16. Grande finale

Pov. Wiktoria

(Odkrycie tajemniczego portalu)

Kraina była przepiękna, ale martwił mnie jeden fakt. Wydawała się cicha i pusta tak jakby nie żyło w niej żadne stworzenie. Pośród głuchej ciszy słyszałam jedynie mój przyspieszony oddech. Przez kilka kolejnych godzin zwiedzałam ten magiczny świat. Ta cisza zaczyna mnie już powoli dobijać. Jak na zawołanie usłyszałam szelest krzaków. Trochę się przestraszyłam, ale to co z nich wyszło spowodowało u mnie ogromny zachwyt.

Z krzaków wyszedł wilk o pięknych niebieskich oczach. Zaczął mnie wąchać, a potem łasił się. Kiedy nosem dotknął mojego naszyjnika ten ponownie zaświecił. Czyli masz mnie poprowadzić. Pomyślałam. Wilk położył się na trawie pozwalając mi na siebie wsiąść. Miał bardzo gładką i miękką sierść, w którą chętnie się wtuliłam. Wstał ostrożnie, a potem ruszył przed siebie. Z każdym kolejnym krokiem wilk coraz jaśniej świecił (pewnie to za sprawą mojego naszyjnika). W pewnym momencie przestał się rozjaśniać. Zasnęłam bardzo szybko wyczerpana walką z lwem. Spałam około 6 godzin. Wilk zatrzymał się i polizał moją rękę żeby mnie obudzić. Zasiadłam z niego. Ukłoniłam się, a on skłonił delikatnie głowę (tak jakby rozumiał że mu dziękuję). Rozejrzałam się. Przede mną były ruiny starego zamku porośnięte świecącym bluszczem. Wrota były uchylenie (swoją drogą całe ze złota zdobione obrazami ze starożytnej Grecji). Weszłam przez nie. Za drzwiami był ogromny hol z granitową posadzką. Pod ścianą co kilka metrów stały posągi pięknych kobiet i herosów (jeden z nich przedstawiał Herkulesa). Na drugie piętro prowadziły schody z białego granitu ze złotymi poręczami. Były tam kolejne drzwi mój naszyjnik zaświecił po raz kolejny. Tutaj czeka mnie ostatnia walka. Nie pewnie podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Znalazłam się w sali tronowej. Na przeciwległej ścianie był witraż przedstawiający Kronosa, a przed nim stał pomnik Chimery. Zwierzę miało tułów i głowę lwa, cztery łapy z czego dwie tylnie były kozy. Jakby tego było mało miała cztery nogi pająka (między lwimi), skrzydła orła i ogon zrobiony z jadowitego węża. Światło naszyjnika padło na pomnik, a ten zaczął się poruszać. O nie, tylko nie to. Mam walczyć z CHIMERĄ!!! Mam przerąbane. Na plecach pojawiły mi się ogniste skrzydła. Wyciągnęłam swój miecz który dostałam od Adriana. Dla ciebie stoczę tą walkę mój dzielny rycerzu. Uśmiechnęłam się na jego wspomnienie. Chimera wzleciała prawie pod sam sufit i zaatakowała. Ledwo uniknęłam jej ataku. Zraniłam ją lekko w łapę ale nie zrobiło to na niej wrażenia. Wystartowałam do góry jednym machnięciem skrzydeł. Zaczęła się walka w powietrzu. Chimera nagle zionęła ogniem. Ok czyli dochodzi jeszcze smok.

Walka trwała już bardzo długo, i żadna z nas nie chciała się poddać. Stałyśmy naprzeciwko siebie. W pewnym momencie zapomniałam o jej wężowym ogonie. Ona to wykorzystała i ukąsiła mnie w łydkę. Niemalże czułam jak śmiertelna trucizna rozchodzi się po moim organizmie. Upadłam na ziemię . Przez następne kilka sekund byłam jak w amoku. Wbiłam swój miecz prosto w serce chimery, a potem usłyszałam ciche skomlenie które oznaczało koniec mojej misji. Czułam jak moje serce powoli zwalnia. W myślach żegnałam się już z rodziną i przyjaciółmi, kiedy z mojego zamyślenia wyrwał mnie cichy szept Meg.
- Musisz się stąd wydostać, Filip jest już blisko, on cię uratuje. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam że przez witraż prześwituje światło słoneczne. Światełko w tunelu. Zaśmiałam się na tą myśl. Chwiejnym krokiem podeszłam do niego , i rozbiłam swoim mieczem. Zobaczyłam że prowadzi on na szczyt góry. Jak przez mgłę dostrzegłam w oddali czarną sylwetkę.
- Wiktoria!!! To był Filip. Przez parę sekund serce zabiło mi mocniej. Zaczęłam biec w jego stronę (w miarę możliwości). Był już bardzo blisko, ale nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Szykowałam się już na twarde zetknięcie z podłogą, ale do niego nie doszło. Zamiast tego poczułam jak ciepłe ręce podtrzymują mnie i kładą na ziemi.
- Jestem tu. Już po wszystkim. Wyszeptał delikatnie uśmiechając się.
- Obawiam się że to moje ostatnie minuty.
- Czemu?
- Chimera ukąsiła mnie w łydkę a jad już zaczyna działać. Widziałam jak  łzy pojawiły się w jego oczach.
- Czyli nie mogę ci już pomóc?
- Nie. O dziwo nie rozpłakał się jeszcze bardziej jak przypuszczamłam, tylko położył mi głowę na swoich kolanach.
- To w takim razie zostanę z tobą do końca. Powiedział łamiącym się głosem. Spojrzał mi w oczy.
- Wiem że po tym jak odejdę będzie ci ciężko, ale pamiętaj. Ja zawsze będę nad tobą czuwać z góry.
Otarłam mu pojedyńczą łzę która spływała po jego policzku.
Po kilku sekundach spojrzał na mój plecak z którego wypadł materiał (trofeum po walce z lwem)

