4. Naszyjnik poprowadzi cię

Następne kilka dni minęło bardzo spokojnie. Chodziliśmy zwiedzając zabytki starożytnej Grecji i każdego dnia poznawałyśmy nowych wspaniałych ludzi. Wielkimi krokami zbliżał się dzień w którym miałam przenieść się do obozu i zacząć zupełnie nowe życie jako heroska, córka Feniksa. Teraz już nastał wieczór przed datą podaną w liście, siedziałam w pokoju cała spięta. Obiecałam że nic nie powiem Róży ale teraz chciałam żeby znała całą prawdę więc biłam się z myślami czy jej powiedzieć. W końcu zdecydowałam.
- Róża. - Zagadnęłam przyjaciółkę.
- Co?
- Musisz o czymś wiedzieć. - słowa ledwo przechodziły mi przez gardło.
- Chyba nie powiesz mi że jesteś kosmitą przebranym za człowieka?
- Nie, spokojnie- Prychnęłam śmiechem. - Przynajmniej ja o tym nie wiem.
- No to o czym muszę wiedzieć? - Poruszyła się niecierpliwie na łóżku patrząc mi w oczy z czystym zaciekawieniem.
- Może to zabrzmi jak żart ale to prawda, w połowie nie pochodzę z tego świata.
- Co?!!! - Dziewczyna wlepiła we mnie wielkie oczy.
- Tak naprawdę jestem córką Feniksa i śmiertelnej matki.
- Chwilka, tego Feniksa z mitów?
- Dokładnie, ja też byłam w szoku.
- Ale jakim cudem? - Wyrzuciła ręce w górę.
- Mama zaszła ze mną w ciążę nie wiedząc że jej mąż to Bóg.
- Ale jazda!!!
- A to jeszcze nie koniec. Teraz wyjechałam do Aten bo dostałam list z obozu herosów że moja moc za kilka dni może się ukazać. Mam przyłożyć mój naszyjnik do posągu Ateny a ten przeniesie mnie w bezpieczne miejsce, w przeciwnym razie swoimi mocami mogę zagrozić całemu światu.
- To na ile wjeżdżasz?
- Niewiadomo, być może już na zawsze. Dlatego chciałam z tobą wyjechać na te kilka dni żeby móc się z tobą pożegnać. - Dziewczyna zakryła twarz rękami a z jej oczu poleciały łzy.
- To niesprawiedliwe, przecież jesteś moją jedyną przyjaciółką od podstawówki a teraz mam cię od tak puścić a ty nigdy już nie wrócisz?
- Dla mnie to też jest ciężkie - Wyszeptałam przytulając ją mocno.
- Nie ma sposobu żebym przeniosła się razem z tobą?
- W liście nic o tym nie pisało, może tylko heros jest w stanie się przenieść. Ale skoro to ma być nasz ostatni dzień razem przeżyjemy go jak najlepiej się da.
- W końcu trzeba się cieszyć z tego co się ma. - Wychrypiała łamiącym się głosem.
- Obiecuje że zrobię wszystko żeby wrócić do ciebie.
- Dziękuję.
- A teraz musimy iść spać żeby rano mieć energię na zabawę.
- Nie zły pomysł. - Rzuciłam się plecami na łóżko. Jak się później okazało żadna z nas nie miała łatwiej nocy bo Róża w pewnym momencie dostała ataku paniki. Coraz bardziej chciałam zostać widząc jak to się na niej odbija.

I oto nadszedł ten dzień. Dzień w którym miałam zostawić wszystko co kiedykolwiek dotąd znałam. Obudziły mnie promienie porannego słońca co było niezłą ironią losu bo feniks to Bóg ognia (które daje światło). Zorientowałam się że Róża śpi wtulona we mnie. No tak, wieczorem tak się bała że musiałam z nią leżeć żeby w ogóle zasnęła. Delikatnie tak żeby jej nie obudzić zdjęłam z mojej talii jej rękę i odłożyłam ją na materac. W tym dniu chciałam zebrać jak najwięcej wspomnień oraz doświadczeń więc najciszej jak się tylko dało wyszłam na balkon. O poranku temperatura nie była jeszcze aż tak zabójcza jak w południe, powietrze było przyjemnie rześkie i zimne jak nigdy dotąd. Dookoła panowała totalna cisza jakby całe miasto zamarło na te kilka minut, nawet ptaki nie śpiewały teraz swoich pieśni. Każdy inny człowiek na moim miejscu czułby się conajmniej dziwnie ale dla mnie to był relaks jakiego nie dałoby się porównać z niczym innym. Słyszałam nawet bicie swojego serca.
- Hej. - zaskoczona aż podskoczyłam ze strachu. - Spokojnie, to tylko ja. - Przyjaciółka wyszła na balkon.
- Prześpij się jeszcze chwilę, jest dopiero 5.
- Nie jestem już zmęczona.
- Już ci wierzę, wcale wczoraj nie bałaś się zasnąć i nie musiałam siedzieć z tobą do 2 rano. A poza tym masz okropne sińce pod oczami więc nie okłamuj mnie.
- Ok spróbuję jeszcze zasnąć. A ty nie chcesz spać?
- Mi wystarczy tyle godzin, pójdę pobiegać, przynajmniej trochę przewietrze głowę. - Przytuliłam ją a
kiedy się od siebie oderwałyśmy każda poszła w swoją stronę.

