Prolog
– Wychodzę! – rzucił żywo Kirishima, zakładając niezdarnie buty na nogi. Bakugo oderwał na chwilę wzrok od telefonu, by przyjrzeć się współlokatorowi. Zlustrował go spojrzeniem od najwyżej położonego kosmyka włosów, aż po same palce u stóp, po czym uniósł brew.
– Znowu spotykasz się z Aki? – zapytał, ale jego głos wcale nie wyrażał zainteresowania. Czerwonowłosy skinął niewinnie głową, drapiąc się po karku. Wsunął na siebie eleganckie pantofle, ale nadal utrzymywał kontakt wzrokowy z Katsukim. Czasami zastanawiał się jak to możliwe, że wytrzymali trzy lata w jednym mieszkaniu bez rozwalenia żadnej ściany. Blondyn wypuścił powietrze z ust, znów spoglądając na ekran smartfona. Oznaczało to tylko tyle – nie miał nic więcej do powiedzenia. Eijirou nie czekał więc dłużej, chwycił jeszcze marynarkę, po czym nacisnął klamkę.
– Wrócę późno, ale w zamrażarce jest lasagne'a do przygrzania. Nie zamykaj drzwi na noc. – rzucił na pożegnanie, po czym z trzaskiem opuścił pomieszczenie. Zdarzały się dni, kiedy nie był w stanie pojąć zachowania swojego przyjaciela. Znali się już dobre sześć lat, z czego znaczną część spędzili żyjąc obok siebie – najpierw dormitorium w U.A, potem kawalerka, aż w końcu stanęli na swoim i kupili całkiem spore mieszkanie na wyspie Kiusiu, gdzie, również razem, założyli własną agencję bohaterów. Uważał, że tworzyli naprawdę zgrany zespół. On dopinał papierologię, przyjmował pomocników, był na bieżąco ze wszystkimi – mniejszymi i większymi przestępstwami, Bakugo zaś objął pieczę nad szkoleniem podopiecznych, często dowodził akcjami, a także przeprowadzał większość patroli. Kooperacja idealna. Coś jednak zaczęło się psuć, kiedy do drużyny dołączyła Aki Tsunega, niebieskowłosa, młoda i zdolna bohaterka, którą z początku obaj docenili za niezwykłą indywidualność, którą ta potrafiła z pasją wykorzystywać. Aki umiała przekształcić cząsteczki azotu zawarte w powietrzu w szkło-podobny, trwały materiał, a następnie wykreować z niego dowolny kształt – broń, tarczę, osłonę – co tylko chciała. Jedno z dzieł dwudziestolatki, pół-przezroczysty posążek smoka, stał na komodzie w salonie. Kirishima dostał go po kilku miesiącach znajomości, a ci wkrótce zaczęli się oficjalnie spotykać. Red Riot i Glassy... kto by się spodziewał?
Katsuki wklepał zlepek liter w swój telefon, marszcząc gniewnie czoło. Wysłał wiadomość, po czym odrzucił przedmiot komunikacji na swoją klatkę piersiową. Przetarł nerwowo twarz, będąc poirytowanym wypowiedziami Ochaco. Cała klasa pozostawała w stałym kontakcie i mimo iż zamieszkiwali różne wyspy, miasta i dzielnice, starali widywać się regularnie. Nigdy by nie przypuszczał, że znajomości zawarte w liceum będą tak trwałe – a jednak. Ludzie dobrali się w swoje drużyny i w różnych miejscach działali wspólnie. Kaminari wraz z, o ironio, swoją narzeczoną, Jirou oraz ich najlepszymi przyjaciółmi – Momo, Hantą i Ashidą, otworzyli swoją działalność ledwie pięćdziesiąt kilometrów od jego miejsca zamieszkania. Tsuyu, Uraraka, Todoroki, Iida i Midoriya pilnowali spokoju na Honsiu, pozostała część klasy rozproszyła się w rodzimych okolicach. Nic jednak nie stało na przeszkodzie, by co weekend wzajemnie się odwiedzać – nie zawsze każdy z każdym, nie mniej jednak, przyjaźnie te nie zatarły się. Tyle rzeczy się zmieniło, pewne jednak pozostawały stałe. Nie wszystkie. Blondyn starał się akceptować związek Eijirou. Rozumiał, że dorośli, że był to czas, by odnajdywać swoich życiowych partnerów, zakochiwać się, uczyć się łączyć świat bohaterstwa i miłości. Pojmował to u innych, jednak za każdym razem, gdy przyjaciel wychodził, by spotkać się z Tsunegą, niewyjaśniony ciężar przygniatał mu płuca. Sam nie wie, kiedy zdał sobie sprawę, że względem Kirishimy odczuwa coś więcej, niżeli kumpelską troskę. Wiedział natomiast jedno – właśnie dzisiaj przyznał to przed Ochaco, jednocześnie nadając temu uczuciu rzeczywiste istnienie. A fakt ten doprowadził go do szału.
– Nienawidzę lasagne'i. – mruknął pod nosem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top