25

Odpowiedź na komentarze kinzie_jmg

Na wstępie chciałabym zauważyć, że plan wydarzeń do 'Wzc' został napisany zanim poznałam wattpada. Przykro mi, że moja książka jest porównywana do innych. Na świecie jest masa pisarzy z burzą pomysłów, jednak nieuniknione jest podobieństwo. Wiele książek ma wątek konfliktu między wampirami, a wilkołakami, więc nie powinnaś uważać tego za kopiowanie. Weźmy chociaż Dary Anioła, Zmierzch, Diabelskie Maszyny. Nie powinnaś ograniczać się do tylko jednej historii. Zapoznałam się z książką' Mallaroy', a Antyartyka napisała niesamowitą historię, lecz jestem wielką przeciwniczką plagiatu i nie pozwolę sobie takowego zarzucić. Jeśli chodzi o kolor oczu to nie mam szerokiej gamy do wyboru. Kosper jest niebieskookim brunetem, ponieważ do takowych mam słabość i został wprowadzony do fabuły dla spełnienia moich wewnętrznych marzeń. Typ mojego chłopaka nie mógłby mieć innego koloru tęczówek. Chcę też cie prosić, żebyś zarzucając mi plagiat robiła to kulturalnie i nie z wyższością, nie jestem twoim wrogiem. Twoje komentarze nie są najlepszym, co mnie spotkało, a ja zaczynam zastanawiać się nad sensem pisania. Mam teraz w ręku kartkę z dokładnym planem wydarzeń w 'Wybranej z Ciemności' i staram się doszukać jakichkolwiek następnych podobieństw. Historia kończy się zupełnie inaczej i pochodzenie Kospera lub nawet gra o chorągiewkę nie będą miały wpływu na fabułę. Chcę też poruszyć kwestię gry zespołowej. Odbywa się z każdą wizytą jednej ze szkół u drugiej i trwa zazwyczaj krócej niż tym razem. Ma to związek z przeniesieniem się wilkołaków na teren wampirów. Motyw 'gry o chorągiewkę' zaczerpnęłam z obozu letniego, w którym uczestniczyłam. Miałam nadzieję, że urozmaici to fabułę i odwróci uwagę od przykrego incydentu, który zdążył się przydarzyć Kosperowi i Matthewowi. Trwa on trzy tygodnie zamiast miesiąca, co mi zrzuciłaś, a odbywa się on między płciami.

Jeśli chodzi o salę bilardową, to w dzień wydania rozdziału, w którym była o nim wzmianka, przyjaciółka ( Tennnczowa ) podrzuciła mi pewien pomysł, na który było za późno by nie mieszać Wam, ale wydaje mi się, że jest to odpowiedni moment. Nie chcę więcej konfliktów ani zarzucania mi plagowania, więc sala bilardowa zostaje zmieniona na szopę. Jeśli ktoś jeszcze ma jakieś wątpliwości, pytania lub zażalenia to niech spokojnie napisze mi w wiadomości, a ja postaram się wam odpowiedzieć.

***

Rano, Katie obudziła się sama z siebie. Nikt nie przeszkadzał jej w wypoczynku i regeneracji. Zza drzwi jej pokoju nie dochodziły najmniejsze szmery. Przetarła oczy i przeciągnęła się z głośnym jękiem. W odpowiedzi dostała pomruk. Znieruchomiała. Otworzyła gwałtownie oczy i krzyknęła, gdy coś różowego wylądowało z plaskiem na jej twarzy. Zamachała rękami by złapał równowagę, ale z rumorem upadła na podłogę.

- Yoffrey!

Zdjęła futrzaka z twarzy unosząc na wyciągniętych rękach w górę i obdarzyła go niezadowolonym spojrzeniem. Wiewiór nic sobie z tego nie robiąc żuł coś dalej.

- Jeśli jesz teraz kawałek moich trampek, to obiecuję, że zrobię z ciebie czapkę na zimę! – zagroziła.

