prologue

     Liceum imienia Rewolucji Amerykańskiej w Japonii zaliczało się chyba do rzeczy niecodziennych, a przynajmniej do tych nie do końca zwyczajnych.

     Tak przynajmniej sądził Aaron Burr – trzecioroczny uczeń tejże placówki edukacyjnej.

     Właściwie, ilość Amerykanów zamieszkujących ten fragment Azji również zaczynała budzić w nim pewne podejrzenia.

      No bo żeby aż dwie szkoły, do których uczęszczało tylu przedstawicieli jego narodu, znajdowały się tak blisko siebie?

     Okej, okej. Jedna z nich była w teorii szkołą Brytyjską, ale jakimś dziwnym przypadkiem taki John Jay czy James Madison chodzili do niej, miast do tej amerykańskiej, stojącej dosłownie parę ulic dalej. Dziwne.

     No cóż, czcze rozważania na nic mu się zdać nie mogły. Lepiej zająć się bieżącymi sprawami, jak na przykład tym, że zaczynał się nowy rok szkolny. Pewnym było więc pojawienie się nowych twarzy w obu drużynach. Rozgrywający miał tylko nadzieję, iż nie będą oni zbyt irytujący.

     Nadzieja matką głupich, czyż nie?

     Szedł korytarzem, odrobinę przybity faktem zakończenia wakacji. Nie to, że nie miał ochoty powrócić do swojego zespołu i gry w oficjalnych meczach, ale... nie można ukrywać, większą ilością czasu wolnego też by nie pogardził.

     — Przepraszam! — wrzask przy jego uchu sprawił, że nieomal podskoczył. — Ty jesteś Aaron Burr, senpai?

     Odwrócił się, by napotkać wzrokiem chłopaka z brązowymi włosami spiętymi w kucyk, zapewne pierwszoroczniaka.

     — A kto pyta? — odpowiedział pytaniem na pytanie, patrząc na niego z założonymi rękami.

     — Och, racja! Nie przedstawiłem się. — szatyn odchrząknął i wyprostował się z dumą. — Jestem Aleksander Hamilton, bardzo mi miło!

     — Yhm... — ciemnoskóry wznowił marsz w kierunku sali gimnastycznej, a mały krzykacz popędził za nim.

     — Szukałem cię!

     — Doprawdy?

     — Słyszałem o tobie na poprzednich rozgrywkach. Twoje serwy to prawdziwa legenda! Jak to osiągnąłeś, senpai?

     Ach, a więc nowy gracz. Głośny i narwany. Cudownie.

     — Po prostu ćwiczyłem. Jako rozgrywający...

     — Jesteś rozgrywającym! No tak! — Aleksandrowi zaświeciły się oczy. — Ja jestem w ataku! Boże, ale bym chciał już grać oficjalne mecze...

     Dotarli pod halę. Burr spokojnie wyciągnął klucz i otworzył drzwi, po czym objął młodszego kolegę ramieniem i wprowadził go do środka.

     — Posłuchaj... dam ci radę. Zamiast tyle kłapać jadaczką i marzyć o grze, skup się na ćwiczeniach.

     — Co...? — kouhai odsunął się i przekrzywił głowę, patrząc na niego z niezrozumieniem.

     — Gracze, którzy przejmują się bzdurami...

     Nagły huk od strony wejścia nie dał dokończyć mu wypowiedzi. Trzy sylwetki, będące powodem całego zamieszania, wpadły na salę z wrzaskiem.

     — YO YO YO YO YO, na co w końcu nadszedł czas? — zapytał zbyt głośno jeden głos, a dwa następne wydarły się zaraz po nim.

     — NA GRĘ!

     Tylko nie to... Aaron jęknął w duchu rozdzierająco. Drugoroczni już są.

     — Tak jak mówiłem...

     — Yoo, w końcu zagramy! Najlepszy libero Japonii, Ameryki i świata właśnie przybył!

     — Oui, oui, mój przyjacielu! Wschodzący as również zaszczycił was swoją obecnością!

     — BRAH, BRAH, to będzie zajebis-

     — Oooo! — trzy głosy zgrały się w jeden, gdy tylko spostrzegli postacie na środku pomieszczenia. — Potężny rozgrywający naszej szkoły!

     — Aaron Burr-kun!

     — Podzielisz się jakimiś wskazówkami?

     Na kilka minut zapadła cisza. Ach, cisza. Piękna, cudowna, tak miła dla ucha. Trzecioklasista napawał się tym momentem.

     — Powodzenia, krzyczcie do woli. Ja sobie poćwiczę.

     — No cooo tyyy, nie powiesz nam zupełnie nic? — John Laurens, który chwilę temu dumnie nazwał się najlepszym libero świata, teraz nieomal uwiesił się na nim z rozczarowaną miną.

     — Jeżeli nie chcesz dzielić się doświadczeniem, jak mamy wygrać? — nagle spokojny Hamilton stojący z boku, spojrzał na niego sceptycznie.

     — A ty to kto?

______________________

matulu, jakie to jest żenujące. wsnsie, npodoba mi się składnia i wgl. następny rozdział piszę od nowa. i następny. i wszystkie.

psst patkaa_myszka, to znaczy że mg zrobić więcej kościuszki, chcesz?

i tak, te określenia typu senpai i przyrostki jak kun dalej zostają, bo """starszy kolega""" to jednak już za wysoki poziom śmiechawy. upsi.

miłego dnia, luv 🌻

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top