Rozdział 8
- No mów!!! Widziałam, że coś było na rzeczy, opowiadaj! – Anka jak zwykle niecierpliwie oczekiwała opisu wczorajszego wieczór, na którego wspomnienie Martyna się uśmiechała. Nie mogła spać tej nocy, zastanawiając się co będzie dalej? Czy taki związek ma szansę przetrwać, czy wyjdzie z tego krótki romans? Przeliczając wszystkie za i przeciw stwierdziła, że nie ma nic do stracenia. – halo! Mówi się!
- Pocałowaliśmy się.. – przyznała z uśmiechem, odstawiając szklankę na miejsce.
- Tylko tyle?! – Anka była wyraźnie zaskoczona, że nie spędzili upojnej nocy.
- postanowiliśmy spróbować.. zobaczymy co dalej.. – wzruszyła ramionami, puszczając mimo uszu wszystkie dogrywki że strony przyjaciółki.
- nie musisz dziękować! – uśmiechnęła się szeroko, zadowolona, że jej plan zadziałał, w dodatku lepiej niż sobie wyobrażała.
- Dziękuję, chociaż miałam ochotę Cię udusić, wiesz?
- wiem!
- Idziesz ze mną na imprezę u Irka? Podobno ma być gruboo.. – Anka uniosła brwi w jednoznaczanym geście, oznaczającym szansę na nowego faceta i morze alkoholu.
- Nie, mam się spotkać z Wiktorem
- I nic nie mówisz? – natychmiast znalazła się obok niej, wpatrując z wyczekiwaniem – No mów!
- no.. przecież mówię. Mamy się spotkać – postawiła kubki z parującą herbatą na stoliku, siadając na kanapie. Sięgnęła po poduszkę, mocno wtulając się do niej. Anka poszła w jej ślady, siadając tuż obok.
- i nic więcej?
- Może to głupie, ale za każdym razem kiedy mamy się spotkać dopada mnie euforia i strach w jednym.. to dziwne.
- Ty jesteś dziwna! Spotykacie się drugi miesiąc, a Ty zachowujesz się jak przed pierwszą randką z mordercą! Puknij się tutaj!– popukała palcem wskazującym w czoło przyjaciółki.
- Ale jak już się spotkamy, jest dobrze, nawet bardzo... – uśmiechnęła się zamyślona na wspomnienia ostatnich randek Wiktorem – Jest inny niż wszyscy, których dotąd spotkałam..
- Boże Martyna! – Anka krzyknęła, jakby właśnie zobaczyła ducha, czym zbiła przyjaciółkę z tropu – Ty się naprawdę zakochałaś!
- Na to wygląda – wzruszyła ramionami – idiotka że mnie, co?
- Myślę, że o niego mogę być spokojna. Nie znam go tak dobrze jak Ty, ale jest uczciwym facetem. Więc przestań wszystko analizować i zacznij się cieszyć!
- Cieszę się..
- Powiedziała głosem pozbawionym emocji.. – powiedziała głosem znanej narratorki programów przyrodniczych. Nim coś dodała, Martyna rzuciła w nią poduszką – ej!
- Znowu wychodzisz? – Zosia odwróciła głowę w jego stronę.
- Wychodzisz, Wychodzisz. A Ty nie siedź tyle przed telewizorem, bo przypominam ci że jutro masz sprawdzian z Biologii, I kartkówkę z polskiego. – pogroził córce palcem, nachylając się nad nią żeby ucałować jej włosy – powtórz sobie wszystko, I Słuchaj dziadka.
- Poznam ją w końcu? – wstała z kanapy, idąc za ojcem do przedpokoju. Oparła się o ścianę, obserwując jak zakłada buty.
- Kogo?
- No tą kobietę, z którą się spotykasz.. to chyba nie jest tajemnica? – zaplotła ręce wokół kolan, czekając na odpowiedź.
- Zocha.. to żadna tajemnica. Z Martyną się umówiłem. – odwrócił się w stronę córki, która z zainteresowaniem uniosła głowę.
- Z TĄ Martyną?
