9. Pierwsze starcie
Już kilka dni szłam plażą ale nie napotkałam jeszcze żadnego potwora (na szczęście). Przechodziłam właśnie obok polany gdy dostrzegłam jak ląduje na niej jakaś sylwetka. Niby ptak ale był ogromny. Był to smok. Ukryłam się szybko w lesie. Ze smoka zsiadł młody chłopak.
- No widzę że się zmęczyłeś co chłopie? Smok położył się na trawie. Zrobiłam krok w ich stronę żeby lepiej im się przyjrzeć, ale w tym samym momencie poczułam pod butem pęknięcie. Gałązka zdradziła mnie. Chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie.
- Kim jesteś? Zapytał pewny siebie.
- Jestem Wiktoria. Wyszłam z krzaków. Smok podniósł głowę, a ja cofnęłam się przerażona.
- Nie bój się. On jest łagodny. Podszedł i złapał mnie za rękę. Podeszłam do smoka ciągnięta przez chłopaka ale gotowa do ucieczki w każdej chwili.
- Musi poznać twój zapach. Powiedział spokojnie. Zaprzymał się tak że moja ręka była kilka centymetrów od jego pyska. Ten zaczął mnie wąchać, a potem łasić się.
- Lubi cię.
- A jak się nazywasz? Zapytałam już ze spokojem.
- Jestem Adrian. Chłopak był tego samego wzrostu co ja, miał ostre rysy twarzy i blond włosy. Najbardziej zdziwił mnie jego ubiór, bo miał brązowy kombinezon z zielonymi naszywkami. Wyglądało na to że sam sobie go uszył.
- Skąd się tu wzięłaś?
- Mam ciężką misję do spełnienia.
- Mogę ci pomóc.
- Jeśli chcesz pokonać ze mną 5 najgroźniejszych stworów z podziemia to proszę bardzo. Zmieszał się lekko.
- Przynajmniej spróbuję. A teraz może dała byś się zaprosić na kolację? (Czy on próbował mnie poderwać?)
- Dobra. Ale uprzedzam że mam już chłopaka. Na te słowa Adrian trochę posmutniał co mnie rozbawiło. Zjedliśmy kolację i poszliśmy spać.
Rano obudziłam się wraz ze wschodem słońca.
- Wstawaj, ruszamy w drogę. Chłopak wstał, otrzepując się z porannej rosy. Szłam, a on jechał na smoku. Co prawda proponował mi żebym wsiadła ale odmówiłam bojąc się zwierzęcia. Powoli zaczynały mnie już boleć nogi.
- No dobra mogę wsiąść. Adrian uśmiechnął się prześmiewczo, i przesunął się na siedzeniu żeby zrobić mi miejsce. Usiadłam za nim.
- To jak gotowa trochę polatać?
- Nie!!! Smok i tak wzbił się w powietrze a ja byłam zmuszona objąć chłopaka w pasie. (Dupek) Smok zrobił kilka nieoczekiwanych beczek przez co o mało nie spadłam. Wreszcie wyrównał lot. Rozłożyłam ręce czując wiatr we włosach.
- Fajnie?
- Tak. Lecieliśmy tak przez kilka godzin. Smok wylądował między drzewami.
- Zmęczył się. Powiedział Adrian. Usiadłam na trawie która była w tym miejscu wyjątkowo miękka i zaczęłam przyglądać się bransoletce. Była to sznurkowa fioletowa biżuteria z różowo-czerwonymi koralikami. Na końcu miała przyczepioną zawieszkę w kształcie złotej róży. Pomyślałam wtedy o mojej przyjaciółce, że już nigdy więcej jej nie spotkam. Łzy zaczęły lecieć.
- Hej co jest. Zapytał
- Pomyślałam o mojej znajomej, że jej już nigdy nie zobaczę.
- Zmarła? Zapytał cicho.
- Nie, ale została w tamtym świecie. Jestem z przyszłości.
- Nie gadaj. Zrobił wielkie oczy.
- A konkretnie z 2022.
- Wow. Naszą pogawędkę przerwał nagle głośny ryk wstałam. Adrian wyprostował się, zasłaniając mnie przy okazji. Dźwięk dobiegał z jaski nie daleko nas.
- Masz. Dał mi miecz ukryty w skurzanej pochwie. Rękojeść była wykonana ze złota fantazyjne powykręcana na końcu. Kiedy odpiełam kołczan i po raz pierwszy zobaczyłam broń oniemiałam. Była ona przepiękna.
- Skąd ją wziąłeś?
- Sam to zrobiłem. Kopara opadła mi do samej ziemi.
Bestja wyłoniła się z jaskini. Na jej widok nogi się pode mną ugięły.
- To Hydra!
- Ja się nią zajmę. Powiedziałam. - Ty pomagaj mi z góry.
- Dobra, tylko się nie zabij.
- Ok. Chłopak wsiadł na smoka. Już po kilku sekundach był nad bestją, rzucając w nią kulami ognia (a konkretnie to smok rzucał). Nagle zobaczyłam jak ostrze mojego miecza zaczyna jarzyć się morskim kolorem.
- On jest zaczarowany! Krzyknął Adrian. Stworzyłam ścianę ognia przed hydrą żeby zasłonić jej widok
- Podrzucisz mnie? Chłopak kiwnął głową. Podleciał, a smok uniusł mnie do góry. Wylądowałam na grzbiecie hydry, i wbiłam w nią miecz tak że wystawała tylko rękojeść. Smok upadł na ziemię, a ja razem z nim (nie przemyślałam tego zbytnio). Na szczęście kiedy żegnałam się w myślach z moimi przyjaciółmi i rodziną poczułam na ramionach mocny ścisk grubych smoczych łap. Wylądowałam delikatnie na ziemi obok ciała bestii, nie daleko pojawił się Adrian.
- Nic ci nie jest? Podbiegł.
- Nie. Trochę się uspokoił.
- Kto cię nauczył tak walczyć?
- Mój chłopak. Uśmiechnęłam się na jego wspomnienie. - Umiem jeszcze więcej.
- Co takiego na przykład? Stanęłam stabilnie i powtórzyłam sztuczkę z ognistymi kulami wzlatującymi do góry.
- Twój chłopak musi naprawdę dużo umieć. Zaśmiałam się z jego słów.
- No co?
- On włada wodą i nie może zrobić tego co ja. Chodziarz nauczył mnie jak posługiwać się mocą, ale to ja sama musiałam ją rozwinąć. A to jest moja druga moc. Wskazałam na naszyjnik. Trudno jest go kontrolować dla tego używam go tylko na treningu. Obydwie moce czerpią z mojej energii więc jeśli ich za dużo użyje mogę nawet zemdleć, ale już się do tego przyzwyczaiłam, i coraz dłużej wytrzymuje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top