11. Rozdział
Haruna nigdy nie nazwałaby się rannym ptaszkiem, bo wolałaby przespać cały dzień i noc. Tylko poczucie odpowiedzialności zerwało ją przed ósmą z łóżka i poprowadziło do kuchni. Oczy same się zamykały i nie potrafiła powstrzymać się od ciągłego ziewania. Przez zmęczenie nie była w stanie także odnaleźć swoich okularów, więc polegała na ograniczonej widoczności. Znaczy się, Kirie może nie miała najgorszego wzroku, ale z daleka nie zobaczyłaby rozpędzonego pojazdu, chociażby w kolorze neonowej żółci.
Kilka nauczycieli plątało się po pokoju wspólnym, niektórzy spożywali wspólnie śniadanie. Kobieta nie zamierzała czekać, aż do jej drzwi zapuka po raz kolejny Yamada z kubkiem kawy. Osobiście preferowała herbatę, ale potrzebowała porządnego kopa kofeiny i zastrzyku energii. Nie lubiła gorzkich rzeczy, więc kawę piła dopiero po osłodzeniu jej przynajmniej ośmioma łyżkami cukru.
- Gdzie tu jest kawa? - Przeszukała każdą dolną półkę, uświadamiając sobie przykrą prawdę. Ktoś trzymał kawę na półce w najwyższej szafce. Otworzyła drzwiczki, ale choćby stanęła na palcach nie była w stanie dosięgnąć paczki z mieloną kawą. - Przeklęte geny, jeszcze trochę! - Podskakiwała jak idiotka, aż czyjaś ręka wystrzeliła obok jej twarzy, wyręczając ją w sięgnięciu kawy. - Och, dziękuję. - Uśmiechnęła się ciepło, gdy osoba podała jej kawę.
Zamarła na widok tego, który jej pomógł. Nie potrzebowała okularów. Jedno spojrzenie wczoraj na niego sprawiło, że rozpoznałaby go po omacku. Czarne włosy luźno opadające na ramiona, strój tego samego koloru i ten szary szalik. Kirie nie była pewna, czy powinna się odezwać do niego. W końcu wczoraj potraktował ją jak powietrze, a dziś poratował swoim wzrostem. Mimo wszystko znała zasady dobrego wychowania, przez co poczuła się zobowiązana do złożenia podziekowania.
- A-Aizawa... dziękuję za pomoc - mruknęła, starając się patrzeć mu w oczy i przypadkiem nie obejrzeć się gdzieś za nim. Mógłby to źle odebrać.
- Nie ma sprawy - odparł, wyciągając z górnej szafki coś jeszcze, ale Haruna nie zwróciła na to uwagi. Sięgnęła po pierwszy z brzegu kubek i nasypała łyżkę kawy. Shouta uważnie ją obserwował. - Nie przypuszczałbym, że lubisz kawę. Nie lubiłaś gorzkich rzeczy.
Haruna zamrugała kilkakrotnie. Gdyby założyła okulary, przetarłaby je, chcąc upewnić się, że stoi przed nią Shouta Aizawa, gość, który wczoraj nie zauważał jej istnienia. Kobieta zachodziła w głowę, cóż to była za nagła zmiana zachowania mężczyzny.
- Bo nie lubię - odparła, zalewając kubek wrzątkiem. - Jestem zaskoczona, że ze mną rozmawiasz. Jeszcze wczoraj potraktowałeś mnie jak powietrze.
Jeżeli poczuł się dotknięty tymi słowami, nie dał tego po sobie poznać. Zmarszczył tylko czoło, upijając łyk wody.
- Twoje pojawienie się tutaj bardzo mnie zaskoczyło - mruknął. - Nie byłem przygotowany na to spotkanie i nie wiedziałem, jak zareagować. Może moje zachowanie nie było zbyt dojrzałe, ale chyba nie spodziewałaś się czułych uścisków, co?
