12. Podróż

Płynęłam tak przez kilka godzin. Byłam już znużona monotonnym widokiem płaskiej linii wody. Słońce zachodziło już. Poczułam delikatny podmuch wiatru.
- Jest pewna żeglarska legenda o ostatnim promieniu zachodzącego słońca. Powiadają że czasem przybiera on barwę zieloną. Wtedy to jedna z dusz wraca z zaświatów żeby spotkać się ze swoimi bliskimi.
- No zobaczymy czy tym razem jakaś dusza będzie wracać. Powiedziałam prześmiewczo. Usiadłam po turecku na dnie łódki obserwując zachód słońca. Kiedy został już tylko maleńki kawałek światła nagle zmienił swój kolor na jaskrawo-zielony o mało nie przewróciłam łódki gwałtownie wstając. Kolejna legenda była prawdą. Podziwiałam to przepiękne zjawisko przez kilka minut, aż w końcu słońce zaszło, a mi zachciało się spać.
- Połóż się ja poprowadzę łódź. Między jedną a drugą ławką było dość miejsca żeby się położyć. Wyjęłam z mojego plecaka śpiwór. Lepsze to niż nic. Pomyślałam wsuwając się do niego. Na policzku poczułam ciepłą wodę w kształcie ręki
- Śpij dobrze. Łódka zaczęła się lekko kołysać. Zawsze wie czego potrzebuje. Zasnęłam z uśmiechem na twarzy.

Pov. Filip

(Dzień ataku cyklopa)

Przez cały dzień przedzierałem się przez las zastanawiając się czy idę dobrą drogą. Od rana czułem radość, więc Wiktoria musiała robić coś fajnego. W pewnym momencie znowu poczułem strach. Zamknąłem szybko oczy. Widziałem cyklopa który miał dobre 4 metry. Jak poprzednim razem chłopak zrzucił ją ze smoka tuż nad karkiem bestii, ale tym razem było zupełnie inaczej niż z Hydrą. Cyklop zrzucił ją z grzbietu. Myśl człowieku myśl. Musisz ją ocalić. Nie mówiłem jej jednej rzeczy. Moja moc nie ograniczała się tylko do wody. Prababcia była córką Zeusa. Ja odziedziczyłem po niej moc wiatru. Użyłem jej więc spychając dziewczynę na pnącza. Wspięła się na szczyt skały. W tym czasie cyklop zajął się smokiem. Ten nie żył już po dwóch minutach. Chłopak zeskoczył ze smoka w ostatniej chwili. Wylądował bardzo twardo, ale żył. Wiktoria Zeskoczyła urzywajac potwora jak trampoliny. Poczułem wtedy strach i smutek. Sam zacząłem płakać kiedy zobaczyłem w jakim stanie jest chłopak. Nie można było mu już pomóc. Po kilku minutach zmarł na rękach dziewczyny. Chciałem ją uspokoić, więc powiałem lekko wiatrem i wyszeptałem swoje motto życiowe. Myślałem że tego nie usłyszała a jednak w tamtej chwili zapytała czy to ja. Wtedy trochę się wystraszyłem dlatego nic nie odpowiedziałem. Położyłem jej rękę na ramieniu. Wtedy stało się coś dziwnego. Na plecach Wiktorii wyrosły ogniste skrzydła. Najwyraźniej dostała kolejną moc.
- Pomyśl o lataniu. Powiedziałem widząc że nie potrafi ich używać. Uniosła się do góry, i pokonała potwora. (Moja dziewczynka🙂). Nie czuła już wtedy smutku, tylko satysfakcję że zabiła cyklopa. Dziękuję. Usłyszałem jej cichy szept. Otworzyłem oczy. Wokół mnie szalał ogromny huragan. No tak przez przypadek wywołałem huragan. Uspokoiłem myśli. Co prawda jestem tylko wnuczkiem osoby która była córką Zeusa, ale jego moc (Zeusa) jest tak ogromna że sam muszę na swoją uważać. Wyruszyłem w dalszą podróż. Tak bardzo chciałem już ją zobaczyć. Po południu poczułem zmęczenie. O dziwo bolały mnie ręce jakbym wiosłował kilka godzin. W końcu pojąłem że to zmęczenie Wiktorii. Znowu zamknąłem oczy. Była na oceanie jakieś 2 kilometry od brzegu. Postanowiłem jej pomóc, więc stworzyłem fale na której popłynęła łódka. Odpoczęła w ten sposób. Ja w odróżnieniu od niej mogłem wytrzymać bardzo długo ciągle utrzymując swoją moc przez trening. Zauważyłem że nie muszę mieć zamkniętych oczu żeby fala dalej się tworzyła (ale wtedy jej nie widziałem). Wieczorem przypomniała mi się przepiękna legenda o zielonym promieniu. Opowiedziałem ją Wiktorii. Muszę przyznać że dopisało nam niesamowite szczęście bo właśnie wtedy pojawił się zielony promień. Chciałem żeby odpoczęła więc rozkołysałem delikatnie łódkę (odrazu zadziałało).

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top