26

#wzcssq na tt

💎💎💎

Katie z ulgą przyjęła propozycję Maggie, aby się przebrać i umyć. Zostawiła przyjaciół w salonie i wróciła do swojej sypialni. Mimo woli na jej ustach zakwitł lekki uśmiech. Szybko jednak wyłapała te lekkie odstępstwo od normy, w lustrze zawieszonym na drzwiach niewielkiej szafy. Obróciła się do niego tyłem i odczekała kilka sekund. Po tym czasie bez obaw mogła zmierzyć się z surowym odbiciem nastoletniej wampirzycy. Zmrużyła oczy i zlustrowała swoją sylwetkę od dołu do góry. Zamaszystym ruchem zdjęła górę od piżamy, a następnie spodenki. Obróciła się bokiem sprawdzając widoczność kilku, dla zwykłego obserwatora wyglądających, pieprzyków. Dla niej jednak, było to jej siedemnastoletnie życie zatrzymane w niewielu tatuażach.

Przytknęła ostrożnie palec do pierwszej kropeczki. Zamknęła oczy pogrążając się we wspomnieniach. Następnie dotknęła znak niżej i uczyniła to samo z każdym następnym. Jej spojrzenie zatrzymało się na sylwetce kobiety w lustrze, ale w jej oczach przewijały się sceny z udziałem postaci. W jednym momencie wampirzyca była dzieckiem, a w drugim nastolatką. Jednym w towarzystwie brata, drugim ze wspólnikiem. Ubrana w zielony dresik, a następnie kombinezon więzienny. Jednym w żółtym kapelusiku, drugim w kominiarce i z kajdankami. W samochodzie na tylnym siedzeniu razem z rodzicami, następnie na motorze, a na koniec w radiowozie.

Przechyliła głowę na bok pozwalając wyblakłym, fioletowym końcówkom opaść na jedno ramie. Jej ręka wędrowała naprzemienno po jej jedynych słabościach, jakie posiadała. Koszmarach przeszłości.

Z otchłani wspomnień wyrwało ją pukanie do drzwi. Nie poruszyła się jednak ani o milimetr.

- Pośpiesz się, Katie – rozpoznała głos Maggie. – Spóźnimy się na śniadanie!

Wampirzyca przymknęła oczy powoli wracając do teraźniejszości. Wolała to co było teraz, jednak gdyby mogła zmieniłaby stosunek rodziców do niej samej.

Puściła ręce pozwalając im wisieć wzdłuż ciała. Ostatni raz spojrzała na swoją sylwetkę, a następnie z rozmachem otworzyła drzwi szafy. Zignorowała cichy jęk zawiasów spowodowany dużą siłą jaką użyła do ich rozpostarcia, zamiast tego wyjęła z szafy szarą, dresową sukienkę i katanę dżinsową. Z komody wydobyła bieliznę i czarne sandałki na koturnie. Założyła to wszystko i ruszyła do łazienki rozpocząć poranną kosmetykę.

Do przyjaciół wróciła kilka minut później. Wspólnie opuścili domek, ale w drzwiach przypomniała sobie o czymś jeszcze. Wrócenie się po to w wampirzym tempie zajęło jej kilka sekund. Niezauważona zakluczyła jeszcze domek i dogoniła przyjaciół. Pogrążeni w ożywionej konwersacji wyszli z lasu. Przywitali się z mijanymi wampirami i wilkołakami. Katie nadal znała tylko małą część obozowego społeczeństwa. Weszli do stołówki, a ona po raz kolejny zauważyła brak nauczycieli. Zarejestrowała w głowie, by później się nad tym zastanowić. Podeszli do bufetu po porcję krwi i ruszyli do ich stolika. Najpierw jednak musieli przepchnąć się przez tłumy, które panowały na stołówce. Bez wątpienia budowano ją z myślą o mniejszej ilości użytkowników.

Opadli na swoje miejsca, a z ich ust wydobyło się zbiorowe westchnienie.

- Nie idziesz do przyjaciół? – zapytała Katie patrząc na swojego brata.