- Być może jest jeszcze mała szansa żebyś przeżyła, ale będzie bolało. Chcesz spróbować? Pokiwałam niepewnie głową. - Ten materiał który masz w plecaku to złote runo. Ono potrafi uzdrowić z najgorszych ran i chorób. Filip wstał, a potem wziął materiał. Kiedy tylko przykrył mnie nim poczułam niewyobrażalny ból w całym ciele. Zaczęłam się wiercić. Chłopak unieruchomił mnie przyciskając ramiona swoimi rękami.
- Jeszcze troszkę. Po kilku minutach ból ustał pozostawiając mnie wyczerpaną. Filip wyciągnął że swojego plecaka małą buteleczkę.
- Co to?
- Wypij to doda ci sił. Podniósł mi głowę. Napój był bardzo słodki (ciężko mi go opisać ale smakował podobnie do ciasteczek). Już po pierwszym łyku poczułam przypływ energii.

Nagle chłopak wstał i staną przede mną. 
- Czego chcesz? W jego głosie słyszałam złość i irytację.
- Mam propozycje dla Wiktorii. Chcę żeby dołączyła do naszej armii. Już na pierwsze słowa się wzdrygnęłam. To był wilk który zaatakował mnie w lesie.
- Do żadnej armii nie dołączę!!! Krzyknęłam.
- Jak chcesz, ale spodziewaj się że nie ułatwię ci życia. Odszedł. Potem zobaczyłam jak otwiera się portal i wychodzą z niego Meg z Herkulesem. Dziewczyna usiadła przy mnie. Widząc to Filip poszedł porozmawiać z chłopakiem (Herkulesem).
- Czejść. Jednak się nie poddałaś.
- Jak widać. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Zdążyłam jeszcze usłyszeć jak Meg woła na pomoc.

Pov. Filip

Usłyszałem krzyk Meg. Chciałem podejść ale Herkules mnie zatrzymał. Zorientowałem się co się stało dopiero kiedy Dziewczyna podeszła do mnie a Herkules podbiegł do Wiktorii. Poczułem jak robi mi się słabo. Meg to zauważyła i przytuliłam mnie żebym nie upadł. Byłem bezradny. Mogłem tylko patrzeć jak moja najlepsza przyjaciółka walczy o życie. Na szczęście po krótkim czasie zaczęła oddychać.
- Chyba możemy już wracać. Na plaży jest stara łódka. Ty z Meg popłynięcie nią pchani moją falą, a ja z Wiką będę obok was. Powiedziałem.
- Ok. Zgodziła się Meg.  Wziąłem dziewczynę na ręce i poszedłem na plażę. Herkules zwodował już łódkę. Zrobiłem falę pod nimi która popchała łódź do przodu.

- Nie jest za ciężka? Zapytała Meg.
- Nie.

5 godzin później

Wiktoria otworzyła powoli oczy. Spanikowała widząc otwarte morze, ale kiedy popatrzyła mi w oczy odrazu się uspokoiła.
- Jak się spało?
- Dobrze.

Szczerze mówiąc bolały mnie już ręce. Położyłem ją więc obok Meg. Ta szepnęła coś do Wiktorii.
- Idź może ja jakąś randkę z ośmiornicą czy coś. Możesz? Powiedziała Meg
- A czemu?
- Mamy tu do obgadania babskie sprawy.
- Dobra. Odeszłem na kilka metrów tak żeby nic nie słyszeć. I tak po bardzo głośnych piskach obu dziewczyn domyśliłem się że rozmawiają o tym co się stało kiedy była nieprzytomna. Naprawdę nie wiem jak można tak głośno piszczeć. Potem Meg wstała pokazując że mogę podejść.