Yoffrey zamachnął się ogonem i zakrył swój pyszczek, jakby to miało mu w czymś pomóc. Katie upuściła go na swój brzuch i nic nie robiąc sobie z twardości podłogi była gotowa kontynuować swój sen. Z zamkniętymi już oczami sięgnęła ręką do łóżka ściągając poduszkę i wkładając ją sobie pod głowę. Mruknęła z zadowolenia. Nagle drzwi otworzyły się i z hukiem uderzyły w ścianę.

- Niespodzianka!

- Sto lat, sto lat!

- Gorąca siedemnastka!

Katie zakryła twarz z zażenowania. Przyjaciele stali w drzwiach śpiewając jej urodzinową piosenkę.

- Wstawaj staruszko! – krzyknął Dean.

Katie przewróciła oczami, ale posłusznie podniosła się na nogi. Jeśli ma być szczera, to zapomniała. Od paru lat nie obchodziła swoich urodzin i był to dla niej dzień, jak co dzień. Rodzice nie składali jej życzeń, wychodząc do pracy zostawiali torebkę z prezentem na stole w kuchni, aby odnalazła go wstając do szkoły. Siostra dzwoniła z życzeniami, a reszta rodziny zapominała. Urodziny powinny być wyjątkowym świętem, ale jej kompletnie zbrzydły. Miała nadzieję, że i tym razem też tak będzie. Spędzi je w spokoju i samotności, przytulając miskę ciastek i ze zdjęciem Matthewa naprzeciwko.

Katie spojrzała na Tamarę, która trzymała na wyciągniętych rękach ogromny, prostokątny tort. Blondynka uśmiechnęła się szeroko. Byli tu Sydney, Maggie, Isabel, Matthew, Dean i Tamara. Rudowłosa trzymała sznurki od dwóch złotych balonów wypełnionych helem w kształcie jedynki i siódemki.

- To dla mnie?

Przyjaciele się zaśmiali.

- A ktoś inny obchodzi dzisiaj urodziny? Dmuchaj siostra.

Katie stanęła przed tortem, zamknęła oczy myśląc nad odpowiednim życzeniem, a gdy takowe się pojawiło zdmuchnęła świeczki. Przyjaciele wiwatowali i wyciągnęli ją z pokoju w samej piżamie. Nim się zorientowała była ściskana przez każdego, szeptano jej do ucha życzenia, a ona czuła się wspaniale. Serce skakało z radości, że była kochana. Wszystkie osoby tutaj przyszły właśnie dla niej, choć nikt im nie kazał. Gdyby nie skorupa silnej dziewczyny popłakałaby się na ich oczach.

- To teraz prezenty! – wykrzyknęła Maggie.

Po przyjaciółce nie było widać, że dzień wcześniej przeszła załamanie nerwowe. Wszędzie było jej pełno, a wielki uśmiech na jej twarzy zarażał pozytywnością każdą osobę, która go zauważy. Posadzono Katie na kanapie i po kolei dawano prezenty. Najpierw zaczęła Maggie, która cieszyła się, jakby to były jej urodziny. Katie wzięła do ręki czarną torebkę i wsadziła rękę do środka. Czerwona lampka zaświeciła jej się, gdy dotknęła czegoś cieniutkiego i delikatnego. Ostrożnie wyjęła prezent, a oczom wszystkich ukazała się czarna, seksowna bielizna i satynowy szlafrok. Można wampirzyca powinna się speszyć, ale zamiast tego zaśmiała się i podziękowała Maggie.

- Musisz być gotowa na każdą okazję – powiedziała blondynka puszczając jej oczko.

Katie pokręciła głową z uśmiechem. Następna była Sydney, której torebeczka była mniejsza, ale cięższa. Katie była gotowa na kolejny komplet bielizny, ale na szczęście Sydney nie interesują tamte klimaty. Zamiast tego ujrzała komin z frędzlami, srebrny zegarek z tarczą z nadrukowanym arbuzem i paczkę cytrynowego popcornu.

- A matko! – Katie nie mogła uwierzyć w to co widzi – Skąd wytrzasnęłaś cytrynowy popcorn?! Dziękuję!

Sydney zaśmiała się i pokiwała przecząco głową.

- To tajemnica.