- Zocha.. znam tylko jedną.
- I te ostatnie tajemnicze wyjścia to..
- jakie tajemnicze? Nie pytałaś, więc nie mówiłem. No.. chyba nie masz nic przeciwko?
- To mi zabraniasz spotykać się z Łukaszem, bo jest o pięć lat starszy ode mnie, a sam chodzisz na randki z dziewczyną, która mogłaby być Twoją córką?!
- Wiesz jaka jest różnica? - poprawiał kołnierz koszuli, jednocześnie nie spuszczając wzroku z odbiciu córki w lustrze – obydwoje jesteśmy dorośli Zocha. Dorośli i odpowiedzialni.
- Ale to nie zmienia faktu, że ona jest prawie w moim wieku!
- Zosia.. – westchnął, kucając przy dziewczynie – rozumiem, jesteś zaskoczona że się spotykamy. Martyna jest rzeczywiście młoda, ale to nie zmienia faktu że jest dorosłą i odpowiedzialną osobą. I zdecydowanie starszą od Ciebie – zmarszczył czoło, przyglądając się córce. – muszę iść. Ale Wrócimy jeszcze do tej rozmowy, w porządku?
- okej..
- Pamiętaj o sprawdzianie! – zawołał, odprowadzając wzrokiem córkę, leniwie podążającą w stronę kanapy. Westchnął, zatrzaskując za sobą drzwi. Odpalił samochód, zastanawiając się nad słowami córki. Kolejny raz poczuł nie pewność.. oczywiście że zdawał sobie sprawę z różnicy wieku. Wiele razy o tym myślał. Zarówno kiedyś, kiedy ich relacja zamieniła się w flirt, tak samo po tej pechowej imprezie, jak i teraz. Ciągle walczył że sobą. Czy powinien się angażować? Jaki przykład daje córce? Co, jeśli za dziesięć lat stwierdzi że też może spotykać się z o wiele starszym mężczyzna? Czy w takiej sytuacji mógłby to zaakceptować? Zatrzymał samochód pod blokiem kobiety, przecierając twarz ręką. Nie był w stanie wyciągnąć odpowiednich wniosków, miał ochotę odwołać to spotkanie, I wrócić do domu, do rodziny. Odrzucił głowę na oparcie fotelu patrząc na oświetlone balkony mieszkań warszawskiego osiedla. Widział jak otwierają się drzwi jednego z nich, niska brunetka odpaliła papieros, spokojnie patrząc przed siebie, nie zdając sobie sprawy że właśnie jest obserwowana. Uśmiechnął się pod nosem, chociaż wiele razy ganił jej niezdrowy nałóg. Wszystkie dotychczasowe wątpliwości zniknęły bezpowrotnie..
Nie mógł doczekać się spotkania z Wiktorem, który wyjątkowo się spóźniał od dobrych kilkunastu minut. Myślała nawet, czy nie powinna do niego zadzwonić, ale nie chciała być natarczywa. Ufała, że w razie zmiany planów – sam dałby jej znać. Postanowiła wykorzystać te kilka minut na papierosa, bo w jego towarzystwie to nie było możliwe. Przeciwnik używek... lubiła kiedy zabierał jej papierosa z ust, czasami z premedytacją wychodziła na balkon wiedząc co za chwilę nastąpi.. zaciągnęła się dymem, zamykając oczy. Otworzyła je w momencie, w którym Wiktor wysiadał z samochodu, grożąc jej przy tym palcem. Zaśmiała się, gasząc niedopałek. Skończyła myć zęby w momencie, kiedy rozległo się pukanie. Wytarła twarz i ręce i wyszła z łazienki
- Dobry wieczór – uśmiechnęła się uroczo, wpuszczając mężczyznę do mieszkania.
- Dobry wieczór.
- Mam nadzieję, że jesteś głodny.. – przerwała wskazując na przygotowaną kolację – bo stałam cały dzień w kuchni, żeby przygotować dla nas coś pysznego.
