2


Per. Tamary

W czwartek równierz siedziałam z Tori w busie. Akurat o niczym nie gadałyśmy ale cieszyłam się, że chociarz siedzi obok mnie. Na świetlicy zrobiłam sobie ściągnę na historię.

-Mogę spisać od ciebie ścianę?-zapytała grzecznie.

-Oczywiście, proszę bardzo-wyciągnęłam małą karteczkę z kieszeni.

Pozwoliłam sobie przeszukać jej piórnik, ponieważ zawsze tak robię.

-Tylko nie czytaj liścików-poprosiła.

Uszanowałam jej prywatność i nie czytałam ani jednego mimo iż bardzo mnie do tego korciło. Włożyłam do środka piórnika cukierka z ":)" i schowałam go za karteczką aby od razu się nie skapnęła.

Przypomniało mi się jak pod koniec jazdy busem zapytała czy odrobiłam chemię, oczywiście zapomniałam. Chciałam przepisać sobie lekcje od Matildy jednak przypomniało mi się jeszcze, że ostatnio gorączkuję.

-Mogę spisać chemię?-poprosiłam.

-Mhm-przerwała pisanie ściągi i sięgnęła do plecaka a następnie podała mi swój zeszyt.

Przepisałam dosyć szybko zadania i oddałam jej ów przedmiot.

Na w-f oczywiście graliśmy w siatkówkę. Na rozgrzewce, trafiłam do drużyny gdzie była Tori. Stałam jako trzecia w kolejce do ćwiczeń a za mną stała karmelowowłosa. Odwróciłam się do niej na pięcie i zapytałam.

-Chcesz być przedemną? Chętnie cię przepuszcze-uśmiechnęłam się i teatralne ukłoniłam a gestem ręki wskazałam moje miejsce w kolejce.

-Tak!-ucieszyła się więc ją przepuściłam.

Zrobiłam to głównie dla tego aby patrzeć na hehe lekko grube nogi. Wydawały mi się słodkie. Patrzyłam też na jej słodki tyłeczek. Nie chciałam przestawać ale gdy po rozgrzewce musieliśmy grać w siatkówkę, musiałam uważać gdzie spada piłka aby ją odbić.

Bardzo chciałam zrobić dobre wrażenie na Tori. Do tego ona sama grała idealnie a ja...po prostu średnio. Gdy Tori zagrywała, szła na sam początek sali, do prawego rogu i z tamtąd wybijała piłkę, która przelatywała tuż przy suficie(często o niego zachaczając!) i odbijała się od ściany z drugiego końca sali.

Ona jest taka silna i piękna! Po prostu przesłodka!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top