Przyłapana

#wzcssq na twitterze


Syreny policyjne, głośne dźwięki klaksonów i krzyki ludzi, dobiegające ze skąpanych mrokiem uliczek, towarzyszyły jej z każdym pokonywanym krokiem. Pretensjonalne uwagi, oddechy przepełnione pożądaniem, nieśmiałe zaczepki, pełne furii wrzaski i głośne wybuchy śmiechu - mijała to wszystko, lecz nie była tego częścią. Ocierała się o imprezowiczów, przemierzających tętniące życiem miasto. Mimo to nikt nie zwracał na nią uwagii. Sprawiała wrażenie niewidzialnej.

Wzrok miała utkwiony w oddalonym punkcie. Przepełniała ją ogromna złość, a krew buzowała w żyłach, lecz umysł pozostawał czujny. Noc była pozornie spokojna. Nikt jej nie zaczepiał, dla znajdujących się nieopodal ludzi, była niczym cień nocy wtapiający się w otoczenie.

Naciągnęła mocniej kaptur, gdy mijała grupkę znajomych, palących przed klubem. Śmiali się na cały głos i byli w wyraźnie dobrych nastrojach. Nikt z nich nawet nie spojrzał w jej kierunku. Byli dość nieuważni, jak na osoby, które nie powinny znajdować się w tamtej części części miasta o tak późnej porze.

Skręciła w jedną uliczkę, a potem w następną, czując jak jej ciało się trzęsie. Choć zbliżało się lato, w nocy temperatura znacząco spadała. Ale ona nie trzęsła się z zimna, rozsadzały ją emocje, które pragnęły znaleźć wyładowanie. Chciała wrzeszczeć wniebogłosy, tupać i bić powietrze. Starała się nie tracić skupienia i kamiennej twarz. Jeden błąd mógł ją wiele kosztować.

Rodzice mogli zacząć zastanawiać się, gdzie była o tak późnej porze i wezwać policję. W końcu miała niespełna osiemnaście lat i nie powinna opuszczać domu po zmroku. Jednak bardziej prawdopodobna wydawała jej się myśl, że nawet nic nie zauważyli. Już od jakiegoś czasu nie zwracali na nią większej uwagii.

Odetchnęła głęboko i w ostatnim momencie zanurzyła się w znacznie ciaśniejszą uliczkę. Po dwóch stronach stały kontenery, a w nich odpadki wyniesione z narożnych barów. Zapach stawał się coraz bardziej nieznośny, z każdym pokonywanym krokiem. Oparła się plecami o ścianę budynku. Ciemność rozświetlał jedynie blask z jej komórki, kiedy upewniała się czy jej plan wypali. Przymknęła oczy i odetchnęła głęboko, prawie krztusząc się przy tym od smrodu wypełniającego powietrze. Niemal pożałowała, że nie wzięła ze sobą kominiarki. Minęło kilka sekund nim na powrót wzięła się w garść.

Odepchnęła się od ściany i podeszła do jednego z kontenerów. Zacisnęła usta nim złapała za lepki metal, obiecując sobie, że wyszoruje się potem do czysta. Bezszelestnie podciągnęła się na rękach i usiadła na krawędzi kontenera. Rozejrzała się na boki w poszukiwaniu uchwytu, który pomógłby jej wstać. Zobaczyła rynnę. Chwyciła się jej i podciągnęła, stając na nogi. Balansowała na krawędzi, a jej trampek zdawał się być szerszy niż brzeg śmietnika. Z zaciśniętymi zębami podskoczyła i złapała za najniższy szczebelek drabiny, mającej służyć za wyjście awaryjne w razie niebezpieczeństwa.

Cóż, ona z pewnością będzie się za jej pomocą ewakuować.

Na chwile zawisła w powietrzu, nim drabina ze zgrzytem zsunęła się w dół. Rozejrzała się na boki z obawą, że zaraz u wylotu uliczki pojawi się jakaś postać zwabiona hałasem. Z perspektywy pszechodnia jej postać zlałaby się z mrokiem. 

