5. Mityczne małżeństwo

- Witaj w obozie. - przepuścił mnie pierwszą przez bramę.
- Ty zawsze taki szarmancki? - Odważyłam się zażartować.
- Tylko dla tych którzy mają miano wybrańców Olimpu. - Nie wyczuwałam w jego głosie ani nutki żartu. Czy on mówił poważnie z tym tytułem? Brzmiało ogromnie odpowiedzialnie. Zaczęłam powoli kwestionować słuszność mojej decyzji o wpakowaniu się w to.
- A już kiedyś był tutaj jakiś wybraniec?
- Nie, ty jesteś pierwszą i jedyną. Dlatego masz tytuł wybranki.
- Na czym to tak właściwie polega? Dlaczego tak mnie nazywasz?
- Jesteś jedyną córką Feniksa i ludzkiej matki, inny człowiek nie dałby rady zdzierżyć takiej ilości mocy jaka drzemie w twoim ciele. Poprzedni dziedzic mocy Feniksa umarł wywołójąc tak wielki huragan że trwał całe 5 lat. 
- Jak to, przecież Feniks rządzi ogniem.
- Kiedyś były Cztery Feniksy ale do dzisiaj przetrwał tylko on. - Poczułam ogromny smutek, mój tata musiał pożegnać 3 swoich przyjaciół. Ale jakim cudem umarli, przecież nie da się zabić Boga. Właśnie chciałam się go oto zapytać ale przed sobą zobaczyłam coś co wyglądało jak palący się dom. Chodziaż nie, języki ognia ślizgały się tylko po ścianach nie niszcząc ich jak to się dzieje normalnie.
- To nie są prawdziwe płomienie. - Zaufałam mu i przeszłam przez drzwi. Faktycznie nic mi nie zrobiły, wnętrze było urządzone Idealnie w moim stylu: szare i fioletowe ściany, wielkie łóżko z szufladami na rzeczy, a przy nim fotel wiszący w kształcie jajka. Do tego biurko, szafa i w pełni wyposażona łazienka. 
- Ładnie tu. - Rozejrzałam się po przytulnym pokoju.
- Tak, a w ogóle nie my go wybudowaliśmy.
- Że co proszę?! - Oczy prawie wyszły mi z orbit. To kto to w takim razie budował?
- Kiedy otrzymujemy informacje o przyjeździe nowego obozowicza na naszym terenie odrazu pojawia się dom z przypisaną do danej osoby mocą i w jej guście.
- No to widzę że trafiłam do naprawdę magicznego świata.
- Akurat tutaj masz rację. 
- A co z ubraniami? Wszystkie zostały w hotelu.
- Szafa jest wypełniona ale przyjęło się że zazwyczaj nosimy pomarańczowe podkoszulki i krótkie spodenki.  Oczywiście nie ma jakiegoś przymusu ale to nasz taki nie oficjalny mundurek.
- Dzięki.  - Kiwnęlam głową.
- Ja już muszę lecieć, kolacja jest o 20 i dzisiaj będzie ognisko. Czuj się jak u siebie.
- Pa. - Rzuciłam do jego pleców. Zostałam teraz całkiem sama i szczerze mówiąc nie wiem co teraz mam ze sobą zrobić. Do teraz nie mogę w to wszystko uwierzyć,  kiedy stałam tam w świątyni Ateny myślałam że to wszystko to bujda na kółkach i że kiedy przyłożę ten naszyjnik nic się nie wydarzy a ja wrócę spokojnie do domu i uznam to wszystko za jedną wielką pomyłkę. A teraz? Jestem tu, właśnie zaczęłam nowe życie jako heroska. Do kolacji miałam jeszcze kilka minut więc postanowiłam przejść się i poznać innych półbogów.

