15. Porwanie

Pov. Filip

(Podróż Wiktorii przez ocean)

Wsłuchiwałem się w jej spokojny oddech i bicie serca. W końcu zasnęła więc mogłem odpocząć.

Przez kolejne cztery dni podążałem śladem Wiktorii, aż dotarła na wyspę. Wieczorem siedziałem przy ognisku podziwiając gwiazdy (tej nocy był deszcz spadających gwiazd), gdy nagle usłyszałem trzask i szelest liści.

- Kto tam? Chwilę później poczułem jak ktoś mocno uderzył mnie w tył głowy i zobaczyłem tylko ciemność.

Rano
Otworzyłem oczy, a poranne słońce niemiłosiernie raziło mnie. Siedziałem przywiązany do drzewa. Zauważyłem że jestem w obozie wojskowym, ale wszyscy byli ubrani na czarno. Przy ognisku siedziało kilka osób (przypuszczałem że moich strażników).

- Ej obudził się! Krzyknął jeden z nich. Podszedł do mnie. Możecie mi wierzyć lub nie, ale poczułem od niego siarkę. Strażnik miał bladą, szczupłą twarz i czarne oczy. Wzdrygnąłem się odrazu. - Chciałeś uratować swoją księżniczkę? Powiedział ostatnie słowo prześmiewczo. - Nie ocalisz jej.
- Zobaczymy.
- Podaliśmy ci truciznę która blokuje moc widzenia na 5 dni więc nie możesz z nią rozmawiać, i nie będziesz wiedział gdzie jest. -Według przepowiedni masz ją uratować. Powiedział inny.

2 Dni później

Przez ostatnie dni zastanawiałem się jak uciec (swoją drogą mam epicki plan na ucieczkę). Wieczorem siedziałem z dwoma strażnikami. Tuż po zachodzie słońca zdecydowałem się działać. Mocą wiatru odepchnąłem ich na dobre 5 metrów, a piorun (który pojawił się z nikąd) spalił sznury na moich rękach. Byłem wolny. Otoczyłem się odrazu wielkim tornadem, żeby nikt mnie nie zaatakował. Przeszedłem się po wiosce niszcząc wszystkie domy a potem uciekłem. Szłem przez dobre trzy godziny, aż nie miałem sił. Wtedy zatrzymałem tornado. Byłem wykończony. Spróbowałem zobaczyć co u Wiktorii, ale okazało się że trucizna naprawdę działała. Zrezygnowany zasnąłem, przypominając sobie chwile kiedy dopiero uczyła się panować nad mocami.

Otworzyłem oczy i zobaczyłem przepiękny krajobraz. Okazało się że zasnąłem na łące która z trzech stron była otoczona lasem, a z czwartej rozciągał się widok na skalną pustynię. Wstałem. Skądś znam to miejsce. No przecież tutaj Wiktoria walczyła z cyklopem. Poczułem przeokropny zapach który sprawił że o mało moja wczorajsza kolacja nie znalazła się na trawie. Rozejrzałem się dookoła, a w oczy rzuciły mi się dwa zmasakrowane ciała. Jedno cyklopa, drugie smoka. To właśnie miejsce walki z cyklopem którą widziałem w mojej wizji. Pamiętałem że po walce poleciała na północ, więc tam też poszedłem. Cały dzień szłem , aż usłyszałem cichy szum fal. To najpiękniejszy dźwięk jaki mogłem wtedy usłyszeć. Mam moc wody, więc może jak się pośpieszę to mogę ją dogonić. Zrobiłem ogromną falę. Stanąłem na jej szczycie. Poruszała się bardzo szybko. Nawet w nocy nie zatrzymałem się bo wiedziałem że Wiktoria wtedy śpi, a ja mogę w ten sposób ją uratować. Przez dwa dni płynąłem przez ocean aż na horyzoncie pojawił się zarys wyspy. Dotarłem do niej popołudniu. Słońce świecące już nisko nad choryzontem nadawało całej wyspie iście magicznego wyglądu. Czułem że jestem już blisko. Ona była na tej wyspie. Wystarczyło jej tylko poszukać. Sęk w tym że wyspa była ogromna. No to czeka mnie nie zła zabawa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top