20

💎💎💎

Dziękuję, dziękuję, dziękuję. 17,5 tysiąca wyświetleń! 💕❤️😍

#wzcssq na twitterze!

Poproszę o motywujące komentarze 😁

_____________________

Stanęła przed stołówką i rozejrzała się. Wampiry panikowały, a ona miała im teraz coś przekazać? Zadanie prawie niemożliwe, ale przyjaciółki były w stanie jej pomóc. Odnalazła je w tłumie i szybko przekazała plan. Odliczyły do trzech i krzyknęły głośno. Metoda prosta, ale skuteczna. Wszyscy wpatrywali się w nie w zupełnej ciszy, a Katie odchrząknęła.

- Margaret ogłasza nagłe zabranie na stadionie.

Gdy nikt nie zareagował uniosła jedną brew.

- Teraz – powiedziała dosadnie.

Niektórzy biegiem, a inni normalnie przemieszczali się w docelowym kierunku. Katie sama była jeszcze w szoku, ale przybrała maskę Katie Hanson Nie Dającej Sobie W Kaszę Dmuchać. Ruszyły w czwórkę niczym potężna fala, przed którą wszyscy się rozstępowali. Kiedy każdy zajął miejsce one stanęły z boku trybun oczekując Margaret. Dyrektorka zjawiła się w towarzystwie nauczyciela historii, który złapał Katie na nieuważaniu na lekcji. Stanęła naprzeciw wyczekujących uczniów zamieniając z mężczyzną dwa zdania po czym westchnęła ciężko. Przeczesała ręką włosy zostawiając je w rozsypce.

- Przed chwilą użyto łapacza. – Po trybunach rozeszły się szepty – Przypomnę, że stosowuje się go w tylko ekstremalnych warunkach. Taki zdarzył się chwilę temu i to tylko kwestia sekund by pojawiły się tu wampiry będące w zasięgu naszego obozu. Chciałabym...

Urwała, gdy do jej uszu dotarł dźwięk dzwonka. Wyjęła telefon za to Katie spojrzała na nią z niedowierzaniem. Nie zamierzała powiedzieć, że to ona włączyła to urządzenie? Miała ochotę krzyczeć z niewiedzy. Dlaczego dyrektorka zamierzała ukrywać to przed uczniami? Sydney jakby przewidując jej zamiary złapała ją za ramie i posłała ostrzegawcze spojrzenie. Katie nie zamierzała odpuszczać, ale udała, że się zgadza i skinęła głową. Isabel objęła ją ramieniem z jednej strony, a Maggie z drugiej jakby doskonale poznały jej charakterek i wiedziały co może zrobić w przypływie emocji.

- Katie, nie martw się o nich. Wrócą tu jeszcze dzisiaj, a teraz są w schronieniu.

Nie zareagowała tylko wpatrywała się w Margaret, przez której twarz przemknął wyraz wstrząsu, zdenerwowania, a na końcu zrozumienia.

Dyrektorka zakończyła rozmowę i nachyliła się w stronę nauczyciela. Po chwili mężczyzna opuścił stadion. Biegł wampirzym tempem. Katie miała wrażenie, że zaraz usłyszy coś złego i tak się stało.

- Century Forest School zostało spalone, uczniowie nie mają się gdzie podziać, więc my, jako zaprzyjaźniona szkoła, przyjmiemy ich z otwartymi ramionami.

Isabel prychnęła. Zresztą nie tylko ona, wielu uczniów wyrażało swoje głośne opinie na ten temat i zapanował harmider. Katie rozejrzała się zaskoczona. Margaret starała się interweniować, ale nawet wielki szacunek każdego do jej osoby nie pomógł. Wampiry przekrzykiwały się, a niektóre puszczały wiązankę przekleństw do uczniów tamtej szkoły.

- O co tu chodzi?! – nie wytrzymała i obróciła się gwałtownie do przyjaciółek.

Maggie i Isabel zachwiały się z braku oparcia, ale szybko odzyskały równowagę.

- Wilkołaki – wysyczała rudowłosa przez zaciśnięte zęby.

Spojrzała na nie z niedowierzaniem. Jak to możliwe, że postacie z książek ożyły? Bała się pomyśleć, o czym jeszcze nie wie. Jeśli spacerując po lesie natknie się na latające wróżki to podetnie sobie żyły. Choć picie krwi przyszło jej bez większego trudu, to nadal skrycie była przerażona.

- Cisza! – ryknęła Katie zdenerwowana hałasem.