Słońce już zachodziło. Para poszła już spać, ale Wiktoria leżała z otwartymi oczami.
- Nie możesz zasnąć?
- Tak.
- Zaraz coś na to poradzimy.  Zrobiłem małe figurki z wody w kształcie baletnicy, wojownika, zamku i konika morskiego. Kiedyś mi mówiła że bardzo lubi tańczyć balet. Wymyśliłem na poczekaniu jakąś krótką bajkę. Już prawie zasypiała.
- Nie sądzisz że to troszkę dziecinne że słucham bajek przed snem?
- Nie aż tak dziecinne. Nie możesz spać a to ci pomaga więc to normalne. Rozkołysałem łódkę. Zasnęła bardzo szybko.

Pov. Wiktoria

Obudziłam się jako ostatnia. Spojrzałam na Filipa. Widać że nie spał całą noc, bo pilnował kursu.
- Może prześpij się trochę.
- Nie, nie ch... Nie zdążył dokończyć zdania bo ziewnął.
- Chodź tu. Zasługujesz na sen. Wszedł do łódki, i położył się obok mnie. Co prawda było już bardzo mało miejsca ale zmieścił się (jakoś). Pogładziłam go lekko po ręce. Po pewnym czasie jego oddech zwolnił. Zasnął.
- Ale słodko razem wyglądacie. Szepnęła Meg.
- Ja tylko pomogłam mu zasnąć tak jak on mi wczoraj.
- Ta jasne. Zaśmiała się.

2 dni później

Dopłynęliśmy do plaży. Znowu szliśmy przez skalne pustkowie. Tutaj straciłam mojego przyjaciela. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Hej mała co się stało? Zapytał Filip łapiąc mnie za rękę.
- Tu niedaleko zginął Adrian. Chłopak słysząc to mocno mnie przytulił.
- Był bardzo dzielny. Uśmiechną się delikatnie

Wieczorem rozpaliliśmy ognisko (oczywiście moją mocą). Okazało się że Herkules zabrał gitarę, i o dziwo umiał na niej grać. Zagrał szanty ,, Hiszpańskie dziewczyny " które całkiem dobrze mu wychodziło. Filip wstał kłaniając się teatralnie.
- Czy zaszczyciła by mnie panienka swoim tańcem?
- Ależ naturalnie. Obydwoje się zaśmialiśmy. Wstałam i zaczęliśmy tańczyć. Bawiliśmy się tak do późnej nocy. Wreszcie Herkules wziął warte przy ognisku.

Po czterech dniach widziałam już nasz obóz. Cieszyłam się jak głupia. Kiedy nas zauważyli zrobił się ogromny harmider wszyscy krzyczeli i klaskali. Mieliśmy naprawdę miłe powitanie.

Wieczorem Filip przyszedł do mojego pokoju. Ostatnio czułam się rozbita bo wspomnienie Adriana co chwilę powracało więc nie odmówiłam jego obecności. Nie chciałam spać sama. Zasnęłam.

Byłam na ogromnej polanie porośniętej wieloma kwiatami. W oddali zobaczyłam niewyraźną  sylwetkę chłopak. Po paru sekundach zdałam sobie sprawę że to Adrian.
- Hej. A jednak udało ci się dokończyć misję.
- Tak, ale było strasznie ciężko. Przytuliłam go bardzo mocno.
- Obserwowałem cię przez cały czas.
- A tak właściwie to czemu że mną rozmawiasz?
- Poprosiłem Hadesa żeby pozwolił mi się z tobą spotkać. Co roku będziesz miała taki sen wtedy będziemy mogli porozmawiać.

Długo rozmawialiśmy, a potem zaczęliśmy tańczyć. Ten sen był taki prawdziwy. Nie chciałam się budzić.
- No nasz czas już się kończy. Szepnął.
- Nie chcę się jeszcze żegnać.
- Ja też. Przytulił mnie.

Otworzyłam oczy. Zobaczyłam niebieskie tęczówki tuż przed moimi.
- Czejść, czas wrócić do normalności. Uśmiechnął się.

Czejść tu ja (autorka). To koniec tego opowiadania, ale żeby nie było ci smutno mam już w planach drógą część. Jeśli kiedyś będzie ci ciężko przypomnij sobie motto Filipa (czytaj moje): Kiedy świat wali ci się na głowę ty złap go, podnieś się z kolan, i idź do przodu bo nawet nie wiesz ile jesteś w stanie wytrzymać. 😀🤪👋 (To motto  zawsze dodaje w moich opowiadaniach) (zawsze inne).

(Wiktoria x Filip powrócą)

Podziękowania:
Chciałabym podziękować _Aguga_ za ogromną pomoc i udzielanie rad podczas pisania (swoją drogą ma śliczne opowiadania), no i oczywiście wam za przeczytanie mojego opowiadania. I za wszystkie gwiazdki i komentarze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top