Odczekała chwilę, ale w żadnym z mieszkań nie zapaliło sie światło, a sąsiedzi zaniepokojeni hałasem nie wyjrzeli zza swoich zasłon. Doszła do wniosku, że odgłosy z okolicznych barów musiały skutecznie zagłuszać każdy hałas. 

Zaczęła się wspinać, lecz tylko na pierwsze piętro, bo właśnie tam mieścił się obrany przez nią cel. Stanęła na metalowej kracie stanowiącej podłoże balkonu. Podłużne okno, nie do końca zasunięte, wołało do niej by podeszła bliżej. W środku nie paliło się światło. Było dokładnie tak, jak to sobie zaplanowała. Włożyła palec w szczelinę, a następnie całą dłoń i podsunęła okno do połowy. Prześlizgnęła się do środka, kucając na zagraconym biurku.

Nasłuchiwała. Gwar miasta nie przeszkadzał już tak bardzo w usłyszeniu czegokolwiek. W mieszkaniu panowała martwa cisza. Poczuła lekki zaduch i zapach zepsutego jedzenia, gdy zaciągnęła się mocno. Gdyby domownik tam był, do jej nozdrzy momentalnie dotarłby mocny odór znienawidzonych przez nią perfum.

Poczuła się względnie bezpiecznie. Zeskoczyła z biurka i nie zwracając uwagi na spowodowany przez siebie hałas, zaczęła przeszukiwać kolejno szuflada po szufladzie. Nie śpieszyła się na tyle by narobić bałaganu, lecz nie mogła z czystym sumieniem powiedzieć, że zachowywała porządek. Nie miało to sensu, skoro chłopak i tak od razu by się zorientował. 

Za pomocą latarki w telefonie oświetlała wnętrze mieszkania, mimo że doskonale znała rozkład pomieszczeń. Zajrzała do każdej szafki, przeszukałakażdy blat, sprawdziła każdy kąt. Nie chciała niczego pominąć. Była świadoma, że domownik nie spodziewał się jej wizyty dzisiejszej nocy, więc niczego nie ukrył na tyle, by nie mogła tego odnaleźć.

Poczuła frustrację, gdy poszukiwania się przeciągały. Zacisnęła mocno zęby, powstrzymując się przed przekleństwem. Chwyciła klaser z materiałami do egzaminów, chcąc cisnąć nim na drugi koniec pomieszczenia, gdy w oczy rzucił się jej znajomy plecak. 

Prychnęła ze złości, nie dość, że zdrajca to do tego idiota.

Odłożyła segregator na komodę i podeszła do torby. Bez wahania rozpięła zamek i odwróciła plecak do góry nogami, a na podłogę zaczęły wysypywać się przedmioty. Wśród nich w świetle latarki zabłyszczał srebrny pendrive. Oczy jej rozbłysły, a na twarzy z wolna zaczął kształtować się uśmiech. Z zadowoleniem spoglądała na niewielką pamięć USB, która była powodem jej nocnej eskapady.

No proszę, na twoim miejscu nosiłabym go zawsze przy sobie.

Wsunęła przedmiot do kieszeni spodni i zaczęła wrzucać książki z powrotem do torby. Nie przejmowała się, że zagina rogi podręczników, skoro ich właściciel nigdy więcej z nich już nie skorzysta.

Zawahała się widząc średnich rozmiarów notatnik oprawiony w ciemną skórę. Znała go doskonale, bo wiele razy mignął jej jego widok w rękach brata. Poczuła się rozdarta między wrzuceniem go z powrotem do torby, a zabraniem ze sobą. W końcu przyszła tu tylko w jednym celu.

Rzuciła plecak w miejsce, z którego wcześniej go wzięła i ruszyła do wyjścia z mieszkania. Skórzany notatnik wsunęła do przedniej kieszeni bluzy. Nie zacierała za sobą śladów, bo nie musiała. I bez tego chłopak wiedziałby, że to ona tam myszkowała. Póki co, nikt inny nawet nie domyślał się istnienia tego małego urządzenia, które mogło sprowadzić na nią więcej problemów niż by chciała.

