10. Rozdział

Walentynkowy special - jak najbardziej łączy się z historią.

Wesołych walentynek 

*  *  *

Pierwsza klasa liceum okazała się wielkim wyzwaniem dla Kirie Haruny, głównie pod względem emocjonalnym. Nie potrafiła powiedzieć jak to się stało, że jej najlepszymi przyjaciółmi zostali Hizashi Yamada i Shouta Aizawa. O ile ten pierwszy był dość żywym i energicznym chłopakiem, tak ten drugi był ich kompletnym przeciwieństwem. A mimo to Haruna wzdychała do niego od wielu lat, zdając sobie sprawę z zauroczenia będąc jeszcze w gimnazjum - w końcu byli sąsiadami i dość często miała okazję go widywać.

Tym razem postanowiła działać. Wiele chłopców czekało, aż dziewczyna wręczy im walentynkę lub własnej roboty czekoladki. Zamiast tego cały poprzedni dzień knuła ze swoją przyjaciółką z klasy inżynierskiej, jak miętowooka mogłaby wyznać swoje uczucia Aizawie. Burza mózgów zrodziła naprawdę sporo pomysłów, ale żaden nie nadawał się do realizacji. Haruna spróbowała wiele sposobów, co wyszło, cóż, komicznie.

Haruna pojawiła się w szkole znacznie przed czasem, znając dokładny czas przyjścia czarnowłosego. Jej przyjaciółka nazwała tę metodę ,,na księżniczkę w opałach''. Kilkanaście minut wyglądała zza ściany, aż w końcu zauważyła znajomą postać, na szczęście bez Yamady u boku. Odczekała chwilę, a potem wychodząc, przewróciła się, zbijając kolano. Jęknęła z bólu, mając nadzieję, że Shouta to zobaczył i ruszy jej na ratunek niczym książę, a wykorzystując okazję, ona wyzna mu uczucia... Jaka szkoda, że chłopak, który jej się podobał wyróżniał się na tle pozostałych kolegów głównie swoim charakterem. Nawet nie zauważył czyjegoś wypadku, zbyt pochłonięty jakąś lekturą. Przeszedł niemalże obok Haruny, nie zauważając jej. Dziewczyna zaklęła pod nosem, kiedy zamiast jej sympatii na pomoc rzuciła się chmara obcych chłopców z innych klas.

- Och, czy to nie Kirie?

- Pozwól, że ci pomogę.

- Nie, nie, ja ci pomogę!

Pierwszy plan nie wypalił, ale właśnie na ten wypadek wraz z przyjaciółką obmyśliła kilka innych wyjść. Pierwszą lekcją Haruny według planu był angielski, a jako że siedziała przed Aizawą, cały czas się wierciła, kręcąc głową i zaczesując do tyłu długie włosy w kolorze jagód. Miała nadzieję, że chłopak za nią zauważy problem koleżanki i zechce jej pomóc. Ale znów, Kirie zapomniała, w kim się zadurzyła. W końcu obejrzała się za siebie, by z przykrością stwierdzić, że Aizawa nie pomoże jej z angielskim, ponieważ sam smacznie spał na tej lekcji. Wywróciła oczami, uderzając się w twarz zamkniętym zeszytem. Plask był tak głośny, że większość klasy, w tym nauczyciel, spojrzeli na nią zaskoczeni.

- Kirie, czy jest jakiś problem? - zapytał zmartwiony nauczyciel angielskiego, przerywając zapisywanie kolejnych zdań na tablicy.

- Ta... - mruknęła, czerwieniąc się jak dojrzały pomidor. - Po prostu próbowałam wbić sobie trochę rozumu do głowy... - dodała ciszej.

Mimo to wszyscy ją uslyszeli. Koleżanki i koledzy parsknęli śmiechem, po raz kolejny uważając Kirie za zabawną dziewczynę, podczas gdy nauczyciel pokręcił głową z niedowierzaniem. Coraz to dziwniejsi mu się uczniowie trafiali, byle do emerytury, powtarzał sobie, kiedy ponownie zwrócił się w stronę tablicy. Ktoś syknął w stronę dziewczyny, cicho szepcząc jej imię, obejrzała się na uśmiechającego się Yamadę.

- Co masz w trzecim?