- Cały dzień mówisz? - zaśmiał się widząc pojemniki z logo chińskiej restauracji. Pomógł usiąść kobiecie do stołu, samemu zajmując miejsce na przeciwko. Mimo strachu, który odczuwała przed południem, teraz czuła się bardzo swobodnie.
- Słyszałam o nowej ratowniczce- podniosła kubki z herbatą, jeden przekazując Wiktorowi. - Podobno podpadła już pierwszego dnia?
- Masz na myśli Klaudię, tak? No muszę przyznać nie najlepiej zaczęła.. Ale mam nadzieję że na tym zakończą się jej wpadki.. – upił gorącej herbaty, opierając się o blat.
- Nie zwolniłeś jej? – zdziwiła się, bo Wiktor zwykle był bardzo wymagający, i nie bał się zwalniać ludzi, chociaż robił to stosunkowo rzadko.
- Dałem jej ostatnią szansę.
- No proszę, ktoś tu złagodniał.. nie poznaję Pana, doktorze Banach.
- Miałem już taką ratowniczkę kiedyś, która podpadała na początku.. – odstawił kubek na blat, podchodząc bliżej kobiety – już podczas rozmowy kwalifikacyjnej pokazała swój charakterek sugerując mi że jestem szowinistą.. pominę fakt, że zgubiła pacjentkę..
- i co dalej? -odchyliła delikatnie głowę, czując oddech mężczyzny na swojej szyi.
- Pracowała u nas kilka lat, była jedną z lepszych ratowniczek..
- ściemniasz – zaśmiała się, słysząc jego słowa – Nie zapomnij, że nigdy nie przestała sprawiać problemów
- Racja.. Mogłem Cię wyrzucić na początku. – uniósł brwi z zaciekawieniem przyglądając się jej reakcji.
- Czemu więc tego nie zrobiłeś?
- Miałaś potencjał, wiedzę i ogromne pokłady empatii, które są ważne w tej robocie.
- czasami niestety są zgubne.. – sięgnęła po kubek, aby dopić stygnącą herbatę. – Pamiętam jak kiedyś powiedziałeś mi, że jakkolwiek okrutnie to zabrzmi to z czasem przywyknę do sytuacji, w której śmierć jest nieunikniona.. wtedy wydawało mi się to irracjonalne, wyprane z uczuć..
- a teraz?
- Nauczyłam sobie radzić z tym po swojemu. Jak każdy z nas – wzruszyła ramionami. – można powiedzieć że przywykłam, I staram się nie poświęcać takiej sytuacji zbyt wiele uwagi. Nie udało się, trudno. Tej osobie nie pomożemy ale możemy uratować inne.. to gra warta świeczki.
- Wróć do stacji, Martyna. – patrzył w jej zaskoczone oczy, z których łatwo wyczytać zawahanie
- to chyba.. nie najlepszy pomysł.
- Wolisz pracować w restauracji? Mnie nie oszukasz, tęsknisz za tą robotą.
- Oczywiście że tęsknię! Ale nie mogłabym tam czuć się jak kiedyś. Całe życie pracowałam na wszystko sama, nigdy nie prosiłam o pomoc.. nie chcę być posądzana jako ta, która przez łóżko próbuję ugrać coś dla siebie. Oni mnie osądzili Wiktor. Może Ty tego nie odczuwasz.. nie mają odwagi żeby sprzeciwić się Tobie, ale Ja? Ja to coś innego..
- Są ludzie którzy nie wątpią w Twoją uczciwość
- Kto? Sonia odeszła, został tylko Adam, I Basia, ale ona nie pracuje na stacji.
- A Piotr?
- Piotrek? Przecież on jako pierwszy się odwrócił.. wiem, że chcesz dobrze. I Obiecuję że jeśli kiedykolwiek będę chciała wrócić, po prostu ci powiem, ok? Nie wracajmy do tego tematu..
- W porządku. Nie naciskam. Może chociaż mogę..
- Nie. Nie chcę, żebyś mi pomagał. Jestem na liście rezerwowej, w końcu ktoś się odezwie.