Wychodząc na dwór zobaczyłam że mój dom jest jednym z wielu (nie wiem ile ich tam było ale bynajmniej z 10) i każdybył inny, na swój sposób wyjątkowy. Niektóre przypominały wielkością zwykłe domki a inne były  hotelami mogącymi pomieścić kilkadziesiąt osób. Zauważyłam że większość obozowiczów tak jak ja postanowiła wyjść na spacer, a był ku temu powód bo wokół rozciągało się  dużo atrakcji. Plaża, boisko do siatkówki, a nawet pole truskawek których pilnowały jakieś dziwne postacie niby od pasa w górę byli ludźmi jak każdy inny ale od pasa w dół mieli prawdziwe koźle nogi. Coś tam słyszałam o nich na lekcjach historii ale za żadne skarby nie mogę sobie przypomnieć jak się nazywały. W oddali jakieś 700 metrów ode mnie mieściła się szkoła i areny rodem z Grecji, pewnie to tutaj będę się uczyć kontrolować moje moce. Popatrzyłam na piękny zachód słońca ale coś mi w nim nie pasowało,  oprócz księżyca na niebie była jeszcze jedna planeta której pierścienie układały się w literę x a do tego kolorowe mgławice wypełniające całe niebo.
- Wow.
- Pięknie co? - Z tyłu usłyszałam kobiecy głos. Był pogodny a jednocześnie miękki.
- Nawet nie umiem tego opisać.
- U nas to codzienność. Pewnie jesteś tu nowa.
- Tak, dostałam nagle jeden list i nagle puf... okazuje się że tak naprawdę jesteś herosem a twoja moc może zniszczyć cały świat.
- To jakiego Boga jesteś córką?
- Feniksa.
- Jeszcze nigdy nie spotkałam jego dziecka.
- Ponoć jestem wybranką Olimpu, jedynym potomkiem Feniksa. A ty jakiego masz Boskiego rodzica?
- Ja jestem człowiekiem. - Obracam się zdziwiona, przede mną stoi wysoka brunetka z długimi włosami. Wygląda jak Greczynka z krwi i kości. - Jestem Megara, żona Herkulesa. - Według legendy była dziewczyną która podpisała pakt z Hadesem żeby mogła zawrócić w głowie chłopakowi a w zamian musiała przez 10 lat służyć dla królestwa śmierci. Ale chłopak odszedł a ona została sama. - Przeniosłam się tu bo tam gdzie mieszkałam za bardzo atakowały mnie potwory.
- Masz jakieś moce?
- Mogę porozumiewać się z osobami więzią telepatyczną ale nic poza tym dlatego nigdy nie wysyłają mnie na żadne misje. - Spojrzałam na zegarek, była już 19:50. Mieliśmy 10 minut na dotarcie do jadalni.
- Musimy już iść na kolację. Siadamy razem?
- Świetny pomysł,  przy okazji poznasz Herkulesa. - W jej oczach Widziałam czystą miłość kiedy mówiła o nim.

Po kilku minutach spaceru na małym wzniesieniu zobaczyłam budynek zbudowany na wzór koła z marmurowymi kolumnami podtrzymującymi sklepienie.
- O akurat Idealnie na czas. - Usłyszałam dźwięk rogu. - To się nazywa koncza.
W środku jadalni wokoło ogniska stały drewniane ławy takie jakie są w starych teatrach a na wprost wejścia po drugiej stronie stał bufet pełen przeróżnych potraw. Meg pociągnęła mnie za rękę do pierwszego rzędu gdzie czekał już na nas umięśniony mężczyzna. Był totalnym przeciwieństwem tej dziewczyny.  Duży, dobrze zbudowany a dotego widać że nie jedną wojnę ma za sobą, ale w jego oczach czaiła się otwartość i pewność siebie. 
- Cześć Herciu.
- Hej kochanie, widzę że kogoś nowego przyprowadziłaś. - Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
- To córka Feniksa.
- O, Wybranka Olimpu.
- Wolałabym żeby mówić do mnie Aurora.
- Idziemy coś zjeść?
- Z chęcią. - Herkules na pierwszy rzut oka wydaje mi się miłą osobą.

Na kolację wzięłam sobie kanapki z nutellą i bananem (nie wiem jakim cudem udało im się ją zdobyć ale szanuję) a do picia sok jabłkowy.
- Kto jest twoim trenerem? - Meg zagaiła kiedy tylko zdążyłam usiąść. 
- Matt.
- Zazdroszczę,  jest mega przystojny według mnie.
- A ja to co? - Wtrąca się Herki. Obydwie wybuchamy śmiechem.
- Spokojnie, jesteś bezpieczny. W końcu mam już ciebie.  - Pokazuje mu zawadjadzko język.
- I tak powinno zostać.

Cześć,  wiem że troszkę ten obóz jest podobny do ,, Persi Jackson " ale uwierzcie mi, nie łatwo jest wymyślić porządnie działający ośrodek za szkołą.

Miłego czytania, Promyczek

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top