W tym momencie Haruna chciałaby jeszcze raz uderzyć się w głowę, znacznie mocniej i czymś cięższym.

Ale nie poddawała się. Miała jeszcze cały dzień na wyznanie uczuć. Zaraz na przerwie planowała pociągnąć pomysł z korepetycjami ze strony chłopaka. Zaczepiła go, kiedy niemal cała klasa opustoszała. Haruna odwróciła się w stronę zbierającego się do wyjścia Aizawy.

- Em... Aizawa, znowu przespałeś lekcje, czy potrzebujesz notatek? - zapytała, uśmiechając się w duchu na jak świetny pomysł wpadła pod wpływem chwili. Jednak kolega uniósł wysoko brwi, po czym znów przybrał obojętny wyraz twarzy.

- Hizashi mi już je dał, ale dzięki.

- A może... chciałbyś mi coś wytłumaczyć z angielskiego? 

Aizawa zmarszczył czoło, uważnie przyglądając się przyjaciółce, a przynajmniej tak nazywał ją Yamada, skoro spędzali ze sobą wspólnie tyle czasu to chyba nimi rzeczywiście byli, prawda? Chłopak lubił w to wierzyć, bo przez swój sposób bycia odstraszał ludzi wokół. Coś mu nie pasowało w zachowaniu dziewczyny i nie chodziło o to, że się uśmiechała. Ten wyszczerz rzadko schodził z jej twarzy. 

- Wytłumaczyć coś z angielskiego? Tobie? - zdziwił się. Właśnie wtedy Haruna uświadomiła sobie kolejną porażkę i głupotę, przecież ona... - Przecież masz najlepsze oceny z angielskiego z całej klasy.

No właśnie.

Gdyby poprosiła go o pomoc z matematyki, w której przodował, mogło to wyglądać inaczej. Teraz nie było sensu go o to pytać, bo zauważyłby, że Haruna za wszelką cenę próbuje wymusić dłuższe spotkanie lub rozmowę. Posłała mu przepraszający uśmiech, zabierając torbę, by udać się na stołówkę. Odnalazła przyjaciółkę przy jednym z pierwszych stołów, ale nim podeszła bliżej, usłyszała znajomy krzyk. Parsknęła śmiechem, odwracając się w stronę Yamady, machającego energicznie ręką i zapraszając do stolika przyjaciółkę. Zajęła miejsce naprzeciw niego, uprzednio zabierając swoją tacę z jedzeniem.

- Co za dzień, co nie, Haru?! 

Miętowooka mruknęła w odpowiedzi, dłubiąc pałeczkami w swoim talerzu. 

- Coś nie tak? Źle się czujesz? Wyglądasz blado... - zmartwił się blondyn, ale nie zdążyła mu nic odpowiedzieć, bo obok niego usiadło źródło złego nastroju dziewczyny. - Prawda, Shouta? - Czarnowłosy spojrzał na niego kompletnie nie rozumiejąc, o czym mówi Yamada. - Zobacz, Haru wygląda dość kiepsko dzisiaj, nie sądzisz? Chyba jest chora.

- Naprawdę? 

Bardzo, ale to bardzo chciała, by ten nagły impuls, który przebiegł przez jego twarz okazał się troską, ale cóż, nie powinna się tego spodziewać, zdając sobie sprawę, jak skrytym chłopakiem był Shouta Aizawa. 

- O, właśnie! Dziś walentynki! - przypomniał na głos Yamada. - Zapomniałem o tym, bo żadna moja wielbicielka nie dała mi dziś żadnych czekoladek...

- Nie masz wielbicielek.

- Shouta! No ja tak możesz?! Ranisz moje serce! - oburzył się Hizashi, łapiąc się przy tym za serce. - Zresztą! Ty też nie dostałeś żadnej walentynki ani czekoladek, co nie?!

Z jakiegoś powodu Kirie odczuła ulgę, że żadna inna dziewczyna nie jest nim zainteresowana. Jej dłoń odruchowo powędrowała do torby. Owszem, przygotowała dwie paczuszki czekoladek dla swoich przyjaciół, ale ta dla Shouty była wyjątkowa i specjalna, nie zamierzała ich dawać im obu naraz. Chłopak wzruszył ramionami, niezbyt przejęty tym, że rozwrzeszczane dziewuchy nie ganiają za nim, wciskając mu masę słodyczy, od których dostałby próchnicy. Skłamałby tylko, gdyby powiedział, że nie czeka na czekoladki od pewnej dziewczyny, siedzącej naprzeciwko. 