Matthew pokręcił głową i zabrał się za sączenie krwi. Wampirzyca wzruszyła ramionami i także przystąpiła do posiłku. Mimo woli jej wzrok podążył do stolika, gdzie siedzieli Noel i Kosper z innymi wampirami. Można było też tam zauważyć krótkowłosą mulatkę. Katie nie widziała jej wcześniej, a dziewczyna wyglądała jakby siedzenie z księciem było dla niej całkiem naturalne. Na przemian śmiała się i ze skupieniem potakiwała. Katie odwróciła wzrok z powrotem do swoich przyjaciół.

- Widziałam! – wykrzyknęła nagle Maggie.

Solenizantka spojrzała na nią zaskoczona. Blondynka uśmiechnęła się szeroko eksponując przy tym wszystkie swoje zęby. Sydney uniosła wysoko jedną brew, ale nie skomentowała tego wybuchu. Isabel machnęła na nią ręką, a Tamara wydawała się zaciekawiona.

Czekali, aż blondynka się odezwie, zamiast tego jej wzrok powoli przesunął się po każdym z towarzyszy. Dopóki nie spoczął na Katie, wtedy się zatrzymał. Wampirzyca wzniosła oczy do nieba w błagalnym geście.

- Katie, jako twoja przyjaciółka...

- Powodzenia – szepnęła Sydney w stronę solenizantki.

- ... muszę służyć ci radą, a twój wzrok spoczął na sylwetce Kospera na osiem i pół sekundy dłużej niż by to wypadało.

Katie zamierzała się jakoś odgryźć, ale zamarła z ustami na wpół otwartymi. Odchrząknęła dając sobie dodatkowy czas na obmyślenie odpowiedniej odpowiedzi. Widząc pełną triumfu twarz Maggie, poddała się nie wymyślając nic mądrego, a zarazem kąśliwego.

- Skąd wiesz ile czasu? Masz jakiś stoper w mózgu, czy co?

- Czy co...

Katie spiorunowała Deana wzrokiem. Chłopak przyzwyczajony do jej zagrywek zignorował wampirzycę, co dodatkowo ją zirytowało.

- Czyli nie zaprzeczysz? – blondynka doskonale wiedziała jakie działa wytoczyć.

- Zaprzeczę – powiedziała powoli i wyraźnie. – Oczywiście, że zaprzeczę. Zastanawiałam się kim jest dziewczyna, która siedzi obok Noela. Nie widziałam jej wcześniej.

- Victoria, przyjechała trzy dni temu. Jest przyjaciółką Kospera. – odpowiedział Matthew.

Katie odwróciła się błyskawicznie w jego stronę. Musiała przyznać, że zapomniała o obecności brata przy ich stoliku. Zmierzyła go uważnym spojrzeniem. Nie wyglądał na poruszonego, wypowiedział się tak, jakby było jego obowiązkiem odpowiedzieć siostrze. Katie przekrzywiła lekko głowę jakby miało jej to w chociażby najmniejszym stopniu pomóc zrozumieć Matthewa. Humor zmienił mu się bardzo niespodziewanie i szybko.

- Podoba ci się?

Katie drgnęła. Szklanka stojąca na brzegu stolika zachwiała się niebezpiecznie. Katie otępiała obserwowała jak naczynie kiwa się niepewnie, przechyla, a zawartość ciurkiem wypływa. Czerwona ciecz z sykiem zderza się z podłogą. Za to Katie, ówcześnie uskakując na bok, przyglądała się temu zaskoczona.

- Slouchlate.

- Co? – Katie spojrzała nieprzytomnym wzrokiem na Noela.

Nie wiedziała nawet, kiedy chłopak pojawił się obok niej. Stał teraz ze swoją szklanką krwi i przyglądał się ze spokojem czerwonej plamie powoli pokrywającej coraz większy obszar białej podłogi.

- Slouchlate – powtórzył spokojnie.

Z ust Katie wyrwało się bezsilne westchnienie zwracając tym uwagę Noela. Wampir spojrzał na nią, a na jego twarzy stopniowo formował się grymas. Katie przewróciła oczami nie przejmując się nowym przezwiskiem. Przepchnęła się obok chłopaka omijając kałużę by dotrzeć do stołu. Sięgnęła po chusteczki leżące na środku blatu w drewnianym, ozdobnym pudełku. Z poczuciem winy, że przez jej nieuwagę zniszczy pracę sprzątaczek, wyciągnęła kilka pierwszych papierków. Krew wchłonęła się niemal natychmiast barwiąc chusteczki na czerwono.

- Mam mopa.

