Rozdział 1
Co mogło być gorszego od przespania się, z własnym szefem?
Fakt, że cala stacja o tym huczy. Ludzie widzieli ich razem. Podobno całowali się przy ognisku, na oczach wszystkich ratowników, a kiedy ci zaczęli narzekać.. przenieśli się do domku mężczyzn, do pokoju lekarza. Rankiem ktoś wszedł, i widział jak śpią razem, w jednym łóżku. Mieli nawet zdjęcia, które z dumą zaprezentowali Annie.
Anna i Wiktor spotykali się od pewnego czasu. Cała stacja obstawiała, że w końcu będą razem. Łączyło ich wiele spraw, nawet charaktery mieli podobne.. ale to wszystko przepadło w momencie, kiedy zobaczyła zdjęcia.
Rafał również dostał podobny zestaw zdjęć. Wyrzucił ją z mieszkania, wykrzykując wiele przykrych słów. Prosiła, żeby z nią porozmawiał, ale co mogła powiedzieć? Sama miała czarną dziurę, a zdjęcia były prawdziwym dowodem. Nie wiedziała kto za nimi stoi, komu tak bardzo zależało żeby zniszczyć im życie. Tak jakby same poczucie swojej beznadziejności nie było tu wystarczające. Kilka dni nocowała u dobrej znajomej ze studiów, ale nie polubiła się z jej nowym chłopakiem. W końcu musiała się wyprowadzić. Wynajęcie mieszkania w Warszawie. Blisko centrum i w dobrej cenie graniczyło z cudem. Nie miała dokąd pójść, więc potajemnie sypiała na stacji. Liczyła że za kilka dni znajdzie coś normalnego, i wyniesie się stąd. Taka sytuacja niestety trwała już drugi tydzień, w tym czasie znalazła tylko jedne mieszkanie, w dobrej cenie. Niestety, było tak zdewastowana, że w remont musiałaby włożyć grube tysiące.
Wracali na bazę w całkowitej ciszy. Piotrek nie tylko był wściekły na Martynę, ale również na Wiktora. Nie miał zamiaru z nimi rozmawiać, nawet próbował zmienić zespół ale Wiktor się nie zgodził, twierdząc że muszą jakoś się dogadać. Karetka się zatrzymała. Jako pierwsza wyskoczyła na zewnątrz, czując że potrzebuje porządnej dawki kofeiny. Weszła do socjalnego, czując na sobie wzrok ratowników. Udała, że tego nie zauważa, skupiając się na wysypywaniu kawy do kubka
- I co, opłacało się pakować mu do łóżka? – zaśmiał się ktoś z końca pokoju. Poczuła złość, ale nie miała zamiaru odpowiadać na zaczepki.
- Arek. Dość dziecinady, skup się na pracy- usłyszała głos Anki. Nawet nie wiedziała, że siedziała w środku, ale była jej wdzięczna w tym momencie.
- Pani doktor jej jeszcze broni? Po tym co zrobiła?! – Arek uniósł głos zdziwiony zachowaniem Reiter. Chciała się odwrócić, ale stchórzyła. Cierpliwie czekała na rozwój wydarzeń.
- To chyba nie jest Twoja sprawa, co? – stanowczość lekarki dała mu jasno do zrozumienia, że ma nie kontynuować tego tematu – jesteś w pracy czy przedszkolu?
- po prostu nie lubię jak ktoś wchodzi z buciorami do cudzego łóżka.. – skomentował pod nosem chłopak, czuła że wbijał w nią swoje spojrzenie. Zacisnęła powieki, nie pozwalając by łzy które pod nimi się zbierały, wypłynęły na zewnątrz. – Taka cnotka, nie rusz, nie dotykaj, a tu proszę.. wyszło szydło z worka.
- Dosyć tego! – uniosła się Anka. Czajnik zapiszczał, więc Martyna szybko zalała kawę i wyszła przed stację. Szukała samotnego miejsca, ale piękna pogoda sprawiła, że wszędzie kręcili się pracownicy. W końcu znalazła miejsce za budynkiem. Usiadła na ziemii, podpierając głowę o szarą elewację. Zaczęła płakać.
Minął drugi tydzień, miała nadzieję że kiedy nie będzie odpowiadać na zaczepki, te w końcu ustaną, ale to się nie sprawdzało. Nie miała już sił. Unikała Wiktora jak mogła, czując ogromny wstyd, ale też nie chcąc podsycać plotek. Czuła złość bo tylko Ona ponosiła konsekwencję ich wspólnego zachowania. O nim nikt nie rozmawiał, bojąc się konsekwencji. Za to jej nie oszczędzali ani trochę..
- Tu jesteś! – usłyszała głos zbliżającej się Soni, i szybko wytarła mokre policzki. – wszędzie Cię szukam dziewczyno!
- Mam dość... składam wypowiedzenie. – popatrzyła na jedyną przychylną jej osobę, która właśnie siadała na przeciwko.
- Wiem, że jest Ciężko.. ale dasz radę, w końcu znajdą inny temat.. – położyła dłoń na jej ramieniu, próbując dodać otuchy.
- To już trwa drugi tydzień Sonia. Ile jeszcze? A wiesz co jest najgorsze?! Że wszyscy mówią tylko o mnie! Tylko Ja ponoszę wszystkie konsekwencje! Nikt nie wspomina o nim! - zakryła twarz dłońmi, czując że to wszystko jest ponad jej siły.
- Są tchórzami i boją się Wiktora. Dlatego skupiają się na Tobie, ale to minie.. zobaczysz..
- Ale ja nie chcę czekać aż minie! To był jeden głupi błąd, którego nie pamiętam, a który zniszczył mi całe życie. Nie mam już nic.. chłopaka, przyjaciół nawet mieszkania!
- Nie masz mieszkania? – Sonia odsunęła się, żeby móc spojrzeć na Martynę. – Gdzie mieszkasz?
- Nie mogę powiedzieć.. – pociągnęła nosem. Wiedziała, że gdy wyjdzie że sypia na stacji, od razu ją stąd wywalą.
- Mogę ci jakoś pomóc? Może chcesz zatrzymać się u mnie.- zaproponowała bez wahania, ale Martyna pokręciła głową.
- Dzięki, wystarczy że mnie wysłuchujesz.. jesteś jedyną osobą, której nie interesuje to z kim sypiam.. – uniosła delikatnie usta w wymuszonym uśmiechu.
- 21s – usłyszała głos z radia. Dotknęła kieszeni, ale przypomniała sobie że radiostacja została w kuchni.
- Zgłaszam 21s – usłyszała znajomy głos Wiktora i zamarła. Siedziała pod oknem jego gabinetu..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top