Katie wydęła usta w dziubek i podziękowała przyjaciółce. Isabel za to postawiła na inne klimaty. W torebce prezentowej były kolorowe cotton balls i niebieska czapkę yeah bunny. Katie uśmiechnęła się wyobrażając, jak klimatycznie będzie wyglądać jej pokój z lampkami.

- Świetnie trafiłaś z kolorami, dziękuję – powiedziała wampirzyca całując w policzek przyjaciółkę.

Następna stanęła przed nią Tamara. Katie zmarszczyła brwi, przecież wilczyca nie mogła wiedzieć, że ma urodziny. Tamara trzymała na rękach Yoffreya głaszcząc go po brzuszku. Katie spojrzała ze strachem na Maggie. Ku jej zaskoczeniu blondynka najspokojniej w świecie podeszła i pogłaskała go po pyszczku. Katie otworzyła usta ze zdziwienia, czy to na pewno jest jej przyjaciółka?

- Kiedy spałaś zabrałam Yoffreya, – Tamara popędziła z wyjaśnieniami – pojechałam z nim do weterynarza i dowiedziałam się, że ma siedem miesięcy. Zaszczepiłam go i przebadałam. W tej kopercie masz wszystkie zalecenia jak się nim opiekować oraz jego książeczkę zdrowia.

- Dziękuję, nie musiałaś tego robić – Katie przejęła od niej wiewióra i pocałowała go w nosek.

Tamara machnęła ręką i się uśmiechnęła.

- Nie miałam innego prezentu, a siedemnaste urodziny to nie byle co.

Przez przyjaciół przepchnął się Dean. Od razu gdy zobaczyła jego uśmiech wiedziała, że jest z czegoś bardzo dumny. Nie wiedziała, czy powinna uciekać, a może zaczekać, aż jej wyjaśni. Postawiła na drugą opcję, ponieważ nie uśmiechało jej się biegać po terenie pełnym mężczyzn w samej piżamie.

- Czy jest panienka głodna? – spytał szarmancko skłaniając się przy tym i wyciągając zza pleców karton pizzy.

Katie zaśmiała się cicho, po czym skinęła głową. Dean otworzył karton, a ona pisnęła z zachwytu. Zakryła usta dłonią patrząc na czekoladową pizze.

- O. Mój. Boże. – wyszeptała nadal będąc w szoku.

- Wiem, że jestem przystojny, ale nie musisz tak wzdychać na mój widok. – powiedział odgarniając grzywkę z czoła.

- Dziękuję! – Katie pocałowała go w policzek, na co on się skłonił.

Dean położył karton pizzy na stoliku, a miejsce chłopaka zastąpił Matthew. Przed oczami stanęły jej ostatnie urodziny spędzane z bratem. Ostatnie w ogóle spędzane z kimkolwiek. Była wtedy najszczęśliwszą osobą na świecie. Teraz czuła się jeszcze lepiej. Matthew jakby wiedział o czym myśli usiadł obok siostry i przytulił ją mocno. Przyjaciele odsunęli się od rodzeństwa i podeszli do stołu. Katie schowała głowę w ramieniu brata nie zdając sobie sprawy z tego, że wbija paznokcie w jego skórę z wielką mocą. Wtuliła się w niego mocno, jakby od tego zależało ich życie.

- Kocham cie, Katie – wyszeptał wprost do jej ucha.

- Ja ciebie też – odpowiedziała od razu.

- Moja mała siostrzyczka dorasta – powiedział, gdy odsunęli się od siebie.

Katie zaśmiała się przez łzy, które niekontrolowanie płynęły jej po policzkach. Matthew wytarł je wszystkie rękawem swojej koszuli. Siostra była mu wdzięczna, nie chciała pokazać jaka jej słaba, gdy w grę wchodzi jej miłość do brata.

- Czas na urodzinowe zdjęcie! – wykrzyknęła Maggie.

Zanim jednak wstali Matthew pokazał jej największą z toreb prezentowych, które dziś dostała, leżącą pod drzwiami jej pokoju.

- Otwórz później. – szepnął do jej ucha.

Katie skinęła i wstali odebrać swoje kawałki tortu urodzinowego od Maggie, która wydawała je na niebieskich talerzykach.

NatkaSsq

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top