6
Per. Tamary
To była zwykła lekcja muzyki. Wszyscy uczniowie po prostu nienawidził nauczycielkę za to jaka chamska zawsze była. Gdy na jednej z naszej lekcji muzyki poprosiła aby osoby z innych klas chodzące na "chór" przyszły do nas na próbę, która miała zająć całą lekcje, wszyscy się cieszyli. Mieliśmy wizję, że chór śpiewa a my robimy co chcemy. Nic bardziej mylnego. Musieliśmy śpiewać patriotyczne piosenki razem z chórem bo inaczej dostawaliśmy jedynkę na dodatek ja nie mogłam udawać bo siedziałam w drugiej ławce od przodu. Czemu tam siedziałam? Otóż czasem Ell dosiadała się do Tori. Czesi gdy rąk się działo, musiałam wędrować do innych ławek bo jeśli Tori coś chce, ona to zdobywa a gdyby nie chciała w tedy siedzieć z nim innym tyko ze mną, to by usiadła ze mną a Ell czy inna dziewczynę by pogoniła aż by się za nią kurzyło. Tak więc usiadłam w drugiej ławce z Matildą.
Pod koniec lekcji ten babsztyl (pani od muzyki) pytała nas kto śpiewał. W końcu doszła do mojego numerka.
-Tamara, śpiewała-i pyk, piątka do dziennika.
W cale nie śpiewałam, po prostu jestem sprytna. Wiedziałam kiedy ona się na mnie patrzy i w tedy podnosiłam wzrok z telefonu leżącego na mojej ławce i patrzyłam na tablice gdzie był wyświetlany tekst. Otwierał am usta i udawała, że śpiewam. Lubię śpiew ale nie na muzyce, nawet w siódmej klasie dają nam piosenki dla małych dzieci.
-Tori?-zapytała nauczycielka.
-Śpiewałam-skłamała, znałam ją zaledwie tydzień lub dwa ale wiedziałam, że kłamie.
-Nie śpiewała, jedynka, do poprawy we wtorek-oznajmił babsztyl i wstawił jej jedynkę.
-Ale mnie bolało gardło-znów skłamała więc odwróciła od niej wzrok bo myślałam, że wygrała już z nauczycielka i znów zaczęłam oglądać YouTube.
-Trzeba było zgłosić przed lekcją-powiedział chamsko babsztyl.
-Do widzenia-usłyszałam głos Tori i zapaliła mi się czerwona lampka, usłyszałam szuranie i szybko się obróciłam.
Wszystkie oczy były zwrócone na szarooką, która się właśnie spakowała i już miała wyjść z klasy kiedy babsztyl odezwał się spokojnie, nie patrząc nawet na nią.
-Jak wyjdziesz, zadzwonię po twoich rodziców
No tak, w szkole do, której kiedyś chodziła rogata, nauczyciele nie dzwonili do rodziców uczniów przez co wszyscy robili co chcieli. Tym razem tak nie było więc Tori poszła na koniec klasy, usiadła w kącie i zaczęła grać na telefonie.
Zrobiłam się czerwona na twarzy, trochę ze złości na babsztyl a trochę z podniecenia bo nikt oprócz Tori w historii szkoły nie ośmielił się na takie działanie.
Krótko później był dzwonek ogłaszając przerwę. Pani kazała zostać bo chciała coś powiedzieć jednak Tori już wyszła. Ja jako iż byłam w miarę niska, lekko się skuliłam tak aby nie było mnie widać, zasłaniali mnie też uczniowie bo akurat wszyscy wstali więc łatwo i szybko wyszłam z klasy niezauważona.
Na ławkach przed naszą klasą zobaczyłam plecak szarookiej więc zajrzałam do łazienki, gdyż tam najczęściej chodzę z czerwonobluzą, dodatkowo miałam do łazienki trzy kroki.
Dziewczyny nie było w środku więc pobiegłam przed szkołę. Akurat dogoniłam dziewczynę której szukałam i zapytałam czy wszystko gra. Była bardzo zła, zamiast mówić, krzyczała, robiła chaotyczne ruchy, miała przyspieszony krok tak, że ledwo ją doganiałam. Oczywiście poszłyśmy na ławkę znajdującą się przy parkingiem.
Za chwilę przybiegła Ellana i zaczęła wołać do wszystkich zgromadzonych przy tej ławce a wiadomo, że zawsze było tam sporo osób a głównie chłopaków.
-Tori dostała minus dziesięć punktów! - zaczęła się śmiać.
-CO? Za co? - od razu zapytali uczniowie klasy szóstej i piątej.
-Chciała wyjść z lekcji! Dostała jeszcze minus pięć punktów za lekceważenie nauczyciela! - śmiała się.
-Ellana weź się zamknij, nie musisz tego wszystkim opowiadać..-upomniałam ją jednak ta wciąż trajkotała jak katarynka.
-Zaraz pójdę wyjaśnić tą nauczycielkę-powiedziała złoworogo Tori.
-Pobijesz ją?!-Ellana chciała podkręcić atmosferę a Tori chciała się popisać.
-Pobije-pobiegła do szkoły.
-Tori nie!-pobiegłam za nią.
Tamara jak zwykle musi uratować komuś dupę. Codzienność..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top