Uczniowie zamarli i przenieśli na nią swoje spojrzenia. Czuła się niekomfortowo, gdy uwaga wszystkich była skupiona całkowicie na niej. Właściwie to nie chciała krzyczeć, wymsknęło jej się. Wpadła w lekką panikę, a krzyk pomógł je się wyżyć i uspokoić jednocześnie.

- Dziękuję Katie – powiedziała Margaret i przeniosła zdenerwowane spojrzenie na trybuny – Uczniowie z Century Forest School są naszymi przyjaciółmi i od razu oświadczam, że jakiekolwiek sprzeczki, dogryzania, kłótnie i żarty będą karane. Przywracam też stanowisko przewodniczącego. Mianuję na to stanowisko Katie Hanson, która nie krzyczała jak zwierze i Justina. Regulamin zawiśnie na drzwiach szkoły i będzie można sobie przypomnieć jakie prawa mają przewodniczący.

Szczęka dziewczyny zjechała do dołu. Czy ona dobrze słyszała? Miała być przewodniczącą? Nie chciała tego, ale z miny Margaret odczytała, że nie ma nic do gadania. Z trybun rzucano jej niedowierzające spojrzenia, ale Katie nie zwróciła na nie uwagi. Zastanawiała się jaka będzie teraz jej rola.

- Jutro przywitamy gości z należytym szacunkiem. Lekcje nie odbywają się do odwołania. Teraz proszę o udanie się do swoich domków i pozostanie w nich dopóki przewodnicząca po was nie przyjdzie. Dziękuję za uwagę.

Maggie wyrwała Katie z otępienia ciągnąc za rękę w stronę drużki. Kiedy mijały stołówkę usłyszała swoje imię. Rozejrzała się, a następnie została przyciśnięta do czyjegoś torsu. Odchyliła się zaskoczona i zobaczyła Matthewa. Czyli teraz nie byli już pokłóceni?

- Jesteś cała? Nic ci się nie stało? Skąd wiedziałaś gdzie jesteśmy? Uratowałaś nam życie – powiedział na jednym wydechu.

- To wampiry nie są już martwe? – spytała przypominając sobie mity.

Matthew spojrzał na nią krzywo i starczyło to jej za odpowiedź. Bez słowa przytulił ją jeszcze mocniej.

- Namierzyłam was – powiedziała niewinnie.

- Nie pytam jak, bo nie wiedzieć.

Usłyszała za plecami prychnięcie i obróciła się w tamtą stronę. Kosper opierał się o drzewo i obracał w dłoni nóż, który widziała na kamerze. Zesztywniała i odsunęła się od brata. Spojrzał na nią zaskoczony, ale ona miała przed oczami jak zabijał tamto stworzenie. Znów zebrało jej się na wymioty, ale zatkała ręką usta. Nie może się tak łatwo poddać. Matthew chciał zrobić krok w przód, ale wyciągnęła przed siebie rękę i odsunęła się metr do tyłu. Brat zamarł zszokowany.

- Zabiliście ich – wyszeptała z niedowierzaniem widząc tylko tamtą scenę zamiast otaczającej jej szkoły – Po prostu poderżnęliście im gardła i zostawiliście na pastwę losu.

Zakręciło jej się w głowie, ale utrzymała pion. Nie docierały do niej słowa brata, który zaczął się o nią martwić. Cofnęła się jeszcze jeden metr. Złapała za głowę chcąc odpędzić obraz wydarzeń z tunelu. Jej żołądek wariował, więc puściła się biegiem do domku. Zdążyła w ostatnim momencie przepychając się przez przyjaciółki, które wchodziły przez drzwi. Szarpnęła drzwi do łazienki i dopadła muszli klozetowej zwracając jedzenie. Oparła czoło o chłodne kafelki. Nie miała siły, łazienka wirowała jej przed oczami. Nachyliła się nad muszlą znowu wymiotując. Zamknęła oczy i opadła na podłogę. Miała wrażenie, że nie przeżyje tego dnia do końca.

- Katie!

Uchyliła lekko powieki i zauważyła niewyraźną sylwetkę jej brata. Prychnęła cicho.

- Kiedy piłaś krew?

Zignorowała go skupiając się na użalaniu nad sobą. Nie pozwolił jej na to i podniósł z podłogi. Złapał w pasie, a ona niczym szmaciana lalka pozwoliła mu na to. Poczuła jak kładzie ją na czymś miękkim.

- Kiedy piłaś krew? – ponowił pytanie.

Uśmiechnęła się pod nosem. Martwił się o nią, a ona po raz kolejny go rozczaruje i zawiedzie.

- Dwa dni temu. – powiedziała z prawdą.

Dziś rano ominęła śniadanie by porozmawiać z Margaret, a wczoraj zaspała.