Poranny spacer zmienił się w porządny maraton,mam dobrą orientację w terenie więc bez strachu biegałam po okolicznych górach i ruinach starych świątyń. Ostatecznie wróciłam do hotelu o 9 wypompowana z wszystkich złych emocji oraz niepewności. Róża dalej spała więc poszłam odświerzyć się i spułkać z siebie pył z ulicy ale okazało się że moim prysznicem obudziłam przyjaciółkę.
- Hej, jak się spało? - Zapytałam najweselej jak tylko mogłam.
- Całkiem fajnie, dawno wróciłaś?
- Nie, zdążyłam się tylko wykąpać.
- To ile tam byłaś?
- Cztery godziny, musiałam wreszcie jakoś rozładować te wszystkie emocje. -W tamtej chwili starałam się myśleć jak najbardziej pozytywnie ale szczerze mówiąc było to zadanie praktycznie nie wykonalne.
-Widać że jesteś na maksa zdenerwowana.
-A ty byś nie była?
- Delikatnie mówiąc wyglądałabym jak galaretka. - Roześmiałam się.
- To to napewno.
- Gdzie dzisiaj idziemy? - Zmieniła nagle temat. Byłam jej za to wdzięczna bo odwróciła w ten sposób moją uwagę od rozmyślań.
- Ten ostatni dzień chcę wykorzystać na zdobywanie pięknych wspomnień z tobą więc może połazimy po mieście bez większego planu?
- Kończą ci się pomysły?
- Na to wygląda. - Pokazałam jej język
- No to chodźmy zdobywać wspomnienia. - Złapała mnie za rękę i poprowadziła w tylko sobie znanym kierunku.