Nieszerokie pole widzenia Katie przysłonił przedmiot, który zwiastował jej wybawienie. Z ulgą uniosła głowę i zobaczyła Maggie. Sydney stała za nią z papierowymi ręcznikami. Katie uśmiechnęła się z wdzięcznością, ale z obrzydzeniem wyrzuciła mokre chusteczki do siatki, którą trzymała Isabel.

- Zaraz zwymiotuję. – przyznała wstając z klęczek i otrzepując sukienkę.

- Dziewczyno, jak możesz brzydzić się krwi, skoro jesteś wampirem i masz okres?

Katie wzruszyła jedynie ramionami, sama nie znała na to odpowiedzi.

- Znikam na kilka minut, a laleczka już rozpoczyna przemalowywanie podłogi. Nie podobał ci się kolor?

Katie jedynie machnęła ręką na Deana. Nie miała siły się z nim kłócić. Zupełnie jakby nowa liczba z tyłu postarzała ją o więcej niż powinna.

- Katie! – usłyszała.

Rozejrzała się w poszukiwaniu głosu. Przebiegła wzrokiem przyjaciół, a następnie najbliżej siedzące osoby. Wreszcie jej wzrok padł na niską dziewczynę manewrującą między stolikami, by się przedostać do Katie.

- Mam dla ciebie papiery od Margaret, kazała je przekazać tobie i Justinowi.

Wyciągnęła w stronę Katie podkładkę z logiem szkoły, taką samą dostała od nauczyciela, kiedy trzeba było przygotowywać domki na przyjazd wilkołaków. Podziękowała jej skinieniem głowy, a następnie przewróciła kartkę przypiętą przez klamrę.

- Co tym razem? – odezwał się Matthew.

Katie wskazała mu listę rzeczy wypisaną w podpunktach, co należy zrobić przez następne dwa dni. Następne kartki przedstawiały opisy zadań, oczekiwania i możliwe podpowiedzi, do zorganizowania planu działania. Tak jak poprzednio, Margaret postanowiła przygotować im spis wszystkich uczniów, tym razem dołączyły do nich wilkołaki.

- Czyli zaczynamy od ogłoszeń – westchnęła Katie.

Matthew jedynie przytaknął zaglądając jej przez ramie. Brat wskazał na stół i wyciągnął do niej pomocniczo rękę. Katie spojrzała na nią niepewnie, a następnie na plamę na podłodze. Mimo, że na kartce widniała pieczątka „Pilne!", ona była świadoma, że najpierw musi posprzątać.

- Ogłoś zadania, a my się tym zajmiemy. – rozmyślania przerwała jej Isabel.

- Na pewno?

Maggie przewróciła oczami.

- No jasne, że tak. Wchodź na ten stół i zaprezentuj swoją świetną figurę wszystkim odpowiednikom płci męskiej.

Katie przewróciła oczami na jej słowa. Sięgnęła po dłoń brata i z jego pomocą stanęła na stole. Jej koturny uderzyły głośno w blat, kiedy przeszła na jego środek. Wykorzystując to tupnęła kilka razy nogą dając tym sygnał, że wymaga ciszy. Po kilku głośniejszych uderzeniach wzrok wszystkich zebranych na stołówce skupił się na przewodniczącej, a rozmowy w miarę ucichły. Katie zadowolona wyciągnęła przed siebie podkładkę po raz kolejny przeglądając zadania zapisane na kartkach.

- Dzisiaj mamy dużo do zrobienia – powiedziała i rozejrzała się dookoła zgrabnie omijając wzrokiem stolik, gdzie siedzieli Noel, Victoria i Kosper. – Jako pierwsze, mają się utworzyć reprezentacje obu szkół w zawodach, które rozpoczną się już jutro. Listy zawodników mają trafić do mnie najpóźniej do godziny obiadowej, inaczej drużyny nie będą miały możliwości wystąpić. W takim...

- A co z pojedynkami? – przerwała jej niska szatynka na końcu sali.

Katie z łatwością rozpoznała w niej wilczyce. Robiła to automatycznie, wampirzyce także różnią się od ludzkich dziewczyn. Każda rasa ma w sobie coś szczególnego, dzięki czemu łatwo jest rozróżnić ich przedstawicieli.