- Nie możesz tak robić, Katie! Twój organizm jest świeżo po przemianie! Chcesz, żebym cie kontrolował? Proszę bardzo!

Brunetka uniosła lekko powieki, gdy poczuła słodki zapach pożywienia. Krew. Matthew podał jej szklankę i pomógł się podnieść. Wypiła łapczywie zawartość, a on bez słowa dolał jej z kartonika. Westchnęła z zadowolenia. Od razu poczuła się lepiej, energia rozsadzała ją od środka.

- Teraz pójdziesz się ogarnąć i przebrać w ciuchy, które można pobrudzić. Będę na ciebie czekał.

Katie wstała naładowana pozytywną energią i pobiegła do pokoju po dresy, kosmetyczkę i ręcznik. Po kilkunastu sekundach zrzucała z siebie ciuchy, by wejść pod prysznic. Umyła włosy, na które zwymiotowała, a potem dokładnie całe ciało. Ubrała się w przygotowane ubrania nie zapominając o wyszczotkowaniu zębów i wyszła z łazienki. Matthew siedział na kanapie tak jak zapowiedział i pisał coś na telefonie.

- Co robisz? – spytała siadając obok niego.

- Piszę sms'a do wszystkich z obozu by stawili się za piętnaście minut pod stołówką. Nie będziemy musieli odwiedzać każdego domku.

- A gdzie dziewczyny?

- W pokojach.

Wzruszył ramionami, a ona wytrzeszczyła oczy. Musiały zamknąć się w pokoju przez nią. Nie mogła na to pozwolić, wpadła do pokoju Sydney, a tam siedziały wszystkie z słuchawkami na uszach.

- Już lepiej? – spytała Maggie, która pierwsza są zauważyła.

- Tak, czemu się tu zamknęłyście?

Sydney wskazała dyskretnie na Matthewa i Maggie. Dopiero wtedy Katie przypomniała sobie, że oni są pokłóceni. Palnęła się w czoła, czemu towarzyszył głośny plask.

- Nie rób sobie krzywdy – powiedział Matthew nie podnosząc głowy znad telefonu.

Katie przewróciła oczami, ale posłusznie splotła palce na plecami.

- Mamy wyjść? To wasz domek, rozumiem jeśli...

- To NASZ domek – przerwała jej Isabel.

Porozmawiały cicho by Matthew ich nie usłyszał, a potem przyjaciółki musiały się przebrać. Katie z bratem wyszli pierwsi i dotarli na miejsce zbiórki, gdzie było już dożo osób. Oparła się o Matthewa, a on splótł ręce wokół jej talii i oparł brodę na ramieniu.

Po kilku minutach z budynku szkoły wyszedł ten sam nauczyciel, który był na stadionie. Rozejrzał się po tłumie, a potem poprosił ruchem ręki o ciszę. O dziwo wszyscy się go posłuchali.

- Nasza szkoła na chwilę obecną nie ma wystarczająco miejsca by pomieścić wszystkich uczniów z Century Forest School, więc domki, które zostały wybudowane na awaryjne sytuacje muszą zostać odrestaurowane.

- No chyba nie – powiedział Matthew wprost do jej ucha.

- Przewodniczący przydzielą wam farby, pędzle i zadanie do wykonania. Katie i Justin – skinął na nich, a Matthew pociągnął siostrę za rękę i stanęli obok nauczyciela.

Katie starała się nie rozglądać, bo niektórzy wytykali ją i brata palcami. Domyślała się, że wiadomość, że są rodzeństwem nie dotarła jeszcze do wszystkich i teraz mogli ich uznać za parę.

Nauczyciel podał im podkładki z logiem szkoły, gdzie przypięte były listy uczniów. Katie przeleciała je szybko wzrokiem i zrozumiała, że jest odpowiedzialna tylko za dziewczyny.

- W stołówce stoją wszystkie potrzebne rzeczy, poradzicie sobie.

Nauczyciel zostawił Katie zupełnie zdezorientowaną. Rozumiała, że mają teraz masę spraw na głowie, ale żeby od razu kazać zarządzać wszystkimi uczniami dwójce rodzeństwa?

- Chodźmy sprawdzić co mamy – powiedziała i weszła do stołówki oczekując, że brat pójdzie za nią.

Parę stołów zostało złączonych, a w ich stare miejsce postawiono puszki z farbami, pędzle, płachty, miotły, wiadra i taśmy.

Katie usiadła na jednym stole i jeszcze raz przewertowała kartki. Na samych końcu był spis zadań do wykonania w każdym z domków, których numery były podane jako awaryjnych.