W pewnym momencie zauważyłam że Róża niecierpliwie rozgląda się po szyldach sklepów jakby czegoś szukała a kiedy minęliśmy biżuterię powiedziała że nagle musi coś załatwić. Co ona kombinowała? Niestety przez cały dzień nic nie chciała mi powiedzieć (a pytałam ją wiele razy). W końcu popołudniu jak skazańcy wchodziłyśmy po długich schodach na szczyt góry gdzie znajdowała się Agora. Ogromna świątynia poświęcona 12 Bogom. Miała już 10 000 lat ale dalej dzięki rzemieślnikom którzy używali tych samych metod co starożytne cywilizacje stała w nienaruszonym stanie (co było dziwne bo z tego co słyszałam w muzeum ta świątynia została wysadzona w powietrze chyba przez Turków)(całkowitym przypadkiem). Kiedy dotarłyśmy na miejsce słońce rzucało już swoje ostatnie promienie na budzące się do nocnego życia miasto. Pomyślałam wtedy że to najpiękniejszy widok na świecie i jestem zaszczycona że mogę przenieść się do obozu właśnie o tej porze.
- Już jesteśmy. - Powiedziała ponuro moja przyjaciółka.
- Wiem że trochę to potrwa ale kiedy odejde musisz o mnie zapomnieć, zawiązać nowe przyjaźnie, znaleźć chłopaka i przede wszystkim żyć pełnią życia. - Przełknęłam ogromną gulę w gardle przez którą ledwo mogłam mówić
- A ty za to nigdy nie zapominaj że do końca życia będziesz głęboko w moim sercu. I jak wrócisz z powrotem do naszego świata to odrazu masz do mnie przyjechać. Przy okazji mam dla ciebie jeszcze małą niespodziankę. - Wyjęła z kieszeni malutkie pudełeczko obwiązane złotą wstążką.
- To dowód naszej przyjaźni. - Odwązałam kokardę a kiedy uchyliłam wieczko moim oczom ukazała się cieniutka bransoletka z ozdobą w kształcie złotej róży.
- Dziękuję, jest przepiękna!!! - Przytuliłam ją mocno na pożegnanie.
- Trzymaj się tam.
- Spróbuję przeżyć. - Zażartowałam.
- A tylko mi tam umrzyj zjedzona przez jakiegoś włosiastego potwora to sama poleze do samego Tartaru i skopie ci ten idealny tyłek. - Jakimś cudem mimo wielkiego smutku ryknęłam śmiechem. Oderwałam się od niej czując jak każda komórka mojego ciała krzyczy żebym została ale w końcu nie mogłam zniszczyć całego świata bo zachciało mi się zostać tutaj. Na miękkich jak wata nogach powoli podeszłam w stronę budynku świątyni. W środku nie było żywej duszy nielicząc 12 posągów i malunków na ścianach, cała była zbudowana z białego błyszczącego granitu a na samym środku wielkiej kopuły w suficie była dziura przez które wpadały teraz ostatnie promienie zachodzącego słońca. Spojrzałam na posąg przedstawiający Athenę (oryginalnie tak się pisało imię Ateny) i o dziwo rozpoznawałam w niej moją babcie ze zdjęć. Ale czemu umarła skoro jest nieśmiertelna? Może dlatego że musiała ukrywać że jest Bogiem. Rozejrzałam się do okoła, w oczy rzuciło mi się coś co było na ramieniu Zeusa. Był to ptak ale nie taki zwyczajny... on dosłownie się palił!!! Tata. Wiele razy wyobrażałam sobie jak on może wyglądać i jaki może być, na pomniku wyglądał na surowego i zimnego a jednocześnie pewnego siebie. Mam nadzieję że nie okarze się taki w rzeczywistości. Wreszcie stanęłam jeszcze raz przed moją babcią, na szyi miała wyżłobienie w kształcie mojego wisiorka. Od teraz zaczynasz nowe pełne przygód życie. Przycisnęłam go do wyznaczonego miejsca ale nic się nie stało, już miałam odetchnąć z ulgą i uznać to za głupi żart gdy nagle świat wokół świątyni zaczął wirować z zawrotną prędkością aż zrobiło mi się niedobrze. Potem było jeszcze gorzej bo wszystko wokół mnie obracało się w każdą możliwą stronę a ja zamknęłam oczy nie mogąc patrzeć na ten haos, po paru minutach wirowanie ustało. Jakimś cudem wyszłam z budynku podpierając się o ścianę a potem zobaczyłam przed sobą pagurki a między nimi wiła się droga do obozu z krwi i kości. Nie miałam jednak czasu żeby zastanowić się jak ja tutaj trafiłam bo poczułam okropne mdłości, moje ciało automatycznie pochyliło się do przodu a żołądek nieprzyjemnie skurczył ale o dziwo na daremno bo z gardła wydobywały mi się tylko beknięcia imitujące wymioty. Aż po paru sekundach z ust wystrzelił mi strumień wymiocin.
- Spokojnie, zaraz ci przejdzie. - Kątem oka zobaczyłam jak od strony obozu podchodzi do mnie jakiś chłopak na oko w moim wieku. Poklepał mnie po plecach a kiedy skończyłam wymiotować magicznie w jego ręku pojawiła się szklanka z wodą.
- Lepiej? - Zapytał kiedy przepułkałam usta.
- Tak.
- Pierwsza teleportacja zawsze tak wygląda.
- A kim ty w ogóle jesteś?
- Jestem Matt i będę twoim trenerem.
- Ja nazywam się Aurora.
- Śliczne imię.
- Dzięki, oznacza światło lub zorze.
- Chyba idealnie do ciebie pasuje bo z tego co słyszałem jesteś córką Feniksa.
- Dokładnie. - Na pierwszy rzut oka wydawał się bardzo miły, mam nadzieję że uda mi się z nim zaprzyjaźnić.
- Od miesiąca już o tobie chuczy.
- A co jestem aż tak ważna?
- Sama się przekonasz później. A tym czasem idziemy do twojego nowego domu.

No kochani, teraz dopiero zaczyna się prawdziwa zabawa 😃. A tak btw to najdłuższy rozdział jak do tej pory (1600 słów)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top