Katie zmarszczyła brwi w wyraźnym geście niezrozumienia. Margaret nie napisała nic na temat pojedynków. To w ogóle było dozwolone? Przecież kładziono wyraźny nacisk na pokój między rasami. Spojrzała w stronę brata, który uśmiechnął się do niej lekko i sam wszedł na stół. Było to niepotrzebne, bo bez tego i tak wszyscy by to usłyszeli.

- To tradycja, a tradycje się przestrzega. Spotykamy się jutro wieczorem w starym magazynie po drugiej stronie jeziora. – głos Matthewa niósł się głośno po stołówce zaglądając do każdego zakamarka pośród czterech ścian.

Katie pozwoliła bratu dokończyć ogłoszenia stojąc z boku, rozglądając się po stołówce i rozróżniając niektóre z twarzy. Nie mogła wstrzymać uśmiechu na widok Caleba i jego kumpli, których spotkała podczas pierwszej wizyty w gabinecie Margaret. Chłopak, który proponował jej usługi Caleba mrugnął do niej i rozparł się szelmowsko na krześle.

Nim się spostrzegła ogłoszenia się skończyły, a Dean niespodziewanie podciął jej nogi by następnie złapać ją w ramiona. Katie sprzedała mu przyjacielski sierpowy, a chłopak ze śmiechem odstawił ją na ziemię.

Dziewczyna wyprostowała się i poprawiła sukienkę, która zdążyła się podciągnąć w locie. Niektórzy przyglądali im się z zaciekawieniem lub rozbawieniem, ale Katie zdążyła przywyknąć do uwagi jaka zawsze była jej poświęcona. W starej szkole uchodziła za złą dziewczynkę z masochistycznymi myślami. Nikt jej nie znał, ale każdy się wypowiadał.

- Idziemy do domku waszych przyjaciółek?

Cichy szept otrząsnął ją z zamyślenia. Spojrzała w kierunku brata, a w jego oczach zobaczyła dziwne ogniki. W mig połapała sens jego słów i uśmiechnęła się najbardziej słodko na ile pozwalały jej nieużywane mięśnie twarzy.

- Musimy nadzorować pracę, prawda? Przejdę się do świetlicy i sprawdzę przygotowania dekoracji. Zajmij się terenem wokół stadionu, braciszku.

Mina Matthewa lekko zrzedła, a chłopak bez słowa się obrócił i ruszył w kierunku swojego stałego stolika.

Katie spojrzała na Tamarę i kiwnęła prawie niezauważalnie głową. Wilczyca mrugnęła do niej i wstała od stolika.

- Idę się przebrać, do zobaczenia później.

Pomachała przyjaciołom i nieśpiesznie opuściła stołówkę ówcześnie machając ręką na swoje współlokatorki. Dziewczyny także wstały i podążyły za nią. Katie przyglądała się temu w czasie, gdy Dean opowiadał historię swojego życia. Zignorowała go i popatrzyła się w stronę Kospera. Matthew pochylał się i mówił mu coś na ucho, ale nawet wytężony słuch wampirzycy nie zdołał wyłapać ani słowa. Noel, Kosper, Victoria i jej brat wstali by następnie podążyć w tą samą stronę co wcześniej Tamara. Katie widząc to także się podniosła i spojrzała porozumiewawczo na przyjaciółki. Dziewczyny poszły w jej ślady, ale przewodnicząca miała inne plany.

- Maggie – przyjaciółka spojrzała na nią niezrozumiale. – Pokażesz Deanowi teren naszej szkoły? My w tym czasie skontrolujemy, czy wszyscy zgłosili się już do pracy.

Blondynka posłała jej spojrzenie gotowe zabić Katie na miejscu, gdyby nie była już martwa. Mimo tego, Maggie, skinęła głową, a następnie uśmiechnęła się uwodzicielsko do Deana. Była gotowa zatrzymać go nawet podstępem, byleby nie zepsuł planu jej przyjaciółek.
Katie pośpiesznie ruszyła ku drzwiom wyjściowym. Prawie była u celu, kiedy usłyszała głośny zgrzyt gwałtownie przesuwanego krzesła po kafelkowej podłodze. Spojrzała przez ramie i ujrzała sylwetkę Victora szybko przemieszczającego się między stolikami. Warknęła cicho i przyśpieszyła. Isabel i Sydney nie zadawały zbędnych pytań i zaraz po opuszczeniu stołówki rzuciły się do szaleńczego biegu. Katie i rudowłosa podążyły w kierunku swojego domku, w końcu nie wiedziały, gdzie skierowali się Matthew i Kosper. Sydney, natomiast, obróciła się w kierunku mieszkań wilczyc.