Była w połowie korytarza, łączącego się z salonem, gdy drzwi otworzyły się gwałtownie. Momentalnie oślepiło ją światło. Rzuciła spojrzeniem przez ramię, mrużąc oczy.

Na korytarz padł cień znajomej sylwetki. Spięła się na widok chłopaka i zerwała się do biegu, starając się zrobić to, jak najciszej potrafiła. Sekundę później była już w salonie. Prześlizgnęła się na balkon i po przylgnięciu plecami do ściany budynku, zaczęła zsuwać okno w dół. Pozostawała niewidoczna z perspektywy osoby znajdującej się w mieszkaniu. Zabrała rękę, a salon za jej plecami zalało światło.

Oddychała szybko, przytulając kolana do piersi.

Minęło trochę czasu nim odważyła się poruczyć, a na dworze zrobiło się jaśniej. Szumiało jej w uszach, a serce waliło w piersi. Adrenalina sprawiała, że nie była w stanie zebrać myśli. Nie czuła upływu czasu.

Drabina mieściła się na przeciw okna, gdyby chciała nią zejść zostałaby zauważona przez osobę znajdującą się w salonie. Nie wiedziała co działo się w mieszkaniu, a bała się wychylić i zajrzeć przez szklaną powierzchnię.

Zegarek wskazywał trzecią godzinę po północy. Zacisnęła zęby i uderzyła głową w ścianę budynku. Jęknęła cicho. Czekanie ją wykańczało. Chciała już znaleźć się w domu.

Wreszcie światło w salonie zgasło, a zapaliło się w łazience, gdzie okno pokryte mlecznym szkłem uniemożliwiało wyjrzenie przez nie na zewnątrz. Z szybko bijącym sercem przesunęła się w stronę drabiny. Ześlizgując się w dół, poczuła, że ogarnia ją euforia, która zniknęła tak szybko, jak się pojawiła, gdy jej nogi dotknęły ziemi, a ona momentalnie poczuła czyjeś ręce na swoich biodrach. Krzyk utknął jej w gardle, kiedy bce dłonie zaczęły przesuwać się po jej ciele. Sparaliżowana ze strachu nie była w stanie wykonać najmniejszego ruchu. Została pchnięta na ścianę kontenera, a jej głowa uderzyła w twardą powierzchnię. Poczuła mroczki przed oczami. Jęknęła z bólu, ale oszołomienie nie pozwoliło jej nawet zerknąć na napastnika. Zapewne następnego dnia będzie mieć ogromnego guza.

 Jej włosy zostały odgarnięte na prawe ramie, a palce napastnika zaczęły gładzić delikatną skórę jej szyi. Przestała oddychać, czując jak zalewa ją potężna fala strachu. Złapał jej włosy w garść i szybkim ruchem odciągnął głowę w tył, a w miejscu palców poczuła usta. Nie rozumiała, co się działo. Jej umysł nie nadążał, a ciało odmawiało posłuszeństwa.

Lekkie muśnięcia obcych ust wzdłuż jej pulsującej tętnicy sprawiły, że zaczęła się trząść, a do oczu napłynęły jej łzy. Nie miała kontroli nad własnym ciałem, kończyny odmawiały jej posłuszeństwa. Była całkowicie sparaliżowana.

Spojrzała w ciemne niebo, jakby miało to być ostatnie, co w życiu zobaczy. Drżącym głosem wyszeptała:

- Błagam...

Napastnik przesunął językiem wzdłuż jej obojczyka i przysunął swoje ciało bliżej dziewczyny, a potem... Potem poczuła obezwładniający ból, gdy coś rozerwało jej gardło.

Straciła przytomność.


Opowiadanie w czasie korekty, wcześniej prolog wyglądał zupełnie inaczej. Starzy czytelnicy mogą kojarzyć to opowiadanie z nastolatką, która wkradła się do szkoły i ją podpaliła.  Mam nadzieję, że dawni czytelnicy mnie nie opuścili, a nowych chce serdecznie powitać. Razem przypomnijmy sobie całą historię, nim ruszę z pisaniem ciągu dalszego.

NatkaSsq

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top