie odczuwał potrzeby obecności drugiego człowieka, dlatego nie miał żadnych przyjaciół, za wyjątkiem Yamady, który się go uczepił od pierwszego dnia szkoły. Dziewczyna wciąż się w niego wpatrywała, wyczekująco. Co chciała usłyszeć? Że ma rację? Aizawa tylko mruknął w odpowiedzi, prosząc w myślach, by ta upierdliwa baba sobie poszła i pozwoliła mu wykorzystać ostatnie minuty przerwy na wspaniały sen.
- Przeszkadzam ci, prawda? - westchnęła. - Przepraszam... masz jeszcze osiem minut przerwy, śpij sobie smacznie...
Normalnie pozwoliłby jej odejść, a raczej na to nalegał, bo przecież sam tego chciał. Ale ona po coś przyszła na dach, nie spodziewając się, że zastanie tu jeszcze kogoś. Shouta, oparł jedno ramię na kolanie, spoglądając na wstającą dziewczynę.
- Po co przyszłaś na dach?
Mógł przysiąc, że miętowe oczy błysnęły, kiedy ponownie na niego spojrzała. Kąciki ust na szczupłej twarzy dziewczyny nieznacznie drgnęły. Już pożałował tego pytania...
- Chcesz mnie wysłuchać? - zapytała ostrożnie, mrużąc podejrzliwie oczy. Aizawa niechętnie skinął głową, a ta ponownie usiadła obok niego. - To dopiero drugi tydzień szkoły, a ja już myślę, że nie powinno mnie tu być.
- Dlaczego?
Smutek na twarzy Haruny pogłębił się. Pochylając głowę, zasłoniła się ciemnymi włosami, przez co nie był w stanie zobaczyć łez spływających po zaróżowionych policzkach. Dłonie drżały, zaciskając się i luzując na materiale spódniczki od mundurku.
- Chodzi ci o ten wypadek na treningu?
- Nie potrafię panować nad własnym darem, trochę nawet się go boję... - wybełkotała. - Mogę nie tylko kogoś skrzywdzić, ale zabić samą siebie. Całe moje ciało to jak figura, tylko zamiast gliny jestem stworzona z papieru. Jeżeli stracę kontrolę... - pociągnęła nosem, już nie starając się kryć płaczu - rozniesie mnie, kartki składające się na mnie, mogą nie powrócić, a to doprowadzi do samounicestwienia. To mnie przeraża.
Przez myśl przeszło Aizawie, by dotknąć drżącej dłoni, ale odrzucił tę myśl. Nie był pewien, czy tak wypadało w obecnej sytuacji. Kompletnie nie znał się na sprawach międzyludzkich. Jednak z jakiegoś nieznanego sobie powodu nie zignorował rozterki dziewczyny, rozumiejąc jej obawy. Jak mogła zostać w przyszłości bohaterką, jeżeli stanowiła zagrożenie dla samej siebie? Nic dziwnego, że dręczyło ją to, czy wciąż powinna tu być.
- Nauczą cię tego tutaj - odezwał się po dłuższej przerwie - opanować zdolność - dodał, widząc niezrozumienie na zaczerwienionej od płaczu twarzy. Z bliska jej oczy wydawały się znacznie większe. - Poza tym... - zawahał się, ponownie drapiąc po karku - moim darem powstrzymam cię.
- Nie możesz zawsze mnie chronić - jęknęła.
- Nie zamierzam - odparł, wzruszając ramionami. - Wiem, że opanujesz swój dar, a do tego czasu, moje oczy zawsze powstrzymają cię przed rozkładem.
Haruna uśmiechnęła się jowialnie, co odbiło się także na Aizawie, którego oddech nagle stał się nierówny. Dziewczyna pokonała barierę niezręczności i chwyciła go za dłonie, unosząc je na wysokość ich twarzy. Nie wyrwał ich, uważnie obserwując splecione ze sobą palce.
- Tak bardzo ci dziękuję, Aizawa! Dobrze mieć takiego kolegę jak ty!
* * *
- To przywołuje tyle wspomnień...
- Kirie? Nie spodziewałem się ciebie tutaj.
Kobieta powoli odwróciła się w stronę źródła nowego głosu. Uśmiechnęła się na widok dawnego bohatera numer jeden w żółtym garniturze. Pomimo obecnej postury, wątłej budowy ciała, nadal prezentował się zaskakująco dobrze. Chciała go nawet pochwalić, że nieźle wygląda, ale nim słowa opuściły jej usta, ten zakaszlał, wypluwając krew. Haruna podskoczyła, pierwszy raz będąc świadkiem ataku u All Mighta. Z jej nadgarstka odczepiła się kartka, która pofrunęła samowolnie w stronę mężczyzny, zmieniając przy tym swoją postać, teraz bardziej przypominając chusteczkę.
- Och, dziękuję - powiedział, po czym przetarł usta i brodę. - Czy mam to...
- Nie, spokojnie. Nie odczuję ubytku.
Dziwnie było patrzeć na kogoś, kogo niegdyś nazywano Symbolem Pokoju a na sam jego widok złoczyńcy drżeli. Gdyby All Might nie podupadł na zdrowiu, Liga Złoczyńców czy Dzieci Amaterasu nie poruszaliby się swobodnie po ulicach Japonii, a zwłaszcza Musutafu. Przed oczami kobiety pojawił się obraz odmienionej Inoue w towarzystwie mordercy - mimo wszystko ona czuła się przy nim bezpieczna i kochana. W innym przypadku ich uczucie nie pojawiłoby się... Najwidoczniej wszystko czemuś służyło. Haruna podeszła do barierki i oparła się o nią, pozwalając, aby lekki wiatr potargał jej do ramion włosy w nienaturalnym kolorze. Nieraz myślała o pofarbowaniu na bardziej prawdziwy kolor jak blond czy brązowy, ale jakoś nie była w stanie. Włosy w kolorze jagód stanowiły swego rodzaju wizytówkę kobiety, były jej cechą charakterystyczną, podobnie jak miętowe oczy.
