dodatek 1
6 miesięcy później
Filip uparł się żebyśmy zamieszkali razem (oczywiście w osobnych pokojach bo nie jestem jeszcze gotowa na spanie w jednym łóżku). Mamy dom z basenem. Pewnego sobotniego popołudnia pływałam w basenie, a Filip wygrzewał się na słońcu. Nagle woda w basenie zaczęła się unosić uniemożliwiając mi wypłynięcie.
Pov. Filip
Spojrzałem na wielką kulę wody unoszącą się w powietrzu. Była w niej Wiktoria. Próbowała wypłynąć, ale woda zmieniała krztałt przez co nie mogła. Skupiłem się na wodzie ale nie słuchała mnie (ktoś inny ją kontrolował). Widziałem że dziewczyna zaczynała panikować. Wskoczyłem szybko do wody i podpłynąlem do niej. Przytuliłem ją. Wtedy poczułem jak jej mięśnie się rozluźniają. Musiałem działać szybko. Stworzyłem prąd wodny który wyciągnął nas na powierzchnię. Ja mogłem oddychać pod wodą ale ona nie. Spojrzałem na jej klatkę piersiową. Nie oddychała. Nie, nie, nie. Położyłem ją na ziemi. Wystawiłem rękę nad jej twarzą, żeby wyciągnąć wodę z jej płuc.
- No dawaj wróć do mnie. Woda zbierała się nad moją ręką. Nagle usłyszałem cichy bulgot, wtedy zaczęła mocno kaszleć i wypluwać resztki wody. Pomogłem jej usiąść. Szybko wciągnęła powietrze. Poklepalem ją.
- Spokojnie. Oddychaj.
- Boli. Powiedziała zachrypniętym głosem.
- To nic, zaraz przejdzie. Kiedy upewniłem się że jest z nią wszystko dobrze rozejrzałem się. Kto to mógł zrobić? W oddali stał chłopak ubrany cały na czarno. Znałem go.
- Konrad. Podeszłem do niego.
- A kogo ja tu widzę? Czyżby to mój stary kolega Filip?
- Niestety tak. Wiktoria wstała i stanęła obok mnie.
- Ty go znasz? Zapytała. Kiwnąłem tylko głową.
- Powiedz jej kim jestem. Powiedział z głópkowatym uśmieszkiem na twarzy.
- To jeszcze nie czas na sekrety.
Pov. Wiktoria
Konrad wyglądał jak typowy zbir. Wysoki, umięśniony z ściętymi na krótko brązowymi włosami. W jego oczach kryła się czysta nienawiść. Nie ufałam mu ani trochę.
Nagle poczułam silny prąd przechodzący przez całe moje ciało. (To Konrad strzelił we mnie piorunem) Upadłam na ziemię.
- Musimy uciekać!!! Usłyszałam krzyk Filipa.
Wstałam z trudem. Chłopak pociągnął mnie za rękę. Byłam wykończona, ale adrenalina robiła swoje. Po chwili potknęłam się o wystający korzeń i zaliczyłam porządne przywitanie z glebą.
- Już nie mogę. Filip odwrócił się. Wziął mnie na na ręce, zaczął biec bardzo szybko. Oparłam głowę o jego szyję.
- Hej nie zasypiaj mi tutaj. Uśmiechnął się delikatnie.
- A co jeśli zasnę?
- To cię zrzucę.
To jest krótki dodatek, ale bardzo ważny dla drugiej części.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top