Od niego? Nigdy w życiu. Gdy tylko dowiedziała się, że on również tu pracuje sama próbowała obmyślić dobry plan ich ponownego spotkania. Należały mu się przeprosiny, może i wyjaśnienia. W końcu jego potraktowała znacznie gorzej i wcale nie chodziło o zniknięcie na długie lata z jego życia. Nie... Po incydencie podczas końca stażu Kirie, ta zaszyła się samotnie w pokoju, nie dopuszczając nikogo do siebie. Młody Shouta po pierwszym dniu nieobecności przyjaciółki, odwiedził ją. Aizawa nie był pewien, jakie słowa wsparcia powinien do niej skierować, ale z pewnością nie chciał zostawiać jej z tym samej. Cokolwiek ją spotkało, zawsze byłby po jej stronie. Jak bardzo się zawiódł, gdy okazało się, że dziewczyna nie pokłada w nim tak wielkiej wiary...
* * *
- Haru - odezwała się młoda kobieta, pukając w drzwi prowadzące do sypialni jej córki. - Shouta przyszedł do ciebie. Wpuścisz go? - Matka nacisnęła klamkę, ale zamek ani drgnął, na co ta bezradnie westchnęła. - Zostawię cię tutaj, może potrzebujecie porozmawiać na osobności...
Postać kobiety o oczach identycznych do córki zniknęła w innym pomieszczeniu. Chłopak poprawił pasek szkolnej torby na ramieniu i wbił wzrok w drzwi, jakby był w stanie przez nie zobaczyć skuloną na łóżku Kirie. Co powinien powiedzieć? Zwykłe ,,wszystko będzie okej'' nie pomogłoby. Ta sprawa była znacznie poważniejsza.
- Ki... Haru - poprawił się czarnowłosy - wiem, że jest ci teraz ciężko...
Aizawa nie potrafił pocieszać. Chociaż w tej sytuacji bardzo pragnął kontrolować swoje słowa i emocje jak Yamada. Jego niepoprawny optymizm pasował idealnie do ponurej aury, która przebijała się przed drewniane drzwi. Niestety chłopak przyszedł sam.
- Nie chcę rozmawiać z tobą przez drzwi. - Odczekał chwilę, ale odpowiedziała mu cisza. - Otworzysz? Posłuchaj, Haruna... Kiedyś powiedziałaś, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Zawsze stawałaś na głowie, by poprawiać humor mi czy Hizashi'emu. Dlatego pozwól chociaż raz pomóc sobie. Otwórz te drzwi i...
I co? Kolejne słowa utknęły mu w przełyku, zdając sobie sprawę, że tak łatwo nie wyszłyby na zewnątrz. Zawalił. Ale nie tylko on, Kirie utrudniała sytuację, będąc tak upartą, że w rozpaczy i problemach wolała zagrzebywać się sama niż się nimi z kimś podzielić. Dłoń Aizawy wylądowała na klamce, tylko kilka razy wszedł do tego pokoju... Cudowne, beztroskie czasy. Może gdyby zdobył się na to, by powiedzieć dokładnie to, co czuł w tamtej chwili, Haruna otworzyłaby mu drzwi.
A Kirie może otwierając drzwi, znalazłaby lepsze wyjście z, niekorzystnej dla jej właśnie upadłej kariery bohaterskiej, sytuacji. Nie, szczelnie opatulila się negatywnymi uczuciami, nie pozwalając, aby ktoś inny zobaczył ją, do jakiego stanu się doprowadziła. Była żałosna i słaba.
- Czyż nie jesteśmy przyjaciółmi? - Nadal cisza. - W takim razie cały ten czas błędnie interpretowałem naszą relację. - W głębi serca poczuł okropny, ścinający z nóg ból. Uwielbiał tę myśl, że poza Hizashim ma kogoś innego. Cieszył się, co prawda skrycie, ale jednak, że drugą bliską mu osobą była właśnie Kirie Haruna. To nie rozczarowanie, że nie chce z nim rozmawiać, spowodowało, że postanowił wrócić do domu, a smutek, że nie zaprzeczyła jego teorii. - Jak sobie chcesz...
Nie wiedział, że to była ich ostatnia rozmowa. Gdyby zdawał sobie z tego sprawę, nigdy nie opuściłby jej domu bez tej szczerej rozmowy.