Skinieniem głowy zaprosiła dawnego bohatera do podejścia bliżej.
- Co tutaj robisz? - zapytał spokojnie All Might.
- Zażywam świeżego powietrza, wspominam, ech, nic godnego opowiadania - przyznała z lekkim uśmiechem. - Dziwnie po czternastu latach tak codziennie mieć kontakt z rzeczywistością.
- To chyba lepsze niż ciągłe siedzenie przed monitorem, co?
- Tutaj jest lepsza grafika, ale gdybym podkręciła kartę graficzną to kto wie... - zaśmiała się, a Toshinori jej zawtórował, doceniając poczucie humoru kobiety. - A ty, All Might...?
- Mam sporo wolnego czasu, a że uczniom jest tu zakaz wstępu, pomyślałem, że to dobre miejsce - odpowiedział, drapiąc się po zapadniętym policzku. - Twoje zajęcia z Eri zaczynają się o dziesiątej, zgadza się? - Haruna przytaknęła. - Może w takim razie, napijemy się razem herbaty w świetlicy?
Propozycja dawnego Symbolu Pokoju zaskoczyła Kirie, ale z radością zgodziła się. Gdyby wróciła teraz do pokoju, gapiłaby się w ekran laptopa lub po prostu w kremową ścianę. W któryś wolny weekend powinna pójść do sklepu budowlanego i kupić farbę, by pomalować pokój na bardziej żywszy kolor. Zastanawiała się nad fioletowym albo pomarańczowym. A tak zamiast tego mogła spędzić ten czas na spokojnej rozmowie z niegdyś najsilniejszą osobą w Japonii, o ile nie na świecie. Niejeden fan chciałby znaleźć się na miejscu miętowookiej.
Kirie chwyciła All Mighta pod ramię i razem z nim podążyła do świetlicy. Pokój na przestrzeni lat nie zmienił się za bardzo, przez co przywracał wiele wspomnień, niekoniecznie tych dobrych. To tutaj rozmawiała czternaście lat temu ze swoim wychowawcą o stażu, który mógł zagwarantować Kirie po skończeniu szkoły doskonały start. To była szansa jedna na milion. Staż u wpływowego i silnego bohatera z pierwszej top dziesiątki... a zakończyło się tym, że Haruna porzuciła swoje marzenia o bohaterstwie i zamknęła się na świat. Usiadła na kanapie, czekając, aż dawny bohater zrobi herbatę.
- Brakuje ci tego? - Dotarło do niej pytanie bohatera. Obejrzała się za nim, marszcząc czoło. - Bycia bohaterką?
- Powinnam cię zapytać o to samo - warknęła nieuprzejmie, na co All Might pokiwał głową, szybko rozumiejąc przesłanie. - Nigdy oficjalnie nią nie byłam, więc nie ma, czego brakować. Może jedynie, czego żałuję to popełnionych błędów.
- Chodzi ci o Aizawę i Yamadę? - Kobieta z rezygnacją skinęła głową. Jakoś łatwo było jej otwierać się przed Symbolem Pokoju. Od pierwszego spotkania wzbudzał w niej dozę zaufania i szacunku. - Wybacz, znowu dociekam, prawda?
- Tak troszeczkę...
All Might podszedł bliżej Haruny i wręczył jej biały kubek z herbatą. Kobieta zaciągnęła się zapachem parującego napoju. Daleko do jej ulubionej, ale ujdzie, przyznała w myślach, obserwując, jak Toshinori zasiada naprzeciw niej.
- Po całości zjebałam, ups! - Zatkała prędko usta dłonią, oczekując naganny za niepoprawne słownictwo, ale dawny bohater nic nie powiedział. - Dałam plamy. Wtedy nie przejmowałam się tym tak, bo nie sądziłam, że jeszcze ich kiedyś zobaczę. Spotkanie ich dwójki tutaj, niemal naraz to zbyt nagłe. O ile Hizashi z łatwością mi wybaczył i jest gotowy naprawić naszą relację, tak Aizawa... - Zacisnęła palce na kubku, wlepiając wzrok w gładką powierzchnię herbaty. - Sam przyznał, że mnie nie nienawidzi, ale wiem, że powiedział tak tylko z grzeczności. Chciałam go przeprosić, ale... nie spodziewałam się po nim takiego uporu. Owszem, ma prawo być zły, wściekły i mną gardzić, ale nie przygotowałam się na to.
Mężczyzna nie przerwał Harunie, doceniając, że zaufała mu na tyle, by zwierzać się zarówno z przeszłości jak i obecnych problemów. Gdzieś w odmętach podświadomości zaświtała mu pewna dzika myśl, która szczerze mu się spodobała - gdyby zdobył jej zaufania na tyle, aby namówić ją ponownie do spróbowania zwalczenia przeszłości i zostania bohaterką. Kiedyś zapowiadała się na kogoś wielkiego i wielką stratą było jej odejście.
- Aizawa, cóż... ma trochę trudny charakter, ale i on z biegiem czasu ci odpuści. Zaufaj mi.
- Jestem zaskoczona, ale... - posłała mu krótkie, łagodne spojrzenie - o dziwo ci ufam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top