- A ty, Haru? - Uwaga spoczęła na dziewczynie, która omal nie podskoczyła przestraszona na krześle. Tak odleciała myślami z daleka od ich stolika, że zupełnie nie wiedziała, o co ją pytali. - Wręczyłaś już komuś czekoladki? Dałaś je swojemu crushowi?

- Crushowi? - Haruna zaśmiała się głośno. - Hah! A skąd! N-nie mam crusha! I nie, nie dałam ich jeszcze nikomu.

- Jeszcze? - dopytywał blondyn. - Ach! Czy to czekoladki dla nas?

W odpowiedzi posłała im tylko zagadkowy uśmiech, kończąc temat czekoladek. 

Przez kolejne dwie godziny Haruna nie znalazła idealnej okazji do złapania Shouty i wyznania uczuć. Coraz bardziej zaczynała wątpić w powodzenie tej misji, przez co odczuwała silny ból w sercu. Na następnej przerwie śledziła czarnowłosego, wiedząc, że został wezwany do pokoju nauczycielskiego. Postanowiła się tam na niego zaczaić, by ,,przypadkiem'' na niego wpaść, kiedy będzie z niego wychodzić. 

Przyłożyła ucho do drzwi, nasłuchując, kto zbliża się do wyjścia. W końcu ktoś podziękował Aizawie i była pewna, że coraz głośniejsze kroki należą do chłopaka. Wyskoczyła zza rogu, wyczekując upragnionej konfrontacji. Pochyliła się nisko przed przyjacielem, chcąc wprost powiedzieć, co do niego czuje.

- L-lubię cię! - wyznała, odczuwając z tego powodu niesamowitą ulgę. Zdziwiła się, kiedy nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Gdy podniosła wzrok na osobę przed sobą, żałowała, że jej dar nie polega na znikaniu czy wymazywaniu pamięci.

- Huh? Kirie? Mam nadzieję, że to jakiś nieśmieszny żart. Przecież wiesz, że związki nauczycieli z uczniami są niedozwolone - odezwał się jej wychowawca.

Płonący rumieniec wpłynął na twarz dziewczyny.

- N-nie! Przepraszam, panie profesorze, pomyliłam pana z kimś!

Mężczyzna przyjrzał się uważnie podopiecznej, a dostrzegając narastające zdenerwowanie, westchnął. Na pierwszy rzut oka było widać, że te słowa chciała skierować do kogoś innego, a skoro zakładała, że ta osoba przebywała w nauczycielskim... zrozumiał. No pięknie, powiedział sobie w myślach.

- Powinien wyjść za pięć minut.

Pomimo tej rady dziewczyna uciekła, nie mogąc już spojrzeć w twarz ukochanemu. Zamiast tego odnalazła Yamadę i wręczyła mu przyjacielskie czekoladki, na co wydał z siebie radosny skowyt. Zapewne cała szkoła jak i pół miasta mogło usłyszeć jego ekscytację. Nie było możliwości, by Haruna wyznała uczucia. Nie mogła. Przed rozpoczęciem ostatniej lekcji, postanowiła na klasyczne wspólne wyjście do kawiarni. Gdy chłopak usiadł za nią, od razu się odwróciła w jego stronę.

- A-Aizawa, czy chcesz iść po szkole do kawiarni?

Spodziewała się odmowy lub wyśmiania, ale przecież Shouta nie był tym typem osoby. Zapewne wcześniej planowana scena zazdrości też nie miałaby sensu. Gdyby Haruna przystawiała się do jednego ze swoich zalotników, z pewnością nawet by tego nie zauważył. 

- Może być - odparł ku uciesze Kirie. Jednak ta radość nie trwała wiecznie, bo gdy blondyn zjawił się w swojej ławce, jego też zaprosił. - Hizashi, Kirie chce iść po lekcjach do kawiarni.

- U! Brzmi spoko!

- T-tak...