- Masz dziewczyny? – spytał Matthew, ale sam sobie odpowiedział – A spis domków?

Pokazała mu swoje kartki, a on je porównał z jego.

- Okey, to zrobimy tak. Wywołam pierwszą piątkę z każdej listy i damy im po puszce farby. Oni zajmą się sufitami, a dziewczyny ścianami. Może być?

- Spoko.

Katie oddała mu tackę, a on zawołał wybrane osoby. Wytłumaczył im ich zadanie, a ona podała odpowiednie materiały.

- Nie zapomnijcie obłożyć podłóg przed malowaniem – dodała.

- W waszym domku sufit w jednym pokoju został już zrobiony. – przypomniał Matthew.

Rodzeństwo podało im numer domku i wywołali kolejne dziesięć osób.

- Macie domek z numerem czterdzieści dwa. – powiedziała – Został wyremontowany, ale trzeba go posprzątać i wynieść tutaj materiały, które tam zostały. Weźcie wiadra, mopy i płyny.

- Pamiętaj by dopisywać do każdego numer, gdzie pracuje. – powiedział Matthew, gdy odesłali kolejną grupkę.

Wypracowali sobie system pracy i po chwili została im tylko połowa osób z listy, która będzie odpowiedzialna za sprzątanie po skończeniu pracy przez innych.

- A dla mnie coś macie? – spytał jakiś chłopak wchodząc do stołówki.

Katie nie oderwała wzroku od listy i dopisała do numeru domku ile materiałów zabrano.

- Poczekaj na swoją kolej – powiedziała.

- Ale ja koniecznie chcę pomóc.

Katie westchnęła i przerzuciła włosy na lewe ramie.

- Tak ci się śpieszy do pracy?

- Bardzo.

- Nazwisko?

Zabrała podkładkę Matthewa, który poszedł chwile temu do toalety.

- Nie wymagasz za dużo?

- Słuchaj śmieszku, – powiedziała odblokowując długopis – nie mam czasu na twoje...

Podniosła głowę i uśmiechnęła się szeroko.

- Dla ciebie specjalnie zbudujemy nowy domek byś sobie popracował.

Rozłożyła ramiona, a Dean przytulił ją i usiadł obok niej.

- Widzę, pani profesor, że praca idzie do przodu.

Katie prychnęła.
- Mianowano mnie dzisiaj na przewodniczącą. Rozdzielam zadania, ponieważ jutro przyjeżdżają wilkołaki. Ich szkoła zaatakowały Krety i teraz będą tu mieszkać.

Pokiwał twierdząco głową.

- A ciebie to metalowe ustrojstwo tutaj teleportowało?

- Ta... To było dziwne uczucie. W jednej chwili sikasz w najlepsze, a w drugiej stoisz w lesie.

Katie zaśmiała się, a w tym samym momencie wrócił Matthew.

- Siema stary. – rzucił Dean – Jak tam podróż zza światów? Przyjemnie było leżeć z robalami?

Katie trąciła go łokciem, ale nie mogła powstrzymać śmiechu.

- Uważaj Katie, bo pomyśle, że moja buntowniczka złagodniała.

- Nie chciała pić krwi – powiedział Matthew dołączając do niej i zupełnie zapominając, że jeszcze kilka dni temu tak narzekał na Deana.

Jak na potwierdzenie jej myśli mrugnął i się uśmiechnął.

- Koniecznie chce mieć niańkę.

- Już widzę siebie w tej roli – powiedział Dean i objął ją ramieniem.

Parsknęła, ale się nie odsunęła.

- Nie bądź taki pewny siebie Dean. Już zapomniałeś jak to przegrałeś ostatni wyścig? I ty chcesz się mną opiekować? Stęskniło ci się za drzewem?

- Żadnych wyścigów – powiedział Matthew surowo.

Przewróciła oczami i spojrzała na Deana prosząco. Chłopak uniósł ręce w geście poddania.

- Twój brat dobrze mówi jak na zmarłego.

Parsknęła śmiechem i wstała.

- Idę sprawdzić jak praca.

- W ogóle wiesz gdzie są te domki? – Matthew spojrzał na nią z pobłażaniem

Pokręciła głową.

- Nie, ale jakoś je znajdę. Jestem przewodniczącą, muszę znać rozkład szkoły.

Pokręcił głową i wstał ze stołu.

- Zaprowadzę cie i razem sprawdzimy. Idziesz z nami Dean?

Chłopak wzruszył ramionami.

- Nie mam nic innego do roboty.

****

Jeśli kogoś to interesuje, to rozdział ma 2559 słów. 😘 💪

NatkaSsq

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top