Katie biegła najszybciej jak potrafiła słysząc za sobą znajome kroki przyjaciółki. Dobiegła do domku i niemal wyważyłaby drzwi, gdyby nie fakt, że były otwarte. Na środku ich salonu stali Kosper i Victoria. Mulatka spojrzała na nie kpiąco i zakręciła na palcu kosmyk ciemnych włosów.

- Co wy tu robicie? – Katie syknęła i w sekundzie znalazła się przy dziewczynie łapiąc ją na nadgarstek.

Victoria westchnęła i wniosła oczy ku niebu. Spróbowała wyszarpać się z uścisku Katie, ale na marne. Solenizantka nie miała zamiaru puścić póki zbyt zgrabny tyłeczek włamywaczki nie znajdzie się poza domkiem.

- Katie Hanson, szybko się zjawiłaś. Czyżbyś miała coś do ukrycia?

Wampirzyca nie odrywała wzroku od mocno brązowych tęczówek Victorii.

Wzmocniła uścisk i powiedziała przez zaciśnięte wargi :

- Kosperze, czy mogłabym wiedzieć, co do jasnej cholery robicie w naszym domku? Nie macie się gdzie zabawiać i musieliście przyjść aż tutaj? Do tamtej blondynki wystarczył ci las.

Usłyszała szelest materiału i mogła się założyć, że chłopak właśnie poprawił rękawy koszuli uśmiechając się przy tym kpiąco.

- Czy wyczułem propozycję trójkąta? Braciszek wie, że lubisz takie zabawy?

Katie zdusiła żałosny jęk, który usilnie próbował opuścić jej usta. Kosper tak strasznie ją irytował.

- Raczej powinien się dowiedzieć, że jego kumpel właśnie stoi w domku jego siostry i wypowiada na głos niespełnione fantazje z jej udziałem.

Victoria zaśmiała się z kpiną patrząc się prosto w oczy Katie. Wampirzyca poczuła, że odwaga powili z niej ulatuje, ale nie dała tego po sobie poznać. Uparcie mierzyła się spojrzeniami z mulatką.

- Czy ty siebie słyszysz, dziewczynko? – Victoria patrzyła na Katie niczym na obrzydliwego robaka. – Wyjechałam zaledwie na dwa tygodnie, a ty już mnie zastępujesz? Margaret jeszcze się przekona komu należy się posada przewodniczącej i wymieni cie na kogoś odpowiedniejszego. Wtedy już nie będziesz tak podskakiwać.

Katie prychnęła i wyprostowała się z wyższością, ale nawet z koturnami była niższa od nieprzyjaznej wampirzycy. Po ostatniej wypowiedzi wiedziała już z jakim typem osoby przyszło jej się zmierzyć.

- Czekaj, czekaj – powstrzymała dziewczynę przed kontynuowaniem. – Daj mi zgadnąć.

Katie udała, że się nad czymś zastanawia, a następnie wydała z siebie okrzyk triumfu.

- Ty mówisz o sobie!

Victoria przewróciła oczami i otworzyła lekko usta z zamiarem odpowiedzenia, ale do akcji wkroczyła Isabel.

- To nie czas na kłótnie – zaczęła dyplomatycznie. – Jesteście świadomi, że naruszyliście jeden z punktów regulaminu mówiący o prywatności.

Katie szybko podchwyciła temat. W duchu przyznała, że jednak warto było przeczytać dokumenty dotyczące szkoły i obowiązujących w nim praw, zakazów oraz obowiązków.

- Jako przewodnicząca wlepiam wam karne obowiązki. Przed dwa dni, zaczynając od jutra, jesteście na usługach w kuchni. Osobiście powiadomię o tym Margaret, możecie odejść.

Już na początku swojej wypowiedzi Katie puściła nadgarstek Victorii i odsunęła się dwa kroki do tyłu stając obok przyjaciółki.

Mulatka ciskała w nią błyskawice, a Kosper słuchał niewzruszony, jedynie co jakiś czas jego wzrok błąkał się po otoczeniu. Wydawało się, że cisza będzie trwać wiecznie, lecz nagłe pojawienie się Victora uniemożliwiło to dość szybko.