Żałował.
I ona też.
* * *
Miętowy wzrok kobiety zatrzymał się na bliźnie pod prawym okiem. Jak bardzo chciała poznać historię, która się za nią kryła. Powstrzymała się przed dotknięciem jego twarzy, przypominając sobie, jak chaotycznie wyglądała ich obecna relacja. Wciąż wiele nie zostało powiedziane. Aizawa ciągle czekał na odpowiedź na swój kąśliwy komentarz. Kirie zalała wrzątkiem kawę, a potem nasypała dziewięć łyżek cukru.
- Oczywiście, że nie - odpowiedziała mniej stanowczym głosem niż zamierzała. - Nie spodziewałam się wielkiego powitania, ale też... - mimowolnie zacisnęła palce na kubku z kawą - nie sądziłam, że aż tak mnie nienawidzisz, by zupełnie wymazać moją osobę w swoich oczach.
Cholera, zaklął w myślach mężczyzna. Yamada miał rację - nic a nic się nie zmieniła, poza dojrzalszym, bardziej kobiecym wyglądem. Wykorzystywała swoją sztuczkę manipulacyjną, chcąc wpędzić go w poczucie winy, by wyszło, że to on był tym złym. Aizawa nie miał sobie nic do zarzucenia, za wyjątkiem zachowanej urazy z przeszłości. Jednak smutek czający się w zapamiętanych nazbyt dokładnie oczach sprawiał, że wątpił w to. Nie ulegnie, nie pozwoli jej na kontrolę sytuacji. Z drugiej strony faktycznie nie zachował się uczciwie wobec niej, kiedy kompletnie ją zignorował. Westchnął. Czy tak samo z żalem patrzyła na wszystko tamtego dnia, po drugiej stronie drzwi?
Jednak zamierzał coś sprostować. Nie planował zapominać o tym, że zniknęła z jego życia, ale nie chciał, by żyła ze świadomością, że ją za to nienawidzi. Owszem, był taki czas, gdy myśli dręczyły go boleśnie z powodu jej odejścia, pozbawiając go snu, wtedy naprawdę wierzył, że nigdy jej nie wybaczy. Potem nadszedł okres, kiedy chciał, aby wróciła. Minął rok, pięć lat i stracił nadzieję, przyjmując to jako następującą kolej rzeczy w jego życiu.
- Nie nienawidzę cię - mruknął, po czym zetknął wargi ze swoim kubkiem.
- Dlaczego? Przecież odeszłam.
Zostawiła go. W myślach często jej to wypominał. Dopiero po odejściu Haruny z U.A. i wyprowadzce po tylu latach do nowego miejsca, odczuł, jak bardzo przywykł do obecności głośnej nastolatki. I jak bardzo lubił ten chaos, który wprowadzała do jego życia. Stracił tamtego dnia cenną przyjaciółkę. Razem z Hizashim podnieśli się po tym, a raczej sam Yamada, bo czarnowłosy nigdy nie dał po sobie poznać, jak na niego wpłynęła decyzja miętowookiej.
- Pytasz: dlaczego? - powtórzył Aizawa, wypijając do końca zawartość swojego kubka. Minął kobietę, podchodząc do zlewu i wkładając kubek. - Ponieważ twoje życie od dawna mnie już nie interesuje. Jesteś dorosła i rób, co uważasz.
- Aizawa - zawołała cicho, odkładając niedopitą kawę na blat. Mężczyzna obejrzał się na nią, szybko uświadamiając sobie, że nagle dormitorium opustoszało. - Przepraszam cię. Za wszystko.
Ciemne oczy spoczęły na zgarbionej sylwetce kobiety. Wierzył, że mówiła szczerze. Będąc wciąż licealistą i jeszcze jakiś czas po skończeniu szkoły, wyczekiwał tych słów. Teraz nie miały już żadnej mocy ani znaczenia dla niego.
- Za późno, Kirie - odparł znudzoym głosem, w ogóle nie wyrażającym większego zainteresowania kobietą czy samą rozmową. - O czternaście lat za późno.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top