I nici z romantycznego wypadu tylko we dwoje... Przez to nie była w stanie skupić się na lekcji, przez co dwa razy nie odpowiedziała na pytanie nauczyciela. Wraz z dzwonkiem wybiegła od razu z klasy, by odnaleźć swoją przyjaciółkę i zdać raport, że wszystkie próby zawiodły, a do kawiarni idą jednak we trójkę. Nie odnalazła nigdzie znajomej twarzy, więc zmieniła buty i czekała na swoich przyjaciół, którzy zjawili się niedługo po niej. 

- Możemy już iść? - zapytała, chcąc wciąż zachować pozory szczęśliwej z powodu wspólnego wyjścia.

- Och! Właśnie sobie coś przypomniałem! - wrzasnął Yamada, łapiąc się za głowę. - Miałem być wcześniej w domu... Idźcie beze mnie! - Pomachał do nich ręką, poganiając dwójkę, po czym oparł dłoń na ramieniu dziewczyny i szepnął do niej. - Tym razem nie schrzań. 

Nim zapytała go, o co mu chodzi, pokazał jej tylko kciuka do góry i pobiegł w stronę swojego domu. Haruna stała chwilę jak słup, gdy głos czarnowłosego przywołał ją z powrotem. Całą drogę szli w ciszy, ponieważ dziewczyna nie potrafiła pozbierać swoich myśli. Yamada specjalnie zrezygnował z wspólnego wyjścia i była teraz sam na sam z Aizawą - czekała na to cały dzień! Poprowadziła go w pewne miejsce, wierząc, że spodoba mu się dużo bardziej od najlepszej kawiarni. Gdy stanęli przed budynkiem, Aizawa otworzył szeroko oczy.

- Czy to...?

- Kocia kawiarnia! - zawołała wesoło Kirie, ciągnąc go za rękę do środka.

W powietrzu unosił się cudowny zapach czekolady i ciasteczek. Między stolikami, jak i na leżakach przebywały koty, umilając czas gościom, pozwalając się głaskać. Para zajęła wolny stolik, gdzie leżał czarny kocur. Na ich widok podniósł małą główkę, którą od razu oparł na udzie dziewczyny.

- Ale uroczy! 

Nie wiedziała, że cały ten czas Aizawa uważnie się jej przygląda. Zamówili dwie kawy i dwa kawałki ciasta. Przez cały czas oczekiwania Kirie poświęcała swoją uwagę czarnemu kotkowi.

- Jest do ciebie taki podobny!

- Jestem uroczy? - spytał.

Kirie spojrzała na niego zaskoczona, uświadamiając sobie, co powiedziała na samym początku. Ukryła twarz w długich włosach, mając nadzieję, że Shouta nie dostrzeże tych intensywnych rumieńców. Ponownie zaczęła głaskać kota.

- Miałam na myśli, że ma futerko w kolorze twoich włosów i lubi dużo spać - zachichotała. 

- Cieszę się, że humor ci znów dopisuje.

- O czym ty mówisz?

- Cały dzień zachowywałaś się jak nie ty - odparł, zaskakując dziewczynę. - Co cię takiego ugryzło?

- N-nic! O właśnie... - Sięgnęła do torby po paczkę domowych czekoladek. - Proszę, to dla ciebie. Hizashiemu już dałam, te są twoje.

Chłopak nie dał po sobie poznać, jak bardzo na to czekał cały dzień. Zajrzał do środka, unosząc wysoko brwi na widok czekoladek w kształcie kociej mordki. Ona w ciągu ostatnich miesięcy poznała go na tyle... choć prawie nic nie mówił.

- Mam nadzieję, że będą ci smakować, Aizawa.

- Shouta.

- Huh?

- Mów do mnie Shouta, jak Hizashi. W końcu się przyjaźnimy, prawda?

Tym razem nie kryła rumieńców towarzyszących jej szerokiemu uśmiechowi. Aizawa nie powiedział tego na głos, ale był to naprawdę uroczy widok.

- Pewnie, Shouta, ale ty mów do mnie, Haruna albo... Haru...

- Jasne... Haru.

Ostatecznie nie wyznała mu swoich uczuć, ale była pewna, że kiedyś w końcu się w sobie zbierze i powie mu, co czuje jeszcze przed skończeniem liceum.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top