- Uparta i charakterna.. – przyciągnął ją bliżej siebie, obejmując w pasie. Lubił ten jej temperament, dodawał jej uroku. – podoba mi się to.
- jeszcze będziesz żałował tych słów.. – zaśmiała się, przybliżając usta w jego stronę. Delikatnie musnęła go, po czym nieśpiesznie pogłębiła pocałunek. Nie musiała czekać na jego reakcję, poddawał się temu bez najmniejszego oporu. Mrówki, które zwykle pojawiały się na jej plecach, teraz rozeszły się po całym ciele, prowadzone przez dłonie mężczyzny. Choć zwykle w tym momencie przerywała tę grę zmysłów, tym razem nie miała zamiaru. Przeniosła usta na jego brodę, całowała ucho, powracając na żuchwę po to, by za chwilę przenieść się na szyję, jednocześnie dłońmi wkradając się pod koszulę. Jego gesty były zupełnym przeciwieństwem chaotyczności kobiety. Nieśpiesznie, idealnie trafiające w punkt, nieprzypadkowe.. może to doświadczenie, a może styl bycia? Jej dziecięce skrępowanie odeszło w niepamięć. Zwolniła, chcąc dotrzymać tempa mężczyźnie. Powoli dosięgała guzików jego koszuli odpinając jeden po drugim. Nim dosięgnęła ostatniego, poczuła jak jej koszulka się unosi. Podniosła ręce, w niemym przyzwoleniu, na pozbycie się tej części garderoby. Wszystkie wątpliwości, które odczuwała jeszcze tego poranka nagle zniknęły. Teraz pragnęła tylko jednego. Jego. Oplotła nogami jego biodra, pozwalając się podnieść po to, by za chwilę opaść na miękkie łóżko..
Umiejętnie igrał z jej zmysłami doprowadzając do szaleństwa po to, by za chwilę je ostudzić. Pragnęła odwdzięczyć się tym samym, choć nie miała żadnego doświadczenia w tej materii. Popatrzył zaniepokojony na kobietę czując jak jej ciało się napina. Położył się tuż obok, nie odrywając od niej wzroku.
- Wszystko w porządku?
- Ja po prostu.. Jeszcze nigdy.. – zaśmiała się nerwowo, spuszczając zawstydzony wzrok. – chyba nie wiem jak się zachować
- Martyna.. – podłożył palec pod jej brodę, zmuszając tym do popatrzenia na siebie – Przepraszam, jeśli źle odczytałem Twoje sygnały. Musisz mi mówić, jeśli nie czujesz się gotowa..
- Nie.. Ja chcę tego Wiktor. Po prostu zdałam sobie sprawę, że mogę Cię rozczarować.
- Rozczarować? Nie wiesz o czym mówisz dziewczyno. To zaszczyt, i jeśli kiedykolwiek będziesz chciała.. poczekam aż będziesz pewna.
- Ale ja jestem pewna! Chcę tego. Teraz. – obróciła się w jego stronę, kładąc dłonie na jego twarzy – Chcę Ciebie..
Leżała, wsłuchując się w jego spokojny oddech. Była prawie pewna że usnął, dlatego nie ruszała się, nie chcąc go wybudzić. Wspominała to, co przeżyła i nie żałowała że tak długo z tym zwlekała, dzięki czemu mogła świadomie tego doświadczać. Uśmiechnęła się na tę myśl, na wspomnienie delikatności i czułości, na poczucie że bliżej siebie być nie można. Czy było tak jak sobie wyobrażała? Nie. Było dużo lepiej. Właśnie wtedy, w tym momencie kiedy oczy same się zamykały, a on prosił by na niego spojrzała dotarło do niej że już od dawna jest w nim zakochana. I nie wiedzieć czemu, ta myśl ją przerażała. Nigdy nie zastanawiała się, z jakim stosunkiem podchodził do tego Wiktor. Nigdy nie rozmawiali o swoich uczuciach, i chociaż nie wątpiła w jego szczere intencje, teraz przerażała ją wizja że gdy się obudzi i wróci do swojego domu, być może więcej go nie zobaczy..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top