- Co tu się dzieje? – zaczął chłopak.

Katie musiała przyznać, że w reakcji Kospera było trochę racji. Victor wtrącił się w sprawę, która dotyczyła wampirów, a mimo że nie była wrogo nastawiona do drugiej rasy, to nie mogła tego powiedzieć o Victorii i jej chłopaku.
W mgnieniu oka Kosper pojawił się przy Victorze i złapał go za bluzę, bez trudu, unosząc nad ziemie.

- Czego tu chcesz, psie? – mimo okoliczności, w których wypowiadał te słowa, jego głos przywoływał na myśl oazę spokoju. – Wtrącanie się w nasze sprawy nigdy nie wyszło wam na dobre.

Katie przyskoczyła do Kospera i złapała go za rękaw koszuli, którą trzymał chłopaka. Szarpnęła mocno za materiał zmuszając Kospera do postawienia chłopaka na miejsce. Szczęka wampira była mocno zaciśnięta, a spojrzenie lodowate, mimo to po kilku sekundach natarczywego szarpania ze strony Katie, odstawił Victora. Jubilatka chciała odetchnąć z ulgą, ale przerwał jej w tym krzyk Isabel. W mgnieniu oka odwróciła się w stronę przyjaciółki i ujrzała przedziwną scenę. Rudowłosa rzuciła się w pościg za mulatką, która korzystając z zamieszania wróciła do przeszukiwania domku. Victoria szarpnęła drzwi do pokoju Katie i już chciała je za sobą zamknąć, ale Isabel była szybsza i w ostatnim momencie skoczyła lądując na dziewczynie. Przewróciły się na podłogę z głośnym hukiem, a z ust Katie i Kospera wyrwały się jednocześnie dwa okrzyki.

- Isabel!

- Victoria!

Nie czekając, aż chłopak się ruszy, podbiegła rozdzielić bijące się dziewczyny. Mulatka z początku była zaskoczona impulsywnym ruchem Isabel, a rudowłosa skorzystała z okazji robiąc zamach i zderzając się pięścią ze szczęką dziewczyny. Victoria jednak szybko odzyskała rezon i nagle ona znalazła się na górze. Nie zdążyła nic zrobić, bo Katie skutecznie ją popchnęła, a następnie unieruchomiła. Znała się na tym i pomimo dużej siły, którą Victoria wkładała w uwolnienie się, udało jej się utrzymać ją w jednej pozycji.

Isabel podniosła się z ziemi i poprawiła przekrzywione oprawki okularów.

- Zawsze chciałam to zrobić.

Katie uśmiechnęła się szeroko, a następnie gwałtownie podniosła Victorie z ziemi. Z pomocą rudowłosej wyprowadziła mulatkę z sypialni i popchnęła prosto w ramiona Kospera, który złapał dziewczynę w ostatnim momencie przed zderzeniem z podłogą.

Victor stał w progu nie ingerując póki nie było takiej potrzeby, doskonale wiedział, że skończyłoby się to wtedy znacznie gorzej.

- Czy teraz moglibyście opuścić nasz domek zanim wezwę tu Margaret? – spytała Katie nie kryjąc zadowolenia, że poradziła sobie ze starszą wampirzycą.

Victoria wyglądała jakby znowu chciała się rzucić na przewodniczącą, ale ciasno oplatające ją w tali ramię Kospera jej to uniemożliwiło. Na ten widok Katie spojrzała zadowolona na Isabel, a Isabel na Katie. Uśmiechnęły się do siebie i ponownie wróciły spojrzeniami do dwójki włamywaczy.

Mimo sytuacji, w której Kosper się znalazł z jego ust nie schodził kpiący uśmieszek. Katie miała podejrzenia, że jego mimika twarzy ogranicza się tylko do niego i nie schodził mu nawet podczas snu. Miała też nadzieje, że nigdy nie znajdzie się sposobność, żeby to sprawdzić. Katie wzdrygnęła się na samą myśl.

- Uważaj, Slouchlate – głos Kospera był spokojny i cichy, a za razem uzależniający. – Karma wraca.

I zniknęli pozostawiając po sobie jedynie intensywny zapach drzewka kakaowego i bzu.

NatkaSsq

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top